ďťż


Jako
wyraz
protestu
wobec pisania
w temacie o wszy-
stkim, gdzie należałoby
pisać o wszystkim, co nie
mieści się w innych tematach
nie będę pisał tam, a tutaj. Tak
mi dopomóż Bóg! Koniec przekazu.
Na początek chciałbym poruszyć
kwestię taką, że zamiast uczyć
się zacząłem ściągać wszela-
kie obrazy artystów róż-
nych. Porażka po pro-
stu. Nawet medyto-
wać mi się nie
chce aby na-
prawić
swój
spaczo-
ny chara-
kter. ENDO!


Skoro o wszystkim
to napiszę, że jestem
w tak fatalnym nastroju
że praktycznie mnie nie ma
na studiach lipa, skrzypaczka
mnie zostawiła, na zdrowiu
znowu zapadam, lipa na
resorach, panowie, no
przerąbane, nic ty-
lko spamować
Powiem ci, że jak dziewczyna
rzuca chłopa to coś ze świa-
tem tem nie tak. To ty po-
winieneś rzucić ją. HEHE.
No dobra zgrywam się,
w każdym razie bądź
silny, bo skoro pi-
szesz, że znowu,
to pewno zno-
wu się zej-
dziecie
dro-
gi
kole-
go. Nie
łam się, no
już już. Siłę
odnajdź w mu-
zyce pięknej i po-
kontempluj obrazy
Friedricha i Bocklina
tam równowagę odnaj-
dziesz. Powiem ci, że ja
wiele przyjaciółek do ser-
ca nie miałem i nie żałuję, bo
lepiej szczęście w samotności od-
naleźć, choć to niełatwe. Kocham ta-
ką jedną, ale jej sposób życia nie daje
pogodzić się z moim. Tragiczną postacią
Jestem. Uczyć się muszę, a ja na forum...
Ja od przyjaciółek do serca
nigdy nie stroniłem, ale
ta jedna, to była pie-
rwsza, która coś
dla mnie zna
czyła. Tez
winien
em
się
uczyć
ale chyba
idę z kumplem
pić, egzaminy po
czekają na inne terminy


Nie
Pij.
Alk
oho
l to
naj
wię
ksz
y w
wró
g m
ężc
yzn
y!!!

JEZUSIE ALE NAPRAWDE LECE W KULKI Z EGZAMINEM TEM!
Ho la o la
pastyrze łode pola
du dy u dy
pastyrze łode budy
idźcie do stayenki
do świentéj Panienki.
Nie myślałeś aby swoją przyszłą karierą dyrygenta zamienić na karierę poety? Masz smykałkę. WIEM najlepiej zostań raperem połączysz zamiłowanie do muzyki z zamiłowaniem do poezji. Oto raper z Białegostoku MISTER KONDUKTOR
Myślałem o tym lecz żałowałbym tego w chwili śmierci, myślę że poezja jest na kartach tylko a czasem w umyśle lecz muzyka wybucha na wszystkie strony i zawłaszcza sobie przestrzeń całą, jest prawdziwie żywa, jest najtrudniejszą drogą twórcy lecz największe gwarantującą dokonania i dlatego forsuję mury i w tym kierunki zmierzam choć marne szanse me są.
Toteż mówię raperem zostań.

bajbaj idę do biblioteki karty starych ksiąg wertować i ostateczny szlif nadać diamentowi wiedzy mej. Sęk w tem, że ten mój diament to nie nie diament, a jakiś kamień byle jaki, ale poszlifuję ostatnie chwile, może profesor ślepy i weźmie go jako diament?
O karierze rapera myślę tylko gdy widzę ten film: http://www.youtube.com/watch?v=cpI0GzLqxko&feature=player_embedded
Nie umiem znalezc tego jednego jedynego zdania w Ojcu Goriot. Zle sie z tym czuje.
Kiedys w piosence Roya Harpera uslyszalem zdanie w stylu 'wolalbym nie miec dla ciebie odpowiedzi, bo to <odpowiedz ta> sprawia ze czuje sie jakby wiekszosc mnie umarla' to bylo chyba w (How does it feel). Ostatnio po rozmowie z kolesiem w pracy poznalem to uczucie. To byl silny bol w samym srodku klatki piersiowej, ktory nie odchodzil przez rowna dobe, az odpoczalem w parku sluchajac rzeki i ptakow.
A te slowa Rastignaca to byla prawdziwa, balzakowska wirtuozeria zwyciezania kobiety. Szkoda, ze ich nie zapamietalem. Od teraz bede chyba zapisywal wszystko, co zrobi na mnie wrazenie.
Słuchając muzy trza myślec o tym że ktoś ją tam zrobił. Nie można traktować jej jako czegoś naturalnego, wiemy i przyzwyczailiśmy się że są wielkie dzieła i widząc wielkie dzieło czujemy się jak gdybyśmy widzieli ziemię, wszyscy wiedzą że ziemia jest, jest wielka ale jest od dawna i nie robi wrażenia, trzeba zdać sobie sprawę że wspaniałą rzecz napisał może brodacz pewien lub inny ktoś gdzieś na prowincji siedząc wieczorem w pokoju i patrzając za okno sto lat temu czy dwieście, że był taki kolo i on zrobił to, że chodził i czuł, miał spojrzenie którym ogarniał różne rzeczy, można szukać go w wietrze, gdy wieje różne uświadomienia przychodzą, wtedy więcej się czuje i niezwykłe rzeczy są to pozdrawiam


A te slowa Rastignaca to byla prawdziwa, balzakowska wirtuozeria zwyciezania kobiety.


Czyż nie były to słowa pomyślane przez Rastignaca kiedy poznaje Delfinę?


A te slowa Rastignaca to byla prawdziwa, balzakowska wirtuozeria zwyciezania kobiety.


Czyż nie były to słowa pomyślane przez Rastignaca kiedy poznaje Delfinę?

Nie, w tamtym miejscu pada po prostu tysiac slodkosci ale nie ma walki.
Zdałem i to zdałem na 4. Złotem dzieckiem jestem.

Prada jednak jest taka że wstyd mi, że tak pobieżnie poznałem temat, bo wiele rzeczy niezwykłych jest, wielkich, inspirujących, mądrych, istotnych, do głębi mej przemawiających.
Jestem pod smutnym wrażeniem dramatu powodzian
Poza tem jestem zbulwersowany, jeden dzień nie pajacuję tutaj i "zastój". Czyżbym był kołem zamachowym, siłą napędową, Bergsonowskim IMPULSEM??? ELAN VITAL??? Życie toczyć się musi nawet bez-e-mnie.

Wygrzebałem na dysku całą dyskografię DAVIDA BOWIE skąd ona, a już wiem, kiedyś jak zaczynałem słuchać muzyki w grudniu znaczy się zeszłego roku to go ściągnąłem i Boba Dylana, bo w głowie impresje: WIELCY ZNANI MUZYCY WARTO ZNAĆ. Posłuchałem I płyty i nie chciało mi się, Dylan już bardziej. Zmierzam do tego, że podajcie ESSENTIAL ALBUMS, bo tego z miljony są, co posłuchać? Tak tylko żeby mieć jakieś wyobrażenie. Spoczko muzę do Lost highway zrobił ok.
Posuchaj Krwi na Ścieżkach znaczy Blood on the Tracks najbardziej wyważona to z jego płyt oraz tego http://www.youtube.com/watch?v=OKK2C9mxtUY
Miałem na myśli Bowiego hombre.

to w linku też dylan???

Spoko, będę słuchał, teraz jestem za jednym egzaminem, to może dla odreagowania dzisiaj się oddam czemuś co polecałeś.

to w linku też dylan??

a co, nie poznajesz, głuchy jesteś? nie uderza cię podobieństwo maniery wokalnej i głosu pomiędzy słynnym IF AJ DAJ ON DE TAP OF DE HYYYYYYYYL a tym co śpiewa tutaj? Podstawili na filmie jakiegoś brodacza z wielkimi włosami bo był ładniejszy ale to Dylan śpiewa

Zdałem i to zdałem na 4. Złotem dzieckiem jestem.

A ja nie jestem. Wczoraj zasiadłam do fizyki, przez 1,5 h moje myśli krążyły po różnych rzeczach z wyjątkiem równań gazu doskonałego, przemian fazowych i bilansu cieplnego.I tak dziś nie poprawiłam, a w kratce przy moim numerku pojawi się kolejna cyfra mająca wyznaczać poziom mojej wiedzy.
w tym poście napisałem okropne rzeczy ale edytuję i kasuję je

dobrze jest nosić w spodniach małą kartkę w kratkę z napisem mille serpi divoranmi il petto

napis należy napisać ołówkiem szopenowskim (są takie za pare groszy w sklepach muzycznych czasem, polecam)

ja wykonałem go żółtym ołówkiem innym lecz szopenowskie też mam kupiłem je w sklepie blondasa
Dobrze wam ludziom, zdajecie coś
Na czas wzmożonej nauki na egzaminy piątkowe - dwa z rzędu, tego samego dnia, jeden HIPER TRUDNY, chyba najtrudniejszy na studiach, drugi łatwy, ale bardzo ważny dla mnie jest ten przedmiot, więc chcę sam dla siebie bardzo się zagłębić - NIE BĘDĘ UCZĘSZCZAŁ W DYSKUSJACH. ZNIKAM PO PROSTU.

Mam nadzieję, że natrzaskacie wiadomości moc, żebym po egzaminach w ramach odprężenia mógł poczytać! Bądźcie ze mną duchem, przyda się, medytujcie, śpijcie na podłodze, chodźcie boso, czytajcie Prousta i Faulknera oraz oglądajcie obrazy Cezanne'a.

Chcąc poznać wszystkie sprawy świata, czytajcie księgi starożytne.

i drugie motto! :

OMNIA MEA MECUM PORTO
I trzecie motto:

MILLE SERPI DIVORANMI IL PETTO
Ścinam swe włosy. Włosy swe ścinam. W sobotę. Siedemnastoletnie. 84 cm.
Nie ścinaj, pokaż.
Nie rób tego. Zrób słowiańskie kosy jak Tymoszenko.


Hmm wyglądają z tyłu jak peleryna

Kiedyś jestem w empiku, szperam między półkami a jakiś mały chłopczyk stojący za mną mówi TATUSIU POGŁASKAJ TE WŁOSKI
Po prostu jestem niepoważnym człowiekiem. Nie poszedłem na jeden egzamin, bo stwierdziłem, że lepiej się porządnie przygotować na przyszły tydzień - ok, to jeszcze mogę sobie wybaczyć, ale tego, że na jutrzejszy jestem przygotowany wcale już nie. Słucham Maneige, Milesa Davisa, Art Ensemble of Chicago i innych free jazzowców i po prostu, bezpośrednio, explicite, jawnie, otwarcie, szczerze, wprost, wręcz, wyraźnie, bez owijania w bawełnę, ot tak, zwyczajnie się OPIERDALAM w całej rozciągłości, całkowicie, zupełnie, w pełni, zgoła, gruntownie, kompletnie do głębi, totalnie!!!

Już ja widzę jak ja zdam koncertowo swój licencjat, 20 dni czasu na naukę będę miał, a dzień przed wejdę na to forum i napiszę bliźniaczy post.

Na pałę ścinasz??? Serduszko cię nie boli jak się z nimi rozstaniesz? Wyślij mi je, a sprzed... to znaczy ZACHOWAM na pamiątkę, ja czasem tak się przejęzyczam, że mówię sprzedać, ale na myśli mam, że zachowam w kuferku na zawsze. Zaufaj mi.
IDE ZROBIĆ KANAPKI Z CZYMŚ SMAKOWITYM!! BEDE ZA 10 MINUT, NAPISZ TYMCZASEM CO POSTANAWIASZ...
A i jestem zawiedziony aktywnością waszą, nie poczytałem zbyt długo.

Postanowiłem dokonać odnowy moralnej. Nowy wizerunek i już się więcej wydurniał nie będę - stanę się poważny, przenikliwy i medytujący.

Jestem zmęczony życiem . Te egzaminy są tak przytłaczające, że nie mogę odnaleźć światełka w tunelu. Mam nadzieję, że jak już to jakoś przebrnę, to znajdę siły aby poczytać Faulknera, bo choć zbyt wesołym pisarzem nie był, to lektura jego dzieł sprawia, że chce się żyć.

I jeszcze najwspanialszy awatar sobie ustawię, niech majestat jego będzie natchnieniem mym abym stał się takim samym.
Zmęczony życiem
skryj się pod poszyciem
lasu

las - zapach życia
spod omszałego poszycia
wychodzą leśne małpy
hmm
wilgotno
szczupak błotny
gad sromotny
żyj
albo w ryj

Na pałę ścinasz??? Serduszko cię nie boli jak się z nimi rozstaniesz? Wyślij mi je, a sprzed... to znaczy ZACHOWAM na pamiątkę, ja czasem tak się przejęzyczam, że mówię sprzedać, ale na myśli mam, że zachowam w kuferku na zawsze. Zaufaj mi.

Nie wiem jeszcze jak. Serce troszkę boli, ale należy zmienić fryzurę a wraz z nią życie swe. Z tym drugim nie będzie tak łatwo.

PS Widzieliście logo Google'a dzisiejsze?
a jak np. mówią czasem małpy TO MOJA ULUBIONA KSIĄŻKA CZĘSTO DO NIEJ WRACAM CZYTAŁEM JUŻ 12 RAZY to co jeśli kogoś ulubiona książka to poszukiwaniu straconego czasu i przeczytał raz i stwierdza TAK BĘDĘ CZĘSTO WRACAŁ DO TEGO DZIEŁA i wraca co rok i przez to nic innego nie czyta nie je nie śpi bo ma ochotę wracać do swojej ulubionej powieści co roku a rok mu zajmuje czytanie wszystkich tomów, jeszcze nie skończyła już myśli DAWNO NIE CZYTAŁEM

Nie wiem jeszcze jak. Serce troszkę boli, ale należy zmienić fryzurę a wraz z nią życie swe. Z tym drugim nie będzie tak łatwo.
a jak np. mówią czasem małpy TO MOJA ULUBIONA KSIĄŻKA CZĘSTO DO NIEJ WRACAM CZYTAŁEM JUŻ 12 RAZY to co jeśli kogoś ulubiona książka to poszukiwaniu straconego czasu i przeczytał raz i stwierdza TAK BĘDĘ CZĘSTO WRACAŁ DO TEGO DZIEŁA i wraca co rok i przez to nic innego nie czyta nie je nie śpi bo ma ochotę wracać do swojej ulubionej powieści co roku a rok mu zajmuje czytanie wszystkich tomów, jeszcze nie skończyła już myśli DAWNO NIE CZYTAŁEM
Małpy te niech czytają pottera se.
Prousta czyta się dwa razy w życiu. Raz gdzieś tak w wieku młodzieńczym, do 30 lat, a potem przed śmiercią.
Współlokatorzy zrobili sobie jakąś kiełbasę czy inną karkówkę na obiad. Usmażyli to barachło ze świni czy jelenia i teraz w całym mieszkaniu zalatuje tłuszczem i padliną ogólnie. Nie powiem - jest to zapach może i przyjemny, bo pobudza kubki smakowe - ale strasznie ciężki i narzucający się. Zresztą co będę gadał - śmierdzi padliną i tyle. Jak rozwiązywać takie problemy? Nie zabronię przecież jeść mięsa im, a z drugiej strony zapach ten inwazją wkracza na moje tereny i zabiera mi wolność.

