|
Jak rozwijał się wasz gust muzyczny?
singulair.serwis |
Jak rozwijał się wasz gust muzyczny? Od czego zaczynaliście? Co doprowadziło was do tego momentu? Czy jesteście już na odpowiedniej drodze czy nadal szukacie?
W dzieciństwie słuchałem kaset Queenów należących do ojca. Był to okres podstawówki lub nawet przed. Pamiętam taką scenkę, że bawiłem http://lego.wikia.com/wiki/6244_Armada_Sentry albo oglądałem to w katalogu i leciało sobie najprawdopodobniej "The Prophet's Song" i ta muzyka kojarzyła mi się z morzem. Kolejny okres to kiedy słuchałem tego co podsuwał starszy kuzyn: Kaliber 44, Paktofonika, Limp Bizkit. Następnie około I gimnazjum kupiliśmy sobie dekoder i łykałem większość Hip Hopu jaki leciał w telewizjach muzycznych. W tej samej telewizji usłyszałem "Toxicity" System of a Down i to był pierwszy zespół, którego byłem fanem i którym się podniecałem. Mam nawet do dzisiaj dwie ich koszulki, które robią teraz za piżamę. Interesowałem się wszystkim co było związane z SOAD i dzięki temu przeczytałem w jednym z wywiadów z Serjem Tankiem, jakieś zachęcające rzeczy na temat Beatlesów. Wśród kaset taty też znajdowali się Beatlesi, magnetofon w domu nadal był, więc zacząłem eksplorować temat. Najpierw te rock and rollowe płyty, byłem nastolatkiem, więc siłą rzeczy ta muzyka była dla mnie bardziej odpowiednia, ale na "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" i "White Album 2" też przyszła pora. Wtedy formalnie i centralnie zacząłem interesować się latami 60. i to był przełom. Dzięki internetowi uzupełniło się dyskografię. W międzyczasie SOAD zeszło na psy, a przynajmniej zawiodłem się Hypnotize i w ogóle zawiesili działalność. Zatem stałem się fanem Beatlesów. Następne pod młotek poszło Pink Floyd. Pierwszym albumem, który mi się spodobał było Animals i po latach (można liczyć, że po 6) jest moim ulubionym (aczkolwiek PF straciło dla mnie na wartości). Pamiętam że pewnych wakacji wstawałem o świcie słuchałem "Revolver" Beatlesów, "Atom Heart Mother" i dopiero po takim psychodelicznym śniadaniu zaczynałem dzień (nie przez całe wakacje, ale z tydzień na pewno). Po takim intensywnym słuchaniu Beatlesów i Pink Floyd przyszła pora na rozszerzenie horyzontów i tutaj lawinowo wchłaniałem lata 60. i 70. już dokładnej chronologii nie odtworzę, bo wiele zespołów poznawałem jednocześnie. Zapewne wtedy sięgnąłem po King Crimson, a jakiś rok później poznałem Cream i odkryłem w sobie pociąg do bluesa, w między czasie natrafiłem też na "Gazeuse!" Gongu Pierra Moerlena, od którego (po sporych bólach poznawczych) zaczęło się moje zamiłowanie do jazz fusion. Następne lata podążałem właśnie tą drogą - głównie prog rocka i blues rocka, aż do niedawna kiedy pomyślałem sobie, że podoba mi się ten jazz rock i czas wykroczyć poza dwie płyty Gonga (druga to Expresso II) i zabrałem się za Mahavishnu Orchestra, Return to Forever i Weather Report i jeszcze trochę Jeana-Luc Ponty'ego. A szukając informacji na temat WE natrafiłem na to forum i teraz zamierzam uzupełniać braki w swoim wykształceniu muzycznym.
Ja w miarę naturalną drogę przeszedłem:) Chronologicznie: - heavy/trash metal (Iron Maiden, Metallica, Sepultura) - black i death metal - prog metal i neo-progresywny rock - progresywny i eksperymentalny rock (głównie lata 70-te) - jazz-rock - jazz (tutaj jestem w tym momencie i dopiero się wdrażam w temat)
Oczywiście są małe odstępstwa od tego schematu, bo na przykład Pink Floyd słuchałem już gdzieś na początku swojej przygody z muzyką i nigdy nie ograniczam się do słuchania w danym okresie tylko jednego gatunku... także te co wyżej podałem są jakby kolejnymi fascynacjami, ale w międzyczasie wracałem do poprzednich (oczywiście nie wszystkich ) I tak sobie myślę co może być kolejnym etapem i podejrzewam, że może będzie to blues, a później muzyka klasyczna... zobaczymy.