No i znowu męczennikiem zostać muszę i męczyć się z tym smrodem. Pięknie się cieszę jednak, że już za tygodni dwa będę miał oddzielny pokój. Koniec z ascezą człowieka "moje życie to otwarta księga". Prywatność to jednak ważna rzecz uświadamiam sobie, czasem jej potrzeba. Rok wytrzymałem, więcej nie pragnę.
Albo można też się wozić i np. jedziesz autobusem i wchodzi kontroler mówi BILECIK DO KONTROLI a ty na to NIE ZADAJĘ SIĘ Z LUDŹMI KTÓRZY NIE PRZECZYTALI CAŁEGO W POSZUKIWANIU STRACONEGO CZASU BĘDĘ PANA IGNOROWAŁ a on JA CZYTAŁ a ty TO OPOWIEDZ FRAGMENT i on zaczyna opowiadać i opowiada a autobus dojeżdża do przystanku i wyskakujesz a on biegnie za tobą i opowiada dalej i dajesz w morde rowerzyście kradniesz rower i jedziesz żeby uciec mu a on też wali w morde faceta na skuterze kradnie skuter i jadąc zrównuje sie z tobą na rowerze i dalej opowiada już opowiedział 1/3 pierwszego tomu i tak ściga cie po mieście w końcu łapiesz się podwozia startującego samolotu i tak unosisz się w niebiosa i po 10 minutach nagle dogania cię w tej pozycji 100 km nad ziemią kontroler ten na magicznym ptaku ujeżdża go i dalej opowiada a ty puszczasz sie i spadasz na ziemie a on też zeskakuje z ptaka i lecicie razem obok siebie 100 km i on opowiada aż spadacie i umieracie


Zmienić życie to tylko frazes, jesteś jakaś i jakaś już pozostaniesz. Drastycznie - jak włosy zetniesz drastycznie - życia nie odmienisz. To mozolny proces wymagający tytanicznego wysiłku, a i rezultat niepewny. Raz że może zmiana będzie na gorsze, a dwa czy w ogóle zajdzie jakaś zmiana?


Nie chce zmieniać siebie tylko życie. Chociaż jak zmienię życie to zmienię i siebie. Wiem że zmiana wyglądu mi w tym nie pomoże, ale włosy ściąć chce. Nie wydaje mi się że wyjdzie na gorsze, albo na lepsze, albo nie wyjdzie wcale i pozostanę tu gdzie jestem. Jak nie zmienię to za kilka lat będę już tylko roślinką.

Albo można też się wozić i np. jedziesz autobusem i wchodzi kontroler mówi BILECIK DO KONTROLI a ty na to NIE ZADAJĘ SIĘ Z LUDŹMI KTÓRZY NIE PRZECZYTALI CAŁEGO W POSZUKIWANIU STRACONEGO CZASU BĘDĘ PANA IGNOROWAŁ a on JA CZYTAŁ a ty TO OPOWIEDZ FRAGMENT i on zaczyna opowiadać i opowiada a autobus dojeżdża do przystanku i wyskakujesz a on biegnie za tobą i opowiada dalej i dajesz w morde rowerzyście kradniesz rower i jedziesz żeby uciec mu a on też wali w morde faceta na skuterze kradnie skuter i jadąc zrównuje sie z tobą na rowerze i dalej opowiada już opowiedział 1/3 pierwszego tomu i tak ściga cie po mieście w końcu łapiesz się podwozia startującego samolotu i tak unosisz się w niebiosa i po 10 minutach nagle dogania cię w tej pozycji 100 km nad ziemią kontroler ten na magicznym ptaku ujeżdża go i dalej opowiada a ty puszczasz sie i spadasz na ziemie a on też zeskakuje z ptaka i lecicie razem obok siebie 100 km i on opowiada aż spadacie i umieracie
Nie chce zmieniać siebie tylko życie. Chociaż jak zmienię życie to zmienię i siebie. Wiem że zmiana wyglądu mi w tym nie pomoże, ale włosy ściąć chce. Nie wydaje mi się że wyjdzie na gorsze, albo na lepsze, albo nie wyjdzie wcale i pozostanę tu gdzie jestem. Jak nie zmienię to za kilka lat będę już tylko roślinką.
Powoli, powoli, coraz więcej o sobie wzajemnie wiemy. Wiecie o mnie, że smród kiełbachy mi doskwiera i żongluję - najskrytsze tajemnice życia mego wyjawiłem wam. No to jak już zaczęłaś i myśmy zaczęli, nawet Aramis uraczył nas smutną, acz pouczającą historią, jak mu dziecko złamało batutę, to kontynuuj. Co sprawia, że twoje życie przeradza cię w roślinę?

Powoli, powoli, coraz więcej o sobie wzajemnie wiemy. Wiecie o mnie, że smród kiełbachy mi doskwiera i żongluję - najskrytsze tajemnice życia mego wyjawiłem wam. No to jak już zaczęłaś i myśmy zaczęli, nawet Aramis uraczył nas smutną, acz pouczającą historią, jak mu dziecko złamało batutę, to kontynuuj. Co sprawia, że twoje życie przeradza cię w roślinę?

To że robię rzeczy mechanicznie. Nie myślę czasem, jestem obojętna. Wstaję rano, idę do szkoły, przechodzę przez nieżywe mrówki i nie wzrusza mnie że są rozdeptane. Potem 7 godzin siedzenia i nudzenia się, ziewania, umierania... Powrót do domu. Myślę POCZYTAM COŚ - biorę książkę do ręki, ale nie jestem w stanie czytać bo nie mogę się w pełni skupić. Tak samo z muzyką, o nauce nie wspomnę. ZDRZEMNIJ SIĘ pomyślę, lecz również nie jestem w stanie, bo mam wyrzuty że życie przez palce mi przecieka, że nic nie robię, niczego nie poznaję. I wtedy rozpoczyna się okres rozmyślań nad sensami różnymi, przechodzę przez to że nie ma nic sensu a potem kończę że sensu nie ma myśleć o sensach. Czasem dochodzę do wniosku że tylko zapłakać należy nad sobą. Ale do tego też nie jestem zdolna. Nie potrafię płakać. Ta niemożność płaczu gorsza jest od płaczu. Czasem dobra panna E. wyciągnie mnie gdzieś i łazimy po dzikich chaszczach, szukamy odpowiedzi na różne pytania i dzielimy się sobą nawzajem, zachwycamy się przyrodą. Troszkę to pomaga.

I właśnie to chciałabym zmienić. Chciałabym być zdolna poznawać i normalnie funkcjonować. Nie trwać bezczynnie, umieć coś robić w pełni. No i poszukać jakichś większych perspektyw. Odnaleźć sens życia. Życia sens.
Poszukaj takiej książeczki mądrego pana Marquarda: Dietetyka w oczekiwaniu na sens.

Nie oczekuj od życia odpowiedzi na sens, bo nie uzyskasz nigdy takiej i szukając tej odpowiedzi na WIELKI sens nie dostrzeżesz prawdziwego sensu życia. Sensu, który jest rozproszony wszędzie: sensem życia jest uwalić się w lato na trawie i leżeć, sensem jest czytać Faulknera i Prousta, słuchać Schuberta i Debussy'ego, oglądać Bocklina i Cezanne'a (tego w szczególności), rozmawiać z ludźmi i ich poznawać, chodzić samotnie w nocy nad Wisłą i w grupce ITD. Każda czynność, każde trwanie jest sensem.

Co tam gadasz - w marazm popadasz!

Nie możesz się skupić? Dwie recepty ci dam:
I. MEDYTUJ.
albo
II. SKUP SIĘ.

Przeczytaj sobie BELLOWA Stan zawieszenia - to książka o tobie, wielka literatura, no całkiem dobra lektura, podobała mi się i polecam każdemu nie mogącemu się odnaleźć w świecie. I nie rób tak, że ach, przeczytasz to i zapomnisz - naprawdę przeczytaj tę książkę, niech ona stanie się twoim nadrzędnym celem i sensem życia jej lektura... skoro innego sensu nie odnajdujesz? To samo Głód Hamsuna, Fitzgerald i jego Wielki Gatsby, cały Hemingway... To książki o tobie, o nas, o "zapóźnionym" pokoleniu, co preferuje czytać niż oglądać ruchające się obrazy (czy tam ruchome).

Jakie dekadenckie klimaty... Jeszcze na dobicie Sartre'a i Camusa...

Nie no, nie ma co się wygłupiać, zaczynam kolejny raz odnowę moralną. Zacznę od pewnych drastycznych cięć, równowagę przywrócę sobie, jak rok temu, gdy spałem na podłodze i nie używałem prądu. Piękne chwile.

Nie oczekuj od życia odpowiedzi na sens, bo nie uzyskasz nigdy takiej i szukając tej odpowiedzi na WIELKI sens nie dostrzeżesz prawdziwego sensu życia.
Sensu, który jest rozproszony wszędzie: sensem życia jest uwalić się w lato na trawie i leżeć, sensem jest czytać Faulknera i Prousta, słuchać Schuberta i Debussy'ego, oglądać Bocklina i Cezanne'a (tego w szczególności), rozmawiać z ludźmi i ich poznawać, chodzić samotnie w nocy nad Wisłą i w grupce ITD. Każda czynność, każde trwanie jest sensem.
Nie możesz się skupić? Dwie recepty ci dam:
I. MEDYTUJ.
albo
II. SKUP SIĘ.

Przeczytaj sobie BELLOWA Stan zawieszenia - to książka o tobie, wielka literatura, no całkiem dobra lektura, podobała mi się i polecam każdemu nie mogącemu się odnaleźć w świecie. I nie rób tak, że ach, przeczytasz to i zapomnisz - naprawdę przeczytaj tę książkę, niech ona stanie się twoim nadrzędnym celem i sensem życia jej lektura... skoro innego sensu nie odnajdujesz? To samo Głód Hamsuna, Fitzgerald i jego Wielki Gatsby, cały Hemingway... To książki o tobie, o nas, o "zapóźnionym" pokoleniu, co preferuje czytać niż oglądać ruchające się obrazy (czy tam ruchome).

Jakie dekadenckie klimaty... Jeszcze na dobicie Sartre'a i Camusa...


OK. Jak skończę Słuszną walkę którą pożyczyłam dziś to zacznę Twoje Głody i Stany zawieszenia. Przejdą bez kolejki, choć taka Poświatowska czeka już trzy lata i nie może się doczekać kiedy jej czas nadejdzie.

I tak właśnie bym chciała. Czerpać, przeżywać, mieć jakieś uczucia. Ale przez większość dni jestem zawieszona.

Polecam "Zawierzenin nag paiut" autorstwa Aleksandra Butelmaryny to inteligentualista pokazał co jest życie, zaglądaj w karty jego serce, albo Wichrowe Wzgórza - też dobra książka i na końcu pisze A LUDZIE POWIADAJĄ... ŻE ON WCIĄĆ CHODZI i chodzi w nocy o północy po cmentarzach i wrzosowiskach Hitklif snuje się czy to lepsze od Prousta?

I tak właśnie bym chciała. Czerpać, przeżywać, mieć jakieś uczucia. Ale przez większość dni jestem zawieszona.
Naprawdę spróbuj poczytać tego Marquarda też, ten tekst ma z 10 czy 50 stron, krótki i to całkiem przyjemnym językiem napisanym, wręcz literackim. Problem zdaje się tkwi w tym, że albo kultura konsumpcjonizmu tak cię spaczyła, że nie potrafisz czerpać radości z małych rzeczy i oczekujesz coraz więcej, mocniej, szybciej kino w 4D itp. albo... recepta to też lektura Jacka Kerouaca - W drodze i Włóczędzy Dharmy. Za dużo pięknych, wspaniałych i ciekawych rzeczy jest w malarstwie, rzeźbie, muzyce, literaturze, poezji i... filmie(???) aby w marazm popadać. Twórcza aktywność, aktywność - niestety i z tego momentami dochodzi się do depresyjnych i weltschmerzowych stanów, ale lepsze one niż te wynikające z nadmiernej bierności. Są inne, może nawet głębsze, ale aktywność>bierność.

Postanowiłem kilka rzeczy, a raczej będę reaktywował stare postanowienia. Na przykład (CYTUJĘ siebie z mojego magicznego zeszyciku)
-Żadnych słodyczy (chyba że jabłko) i gotowych produktów - same proste produktu, jak najrzadziej smażone, gotowane - surowe zawsze wspanialsze. Wykluczenie z diety zwierząt, a w miarę możliwości jak najrzadsze spożywanie jaj.
-Spanie na podłodze.
-Codzienna medytacja rano i wieczorem.
-Rozciąganie poranne i wieczorne połączone z ćwiczeniami siłowymi.
-Czytanie tylko wielkich książek
-Nie używanie komputera i w miarę możliwości prądu [to trochę jazda była bez trzymanki, chyba tym razem nie zastosuję, bo jednak muzyka ważnym elementem życia stała się

i jeszcze z 15 tego typu odjazdów. Śmieszne z perspektywy czasu i innej osoby, ale że co? HĘ? NORMALNY model życia jest LEPSZY od tego? Niby z jakiej przyczyny?

Nie działa, bo próba skupienia to nie to samo co czynność skupiania się. Nie próbuj się skupiać, a po prostu się skup.

O jaaa, Zolę czytasz? A Cezanne'a oglądasz? No toć to ideał kobiety.

-Rozciąganie poranne i wieczorne połączone z ćwiczeniami siłowymi.

Z twoich punktów tylko to spełniam. Choć bywają okresy kiedy nie jem słodyczy.

Niby z jakiej przyczyny?

- Śpi się wygodniej
- Można pożerać smakowite zwierzątka

Nie wiem co to dla Ciebie oglądać. Dla mnie to łażenie po muzeach, stawanie przed dziełem w oryginalnych rozmiarach, patrzenie, wgłębianie się... Tak nie czynię, choć przemykałam kiedyś przez Luwr czy d'Orsay.
Z twoich punktów tylko to spełniam. Choć bywają okresy kiedy nie jem słodyczy.
- Śpi się wygodniej
- Można pożerać smakowite zwierzątka

Hedonizm się kłania, hedonizm. Bez bólu nie ma satysfakcji.