Nie mam pojęcia od czego zacząć i na czym skończyć. Pierwszą płytą jaką świadomie słuchałem był albo debiut Black Sabbath albo debiut Led Zeppelin. Dalej kocham te, płyty, zwłaszcza LZ. Widocznie się nie rozwijam.
W sumie miałem dobry start, przed dziesiątym rokiem życia miałem kilka kaset King Crimson i jedną Mahavishnu Orchestra. Miałem chwile słabości pod koniec podstawówki, bo mi się spodobał Bon Jovi, wyleczyło mnie z tego iron Maiden i Helloween ale potem na szczęście z obu ich wyleczyło mnie Queensryche w ramach kontrastu jakościowego. Potem miałem renesans proga i podobnych i doszło do tego sporo dziwactw, łącznie z enką. A i od 2008 roku kocham doom metal za sprawą Jessiki Toth.
Strasznie długo, bo aż do końca gimnazjum twardo tkwiłam w hard rockowym grajdole spod znaku GnR, w tamtym czasie chyba moimi jedynymi odskoczniami były Led Zeppelin i The Doors, których teraz nie muszę się wstydzić. Dopiero w liceum odkryłam, że muzyka zaczęła się przed punkową rewolucją i rozpoczęłam odkrywanie pięknej muzyki, w czym bardzo pomocne okazało się to forum.
A ja od razu wszystko wiedziałem. Bo z tym się trzeba urodzić, kurwa!
ale Putin jest podobny do Strasburgera jak tak obok siebie stoją.
Do 2009 nie interesowałem się muzyką, używałem jej jako tła do siedzenia na kompie i takich pierdół. Potem ściągnałem jakąś składankę hitów z lat 90, gdzie był i Tool i Nirvana i Mr President . Przez tą składankę poznałem Depeche mode i to był pierwszy mój mega ulubiony zespół. SŁuchałem ich cały czas, a jako że nie chciałem zamykać się na jeden zespół, ściągałem wszystko, co gdziekolwiek zostało określone jako dobre - w tym samym czasie zapoznawałem się z twórczością Kazika, Led Zeppelin i King Crimson. I tak to wygląda do dzisiaj, poznaję rózne rzeczy, rozwijam się i w ogóle.
Tytoń to przebramkarz.
W sumie dodałbym że spory wpływ miało to forum, bo też je znalazłem na początku 2010. Heh, pamietam, że niezarejestrowany je czytałem i w niemal każdym temacie przewijałem posty do postów Kapitana, bo reszta to było jakieś walenie smutów, heh.
nie chce mi się rozpisywać, więc skrótowo - najpierw była telewizja i radio (VIVA i Eska), dziesięć lat temu. wtedy gustu nie miałem jeszcze, dopiero kiedy usłyszałem Linkin Park, Korna, Mansona i Metallikę wiedziałem, że to mnie kręci. potem przyszla naturalna - biorąc pod uwagę to, co mnie na początku zaciekawiło - fascynacja dźwiękami nu, czyli Slipknot i System of a Down. ale w Korna, Disturbed i inne nie potrafilem się wkręcić. i tak sobie słuchałem Slipa, SoaD, w międzyczasie jeszcze zakochałem się w Rage Against the Machine (i kocham ich do dziś) i Soulfly, poza tym różnych zespołów w podobnym, że tak powiem, rejonie zainteresowań. potem dzięki forom internetowym poznałem Slayera, Strapping Young Lad, Mastodona i tak mi się to wszystko mieszało. dopiero niedawno, ze trzy lata temu, odszedłem od słuchania samego metalu i odkryłem, że przecież rock oferuje więcej doznań. no i mniej więcej na tym się kończy moja droga. ciągle szukam czegoś, co mną owładnie
Zaczynałem od słuchania muzyki z Akademii Pana Kleksa i Kolęd Polskich w wykonaniu Wiesława Ochmana (mój pierwszy kontakt z wokalem operowym).
W roku Pańskim 1991 zabrałem ojcu kultowy radiomagnetofon Condor (mam do tej pory) i zacząłem nagrywać audycje radiowe - głównie listy przebojów. Wtedy też dostałem dwie pierwsze kasety z muzyką pop - Pet Shop Boys i Shinead O'Connor. Potem słuchałem różnych rzeczy. Byłem jednym z pierwszych fanów Nirvany w szkole a także prawdopodobnie jedyną osobą w szkole, która kmiała kasety Kraftwerk. a z wiekiem coraz bardziej interesował mnie rock a coraz mniej pop.