Question Hedonizm się kłania, hedonizm. Bez bólu nie ma satysfakcji

CO

HALO TWISTED ENRVE NIE ŻEŃ SIĘ Z NIM BĘDZIE CIĘ OKŁADAŁ W ŁUSZKU I KROIŁ NOŻAMI

To skomplikowana kwestia, w każdym razie wystarczy, że oglądasz (małymi) albumy czy nawet skany w internecie. Piękno nawet w takiej formie, choć z utratą jakości, dochodzi do nas.
Mam problem obecnie, bo trudno mi będzie się rozstać z chałwą jako niezastąpionym źródle energii, ale cóż.

A ja z chałwą rozstawać się nie muszę, nie jadam. Nie lubię.
Najgorzej jest zacząć nie jeść. Potem jest motywacja, że jak się tyle bez tego wytrzymało to głupio będzie to zniszczyć. Potem następuje satysfakcja.
Chyba na podłodze będę okładał ją.

Wiesz, z drugiej strony te ohydne światła zaburzają percepcję. Byłem niedawno w galerii i niektórych się oglądać obrazów nie dało. Rzecz jasna to i tak najlepsza forma obcowania z malarstwem.

O chałwie kiedyś napiszę poemat.

A co do Rothko to nie chcę mi się go oglądać, za krótki jestem na TAKĄ sztukę.

Współlokatorzy trzeci dzień z rzędu wyszli na imprezkę, tacy to mają dobrze, beztroska. Chciało się studiować księgi średniowieczne, to się teraz ma... i nie chodzi o imprezki, ale o beztroską lekturę jakiejś książki. Dawno nic nie CZYTAŁEM.
Lubię spać na podłodze, dobrze ale surowo się odżywiać bez przypraw i smażenia. Lubię aktywny tryb życia i nawet nie bardzo muszę się dodatkowo rozciągać. I cóż? Jestem dalej zwykłym człowiekiem.
A wczoraj spałem pod gołym niebem na dachu hali do siatkówki przez jakiś czas - to jest dopiero unoszące przeżycie.

A co do Rothko to nie chcę mi się go oglądać, za krótki jestem na TAKĄ sztukę.

No bo właśnie tak na papierze czy ekranie nie ma co tego oglądać. Widzi się jedno i to samo - prostokąty na prostokątach - z tym że kolory inne.
Racja, pewnie racja, ale na razie nie jestem gotów na późną XX-wieczną sztukę. Cezanne jest dla mnie kłopotliwy, a co dopiero ci wszyscy zupełni zwariowańcy...
jest to eksperyment poetycko-zjebacki kaman o to co nastepuje: powstaje tekst złożony ze słów z dupy takie jak ja czasem pisze nikt nie wie co znaczą lecz brzmią spox. Internetowe chuje (na bank bedzie to najmniej 3-4 debili, ale lepiej wiecej, zobaczymy) czytają tekst i wymyślają pod wpływem ntchnienia postać, okoliczności iznaczenie w którym ten tekst jest wyypowiadany jak w dramacie na scenie np. złowrogi hrabia chodząc po murach zamków snuje plany zamordowania swego brata by przejać władze i wydupczyć babe albo przystojny protagonista stoi na wzgórzu i pierdoli o swym losie coś takiego i nagrywa ten tekst interpretując go i czytając tak jak gdyby były to słowa tej postaci mówiącej o tym o czym mów ew. można dobrąc podkłąd muzyczny potem czy coś na końcu zestawiamy te nagrania razen jedno po drugim i porównujemy

A, zyrykne fazte
verkons parioli...
wohrin vasurmak geryptenfans?

Kryszople viraio hszczarozwinto!
Nag voptak ligsztor hrumlent tan,
kior garles tropfelis dors irdensan!
A maglitropfe hroplend verpakles...
triompf, bratl, o virkemakles!

E trui, trui felierokl!
Nohsztant! Nohsztant...

Trąstravilie! O, trąsavli,
kravlotkes, zstęfor,
porforte i flas! Flas,
gripokleks, troksenpraus!
Jorguprokteis... duns
e vlas.

Imsorendel. Verikatles.
Murozexun... (?)
GIRTEMAKLEX!
Brzmi jak tekst Magmy...

a więc jakaś inwazja na obcą planetę, to tu tam odkrycie grobowca, strach, teleportacja w czasie widok zgonu swojej matki i powrót do mitycznego zamku, gdzie pan świata żonglując utrzymuje harmonię wszechświata. Przeszkadzając mu w żonglowaniu harmonia zostaje zaburzona, a zły baron von Uexkull kradnie jedną z piłek i ucieka do zaświatów, gdzie GIRTEMAKLEX!

A tak serio, to nawet mi się tego przeczytać nie chciało. W ogóle czytam dzisiaj Kanta Krytyka władzy sądzenia i co chwilę zwrot "na serio" - no niech to! Przecież to brzmi tak młodzieżowo - nie mówi się na serio, lecz naprawdę tudzież poważnie. Czyżby Kant był takim filozofem-luzakiem? Hm...

Brzmi jak tekst Magmy...

weśśśśś odbij ziomex jesteś jak kolo co nic nie wie i widzi i nagle przypomina że coś tam widział i wie pamięta i mówi że to jak tamto bo nic nie wie ogólnie tylko że kiedyś coś tam trochę jak to pamięta
No to może Jabberwocky?

W ogóle ukradłem z meliny nieznanej wcześniej, ale dobrej, Charlesa Mingusa Blues & Roots - dziękuję za polecenie, bo to kawał przepięknego grania, energia czysta bez kitu.

A Bartosz to tu zagląda? Bo pościągałem też sporo tego co on mi polecał i słuchałem co nieco i też niektóre rzeczy przewspaniałe. W ogólności szerzam, szerzam horyzonty intensywnie.

gdzie pan świata żonglując utrzymuje harmonię wszechświata. Przeszkadzając mu w żonglowaniu harmonia zostaje zaburzona, a zły baron von Uexkull kradnie jedną z piłek i ucieka do zaświatów, gdzie GIRTEMAKLEX!

Czy piłek jest pięć i jedna jest gumowa a pozostałe szklane?
Piłek jest 7, to dobry żongler.

A co co?

To jego fotka:


a tu z piłką:



Piłek jest 7, to dobry żongler.

A co co?


Nico. Przypomniało mi to książkę jedną.
Którą?

Którą?

Nie wiem czy warta uwagi ona. Przeczytana dawno przeze mnie. J.Patterson Pamiętnik pisany miłością.

James Patterson należy do ścisłej czołówki najpopularniejszych autorów amerykańskich; obok książek Dana Browna, Johna Grishama i Stephena Kinga jego powieści najczęściej pojawiają się na światowych listach bestsellerów.
ZACHĘCAJĄCY OPIS.

TAK!

ZACHĘCAJĄCY TYTUŁ.
Wyobraź sobie że życie polega na żonglowaniu pięcioma piłkami. Ich nazwy to praca, rodzina, zdrowie, przyjaciele i prawość. Wszystko udaje ci się utrzymywać w powietrzu. Ale pewnego dnia wreszcie do ciebie dociera, że praca jest gumową piłką. Jeżeli ją upuścisz, odbije się i wróci. Pozostałe cztery piłki - rodzina, zdrowie, przyjaciele, prawość - to szklane kule. Jeśli się którąś upuści, może się obić, wyszczerbić lub nawet roztrzaskać.

Zapamiętałam piłki bo miałam w ręce wersje z podkreślonym tekstem tym i byłam obecna przy zachwycie jednej z czytelniczek. A że byłam młodsza i głupsza to książka trafiła w me ręce.
Straszny kicz. Zawsze gdy ktoś mi czyta fragment lub pokazuje, to sobie w głowie myślę: CZY FAULKNER BY TAK MÓGŁ NAPISAĆ ALBO CHOCIAŻ DICKENS? Z powyższym cytatem - żaden z nich by tak nie napisał.

Podczas żonglowania 5 piłkami właściwie zawsze ma się jedną lub dwie piłki w ręce, a więc nie w powietrzu. Poza tym gdy piłka spadnie to nie zdarza się żeby wróciła. Nie wraca, bo piłki są tak wykonane, że amortyzują upadek, aby nie trzeba było za nimi biegać, gdy upadną właśnie. Nie odbijają się.

Autorowi zalecam poznanie realiów żonglerskich nim zacznie używać metafor z nimi związnymi.
Biada mi, umiem mało lub wcale. Jak dam radę, to z pokory i wdzięczności przesłucham płytę, którą kolega mi zachwalał i zostawił mi - ŚCIANKA - DNI WIATRU. To dobry zespół czy się wkopałem tym postanowieniem? Lepiej może zrobię jak zachowawczo nic nie napiszę aby nie zdać i nie musieć tego słuchać?

John Coltrane - Blue Train

Kaleką każden jest,
co zatrzymuje się
słuchając muzyki
znanej mu tylko, iść
dalej powinien na
spotkanie z nowym
Piękna doznawać i
to by było tyle.
Fajny awatar setezerze, jak sie zestarzeje to bede chyba troche podobnie wygladal.
Otrzymalem podwyzke bez pretensji do niej, szefowa sama upomniala sie u wlasciciela o wieksza kase dla mnie. Ciekawe o co kaman. Mam strasznie zle przeczucia.
Pewnie zauważyła jaką szują jesteś wobec podwładnych, to i cię nagrodziła...
Ta. Zeby to zauwazyla, to musialbym najpierw nia byc. Za tydzien jade do Glasgow na pare dni, rozejrze sie tam za inna robota.
No chłopy i niewiasto dałem radę, na 6 pytań na 5 odpowiedziałem jakoś, na jedno to bełkot totalny, z czego na dwa co najmniej wyczerpująco, a więc jest dobrze. ZWAŻYWSZY, że dowiedziałem się, że aby zdać w moim przypadku wystarczy, że zdobędę 2 punktu z 24 możliwych. Nie ma to jak porządnie zaliczyć ćwiczenia i mieć lekki egzamin. KONTENT jestem, operę będę oglądał, jazzu słuchał i żonglował. Piękny dzień.
Jesteście żenujacy. Po prostu żenujacy. Od kiedy tylko rzuciłam Cou jestem sama i ew się spotykam, ale to do bycia ze mną nikt nie dorósł bo spotykam jeno debili chcących taniego ruchania albo nie wiedzących czego chcą. Albo takich co mnie nie mogą pokochać. Gdzie tu miejsce na moją niedojrzałość? Ja chętnie bym dzieci już miała, męza i dom. Ale takie debile jak wy jesteście tylko w stanie wejśc i powiedzieć swohje pierodlniete 3 grosze znajac mnie z jednego sportkania 3 lata temu albo w ogole. gratuluje.

Jesteście żenujacy. Po prostu żenujacy.

Tak, cieszę się że się zgadzamy kochana.

Mówi mi dziś jeden: MYŚLĘ ŻE... Na co ja: TY NIE MYŚL, OD MYŚLENIA TO JESTEM JA!
Hahah dobrze pojechane albo raz Mieczysław łowi rybi i pyta go milicjant czy ma zezwolenie A ON NIE MIAŁ!!!!!!!!!!!!!!!! i mówi milicjantu OOOO JA ŁOWIE TU ŻE ISTOTA OOO PRZYTŁACZA SENS ISTNIENIA a milicjant myślał że to jakieś dali mu i odstąpił
Znalazłam dziś w szufladzie połamane wkłady do ołówka. Narysowałam Domowika z sygnatury Jean'a.
Co kamraci piątek a wy gdzie?
Ja czekałem aż kwiaty się otworzą z orzechem kokosowym u boku. Była taka ciepła noc...
A wcześniej pomogłem lisowi upolować srokę. Srok jest na pęczki ale lisów coraz mniej to pomyślałem że nie będę chamem. Jeszcze mu życzyłem smacznego ale nie podziękował.

A wcześniej pomogłem lisowi upolować srokę. .

był z Nicholsonem taki film "Wilk", jak typ w nocy w to zwierze przemieniał. A Ty to w kota?

A propos gier - w "Dungeon Keeper" dowodzi się siłami Piekła (składających sie z całkiem sympatycznych stworków), walcząc przeciw szlachetnemu i pełnemu wiary Lordowi Antoniuszowi :

http://www.youtube.com/watch?v=CS8lQ-Zjxsg

Polecam trumetalowcom/antychrystom
W ludzkiej formie pomogłem. Chociaż zawsze drzemało we mnie trochę zwierza.
Jade wanem oceanem

100 km / h
Nie wiem jak czytać. Pół książki to przypisy. Nie lubię takiego skakania, ale przecież mogą one zawierać cenne informację. Cóż robić mam?
słonko błyszczy pyszczek wyziera z piwnicznego okna króliczek czy ma ta dość sałaty, może cała piwnica jest jego mieszka tam na sałacie usłana nią jest cała komora światło słońca dociera przez piwniczne okienko królik jest szczęśliwy, z królicami spolegliwy, nie wie nic o świecie nie czytał żadnego Gandhi bo w sumie po co mu jakiś kolo co świeci się na tle góry

Nie wiem jak czytać. Pół książki to przypisy. Nie lubię takiego skakania, ale przecież mogą one zawierać cenne informację. Cóż robić mam?
Ale co, ten Zola? To są eseje zdaje się, a więc nie ma tak jakichś pięknyc, przecudnych opisów a la Faulkner zdaje się także. Więc śmiało przerywaj i zaglądaj w przepisy. Fachowo to się robi tak, że kończysz akapit i dopiero zerkasz w przypis. Ja tak robię z filozofami. Przypisy warto czytać, bo one są dla głupich ludzi zrobione, aby zrozumieli o co pisarzowi chodziło, gdy wiesz, to nie czytaj przypisu, ale jak ci gość zacytuje coś w grece, mało znane powiedzonko, to lepiej chyba zajrzeć niż nie wiedzieć o co chodzi.

Ale co, ten Zola? To są eseje zdaje się, a więc nie ma tak jakichś pięknyc, przecudnych opisów a la Faulkner zdaje się także. Więc śmiało przerywaj i zaglądaj w przypisy. Fachowo to się robi tak, że kończysz akapit i dopiero zerkasz w przypis. Ja tak robię z filozofami. Przypisy warto czytać, bo one są dla głupich ludzi zrobione, aby zrozumieli o co pisarzowi chodziło, gdy wiesz, to nie czytaj przypisu, ale jak ci gość zacytuje coś w grece, mało znane powiedzonko, to lepiej chyba zajrzeć niż nie wiedzieć o co chodzi.

Zola. Te przypisy to niektóre takie że skąd pochodzi to czy tamto i gdzie się ukazało, kiedy... Albo takie komentarze, że Zola uproszcza poglądy Proudhona i zaczyna się jakie to są te poglądy a jak przedstawia je Zola, tak przez pół strony.