Wielki przełom w moich gustach muzycznych wyznaczyły następujące wydarzenia: wysłuchanie na żywo wykonania "Requiem D-Moll" Wolfganga Amadeusza Mozarta, zakupienie pierwszej kasety Led Zeppelin (który mnie przygotował na brzmienia bluesowe i bluesowopodobne) oraz wysłuchanie płyty "The Wall" Floydów. Dzięki tym wydarzeniom mój gust muzyczny zszedł na właściwe tory. Również wiele zawdzięczam wytwórni SelleS, która korzystając z tego, że prawa do kopiowania utworów były chronione jedynie przez 25 lat, wydawała bardzo tanie płyty z muzyką z lat 60' i 70'.
Rocka progresywnego poznawałem początkowo dzięki audycjom w Trójce "Minimax" i "Noc muzycznych pejzaży". Niestety zwłaszcza dzięki tej drugiej, moje poszukiwania zostały na pewien czas skierowane na niewłaściwe neoprogresywne i prog-metalowe tory.
Wszystko zmieniło się dzięki internetowi oraz wymianie zdań z pewnym miłośnikiem awangardy wielbiącym ekstremalne odmiany industrialu, który uświadomił mi, jak niewielka jest moja trójkopochodna wiedza na temat proga. Zacząłem nateczas grzebać w awangardzie, krautrocku, Canterbury i podobnych.
Rozwój mojego gustu to historia bardzo krótka, zdecydowanie mniej ciekawa i uboższa niż u innych Forumowiczów ale skoro jest taki temat to trochę zapostuję ; )
Ja przez długi okres mojego życia w ogóle nie interesowałem się muzyka - co leciało to leciało i nie interesowało mnie za bardzo co. Potem nadeszły czasy kiedy pojawił się Linkin Park, Korn i Katollica. Potem SlipKnot a następnie SOAD. Słysząc trzaskające gitary stwierdziłem, że to mi sprawia największą frajdę. I tak do mojej biblioteki dochodziły kolejne kapele metalowe i rockowe, głównie te którymi gardzili prawdziwi fani metalu czyli wszelkiego typu melodeathy gothici itd. Na szczęście gdzieś po drodze trafiłem na DT (tak wiem, nim też wszyscy gardzą, ale to właśnie oni byli dla mnie pierwszym dowodem tego, że da się grać coś ciekawszego i bardziej złożonego).
A potem dzięki Bogu trafiłem na to forum, którego Użytkownicy mimo, że bez cackania się, udowodnili mi, że DT to tylko resztki tego co tworzono kiedyś. I tak jestem na etapie poznawania muzyki, o istneniu której nie miałem bladego pojęcia (oczywiście nazwy kapel gdzieś się tam kiedyś przewijały, ale nie znałem nikogo kto by mnie tym zainteresował czy zaraził). I chyba jeszcze długo progrock z lat dawnych pozostanie dla mnie drogą i celem. Jest tego tyle, że mam jedynie obawy, że nie zdążę z tym przed śmiercią, bo póki co to mnie to nie chce znudzić ; )
Na szczęście gdzieś po drodze trafiłem na DT (tak wiem, nim też wszyscy gardzą, ale to właśnie oni byli dla mnie pierwszym dowodem tego, że da się grać coś ciekawszego i bardziej złożonego). Dla mnie też DT było ważną kapelą z dwóch powodów.
Po pierwsze, w roku Pańskim 1996 usłyszałem w rockowym onegdaj radiu WaWa "A Change of Seasons", nagrałem to na kasetę i wielokrotnie odsłuchiwałem, zastanawiając się dlaczego te wszystkie utalentowane kapele rockowe i metalowe nie nagrywały takich rzeczy - dopracowanych i wielkich form. Zapowiedź mi się niestety nie nagrała, dlatego nie wiedziałem co to właściwie było.
Drugi raz kapela pojawiła się w moim odtwarzaczu po poświęconej zespołowi audycji Kosińskiego. Ponieważ dopiero zaczynałem przygodę z progiem muzyka zrobiła na mnie spore wrażenie. Po tym zdarzeniu przez pewien okres była to moja ulubiona kapela. Przestała nią być gdy zaczęło się nagrywanie ewidentnych gniotów. Paradoksalnie obniżenie formy przez ten zespół w latach 2000' spowodowało, że zacząłem interesować się ciekawszą muzyką. A że równolegle słuchałem klasyków proga - Floydów, Yesów, Genesisów, Crimsonów i Gigantów, więc nie było to takie trudne przestawić się na coś lepszego.
Dobrze, że istnieje dziś taki zespół jak Dream Theater, bo dzięki niemu ludzie z czasem poznają klasyków proga.
Dobrze, że istnieje dziś taki zespół jak Dream Theater, bo dzięki niemu ludzie z czasem poznają klasyków proga.
Nie zgadzam się. Gdy nagrywał takie rzeczy, jak w latach 90' pełnił rzeczywiście pozytywną rolę. Jak ktoś usłyszał "A change of Seasons" i zaczął szukać innej takiej muzyki, to miał szansę coś ciekawego znaleźć. Jak ktoś usłyszy za przeproszeniem, "I walk beside you" albo "Forsaken" i będzie poszukiwał podobnej muzyki, to skończy co najwyżej jako fan Linking Park.
Zatem nie jest dobrze, że JESZCZE istnieje.
Też się z Tobą nie zgadzam. Ktoś kto słucha DT będzie o nim czytał w internecie i na pewno natknie się na bardziej doświadczonych progowców, którzy zachwalać będą ambitniejsze rzeczy.
Ktoś kto słucha DT natknie się w pierwszej kolejności na fora DT, gdzie znajdzie opinie fanatyków, uważających, że DT to najwybitniejszy zespół świata, a każda ich płyta jest epokowym dziełem.
w pierwszej kolejności a w drugiej?
A ja od razu wszystko wiedziałem. Bo z tym się trzeba urodzić, kurwa!
Ja wiedziałem nawet to czego jeszcze nie wiem.
Ja zaczynałem, dawno dawno temu od "psychorapu" czyli głównie Kaliber 44 i Paktofonika. Muzykę jakkolwiek związaną z rockiem czy metalem zacząłem od Nirvany, w której byłem zakochany przez kilka ładnych lat, powoli zacząłem też wtedy wplątywać w to hard rock, zaczynając od klasyków jak Ac/Dc, GnR, LZ czy Stonesi. Następnym etapem był punk, którego jak tylko odkryłem, to od razu pokochałem całkowicie i totalnie, choć punka zawsze słuchałem i do dziś słucham głównie polskiego. Po etapie punkowym rozwijałem coraz bardziej moją wiedzę o ogólnie pojętym hard rocku, i do dziś najwięcej odsłuchuję właśnie tych dwóch gatunków, czasami wplotę w to trochę alternatywy, szczególnie Pearl Jam, epizodycznie wrzucę jakiś metal. To by było tyle
http://www.youtube.com/watch?v=-E6AF2Hf2Ew
Oł fak, mam wtyczkę, która scrobbluje mi z Youtube'a; wystarczyłaby chwila nieuwagi i by wszyscy myśleli, że słucham Mandaryny.
Mój tak się rozwijał, że przeszłam sobie od Katie Melua + Coldplay + kapele gdzie w składzie gejasy w obcisłych spodniach ale nie takie Dżonas braders tylko coś niby ambitne a w zasadzie to samo do Led Zeppelin + mix metalu ze szczypta jakichś innych kapel okropnych, potem Drzwi percepcji się otworzyły, wyskoczył Król karmazynowy a potem Krzysztof napisał w oknie SŁUCHAJ TY CZAJA, więc puściłam sobie Jezioro łabędzie, ale zakochałam się dopiero w koncercie fortepianowym pierwszym
(link z YT którego nie mogę cytować bo nie mam jeszcze napisanych 3 postów )
Trafiłeś, mój ulubiony kawałek
Mandaryna wjebała do pieca, słyszałem że jakieś dziadki chciały ją coverować, Whitesnake czy jakoś tak, ale to była porażka, nie było tej energii, no i ten słodki wokall Mandarynci ajjj
No, śmieszne.