Oto Setezer, za chwilę puści kierownicę i zacznie żonglować
Ty się nie śmiej raz tak jechałem jak na obrazku wspomnianym i się wywaliłem i rękę stłukłem (nadgarstek), leków nie zażywałem to przez dwie noce ból tak mną targał, że myślałem, że zejdę z tego świata. Potem 2 czy 3 miesiące miałem wyłączoną z użytku.

I elegancko poobdzierany byłem, krew, flaki na wierzchu i co najbardziej wzbudzające trwogę: PORYSOWAŁEM RAMĘ OD ROWERA nigdy sobie tego nie wybaczę

teraz z lękiem podchodze do sztuczek na rowerze

na monocyklu też z 3 miesiące temu się wywaliłem i tę samą rękę stłukłem, ale mama zainterweniowała okładami z lodu itp. i nie było straszno.
Robię sobie tatuaż - trzecie oko.

Na czole?
Nie, na stopie. Będzie straszne.
Tatółarze to coś czego nie pojmuję, jedynie fanatyków (w sensie oddanych wierze, a nie opętanych wiarą) rozumiem, ale tak zwykły człowiek co sobie robi co by spoczko wyglądać... ABSURD.

Kobitki piękne opalone mają jakieś kwiatki na łydach albo serduszka na dłoniach.



Wystarczy już że swoje ciało kaleczę pracą lub popisami na szosie rowerem/monocyklem, po co jeszcze za to płacić?
Nie chodzi o wygląd spoczko. Zostałem wyzwany. A ciało to chuj, i tak się zużyje.
I tak miałem szczęście że to oko na stopie a nie ciężarówka na plecach.
Kiedyś chciałam mieć na wewnętrznej stronie ręki. Przez teledysk Blak and pis, była tam taka babka co tankowała i miała tatuaż taki właśnie.
Znudziło mi się czytanie książek psychologicznych, więc wpadłem na pomysł, aby oficjalnie wprowadzić do powszechnego użycia jednostkę nudy.

Jednostką nudy niech będzie na cześć lubianego w Polsce zespołu rockowego - 1 pendragon, w skrócie 1 pdn. Jednostka nudy dotyczy oczywiście obiektów - nudnej książki, nudnego filmu, nudnego utworu muzycznego i oznacza tak nudne jak to:
http://www.youtube.com/watch?v=X7tx2_mS1cQ

Jednostkę nudy należy odróżnić od jednostki znużenia osoby czytającej, oglądającej, słuchającej, którą jest 1 pendragonogodzina (1 pdn*h), czyli znużenie, które ogarnia człowieka po nieprzerwanym słuchaniu muzyki Pendragon przez godzinę.

Dzięki mojemu pomysłowi będziemy mogli podawać stopień nudności poszczególnych płyt jak również własne znużenie po wysłuchaniu danego materiału.

Przy okazji pytanie: jak bardzo znużony musi być ktoś (licząc w pendragonogodzinach), aby wpaść na pomysł wymalowania sobie oka na stopie?

Jednostka nudy dotyczy oczywiście obiektów - nudnej książki, nudnego filmu, nudnego utworu muzycznego i oznacza tak nudne jak to:
http://www.youtube.com/watch?v=X7tx2_mS1cQ


Wspaniały wzorzec!

Czy można osiągnąć szczyt nudy (jak tak, to jaką ma wartość)? Czy istnieją wartości ujemne?
Nie chodzi o wygląd spoczko. Zostałem wyzwany. A ciało to chuj, i tak się zużyje.
I tak miałem szczęście że to oko na stopie a nie ciężarówka na plecach.

Nic nie kumam. WYZWANY?

Wartość ujemna pdn*h to czas spędzony nie-nudno, a ciekawie. Ujemna pendragono godzina to dodatnia np. faulknerogodzina czy magmogodzina (?).

Kosiłem dzisiaj podkaszarą twarę w rowach przed domem i słuchałem Mekanika destruktiwa i czułem się jakbym ratował świat kosząc tę trawę. Magma sprawia, że najnudniejsze rzeczy stają się najciekawszymi.

Należałoby zaznaczyć, że jednopendragonogodzina = szczyt nudy. Nudę zatem należy wyrażać w 0,5 0,75 0,1 itp. użycie 1 pendragonogodziny to absolut nudy.

To znaczy gdy ktoś dwie godziny coś robił i oceni to na 1 pdn to de facto określa tę czynność jako w połowie nudną. Musiałby ocenić na 2 pdn, aby to było absolutnie nudne.

Wspaniale!

Jednostka nudy dotyczy oczywiście obiektów - nudnej książki, nudnego filmu, nudnego utworu muzycznego i oznacza tak nudne jak to:
http://www.youtube.com/watch?v=X7tx2_mS1cQ


Wspaniały wzorzec!

Czy można osiągnąć szczyt nudy (jak tak, to jaką ma wartość)? Czy istnieją wartości ujemne?

Wprowadzałem jednostki z myślą o szczególnej teorii nudy. Bardzo możliwe, że można ją poszerzyć do ogólnej teorii nudy, w której by wzięto pod uwagę czynniki ujemne - na przykład zmniejszające nudę.

Problem polega na decyzji, czy wartość ujemną będziemy przypisywać rzeczom ciekawym, czy również rzeczom w inny sposób odciągającym nas od nudnej czynności (np. uszczypnięcie, albo kopnięcie w kostkę).
e=mc2


To znaczy gdy ktoś dwie godziny coś robił i oceni to na 1 pdn to de facto określa tę czynność jako w połowie nudną. Musiałby ocenić na 2 pdn, aby to było absolutnie nudne.


Weź pod uwagę, że można np. muzykę Pendragonu użyć np. jako podkład pod przemówienie Władysława Gomułki. Albo słuchać tej muzyki i czytać nudną książkę.
To nic nie zmienia. Wg teorii nuda nie sumuje się, a brany pod uwagę jest najwyższy składnik. Pendragon to prędkość światła nudy, gorzej być nie może. Nuda i prędkości nie sumują się

To nic nie zmienia. Wg teorii nuda nie sumuje się, a brany pod uwagę jest najwyższy składnik. Pendragon to prędkość światła nudy, gorzej być nie może. Nuda i prędkości nie sumują się.

To stałą jest pendragon (nic nie może być bardziej nudne) czy pendragonogodzina (człowiek nie może być bardziej wynudzony)? Wybór stałej ma doniosłe konsekwencje dla teorii, trzeba to przemyśleć.

Znudziło mi się czytanie książek psychologicznych, więc wpadłem na pomysł, aby oficjalnie wprowadzić do powszechnego użycia jednostkę nudy.

Jednostką nudy niech będzie na cześć lubianego w Polsce zespołu rockowego - 1 pendragon, w skrócie 1 pdn.


Nigdy nie byłem dobry z nauk przyrodniczych, ale z tego co się orientuję dość rzadko tworzy się tak wielkie jednostki jak ta, ponieważ są one po prostu niepraktyczne.

Znudziło mi się czytanie książek psychologicznych, więc wpadłem na pomysł, aby oficjalnie wprowadzić do powszechnego użycia jednostkę nudy.

Jednostką nudy niech będzie na cześć lubianego w Polsce zespołu rockowego - 1 pendragon, w skrócie 1 pdn.


Nigdy nie byłem dobry z nauk przyrodniczych, ale z tego co się orientuję dość rzadko tworzy się tak wielkie jednostki jak ta, ponieważ są one po prostu niepraktyczne.

Masz rację. Ale zauważ, że jak będziemy na przykład mierzyć znudzenie w pendragonosekundach (a właśnie sekunda jest jednostką w układzie SI) powinno być ok.

Nigdy nie byłem dobry z nauk przyrodniczych, ale z tego co się orientuję dość rzadko tworzy się tak wielkie jednostki jak ta, ponieważ są one po prostu niepraktyczne.
To stałą jest pendragon (nic nie może być bardziej nudne) czy pendragonogodzina (człowiek nie może być bardziej wynudzony)? Wybór stałej ma doniosłe konsekwencje dla teorii, trzeba to przemyśleć.
Pendragonogodzina to prędkość światła, pendragon to samo światło. Tak bym to rozumiał drogi kolego. Nie należy się bać konsekwencji, bo to po prostu rzeczywistość - pendragonogodzina jest nieprzekraczalna, gdyby coś nudniejszego się znalazło to byśmy się zaczęli cofać w czasie i zakrzywali rzeczywistość jednocześnie.

Masz rację. Ale zauważ, że jak będziemy na przykład mierzyć znudzenie w pendragonosekundach (a właśnie sekunda jest jednostką w układzie SI) powinno być ok.
To nadal zbyt wiele, sugerowałbym wprowadzenie innej jednostki. Oglądanieschnącejfarbygodzinę co odpowiadałoby jednej milionowej pendragonogodzinie.

Masz rację. Ale zauważ, że jak będziemy na przykład mierzyć znudzenie w pendragonosekundach (a właśnie sekunda jest jednostką w układzie SI) powinno być ok.

Znowu wykonam krok w kierunku dywagacji nad czymś, o czym nie mam pojęcia, ale zdaje mi się, że czas uosobiony przez sekundy, godziny etc to tylko jakiś fragment wzoru na znudzenie, a utożsamienie nudy tylko z czasem jest błędne. Tutaj brak jakiejś jednostki.

Chyba, żeby uznać 1 Pendragon za stałą znudzenia. Wtedy można by wyprowadzić wzór (co zapewne mi się nie uda, gdyż, jak już napisałem nie mam o takich rzeczach pojęcia) typu Nuda = 1pdn (albo jakiś jego ułamek, bo to przecież ogromna wartość) x 1s. dnia Pią 23:07, 17 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 2 razy
Nie o to chodzi.

Posłuchaj - rok świetlny to jednostka odległości wyrażona w czasie. Tak samo mamy tutaj - wyrażamy siłę nudy czasem. Pendragonogodzina osiągnięta może być powiedzmy rokiem patrzenia nieustannego na rosnącą trawę. Nie może być tak aby pendragonogodzina była osiągnięta w półgodziny, bo wtedy mielibyśmy dwiependragonogodziny, a więc cofnęlibyśmy się w czasie a jednocześnie masa Ziemi byłaby dwa razy większa a jej rozmiar dwa razy mniejszy.

Nudy nie da się ująć, tak samo nie da się ująć odległości. To jest nieskończone. Jednak prędkość i poziom nudy są skończone, tj. znamy ich maksimum - pendragonogodzina i prędkość światła.
Zaczynam się wahać, pendragonogodzina to jest rokświetlny a nie prędkość światła. Prędkością światła jest pendragon, a więc maksymalna nuda.

Ogległość - czas - prędkość
Nuda - czas - poziom nudy
Pendragon - czas - pendragon..
Kobaian poratuj
Po uwagach Kapitana sam zaczynam się wahać.

Bo w sumie wychodzi, że jeżeli elektrownia mierzy ci pobór mocy w kilowatogodzinach bez odgórnego ograniczenia, to tak samo obiekty nudne mogą dostarczać Ci nudne wrażenia po prostu na zasadzie prostego sumowania. Dlatego wydaje mi się, że pendragonogodzina nie może być stałą. Prędzej pendragon.

Trzeba zmodyfikować teorię. Pedragonogodzina nie może mierzyć znużenia lecz odbiór z otoczenia nudnych bodźców.
Warto wspomnieć jeszcze o czarnej dziurze nudy, to trochę z innej bajki, niezależnie od szczególnej i ogólnej teorii nudy.

Wyglądałoby to tak, że muzyka pendragonu jest czarną dziurą nudy. Oddziałuje ona tak, że wszelkie ciekawe czynności połączone z muzyką pendragonu stają się maksymalnie nudne - (osiągają 1 pendragon), aby przełamać tę nudę należałoby osiągnąć MINUS 1 pendragon + 1 (tj. plus minimalną wartość np. 0,000000000000000000000000(...)1 ) nie jest to możliwe, gdyż 1 pendragon jest maksymalną nudą, tak samo -1 pendragon czymś najbardziej ciekawym. Nic ciekawszego nie może być, a aby wyjść z czarnej dziury nudy musi być to -1 pendragon + jeszcze coś.

W skrócie: włączając pendragona nie da się nie nudzić maksymalnie, nawet skacząc na bandżi, lądując na księżycu itp.
Spróbujmy to sobie ułożyć.

Pendragon = Nuda | ODLEGŁOŚĆ
Rok świetlny = pendragonogodzina

Odległość pokonana w godzinie nie może być większa niż taka, jaką pokona światło w godzinę. = prędkość światła
Nuda osiągnięta w godzinie nie może być większa niż ta, którą osiągamy słuchając pendragonu w godzinie = pendragonogodzina

Jeżeli słuchamy pendragonu kolejne godziny to osiągamy kolejne poziomy nudy, tak jak światło pokonuje kolejne miliony kilometrów w godzinę.

CZYLI: nuda nigdy nie jest skońćzona, słuchając całe życie pendragonu to tak jakbyśmy całe życie z prędkością światła lecieli gdzieś. Zawsze jest coś dalej do pokonania. Chyba że nuda jest skończona tak jak wszechświat może być skończony, choć się rozszerza po wielkim wybuchu (teoria big boredom).

ZATEM:

Gdy używając jednostki pendragonogodziny określamy poziom nudy osiągnięty w czasie!

Mówiąc:
100 godzin patrzyłem na ślimaka = jakiś tam ułamek pendragonogodziny
100 godzin jechałem samochodem 100km/h = jakiś tam ułamek roku świetlnego

Myślę, że to jasne. Teraz należałoby zacząć badać relacje pendragonogodzin z innymi, mniejszymi jednostkami nudy, abyśmy mogli zejść na ziemię, bo pdggodzina to za duże jednostki. Prace badawcze jednak zostawię innym, Kobaian stworzył teorie, ja ją usystematyzował, Kapitan Brodacz dzięki polemice wzmocnił.
Czy sądzisz, że fani Pendragonu (jak również muzycy) mogą być zbudowani z antymaterii?
Hmmm, trzeba przeprowadzić badania, wiem jedno, że mają masę ujemną.
Teraz należy nadać nazwę nauce zajmującą się nudą.
Barrettologia odpada ze względu na zbieżność nazwisk z innym znanym muzykiem. Może Nolanologia?
Nolanologia relatywistyczna? Z racji że nuda względna, zależna od tego jak ktoś odbiera wzorzec.
Odpada, jest taki reżyser.
Tak. Prestiż i batmanów jakichś wyreżyserował.
Rzeczywiście. Wyreżyserował niezły film - "Memento". Nazwa nauki nie powinna się z nim kojarzyć.
I following, zdecydowanie nienudny film.
W nagrodę za wymyślenie teorii przywrócono mi gwiazdki, a nawet dano awans. A w ogóle ktoś wie, dlaczego na tym forum czterogwiazdkowcy są automatycznie degradowani?
A już tam degradowani. Po prostu symbol inny, wyróżniający się spośród gwiazdek
Nie chodzi o degradację, a brak obrazka z 4 gwiazdkami.
Tediologia od łacińskiej nazwy: taedium.