Ja zaczynałem od nirvany, ac/dc, potem g'n'r... zwykłem byłem puszczać sobie stację classic rock w open.fm i jak usłyszałem Child in time to się zacząłem jarać deep purple, potem słuchałem dużo różnorakiego metalu no i uzupełniałem klasyki rocka - Led Zeppelin, Black Sabbath itd Z Pink Floyd znałem tylko Dark Side i w miare lubiłem ale bez zachwytów aż natknąłem się na yt na Live at Pompeii i to mnie dopiero oczarowało (dalej uważam ten koncert za jedno z ich największych dokonań) to był zupełnie inny zespół niż na DSOTM. Sięgnąłem więc po starsze płyty - Saucerful of secrets, Ummagumma, Atom Heart Mother... Na wikipedii pisali że to rock progresywny, więc zacząłem szukać czegoś o tym gatunku, natrafiłem chyba jeszcze jakoś na In the Court of the Crimson King a potem trafiłem na forum (tak jak rakkenroll przewijałem do postów Kapitana ) No i teraz chyba już w dobrym kierunku zmierzam, nawet jakiejś tam muzyki poważnej próbuję słuchać
hm u mnie guścik rozwijał się następująco Disco polo - przedszkole do 3 klasy Techno, pop i smerfne nutki - od 3 do 6 wszelkiego rodzaju czarna Afroamerykańska imuzyka od 6 do 1 gimnazjum J pop i J rock - 1 gimnazjum do 2 liceum Rock , Metal - 2 liceum do teraz oczywiście Nadal słucham muzy japońskiej i Czarnej też ale rzadziej
Dzieciństwo i przedszkole: Fasolki, Majka Jeżowska Podstawówka: Smerfne Hity, składanki typu Popcorn, VIVA, Dance Machine, Maxi Dance itd. Tatu, Eiffel 65 no i z rocka Nirvana, O.N.A, Lady Pank, Oddział Zamknięty z Metalu Metallica - Black Album, Slipknot. Iron Maiden Gimnazjum: Techno i półtoraroczny okres słuchania Hip Hopu typu Paktofonika, WWO, Ascetoholix, Mezo, Jeden Osiem L itd. Liceum: koniec z Hip Hopem słuchałem Rocka Techna Metalu Po liceum: przejedzenie technem został teraz Rock i Metal do teraz ewentualnie tworzę swoje kawałki www.velon.mp3.wp.pl z stąd reset lasta
Podstawówka: praktycznie nic. Gimnazjum: Sabaton, pop punk (jako gatunek), Muse, maleńkie przebłyski TMV. Techinkum: przejście na PT na blisko rok, odkrycie Genesis, KC, newprogu i neoprogu, a także hardcore punk i Ten Lepszy Metalcore (patrz chociażby Converge) . Co obecnie? W planach na pewno rozwój :> Planuję fusion/jazz/prog. A także rozwój na tle hardcore'owym i może jakieś gwałtcory? :v
dnia Pon 18:51, 04 Luty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Ja aktualnie odkrywam w sobie, że coraz więcej przyjemności mi sprawia muzyka poważna. Mam do cholery płyt w swojej kolekcji, bo kiedyś były jakieś wypasione serie z gazety wyborczej (raz do czegoś się przydała) co dodawali płyty i niejasnym impulsem wszystko kupowałem i teraz się zwraca.
Uwielbiam poznawać muzykę poważną, często aż nie mam ochoty wracać do rocka, ale staram się mniej więcej równolegle odkrywać zarówno ją jak i resztę, bo jeszcze nie znam mnóstwa ważnych rzeczy a inne poleciałem po chuju, heh.
Sorry Rune of Torment za zdanie tak bardzo złożone
(!)
Przecież ta gazeta stawia challendże - słuchaj tego co na płycie, jednocześnie czytając co piszemy. Można z tego zrobić dyscyplinę sportową.
Uwielbiam poznawać muzykę poważną, często aż nie mam ochoty wracać do rocka, ale staram się mniej więcej równolegle odkrywać zarówno ją jak i resztę, bo jeszcze nie znam mnóstwa ważnych rzeczy a inne poleciałem po chuju, heh.
Sorry Rune of Torment za zdanie tak bardzo złożone
Ok.
Sam bym wsiadł w muzykę poważną, ale nie wiem gdzie znajdę coś swojego.
Jak mi dają za grosze cały zestaw podstaw do chłonięcia klasyki to biorę, myślisz, że czytałem to, co czego były dołączone? Z tym, ze 7 lat sporadycznie po nie sięgałem, czasem częściej, czasem wcale ale ostatnio mam częściej coraz częściej.
Nie no, chyba się nie zrozumieliśmy. Nie napisałem, że w zamian za płytę masz ich przeczytać. Tylko, że wyzwaniem by było słuchanie tej muzyki (z założenia dobrej) podczas czytania zawartości gazety (z założenia złej). Takie mieszanie dobrego i złego smaku. Ciekawe co by z tego wyszło.
A, w ten sposób. Myślę, że czytelnicy uważają się za elytę i stawiają na półkach w ramach łechtania ego. Nikt tego nie słucha.
A ja im lepszej muzy słucham, tym później większą przyjemność mi sprawia słuchanie jakiegoś prymitywnego napierdalania bez większego sensu, typu jakieś pornokory i takie odpady, naściągałem sobie muzy stąd: http://drydickmetal.blogspot.com/ i z raz na miesiąc sobie słucham czegoś, takie oczyszczenie, czy bardziej zabrudzenie.
Mi właśnie też ostatnio napierdalanie przynosi sporo radochy.
To ciągnij wszystko co tam jest w tym blogu, wystarczy ci na rok.
Filas w ramach zapoznania muzyki poważnej zapuściłeś sobie Tren ofiarom Hiroszimy?
He he he. Od długiego czasu z samym Pendereckim planuję się oswoić: pytanie, czy bez przygotowania to ma jakiekolwiek szanse powodzenia... Znaczy, powiem tak: problemem będzie zrozumienie (albo przynajmniej tak to nazwę) przeze mnie dzieła, bo hałas mnie w ogóle nie zniechęca.
dnia Wto 01:31, 05 Luty 2013, w całości zmieniany 2 razy
U mnie był klasyczny mało ważny etap słuchania wszystkiego, co popadnie - o tym wspominać generalnie nie ma sensu. Ciekawie zrobiło się wtedy, gdy trafiłem w telewizji/radiu na perełki typu Korn, Papa Roach, POD, Metallica, Linkin Park. W tym ostatnim zespole zakochany byłem po uszy aż do czasu, gdy odkryłem cięższe rzeczy, bardziej trve. Po latach internetowej tułaczki po różnych forach ktoś mnie przekonał, żebym posłuchał może tzw. klasyki, w podobnym czasie trafiłem na stonery i tak mnie trzyma do dziś.
Elementem wspólnym jest trafienie na człowieka\zespół, który rewolucjonizuje cały światopogląd czy źle mi się wydaje?
A oto i moja historia:
Jak mialem kilka lat to gdzies w TV uslyszalem 'Jo Ma Har Jo ma Sou' Modern Talking i bardzo mi sie podobala ta piosenka, nawet stawalem na krzesle - jak niby na estradzie - i spiewalem ja wlasnymi wymyslonymi slowami. Wszyscy w rodzinie bardzo sie z tego smiali. W nagrode szwagier nagral mi na kilka kaset jakies chyba plyty cale i sluchalem u siostry w pokoju na magnetofonie, gdy miala na tyle dobry humor. Potem w radio uslyszalem It's My Life Bona Dzowiego i stwierdzilem, ze to dopiero muza. Znowu szwagier przyszedl z pomoca i dal mi kasety ze starym Bon Jovim. A pozniej uslyszalem u niego Alice'a Coopera i uznalem go za jeszcze lepszego typa. Bylem jego wielkim, choc bardzo maloletnim fanem. Pozniej brat naprzynosil do domu plyty Stratovariusa, Guns n Roses, Nirvany (jej nawet wtedy nie lubilem), Def Leppard, Eagles, Rainbow i jeszcze paru innych kapel, i wlasnie tego sluchalem przez jakis czas.
Ale gdy mialem 11 lat, poznalem plyte szczegolna, ktorej utwory do dzis odtwarzam z jutjuba z rozrzewnieniem. Bylem u siostry wtedy, a szwagier z pracy powrocil. Z plecaka wyciagnal plyte, wsadzil do swojego mega sprzetu i wlaczyl. Czegos takiego nigdy wczesniej nie slyszalem, nigdy pozniej zreszta tez. To bylo niesamowite, kiedy to slyszalem, to myslalem TAK WLASNIE POWINNA BRZMIEC MUZYKA. Utwory byly dramatyczne, zmienialy sie melodie i tempa, facet spiewal calym sercem a gitary robily swoje. Najpierw byl 12 minutowy utwor milosny, pozniej mocniejszy, agresywny, dalej ballady, utwory wolne przechodzace w szybkie, powracajace do wczesniejszych tematow a pozniej na powrot inne i tak przez ponad godzine. Chwycilem za pudelko, zobaczylem okladke z facetem na fruwajacym motorze, ciskajacym cos w kierunku ogromnego nietoperza siedzacego na wiezy, a nad nimi napis MEAT LOAF/BAT OUT OF HELL II: BACK INTO HELL i pomyslalem TO MOJ ULUBIONY ZESPOL JEST. No i pozniej jakis czas tego sluchalem, ale przyszlo gimnazjum i jakos stracilem na te 3 lata zainteresowanie muzyka.
A potem to juz szybko polecialo, znalazlem na kompie Pink Floyd, Rush, Deep Purple, zaczalem tego sluchac, pozniej wpadlem na Aramisa i zainteresowalem sie najpierw classic rockiem, pozniej poznalem Yes, Gong, Camel, King Crimson, Zappe, Kapitana Beefhearta, Weather Report, Davisa, Coltrane'a oraz paru innych jazzmanow, az w koncu nastal rok Chopina i stwierdzilem, ze to niezla okazja, aby sie z nim zapoznac i tak jakos polecialo.