W ogóle jestem zwolennikiem Lema, który zauważył, że im osoba ważniejsza tym mniej imion i tytułów powinno jej przysługiwać. Tak jak mistrzowi Oh!, któremu w miarę jak stawał się coraz doskonalszy odbierano kolejne przydomki, aż pozostał jedynie "przydech niebiański".

Zresztą to się sprawdza. Niedawno zmarł profesor Siemek - wybitny specjalista od filozofii niemieckiej. Wszyscy mówią o nim per profesor. Nikt natomiast nie mówi "profesor Heidegger", choć w pewnych kręgach słyszy się często "och! Heidegger..."
Pewien młodzieniec pragnął kupić prezent urodzinowy dla swojej przyjaciółki. Po długim namyśle zdecydował się na parę rękawiczek. Ponieważ jego siostra też miała zrobić jakieś zakupy, udał się z nią do sklepu z garderobą dla dam. Podczas gdy wybierał rękawiczki, siostra zakupiła parę majteczek. Tego wieczora sklep przez pomyłkę dostarczył majteczki pod drzwi jego ukochanej z następującym liścikiem:

Droga Velmo! Ten mały prezent ma udowodnić ci, że nie zapomniałem o Twoich urodzinach. Wyboru swego dokonałem nie dlatego, bym uważał, że ich potrzebujesz lub że nie zwykłaś ich nosić, albo dlatego, że wspólnie wychodzimy wieczorami. Gdyby nie moja siostra, kupiłbym dłuższe, ale ona mówi, że w tym roku nosicie krótkie - z jednym guziczkiem. Wiem, że są niezwykle delikatnej barwy, ekspedientka pokazała mi jednak parę, którą nosiła przez trzy tygodnie, i w ogóle nie były poplamione. Jakże pragnąłbym nałożyć Ci je po raz pierwszy! Bez wątpienia dłonie wielu mężczyzn będą ich dotykać, zanim będę miał okazję Cię ujrzeć, mam jednak nadzieję, że będziesz myśleć o mnie za każdym razem, gdy będziesz je nakładać. Poprosiłem ekspedientkę, żeby je przymierzyła, i wyglądały na niej bardzo ładnie. Nie znałem dokładnego rozmiaru, ale powinienem zgadnąć z większą dokładnością niż ktokolwiek inny, Kiedy będziesz je nakładała po raz pierwszy, nasyp do środka odrobinę pudru, dzięki czemu wsuną się łatwiej. Po zdjęciu podmuchaj trochę do środka, gdyż oczywiście będą trochę wilgotne od noszenia. W nadziei, że przyjmiesz je w tym samym duchu, w jakim są dawane, i że założysz je na tańce w piątek wieczór.

Pozostaję z miłością
Twój John

P.S. Ileż razy będę całował to, co pod nimi, w nadchodzącym roku!

John
Byłem se w teatrze hmmm na Gogola Ożenku, mało poetyczna sztuka lecz dobrze że jeszcze od czasu do czasu grają stary dobry wjek XIX-ty a nie jakieś nowe bajerady, długo czekałem żeby zobaczyć na scenie teatru przyzwoitych kolesi z pekaesami jak zbożowe łany i w strojach z epoki, najlepszy był oficer i jego opowieści z Sycylii, choć sztuka nie jest zbyt poetyczna (wcale nie jest) HMMM a w kasie wisiał plakat z jakiegoś dawnego wystawienia Beniowskiego HMMM zobaczyć coś Słowackiego na takim poziomie na jakim był ten Gogol, ot marzenie, musi to być wspaniała rzecz, trzeba bywać w teatrze, albo Zbójcy, hmmm lecz kto ich tu wystawi hmmm zobaczymy
Zaliczone, pozdawane, dokumenty podonoszone. 30go obrona i będę truł o paralelach zależności między fizycznymi gatunkami strachu a biblijnymi metaforami dobra i zła w świetle brytyjskiego nikomu nieznanego autora-kaznodziei z lat 40tych.
Na jakim kierunku truje się takie rzeczy?
No na filologi angielskiej, a jakże.
http://www.youtube.com/watch?v=-Xw5zhcFIOU - wielki poeta jechał tym samochodem
Z roku na rok te "pszeboje" JuTjuba są coraz bardziej głupsze.
Zabujca musiał zgładzić kolesia miał dostać za to 5 złotych przyjął zlecenie i bierze strzelbe i czai sie na dachu naprzeciwko drugi budynek i okno łazienki i tam sie myje ten kolo co ma go zgładzić i on chciał strzelić ale chybił i ten kolo ucieka na dach ale on o tym nie wie i wpada do jego mieszkania i dopada go na dachu chce strzelać lecz miał tylko jeden nabuj i ten kolo skacze na linie wysokiego napiecia goły i recznik trzyma tak że jest balans i nie upada i nie rusza sie bo dzieki pozycji z recznikiem nie spadnie jest balans i słychać że policja słyszała szczały i już jedzie i zabujca ma mało czasu nie skoczy bo sie boi i nie ma naboji wiec wyjmuje z kieszenie zdjecie gołej baby i pokazuje temu kolowi i on mówi HHAHA CO i chuj mu staje i tak staje i psuje balans i przeważa i on spada na dół i umiera

spotkał sie ze zleceniodawną na parkingu i on mówi WITAJ TRUP NIE ZYJE, GDZIE FORSA a on kładzie walizke na mase samochodu i mówi TUTAJ LECZ NIE DOSTANIESZ JEJ i zza rogu wychodzi jego żona tego co zabijał i mówi DYMAM SIE Z NIM TERA i strzela do niego i on pada i zostawiają go tam lecz on jest twardy i wstaje i idzie ulicą i potrąca kolesia przypadkiem i mówi HMM PRZEPRASZAM OJEJ i poprawia mu niby marynarke lecz naprawde zajebuje portfel i idzie se dalej i jest twardy i cwany ale krew mu leci i wchodzi do mieszkania znajomej dziwki a ona mu przykłada cycki i on zdrowieje w 5 sekund

i pożycza od niej samochód ale wchodzi do niej wtedy ten zły zleceniodawca i przywiącuje ją do kibla i mówi AHAHAHH i kładzie bąbe i ucieka i czeka przed domem w samochodzie razem z żoną złą tamtego kola i czeka aż wybuchnie lecz on jest twardy i wrócił i wylewa benzyne z baku ich samochodu i rzuca papierosa i oni wybuchają
Jak z Aleksa de la Ilgesii. Albo nie, raczej jak z Michaela Baya czy innego Manna
Setezer: Odwróciłeś się i zobaczyłęś mierzącego w ciebie faceta który siedzi na drzewie. W przerarzeniu poślizgnoleś się na gównie i balancując zaczołęś się obracac wokół własnej osi. nagle poczułeś jakby stęknięcie - twój żywy bagarz osłonił cię od strzały.
Tutaj można narzekać? ;>
O czad! Ale zrobię tutaj coś w stylu spotkań AA.
No to zaczynam - mój wiking porzucił mnie dla jakiejś lachony, która ma go w dupie, nie mam komu o tym ponarzekać, bo moja najlepsza przyjaciółka wyjechała na prawie miesiąc do Anglii, nie mam kasy, nie mam z kim się napić, bo moi znajomi to wieśniacy, którzy wyjechali na swoje wiochy, opuściłam pewne forum, na którym dosyć długo siedziałam, do którego społeczności zdążyłam się przyzwyczaić, ale przyszło jedno przemądrzałe, durne babsko, sucz jakaś, która każdemu dupę lizała i zrobili ją Modem, więc stwierdziłam, że jeśli mnie wkurwia, do tego włazi ludziom w dupsko, a oni twierdzą, że jest w porządku to ja nie jestem głupia, więc ustępuję i odchodzę. ; )
No i nie ukrywam, że lekko mi z tego powodu przykro, bo to do ludzi człek się przyzwyczaja, nie do forum. A to taka duża rodzina była.
Dlatego jak na tym forum się źle działo to przejęliśmy władzę z Kapitanem i od tamtej pory jest jeszcze gorzej. Ale po naszemu
Ale ja już zaczynam was lubić. ; D no i nie macie ChatBoxa, co lekko utrudnia bardziej zacięte konwersacje, ale damy radę. Mam zamiar zostać tutaj na dłużej, czy wam się to podoba czy też nie, więc mam nadzieję, że takich numerów jak tam nie będzie.
W ogóle, dowiedziałam się, że jeden gość wspomniał, żem się wyniosła i kilka osób pytało dlaczego i przez kogo, ale kosiany on i nic nie wyjawił. Dobrze, niech się domyślają jak i kto uraził moją dumę, ha! -.-
O matko, miałem noc jak z filmu sensacyjnego.

Ktoś chciał wiedzieć gdzie mieszkam, szedł za mną przez jakiś czas więc zakręciłem się w kółko koło dwóch bloków żeby zobaczyć czy będzie się w kółko kręcić za mną czy ma po prostu w tą samą stronę do domu czy gdzieś. Zakręcił się. Toteż go wyprowadziłam w pole i zgubiłem . Kurde, co to się dzieje, że ludzie mnie śledzą?
To byłem ja.
Tak podejrzewałem hahahahahahahaha.
Serce boli mnie, bo na historię sztuki nie dostanę się z maturą zdaną metodą "dobra, dobra niech będzie to i to, byle prędko i spadam na rower". Mogę iść na uzupełniające od razu, ale prawdziwą wiedzę zdobywa się na licencjackich, a uzupełniające, to właśnie uzupełniają, nie ma to sensu. Może będę chodził jako wolny słuchacz i geniusz mój wykładowcy doceniając dopiszą mnie siłowo? Kto wie.

Ty koleżanko z flagą norwegii jesteś z forum rockandmetalpunpl czy jakoś tak? Jaki tam nick miałaś?

Może będę chodził jako wolny słuchacz i geniusz mój wykładowcy doceniając dopiszą mnie siłowo?

A MOŻNA BYĆ GENIALNYM HISTORYKIEM SZTYKI
Człowiek jest małpą,
Ukradnę mu szampon,
Człowiek z dżungli,
Zadźgaj go puklem włosów,
Hej, bywaj dziewczę, bywaj ojcze,
Byle do sianokosów.

Serce boli mnie, bo na historię sztuki nie dostanę się z maturą zdaną metodą "dobra, dobra niech będzie to i to, byle prędko i spadam na rower".


Zdawaj raz jeszcze jak możesz. Tak w ogóle to co Ty teraz studiujesz?
Harmonii w rysach pozbawił dziedzica
Mlode dziewczynki calujmy wszedzie, muoze co z tego pieuknego bedzie.
Przychodzi Fransuła rano do piekarni kupuje chleb smaruje go MASŁEM LURPAK

Zdawaj raz jeszcze jak możesz. Tak w ogóle to co Ty teraz studiujesz?
A MOŻNA BYĆ GENIALNYM HISTORYKIEM SZTYKI Question Question

A można być genialnym dyrygentem? HIEHIE małpa co macha ręcami , toć to instrumentaliści odwalają genialną robotę, a małpa ta tylko macha i macha.
Aloha Twisted Nerve, zostań miss hula.


Nie mogę, bo matura była w maju moja panno, a rekrutacja jest do 4 lipca, potem za rok, a za rok drugi kierunek płatny.

Co JA studiuję? A to nie jest powszechnie wiadome? Spytaj Aramisa on ma umysł bystry i na pewno się domyślił już albo Kobaiana.

HALO! Aramis! Co studiuje Setezer?
Obstawiam że coś humanistycznego i całkiem możliwe że związane z literaturą.

Aloha Twisted Nerve, zostań miss hula.

A może hula hop? hehehe
W nowym mieszkaniu pokoju oddzielnym żyję teraz na poddaszu jak u Lovercrafta w muzyce ericha zanna czy gdzie on tam student metafizyki mieszkał? Gorąco jak w piekle, ścian brak, same krzywizny jak w gabinecie doktora caligari i brak łóżka jeno materac idealnie.

A można być genialnym dyrygentem? HIEHIE małpa co macha ręcami , toć to instrumentaliści odwalają genialną robotę, a małpa ta tylko macha i macha.
HALO! Aramis! Co studiuje Setezer?

HALO?????????????? HTO TA??????????? JA MÓWIE: PARK JURAJSKI TO JEST???????????????? HALO??????????

Ale machać ręcamy też można genialnie bo to jest jakaś czynność, dziedzina działalności, konkretne zajęcie za to trudno jest genialnie znać historię sztuki, to nie jest żadna działalność
HALO?????????????? HTO TA??????????? JA MÓWIE: PARK JURAJSKI TO JEST???????????????? HALO??????????

HALO! HAAAALO! <zakłócenia><zakłócenia na lini><nie słychać Aramisa>

i pisać do Westnika Ewropy i Le Figaro

Albo do PRAWDY

Spox miał dziś przemówienie Komorofski o Paderewskim
Mówisz więc że małpa na drzewie machając do drugiej małpy może być genialnom i sztukę wysoką wspaniałą tworzyć
Nie wiem czy będzie to sztuką ale może być genialna jeżeli machanie jej jest wyjątkowo kunsztowne i wybijające się ponad wszystkie inne machające małpy - to małpi geniusz byłby wtedy

Mówisz więc że małpa na drzewie machając do drugiej małpy może być genialnom i sztukę wysoką wspaniałą tworzyć?

Dla Ciebie to małpa, inni mogą ujrzeć czarodzieja, przewodnika, kierownika...
Z kim ja dyskutuję ! Osoby co dla tech małpa jest czarodziejem, przewodnikiem, a wręcz (!!!) kierownikiem. Niech se małpa macha i orkiestrą małpiom kieruje i austrady małpie buduje jako kierownik. Geniuszu tam nie ma. Geniusz to tylko człowiek może być, ale właśnie nie taken jeden co naśladuje małpę.
CO TY WIESZ

HALO TFISTET NERWE RUSZAMY ZA MAŁPĄ CZARODZIEJEM I PRZEWODNIKIEM WSZYSCY ZA NAMI HEJ HO

<MAŁPA CZARODZIEJ, PRZEWODNIK I KIEROWNIK RUSZA KU ZACHODZĄCEMU SŁOŃCU WRAZ Z ORSZAKIEM>
Jestem wkurwiony
A ja myślałem, że Rune of Torment MYLIŁEM SIĘ?

Zmylił mnie ten napis zielony panie Wkurwiony.