No to jak wszyscy się tak uzewnętrzniają, to i ja też.
W sumie przez bardzo długi czas muzyka nie odgrywała jakiejś znaczącej roli w życiu. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam, że często zasłuchiwałem się w radio, ale nie tyle co dla muzyki, co dla radiowych audycji, pamiętam, że podobały mi się audycje Bogusława Kaczyńskiego o muzyce klasycznej w Lecie z Radiem. No i jeszcze kawałek "Mamona" Republiki, który wówczas często był emitowany w radio oraz w telewizji TVN.
Z późniejszych lat nie mam wielu muzycznych wspomnień, przez pewien czas słuchałem nawet najbardziej plugawego disco polo i łupanki Energy. W sumie to nawet za nimi nie przepadałem, ale chciałem dostosować się do reszty kolegów i nie miałem jeszcze internetu, ani znajomych słuchających czegoś w miarę spox. Pamiętam parę przypadkowych rzeczy takich jak jakaś kaseta z soundtrackiem z Gladiatora albo piosenki OSTRego z polskie-mp3.tk przegrane od kolegi.
Muzą na poważniej postanowiłem się zainteresować w roku 2009. Ściągnąłem sobie wówczas z jakiejś strony, nawet nie pamiętam jakiej, składankę hitów lat 80 i 90, na której były i piosenki Toola oraz Pink Floyd, jak i Mr Presidenta i Ace to Base. Najbardziej z tych wszystkich rzeczy spodobało mi się Depeche Mode, które szybko poznałem i polubiłem, oraz to stało się moim pierwszym ulubionym zespołem oraz Faith no More (do tych jednak to dopiero po jakichś 2 latach się przekonałem).
Depeche Mode jednak stosunkowo szybko mi się osłuchało, więc postanowiłem wziąć się za inną muzykę. Faith no More, o którym pisałem wczesniej, średnio mi przypadło do gustu, ale nawet spodobało mi się Pink Floyd (ach, te pierwsze odsłuchy Dark Side of Moon) i David Bowie (kolega był fanem, długo mi się jego muza nie podobała, ale gdy już się spodobała, to już nie było odwrotu). A potem to już się potoczyło jak lawina, ściągałem muzę hurtem, wystarczyło tylko przeczytać jakąś pozytywną opinię o albumie/artyście, założyłem sobie konta na last.fm (które usunąłem, lecz po miesiącu założyłem od nowa) oraz na rateyourmusic i poznałem to forum.
Reszta jest historią.
Elementem wspólnym jest trafienie na człowieka\zespół, który rewolucjonizuje cały światopogląd czy źle mi się wydaje?
W przypadku wielu forumowiczów, człowiekiem tym będzie Kapitan Bartosz
U mnie Kapitan to niewątpliwie jeden z takich właśnie ludzi, to prawda.
Ja od podstawówki słuchałam rapu. Puścił mi to kiedyś brat cioteczny i się wkręciłam. Później zostałam harcerką, dostałam pierwsza gitarę. Na równi z rapem słuchałam poezji śpiewanej, bluesa, z czasem pojawiły się zespoły typu Coma, czym zaraziło mnie również środowisko harcerskie. W gimnazjum dalej był rap i harcerskie klimaty, następnie znajomi puścili mi Bullet for my valentine i typ podobne zespoły. Zaczęło mi się to podobać. Później założyli mi neta i mogłam sobie szukać czego chciałam. Całe liceum słuchałam rapu i cięższego brzemienia na zmianę. Dopiero w klasie maturalnej i na studiach zaczęło mnie nudzić to całe "hiphopowanie" Teraz na zmianę słucham sobie wszystkiego prócz rapu, disco polo i jakiegoś techno.
A czy wiesz co to techno? Że tak je odrzucasz od razu.
Techno to jak gitaro nie grajo
Techno to muzyka z komputera ona nie ma duszy to nie prawdziwa muzyka
To co było mi puszczane jako techno mi się nie podobało. To mi wystarczy.
Ja lubie master blaster.
http://www.youtube.com/watch?v=N9MFVmIHgds
Przebija BFMV.
To pewnie puszczali ci elektroniczy-pop który na wsi (albo w miastach bez dostępu do rzeki) nazywa się technem niesłusznie.
Przeciez ja nabijam sie.
To puszczali na gimnazjalnych dyskotekach i lapalem wowczas panny za dupe, stad taki sentyment.