Ja zaś jestem Paweł, miło mi.
Od dawna nie byłam w stanie "wkurwienia". Nie wiem nawet czy w ogóle w takowym byłam. Zdenerwowania - owszem, lecz rzadko. Na pewno rzadziej niż kiedyś.
Ile razy w czas wiosenny?
Nie liczyłam
muszę przyznać, że dobre to
co dobre?
ma być topornie ale za mało się tam dzieje pod spodem
Zmieniasz tak często obrazki jak kalesony we zimę lub majtasy rokiem całym lub częściej nawet bo ja jednak bieliznę raz dziennie nie częściej chyba że u ciebie inne zwyczaje, a więc: zmieniasz obrazki jak majtasy rokiem całym (lub nawet rzadziej)*

* - albo częściej zależnie od regionu geograficznego życia i zwyczajów tam panujących oraz wychowania z domu wyniesionego i mentalności matki, której albo zależało na chigjenje syna albo na mniejszej ilości prania. Jeżeli prała ręcznie to jednak higiena schodzi na drugi plan. Macie tam w białymstoku pralki?

HAHAH Danny w Tortilla Flat kupił piękny odkurzacz za 2 dolary i kilka centów i podarował pięknej damie a tam prądu nie ma xD Spoczko byłoby jakbyś Twisted kupił pralekę takie mrugnięcie okiem do Steinbecka, tyle że nie mogłaby mieć prądu, bo wtedy za duża rozbieżność. Rozmontuj prąd Nerve i wtedy Aramis ci kupi pralkę i będzie jak w Tortilla Flat. Obowiązkowo też kupcie mi gąsiorek wina

Rozmontuj prąd Nerve

Mimo że jestem tam gdzie jestem, to byłby problem z tym.

Ci hamerykańscy pisarze pisujący po wojnie chyba mają ten swój styl, wyczuwalny na kilometr. Bierze się jakąś książkę do ręki i już wiadomo skąd to. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy czytałam Buszującego w zbożu. Dziś to nie dla mnie już.
Salinger to jednak nie Steinbeck Epicka sprawa nie żadna zabawa wschód od Edenu potem pogadamy jak przeczytasz i wtedy powiesz to nie dla mnie już. Nie uwierzę.

A jak Bellow??? Stan zawieszenie??? Wakacje masz czytaj nie obijaj się
Przeczytałam Wielkiego Gatsby'ego. Nie obijam się ja. Woltera teraz czytam.
Trzeba uprawiać nasz ogródek

Przeczytałam Wielkiego Gatsby'ego. Nie obijam się ja. Woltera teraz czytam.
Dobra rzecz, nawet bardzo, ale podobno niestety jedyna tak dobra w dorobku Scotta, przynajmniej papa Hemingway tak mówił. Ernesta też ci polecam, wspaniały literat - Pożegnanie z bronią albo Komu bije dzwon Nie mówiąc o Zielonych wzgórzach Afryki Ja mam wspaniałe, wielkie książki do czytania, ale egzamin mnie hamuje
Albo Wichrowe Wzgórza, też spoko książka
Wakacje macie i buszujecie w jęczmieniu

albo Komu bije dzwon
Wakacje macie i buszujecie w jęczmieniu zbożu __ internecie lub kókórycy.

Wakacje mamy i patrzymy za okno a tam deszcz i grad i błyskawice.
Mogę ci dać, bo mam 3 egzemplarze Kupowałem bo za złotówkę, a pięknej rzeczy szkoda oddawać na przemiał lub podstawkę pod krzywe biurko.
Dziękuję, kiedyś ją dorwę. Może to znak był by nie zaczynać jeszcze... W każdym bądź razie nauczyłam się nie zadawać z bibliotekarzami co lądują tam gdzie nie powinni i samemu szukać sobie wszystkiego.
Ja bym chciał być takim bibliotekarzem, stare babki pytałyby mnie o romansik jakiś harlekin a ja daję im ma pani tu Kafka proszę oto na przykład Zamek, spoczko romansik czytaj pani dziecko chcę lekturę Janko muzykant to mu daję wojnę i pokój - chłopaczku to to samo inny tytuł tylko i krótsza wersja, bo tamta w innym tłumaczeniu itp.
Ja natomjast chciałbym aby zamiast bibliotekarzy w bibliotekach była małpa czarodziej kierownik przewodnik i wchodziłoby się i ona by tam stała i pomagała szukać, czarowałaby, kierowała i przewodziła

Ja natomjast chciałbym aby zamiast bibliotekarzy w bibliotekach była małpa czarodziej kierownik przewodnik i wchodziłoby się i ona by tam stała i pomagała szukać, czarowałaby, kierowała i przewodziła

Tak, byłaby przewodnikiem książkowym, poprzez różdżkę właziłaby w umysł ludzki i by wiedziała co komu pożyczyć należy.
http://soundcloud.com/aramistm/ganz-sch-ne polecam
Ej, to ja nie rozumiem. Mogę w końcu tutaj narzekać czy nej?
Bo znów chciałam. No bo np. chcę własny zespół. Może nie tyle, co być jego liderem, a raczej liderka (?), ale chciałabym sobie pośpiewać, bo to akurat chyba umiem, patrząc na mój 8-9 letni staż w chórze jako sopran i (później, czyli teraz) mezzosopran. Interesuje mnie metal symfoniczny, ew. folk. No i do tego, nie umiem się tutaj zaaklimatyzować przez to, że nie macie ChatBoxa, a ja nie wiem gdzie mam do was rozmawiać. Prawda jest taka, że ludzie nam podobni, I mean, słuchający nieco lepszej i, powiedzmy wprost, odstającej od tej `popularnej` muzyki nie mamy wokół siebie wcale rzeszy znajomych o takich samych gustach, a ja czasami wymagam takich osób no i na forum najłatwiej je znaleźć, jednakże opuściłam swoje `rodzime`, że tak to określę forum, o czym już wspominałam i z tegoż powodu mi trochę przykro, o czym też już wspominałam, no i.. ogółem zgubiłam wątek, ale znów mi jakoś przykro i źle, etc., ale zrobiłam sobie bordowe włosy, huehueh, więc to mnie jakoś pocieszyło. c:
nej możesz albo dobra w końcu po to ten temat założyłem

Tutaj nikt nie słucha muzyki rockowo/metalowej. Kapitan Bartosz ma w dupie ten gatunek i woli jazz, Kobaian słucha Henryka Krowę i Ligetiego, a tam takie kompozycje jak 90 sekund ciszy albo pierdzenie. Aramis zasłuchuje się w Szubercie, a ja też we jazzie ostatnio i pierdzeniu i trochę w boskich dźwiękach debussyego i niebiańskich nutach ravela itepe. Twisted Nerve pominąć nie można, ale ona nic nie słucha. Rune zgrywa się na kibordach jedząc bułkę, a Jean ma tak wolny internet że od roku ściąga albumy King Crimsona bo chciałbym sobie odświeżyć.

Rozmawiaj do nas wszędzie my wysłuchamy. Tutaj na forum chodzi o to, że jest cichosza, cichosza i nagre bum w temacie (LOSOWO JAKIM) wielka dyskusja na 5 stron i znowu cisza. Trzeba być czujnym, bo można przegapić i wpaść po fakcie.

Aramis zasłuchuje się w Szubercie

Wcale nie, ostatnio nie wracałem do niego. Dziś oglądałem Wesele Figara a wcześniej porównywałem różne nagrania koncertu fortepianowego Paderewskiego.
Tyle że zaczynam ją jak sziwa da od października więc nie umiem nic nie znam kolumn kapiteli greckich i vermeera mylę z da vincim a picasso kojarzy mi się z marką samochodu i Rembrandta ktorego wystawiaja w ratuszu pokazowka jest nie ide zobaczyc BO PO CO? na plakacie jest fotka jego wiec po co???

tęsknota do czego? a zdawać będziesz maturę z mjuzyki?
Jesteście mocno poryci, już was lubię.
No cóż.. nie odpowiadamy sobie muzyką, że tak to określę, ale dziękuję za informacje, wprowadzenie i sprostowania.

Btw. rozmawiacie tutaj o historii sztuki? ARCHITEKTURZE? ;>
Nie będę zdawał ani z muzyki ani z niczego innego, choć może gdybym poszedł tą drogą nie miałbym teraz takich dylematów.
aramis ten na awatarze to penderecki?



czyjego to pędzla? (i wiem ze to paderewski) van gogha?

wiesz koleżanko to byłoby dosyć dziwne aby użytkownicy forum o muzyce rockowej i metalowej słuchali rocka i metalu wg mnie to tak jak na forach filmowych zazwyczaj siedzą bęcwały co już w dupie mają filmy i tylko młodzieniaszków wkurzają swoim podejściem do ich pasji

no ja jako przyszly znawca sztuki mogę porozmawiać, który kapitel najbardziej lubisz???

my jesteśmy oczytani, osłuchani ludzie, znamy sztukę wysokom pżedziwne żeczy jeszcze tó zobaczysz i ósłyszysz ale nie serio: aramis nadaje tonu odrywania od rzeczywistości, abstrakcjonizmowi. Poszeraj trochę a znajdziesz moje futurystyczne i dadaistyczne posty, jestem z nich dumny

Twisted Nerve pominąć nie można, ale ona nic nie słucha.
HMM, może Twisted Nerve będzie wiedziała jak z tego wybrnąć
czyjego to pędzla? (i wiem ze to paderewski) van gogha?

Na moje oko to nie Van Gogh, ale mogę się mylić

Edit: To na pewno nie van gogh i Ty dobrze o tym wiesz!

Na moje oko to nie Van Gogh, ale mogę się mylić
O JAAAA xD
Setezer, nie wyrywaj tak zdań!
Wybacz, nie przesiaduję na forach filmowych, a to jest moim drugim w życiu, gdzie odbywam swą żałobę, jeśli da się to tak nazwać. Sądzę, że masz rację z tym wkurzaniem młodzieniaszków, etc. Niestety. ;<
Kapitel. Niech będzie - koryncki.
Och, przyszły znawca sztuki? Jakie to wspaniałe. Jednakże nie porozmawiam z tobą na tematy sztuki współczesnej ani antycznej, a właściwie żadnej innej niż od średniowiecznej do klasycystycznej, gdyż najbardziej interesuje mnie architektura, a każda inna, niż od średniowiecza do klasycyzmu, mnie się nie podoba. Malarstwo zniosę jeszcze ew. romantyczne, impresjonistyczne, ale dalej nej.

Ależ ona się (...) zna na muzyce. Ona zajmuje się (...) metrum
mam nie wyrywać zdań bo co

Och, przyszły znawca sztuki? Jakie to wspaniałe. Jednakże nie porozmawiam z tobą na tematy sztuki współczesnej ani antycznej, a właściwie żadnej innej niż od średniowiecznej do klasycystycznej, gdyż najbardziej interesuje mnie architektura, a każda inna, niż od średniowiecza do klasycyzmu, mnie się nie podoba. Malarstwo zniosę jeszcze ew. romantyczne, impresjonistyczne, ale dalej nej.
co tam gadasz pędzący samochód wspanialszy od nike z samotraki

jakoś tak hemmm hmmmm hummmm ile masz lat poznajmy się i na imię?

co tam gadasz pędzący samochód wspanialszy od nike z samotraki

jakoś tak hemmm hmmmm hummmm ile masz lat poznajmy się i na imię?


Nije, tutaj się muszę nie zgodzić.

Ale ty tak serio?
18, no nie wiem, Joanna.

Bo co?
Uwielbiam Twisted Nerve
Kto (...) medytuje ten maupa

moje oko to (...) Van Gogh (...) i Ty dobrze o tym wiesz!
Twisted jakie grzyby jadłaś że takie brednie mówisz????

moje oko to (...) Van Gogh (...) i Ty dobrze o tym wiesz!
Twisted jakie grzyby jadłaś że takie brednie mówisz????

Nieprawda Setezer, ja zaczynam zdanie od wielkiej litery.

MOJE OKO TO MOJE OKO JEST!

aramis ten na awatarze to penderecki?



czyjego to pędzla? (i wiem ze to paderewski) van gogha?

I dlaczego Ty chcesz to w metrum wyrażać? Może określ w cm/s?

Nie chodzi o określenie tylko o zrównanie technicznych parametrów muzycznych z naturalnym nurtem uczucia tak by mógł wyjść utfur


Nie chodzi o określenie tylko o zrównanie technicznych parametrów muzycznych z naturalnym nurtem uczucia tak by mógł wyjść utfur


OK. Wiesz, ja te liczby kojarzę tylko stąd, że na kartkówkach mieliśmy pisać nutki i pauzy tak, żeby suma ich wartości była równa tej górnej. Pan mnie uczący kazał się na dolną nie patrzeć. I ja nie wiem właściwie po co mi to było, tak sobie pisać rok w rok, ale cóż, taka szkoła...

(...) prawda Setezer, ja zaczynam zdanie od (...) litery.

(...) OKO (...)JE OKO

Zgadza się, ja prawdę mówię, i zgadza się, że zaczynasz od litery, bo nie od cyfry

znowu tam dalej bredzisz, odstaw grzyby!!!
gupi ten twój podpis nowy

ja nie popieram medytacji, to nie pasuje do obrazu tego czym chcę być, wolę dumać pod gruszą w dzień wiosenny z tomikiem Przerwy-Tetmajera w ręce

poza tym nic złego w byciu małpą bo przecież może być to małpa czarodziej kierownik i przewodnik
mój opis mówi o życiu, o człowieku, o sensie życia, o egzystencji tyle co twój o astronomii - WSZYSTKO. zgłębiaj mój opis rano i wieczorem a poznasz jego sens i prawdę i zrozumiesz cały świat.

ja wiele nocy zgłębiałem tę rycine twoją i zrozumiałem czym jest wszechświat

brakujący fragment jest tragedią ludzkości, genialne dzieło stworzone przez boga samego ręką śmiertelnika uległo zniszczeniu na barakujacym fragmencie na pewno było jeszcze więcej wielkich informacji o istocie bytu.

dokonałem rekonstrukcji:

Myślicie że za niedługo będziemy tak komunikować się:

-Cze
-Cz
-S
-OK, WU!
-OK2
-YGLT
-DL
-W8, TYCLO
-XLNT COTFGOHAHA
-HHOK BG
-CSY IGG
-SOB
-NTK
-XOXOX
-B4N

?
jak były początki internetu to ludzie siedzieli na irq i tak właśnie się komunikowali
Co to za uzupełnienie, przecież widzisz że to nie łączy się z elementami które brały swój początek tam gdzie teraz jest czarna luka

Jeszcze długa droga nim odnajdziesz brakujący element

najbardziej interesuje mnie architektura, a każda inna, niż od średniowiecza do klasycyzmu, mnie się nie podoba. Malarstwo zniosę jeszcze ew. romantyczne, impresjonistyczne, ale dalej nej.

A jak na mój gust poza gotykiem w tym przedziale czasu niewiele ciekawego było. Tzn. powstawały piękne i udane budowle w każdym stylu, ale prawdziwie fascynować potrafiłbym się jedynie gotykiem i jego kunsztownymi sklepieniami, strzelistymi konstrukcjami, zaklętą w geometrii symboliką.

Prawdziwie odjazdy w architekturze, zaczynają się pod koniec XIX wieku w momencie rozpowszechnienia się konstrukcji betonowej - secesja Gaudiego, wieżowce art deco, modernistyczne bryły, po jeden z najbardziej kontrowersyjnych stylów modernistycznych - brutalizm:

http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=839484
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=1263823
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=542259

O tym można dyskutować.

No i oczywiście architektura "ekologiczna", którą miałem okazję podziwiać na własne oczy:
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=412666&page=3
Setezerze, widziałeś film Ćwiczenia warsztatowe?

małpa czarodziej kierownik i przewodnik

O co kaman?

O co kaman?

To jest taka forma naśmiewania się ze mnie i moich słów.

PS Od tygodnia nie wyłączyłam zegarka który budzi mnie o 7 nie wiadomo po co. Zazwyczaj go ignoruje, ale dziś tak się nie stało.
Ale wcale nie forma naśmiewania się, idea małpy czarodzieja kierownika i przewodnika po prostu do mnie przemówiła.
Grałem dziś trzy godziny.

Przeczytałem w liście Aleksandra to pewnej krasawicy mieszkającej nieopodal Kurska że powinna grać "tylko" trzy godziny dziennie. Pomyślałem, że skoro trzy godziny to "tylko" to chociaż tyle będę grał. I grałem dziś trzy godziny.

W innym liście pisał jej (w 1893 prawie tylko do niej pisał) że dwóch rzeczy trzeba do ćwiczeń - samotności i wspaniałego fortepianu. Ja mam tylko to pierwsze ale i tak będę grał trzy godziny, choć nie na wspaniałym fortepianie.

Dzień jawi się w innych barwach gdy nie siedzi się długo przed kompjuterem a robi się coś ciekawszego, na przykład gra się trzy godziny.

Polecam wszystkim ten sposób na udany (mniej lub bardziej) dzień: grajcie trzy godziny.

Osobiście gram to: http://www.youtube.com/watch?v=Nu4BXZ1X8Kw&feature=related

bardzo ładne to jest

A jak na mój gust poza gotykiem w tym przedziale czasu niewiele ciekawego było. Tzn. powstawały piękne i udane budowle w każdym stylu, ale prawdziwie fascynować potrafiłbym się jedynie gotykiem i jego kunsztownymi sklepieniami, strzelistymi konstrukcjami, zaklętą w geometrii symboliką.

Prawdziwie odjazdy w architekturze, zaczynają się pod koniec XIX wieku w momencie rozpowszechnienia się konstrukcji betonowej - secesja Gaudiego, wieżowce art deco, modernistyczne bryły, po jeden z najbardziej kontrowersyjnych stylów modernistycznych - brutalizm:

http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=839484
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=1263823
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=542259

O tym można dyskutować.

No i oczywiście architektura "ekologiczna", którą miałem okazję podziwiać na własne oczy:
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=412666&page=3

Osobiście gram to: http://www.youtube.com/watch?v=Nu4BXZ1X8Kw&feature=related

bardzo ładne to jest


Zagraj to, zagraj to! -> http://www.youtube.com/watch?v=sgP7b5AonGE&feature=related
Kandyd zabił dwie małpy co goniły dwie nagie panny i gryzły je w pośladki. Te małpy to nie z tych małp co czarodziejami są, przewodnikami i kierownikami.


Takimi maupami będziecie jak nie zaczniecie medytować.

I na Arouecie nie zbudujesz światopoglądu, czytaj Kanta, Husserla i Heideggera.

Takimi maupami będziecie jak nie zaczniecie medytować.

I na Arouecie nie zbudujesz światopoglądu, czytaj Kanta, Husserla i Heideggera.


Przyjdzie i na nich czas.

I na Arouecie nie zbudujesz światopoglądu, czytaj (...) Husserla .

albo Hustlera ehehehehehe
Dzisiaj zakuwałem cały dzień na egzamin może cię to zainteresuje, ale znam estetyczną koncepcję Schillera na wylot i generalnie spoczko ziomal xD

Zacny z niego był filozof też nie tylko łubuduby autor zbujcuf. pięknie pisał zwięźle i konkretnie ale też lekko i z polotem.

Takimi maupami będziecie jak nie zaczniecie medytować.

I na Arouecie nie zbudujesz światopoglądu, czytaj Kanta, Husserla i Heideggera.


Ja z tej trójcy jedynie Kanta polecam. Husserl to, jak słusznie zauważył malarz i filozof polski - Leon Chwistek - "tragedia werbalnej metafizyki", a Sieg-Heildegger to filozof dla sekciarzy, co obnoszą się z nim pod pachą, lecz nie potrafią wytłumaczyć nikomu szczerze zainteresowanemu, na czym wielkość ich mistrza polega.

Dzisiaj zakuwałem cały dzień na egzamin może cię to zainteresuje, ale znam estetyczną koncepcję Schillera na wylot i generalnie spoczko ziomal xD

Zacny z niego był filozof też nie tylko łubuduby autor zbujcuf. pięknie pisał zwięźle i konkretnie ale też lekko i z polotem.


Czytałem jego pisma filozoficzne ale oddałem do biblioteki nie zgłębiwszy dość dokładnie. Ale wiem że spoczko ziomal to był bez dwóch zdań.

Ale coby tam nie nawymyślał o estetycznym wychowaniu człowieka, o wzniosłości i o czym tam jeszcze nie pisał - nie przewyższy to Zbujcuf bo czym jest rozprawianie o wzniosłości w porównaniu z tworzeniem takiej wzniosłości jaką stworzył w dziele tym.

Ja z tej trójcy jedynie Kanta polecam. Husserl to, jak słusznie zauważył malarz i filozof polski - Leon Chwistek - "tragedia werbalnej metafizyki", a Sieg-Heildegger to filozof dla sekciarzy, co obnoszą się z nim pod pachą, lecz nie potrafią wytłumaczyć nikomu szczerze zainteresowanemu, na czym wielkość ich mistrza polega.
Jak dla mnie Husserl to jeden z największych filozofów, prawdziwy poszukiwacz prawdy, a nie jakiś zgrywus. Zarówno wczesny i jak i późny - szczególnie późny był inspiracją do wielu tęgich łbów - świat przeżywany MINUS redukcja to czysta genialność. Zresztą epoche dla mnie też wspaniałe, kto wie, po to należy medytować by go dokonać.

Z Heideggerem - ty go znasz tak dobrze i wiesz, że to coś bez wartości czy boli cię, że ludzie szpanują nim? Ja chciałbym go poznać dogłębnie, ale jak pisał chyba Adorno to "bawarskie jodłowanie do bytu" i ciężkostrawny jest cholernie ciężkostrawny. Jednak okres polnej drogi... weź nie mów mnie że to jest bez wartości.

Albo z innej beczki sprawdź esej o Źródle dzieła sztuki - WIELKA RZECZ WSPANIAŁA DOSKONAŁA po prostu. Człowiek który napisał takie coś musi być zacnym kamratem.

W OGÓLE ARAMIS UWAGA ATENCJĘ SKIETUJ NA

Merleau-Ponty - Wątpienie Cezanne'a - przepiękne studium samotności geniusza, samotności Cezanne'a i wielka rzecz na drodze lepszego poznania tego artysty. Może kiedyś napiszę Wątpienie Aramisa????
A teraz opiszę sfuj sen.

Śniło mi się że po mieście moim chodzili wolontariusze z odkurzaczem do ścieków i wysysali nim z rur i kanalizacji cały syf jaki tam był. Dołączyłem do nich chcąc dopomóc z dobrej woli. Popełniłem na początku kilka błędów przy pchaniu odkurzacza (przemieszczał się w taki dziwny sposób) ale po kilku uwagach ze strony doświadczeńszych stałem się przydatnym pomocnikiem i pracowaliśmy. Przeszliśmy wiele ulic i wiele syfu wyssaliśmy spod powierzchni ziemi. Później udaliśmy się do jakiejś stołówki gdzie oddaliśmy szklanki i kubki którymi przelewaliśmy ten cały syf. Grubszy przekręt, oby sanepid się nie dowiedział. Potem okazało się że dają Traviatę w teatrze, więc przebrałem się i poszedłem. Usiadłem w rzędzie pierwszym z drugiego sektora a w ostatnim rzędzie pierwszego sektora zobaczyłem dawnego kolegę z czasów gimnazjum. Zaczął się drzeć żebym usiadł dalej od niego, tak z pogardą, co zdziwiło mię gdyż był to dobry mój kolega ale skoro zaczął to tez począłem się drzeć żeby sam usiadł dalej bo ja koło żyda nie chcę siedzieć, tak mu krzyknąłem. Chodziłem jeszcze po dziwnych miejscach w teatrze i walczyłem z maszynerią zza kulis ale w końcu zdążyłem na przedstawienie. Zaraz przy preludium po sali zaczął chodzić jakiś typek z kolorowymi pastylkami i częstował nimi ludzi. Chciał i mi wepchnąć jedną bez pytania do gęby więc oburzyłem się i wstałem, wziąłem ją i jemu samemu wepchnąłem w usta. On na to coś w stylu TO JEST CAŁKIEM NIEZŁE INTERMEZZO MASZ MOŻE OCHOTĘ NA GORĄCZKĘ SOBOTNIEJ NOCY a ja mu na to TO JEST CAŁKIEM NIEZŁE INTERMEZZO (nie pamiętam kto z nas dwóch to powiedział) ALE DZIŚ NIE SOBOTA LECZ PIĄTEK A MOJA TEMPERATURA JEST W NORMIE i takie to były zmagania twardzieli

dalej nie pamiętam ani wcześniej co było ale to co opisałem w księgi umieściłem i jest to wspaniałe

Ja z tej trójcy jedynie Kanta polecam. Husserl to, jak słusznie zauważył malarz i filozof polski - Leon Chwistek - "tragedia werbalnej metafizyki", a Sieg-Heildegger to filozof dla sekciarzy, co obnoszą się z nim pod pachą, lecz nie potrafią wytłumaczyć nikomu szczerze zainteresowanemu, na czym wielkość ich mistrza polega.
Jak dla mnie Husserl to jeden z największych filozofów, prawdziwy poszukiwacz prawdy, a nie jakiś zgrywus. Zarówno wczesny i jak i późny - szczególnie późny był inspiracją do wielu tęgich łbów - świat przeżywany MINUS redukcja to czysta genialność. Zresztą epoche dla mnie też wspaniałe, kto wie, po to należy medytować by go dokonać.
Z Heideggerem - ty go znasz tak dobrze i wiesz, że to coś bez wartości czy boli cię, że ludzie szpanują nim?

Po prostu większość jego wielbicieli zrobiła na mnie wrażenie intelektualnych szarlatanów, z którymi wymiana zdań właściwie może się swobodnie ograniczać do "Och, Heidegger". Zero argumentacji, zero czegokolwiek ciekawego do powiedzenia od siebie, jedynie cytowanie mistrza od czasu do czasu, a i to nieczęsto. Doprawdy trudno o bardziej bezmyślną sektę, niż Heideggerzyści. Jego książka natomiast była jedyną pozycją, którą oddałem przed przeczytaniem, bo dalsza lektura groziła jej nagłym zniszczeniem. Doprawdy, ja rozumiem, że jak ktoś się naćpa, to może tworzyć fajny rock psychodeliczny. Natomiast pisanie w podobnym stanie umysłu dzieła filozoficznego, z własną terminologią do niczego nie podobną i wciskanie tego ludziom jako głębokich przemyśleń, to zdecydowanie nie na moje nerwy.

Z resztą wybór jest prosty: można czerpać z czystej krynicy, gdy dany filozof rozwiązuje problem wykorzystując narzędzia, takie jak logika oraz odwołuje się do aktualnego stanu wiedzy naukowej tam, gdzie sprawa wykracza poza jego kompetencje, albo zachwycać się werbalną żonglerką w stylu Husserla, Sieg-Heildeggera, czy współczesnych postmodernistów.

Z resztą popularność tych panów jest związana z wchłonięciem filozofii przez humanistykę (tfu!), co poskutkowało przejęciem jej przez oszołomów nie potrafiących się posługiwać elementarną logiką, za to chętnie prawiących bajeczki na tematy sztuki, o której nie wiele można skądinąd powiedzieć sensownie, poza przytoczeniem kilku historycznych faktów i wyrażeniem oceny dzieła.
No sorry..................................... nie przeczytałeś bycia i czasu nawet a krytykujesz. pogadamy o filozofii jak będziemy mieli brody jak Bartosz i siądziemy nad Wisłą w niedzielne wiosenne południe nigdzie się nie śpiesząc. Póki co ja nie mam kompetencji by się wypowiadać i bronić, a tym BARDZIEJ by cokolwiek komuś zarzucać chyba że pojąłem filozofa na wylot. znam kilku łebskich ludzi, którzy rozpływają się nad Heideggerm, to są goście typu "ten Baran beznadziejnie przetłumaczył sein und zeit, więc zacytuję swoje tłumaczenie, bo nie o to heideggerowi chodziło" - łapiesz myśl? (a cytat autentyczny z zajęć) albo tworzy gość nowe tłumaczenie krytyki czystego bo ingarden wg niego kilka razy poważnie się potknął. Na jakimś tam poziomie hobbystecznego zainteresowania filozofią jak można pojeżdżać tak AGRESYWNIE Husserla czy Heideggera to ja nie pojmuję...

Póki co ja nie mam kompetencji by się wypowiadać i bronić, a tym BARDZIEJ by cokolwiek komuś zarzucać chyba że pojąłem filozofa na wylot.

To nie jest właściwe podejście wobec filozofii, która jest przede wszystkim ostoją krytycznego myślenia. Nie warto czytać czegokolwiek w filozofii, jeżeli nie towarzyszą temu krytyczne pytania i wątpliwości. Jeżeli chcesz traktować autora książki jak guru - przykro mi - filozofem nigdy nie zostaniesz, ba, nie będziesz miał nigdy czegoś, co byłbym skłonny nazwać filozoficznymi poglądami. Kontakt z dziełem ma być krytyczny od pierwszego akapitu. Nie należy się bać pomyłki - przyjdzie moment na korektę swoich początkowych poglądów, korektę korekty itp.

Jeżeli książka filozoficzna budzi w Tobie jedynie zachwyt estetyczny - przykro mi - to objaw braku rzeczywistego kontaktu z jej treścią. Tylko pojawienie się wątpliwości, myślenia, argumentacji w Twojej głowie, świadczy o recepcji treści filozoficznych. Jeśli dotychczasowe lektury tego nie spowodowały - przykro mi - ale widocznie nic z nich nie wyniosłeś.

Ja jestem konsekwentny - jeżeli nie jestem w stanie wejść w kontakt z treścią dzieła wedle przedstawionych wyżej standardów zakładających krytyczne myślenie, nie czytam i nie udaję zrozumienia. Jeżeli rzekomi zwolennicy autora tej książki nie są w stanie dopomóc mi w postawieniu sobie odpowiednich pytań, uważam ich za intelektualnych szarlatanów, a gościa traktuję podejrzliwie. Jeżeli widzę, że wielu rozsądnych ludzi podziela moją podejrzliwość - nie mam większego problemu z tym, by przejść nad tym do porządku dziennego i autora zignorować.

Ludzie którzy odsyłają Cię do książek w stylu - musisz przeczytać X, Y, Z itp. to w większości intelektualni szarlatani, którzy nic poza bezwartościowym cytowaniem innych nie potrafią. Dobrej filozofii się tak nie uprawia. Musisz mieć pewną wiedzę ogólną - wynosisz ją z podręczników, wykładów, wybranych fragmentów dzieł - ale potem SAM drążysz problem, zagadnienie, które wywołało poruszenie w Twoich szarych komórkach. I patrzysz - ten pan jest pomocny, a ten gada jakieś wierutne bzdury na temat. I wtedy nie liczy się to, że pani mgr na kulturoznawstwie Ci powiedziała, że to jest wybitny, wpływowy myśliciel, ale fakt, że dany osobnik pomógł Ci zrozumieć problem, który TY SOBIE POSTAWIŁEŚ, bo on Ciebie rzeczywiście nurtował. I widzisz, że narzędzia, które Ci koleś dał pozwalają widzieć dalej i głębiej, posunąć się te parę centymetrów dalej w ciemnościach.

Niestety ubolewam, że wiele osób traktuje filozofię jako bzdurologię - czyli naukę o tym, co sobie jakiś filozof ubzdurał. Co gorsza, uważają, że jak wielki filozof sobie coś ubzdurał to takie fajne to jest i w ogóle, a w każdym razie dużo fajniejsze niż poglądy pijaka spożywającego wino na tyłach GSu, no bo to przecież fajny gościu z brodą był. Jeszcze inni uważają, że istotna jest jej rola kulturotwórcza i wpływ idei filozoficznych na społeczeństwo, kulturę, sztukę. Bullshit! Filozofia ma swoją tematykę, dziedzinę zainteresowań i zadaniem filozofia jest wypełnić pewne luki w naszej wiedzy na dany temat zgodnie z jego najlepszą wiedzą i umiejętnościami. Platon nie wiedział, że był humanistą. Wittgenstein nie wiedział, ile stracił nie czytając Schellinga. I bardzo dobrze, dzięki temu ich myśl była rzeczywiście twórcza i jest sens wracać do ich dzieł.

Ludzie którzy odsyłają Cię do książek w stylu - musisz przeczytać X, Y, Z itp. to w większości intelektualni szarlatani, którzy nic poza bezwartościowym cytowaniem innych nie potrafią
Dobrej filozofii się tak nie uprawia. Musisz mieć pewną wiedzę ogólną - wynosisz ją z podręczników, wykładów, wybranych fragmentów dzieł - ale potem SAM drążysz problem, zagadnienie, które wywołało poruszenie w Twoich szarych komórkach. I patrzysz - ten pan jest pomocny, a ten gada jakieś wierutne bzdury na temat. I wtedy nie liczy się to, że pani mgr na kulturoznawstwie Ci powiedziała, że to jest wybitny, wpływowy myśliciel, ale fakt, że dany osobnik pomógł Ci zrozumieć problem, który TY SOBIE POSTAWIŁEŚ, bo on Ciebie rzeczywiście nurtował. I widzisz, że narzędzia, które Ci koleś dał pozwalają widzieć dalej i głębiej, posunąć się te parę centymetrów dalej w ciemnościach.
To nie jest właściwe podejście wobec filozofii, która jest przede wszystkim ostoją krytycznego myślenia. Ja właśnie uważam, że nie warto czytać czegokolwiek w filozofii, jeżeli nie towarzyszą temu krytyczne pytania i wątpliwości. Jeżeli chcesz traktować autora książki jak guru - przykro mi - filozofem nigdy nie zostaniesz, ba, nie będziesz miał nigdy czegoś, co byłbym skłonny nazwać filozoficznymi poglądami.
To jest jak najbardziej właściwe podejście, poczekanie z osądem do momentu przetrwania dzieła. Nie mówimy o Wolterze, Rousseau czy Platonie ale o XX wiecznych filozofach. Tu trzeba mieć porządne przygotowanie przed lekturą. Wiesz, ty krytykujesz Edmunda ale roztaczałeś nad jego dziełami poważne studia czy tylko przeczytałeś wyciąg z jakiegoś opracowania/zestawienia? Mam wrażenie, że ty łykasz dzieło-dwa i wyrabiasz sobie już opinię, Heideggera nawet nie skończyłeś a krytykujesz, że bełkot. To równie niebezpieczne jak ci wikicytatowcy znawcy Nietzschego i Schopenhauera.

Mądry profesor ciągle powtarza - Nietzschego nie da się zrozumieć przed 50, do znudzenia i każdy studencik się buntuje, że jak to, poczytam to zrozumiem... No właśnie niech to posłuży za metaforę mojego podejścia. Powolne trawienie, ciągłe powracanie - właśnie Heidegger czy Husserl są niezwykle ciekawi podobnie jak Kant, bo ich systemy mają znamiona zagadki czy raczej łamigłówki. co tam gadać będę, nie musisz mi mówić jak zostać filozofem czy jak czytać książki filozoficzne, ja robię to po swojemu, w moim mniemaniu najlepszy sposób. Nie zależy mi na staniu się filozofem czy posiadaniu poglądów filozoficznych (?).
Albo krócej: Czego dowiedziałeś się dzięki Wesenschau i jak często dokonujesz redukcji fenomenologicznej, że polecasz koleżance Husserla i uważasz go za wielkiego myśliciela? Pytam poważnie, bo ja nie poleciłbym nikomu żadnego dzieła, które nie pomogłoby rozwiązać mi żadnego problemu.

Mądry profesor ciągle powtarza - Nietzschego nie da się zrozumieć przed 50, do znudzenia i każdy studencik się buntuje, że jak to, poczytam to zrozumiem...

To chyba żart jakiś? Nietzsche jako przykład trudnego filozofa?????????? Którego się przed 50 zrozumie... Proszę, powiedz, że to przykład wymyślony na poczekaniu...
Przecież pisałem MINUS redukcja. Nie czytasz .

Wymieniłem 3 filozofów, dwóch studiowałem intensywnie, a Heideggera chciałbym studiować. Oto rozwikłanie zagadki: otóż ja poleciłem ich żartem, dla kontrapunktu do Woltera. Nie mam jeszcze na tyle nasrane by polecać na poważnie ludziom czytanie Kanta "masz mamo poczytaj krytycznego kanta, a ty babciu masz tu schelera".

W ogóle co to za pytanie, mam odtworzyć myśl Husserla w pięciu zdaniach na forum?

Ależ tu nie chodzi o trudność z Nietzschem a o doświadczenie życiowe man...

i idę spać, nie spinaj się, bo ja się nie spinam, mam nadzieję, że to tak nie wygląda po prostu nie rozmawiajmy o tym, nie lubię rozmawiać o filozofii, wolę trzymać to dla siebie

W ogóle co to za pytanie, mam odtworzyć myśl Husserla w pięciu zdaniach na forum?

Nie rozumiem. Zadaję konkretne pytanie - ile razy skorzystałeś w życiu z dociekań metodą Husserla? Tak prywatnie, na własny użytek? Nie pytam na czym to polega. Tylko o liczbę. W przybliżeniu. Taki Husserl w praktyce. Oczywiście rozumiem, że możesz nie chcieć odpowiedzieć na to pytanie, skoro nie lubisz rozmawiać o filozofii. Szkoda...

Co do Nietzschego, po prostu kolekcjonuje wypowiedzi kadry uczelnianej o filozofach, które pasują do nich jak pięść do nosa. Jeden z moich ulubionych to: "Leibniz jest taki tajemniczy". Więc jestem ciekaw, czy jakiś profesor w istocie głosi gdzieś taką opinię o Nietzschem, czy to wymysł Twój na potrzeby tej rozmowy. Z ciekawości pytam.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Miros%C5%82aw_%C5%BBelazny
Był to człowiek nadzwyczajny: przeszłość wiedział, teraźniejszość rozumiał, przyszłość zgadywał. Królowie do jego rady i woli stósowali się. On przebywał na swoim statku morze, od brzegu do brzegu świata, prędzéj, niżeli kto mógł przez Niemen przeprawić się. Rozmawiał z księżycem i znał nieskończenie wiele gwiazd po imieniu. Miał konia nazwanego Jodź, na którym wiatry wyprzedzał. Pałacem jego była głowa owego konia; przez jedno ucho wchodził, przez drugie wychodził. Kiedy u pewnego króla biesiadował, koń Witolfa zszedł się na błoni z klaczą królewską, która miała podobneż przymioty; ale bogowie niechcąc, aby rodzaj takich olbrzymich zwierząt rozmnażał się, przykryli ich dwiema górami, pnącémi się jedna na drugą. Witolf z rozpaczy oddalił się ze dworu tego króla, i kiedy powracał z wojskiem na zawojowanie jego królestwa, trafił pod tąż górą na smoka Pukisa, z którym walcząc, pokonał go i niezmierne skarby zabrał. Wreszcie pojednał się z królem tamecznym, gdyż oba czarownikami byli.
Reaktywowałam część życia w życiu...chyba...
Albo życie w części życiu

http://pl.wikipedia.org/wiki/Miros%C5%82aw_%C5%BBelazny

To wiele wyjaśnia. Na poziomie zrozumienia wymaganego dla specjalisty to ok. Ale trzeba dodać, że to dotyczy każdego filozofa. Nie zmienia to faktu, że na tle innych przedstawicieli epoki Nietzsche jest filozofem, którego studenci dość łatwo łykają, lubią o nim dyskutować, piszą prace na temat etc, podobnież jak na tle epoki, Leibniz nie jest filozofem szczególnie tajemniczym, choć na pewno odkrywać różne aspekty jego myśli można i do końca życia.
Hej tam, pany filozofy, wnet chwytajcie za kilofy, będzie większy z was pożytek, fszak tak dumać - czysty zbytek.

Masz burżuju dwa płaszcze? Oddaj jeden żołnierzowi marznącemu na frącie.

Hej tam, pany filozofy, wnet chwytajcie za kilofy, będzie większy z was pożytek, fszak tak dumać - czysty zbytek. .

Nieumiejętnym machaniem kilofem można wyrządzić wiele szkód. A praca fizyczna jest w tej chwili dużo bardziej opłacalna niż umysłowa. (Vide zarobki hydraulika vs. zarobki nauczyciela.)
od dziś mówicie do mnie: Trichmund von Bellarosa
Spadaj grać 3 godziny.

A ja od dzisiaj mam wyższe wykształcenie i proszę się do mnie zwracać per licencjuszu. Na 5 zdane egzamin elegancko atmosfera spoczko jestem wielki.
Od 2 dni nie grałem 3 godziny, postanowienia tak łatwo sfe łamię........................

Skoro masz już wyższe to możesz iść pracować w McDonaldzie eheheheheh <humor na poziomie demotywatorów>

Jak chcesz spox pracę to napiszę ci list polecający podpisany Trichmund von Bellarosa, pójdziesz z nim gdziekolwiek i przyjmą cię od ręki
Jak bobry płaczą?

Spadaj grać 3 godziny.

A ja od dzisiaj mam wyższe wykształcenie i proszę się do mnie zwracać per licencjuszu. Na 5 zdane egzamin elegancko atmosfera spoczko jestem wielki.


Gratuluję.

Swoją drogą ciekawa sprawa, jak wprowadzenie systemu bolońskiego pozwoliło zdobyć naszemu byłemu prezydentowi wyższe wykształcenie...
Jezu, co za tydzień, nawet nie starczy postu na skrót. Może dzisiaj wieczorem będę miał okazję złapać w sumie trochę snu nareszcie. Jeśli całe wakacje mają tak wyglądać to umrę z przemęczenia po drodze a mam w planach jeszcze sporo wycieczek wytrzymałościowych.

O i ja też mam już wykształcenie wyższe. Ale nie czuje się z tym jakoś ekstatycznie.
Nie grałem dziś ani wczoraj trzech godzin ale napisałem bardzo ładną melodię

Teraz muszę się pilnować żeby zbyt często jej nie powtarzać bo jeszcze zostanę ojcem muzyki pop
Odpaliłem sobie największe hity (nie że najbardziej znane, ale najbardziej przeze mnie lubiane) piosenki Genesis, Pink Floydów, King Crimson i Yesów. Tylko KC jako tako wytrwał tę próbę, a reszta to kwas jakiś Szczególnie Yesi ssą parówę Pewne razu słuchając anglię za pounda nad Wisłą myślałem sobie oto jest to co najwspanialsze w muzyce szczyt szczytów - GÓWNO A NIE PRAWDA.

Pytanie teraz tylko takie stawiam sobie: osłuchałem się i znudziło mi się? A jazz jest świeżym zjawiskiem dla mnie i mnie porywa czy gdybym jazzu sluchal cale życie a potem rocka, to Davis i Coltrane byliby dla mnie tym czym teraz są floydzi? HMMMMMMMM

Nie sądzę, w jazzie nie ma pozerstwa, nie ma pretensjonalności, jest hopsiup bumbum naparzanka albo chłodna albo z emocjami że hej.

Czekam czy mi się Magma i Dun znudzą...słucham ich rzadziej i każdy kolejny raz daje w czubie na maksa. Hmmm... Tymczasem cichosza nie wypowiadam się nigdy więcej o muzyce, dopiero jak będę miał brodę do pasa.
Przyłazi do mnie Churchill a ja nie mam whisky bo nie pijam przecież. Cygar nie mam też. I czym ugoszczę go? Czym siebie ugoszczę w jego towarzystwie?

Kończy się herbata dobra. Należy oszczędzać.

Dziś dowiedziałam się że wyglądam na starszą o 3 zimy.

Mam wyrzuty sumienia. Nie stosuję się do własnych zasad. A już tak pięknie było...

Przyłazi do mnie Churchill a ja nie mam whisky bo nie pijam przecież. Cygar nie mam też. I czym ugoszczę go? Czym siebie ugoszczę w jego towarzystwie?

Kup cygaro Don Antonio. On wypali a ty zachowasz tubę i będziesz co jakiś czas wąchać. Ja mam swoją w szufladzie już ponad rok i nadal jest rozkosznie wonna. Wspaniale jest wąchać ją.



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  O NICZYM
singulair.serwis