Ja do "rudzielca mocy" pisałem.
Tak BTW to w sumie ja powinienem mieć ten tytuł, bo ja naturalny i wiem co to prawdziwa moc.
Jestes rudy?
Mogę Ci oddać ten tytuł.
Od urodzenia, ale jakoś mi to przestało przeszkadzać jak skończyłem podstawówkę.
Zaraz, zaraz...
Jestes rudy, masz 2 metry, nosisz kapelusz i kurtke zwana 'ramoneska'?
Masz rudą brodę?
Zaraz, zaraz...
Jestes rudy, masz 2 metry, nosisz kapelusz i kurtke zwana 'ramoneska'?
Zgadza się, chociaż chyba kapelusz do kurtki założyłem 2 razy.
A brodę miałem, ale zgoliłem, bo źle wyglądała.
haha, to je techno: http://www.youtube.com/watch?v=lUiA0UOKIlc
nie podoba mi się. ;<
W tym "technie" grają nawet na gitarze: http://www.youtube.com/watch?v=OeE17kjt1wg
Tak naprawdę to nie jest techno, bo wtedy ten gatunek jeszcze nie istniał.
ja właściwie niedawno zaczęłam słuchać muzyki, pierwszym zespołem jakim się zafascynowałam była nirvana, później jakoś się bardziej zainteresowałam grungem, włąściwie do teraz szukam mniej znanych zespołów grungowych... jakiś czas później popadłam w uwielbienie do pearl jamu, później do sonic youth i noise rocka. w między czasie poznawałam takie klasyki jak black sabbath, the clash, kult, pantera, joy division,motorhead, the doors, metallica i dużo innych. obecnie strasznie dużo słucham pink floyd. a i bym zapomniała... gdzieś tam w między czasie słuchałam dużo riot grrl, właściwie wszystkie zespoły których słuchałam kiedyś, lubię i teraz (no nie liczyąc strachów na lachów, bo to jedna wielka pomyłka)
Stoisz właśnie na rozdrożu, chociaż pewnie o tym nie wiesz. Przed Tobą są dwie drogi.
Jedna wygląda tak: piszesz kilka postów, o Nirvanie, Silverchair i innych chujach mujach, nikt Ci nie odpisuje, albo odpisuje Ci Rafał sprawdzonym zestawem bluzgów. Wtedy zrażona pakujesz manatki, zapominasz o naszym forum, a tytuł Nosala, który widnieje pod Twoim nickiem będzie definiował Twój gust do końca życia.
Druga droga jest taka: czytasz wątki na forum, piszesz o Pink Floyd, Sonic Youth i paru innych w miarę sensownych rzeczach, wdajesz się z nami w dyskusje i stopniowo poznajesz rzeczy zdecydowanie ciekawsze niż Metallica i zdecydowanie rzadsze niż The Doors.
Większość nowych osób wybiera pierwszą drogę, dlatego mało tu stałych userów. Ale niektórzy wolą drugą opcję, dlatego nasi stali userzy mają nieporównywalnie więcej do powiedzenia o muzyce niż na większości innych forów....
Ja nie bluzgam przeciez, a juz na pewno nie mam zestawu.
Poza tym troche mi nieprzyjemnie jak mowia tu na mnie po imieniu, zara jakie typy lub cipy z AFK mnie rozpoznaja i beda miedzy soba szemrac co ja tego, robie tu.
<opsesja>
nie podoba mi się. ;<
Jest sto tysięcy razy lepsze od BFMV, uwierz nam...
dnia Nie 23:23, 17 Luty 2013, w całości zmieniany 1 raz
Początkowo istniał chaos (nieskończona otchłań, wypełniona bezkształtną masą, mieszaniną powietrza, ziemi, wody i ognia). Z chaosu powstał dzień, a wraz z nim Jasność i wszelka radość. A to nie tu, więc jak byłam jeszcze małym brzdącem słuchałam i tańczyłam do muzyki Jacksona, podstawówka i gimnazjum to okres bunt u i prymitywna nirvana, no ale teraz wiadomo Rush, Pink Floyd, klasa sama w sobie.
Jak się komuś nie podoba Manuel Göttsching, to może chociaż DJ Assault: http://www.youtube.com/watch?v=WKO7P_4BCYk http://www.youtube.com/watch?v=XgRXYrrNNzc - można oprócz zgłębiania idei minimalizmu (muzycznego i poniekąd lirycznego) podchwycić podstawowe słówka z angielskiego, także warto. Muzyka tego dj to tzw. ghetto tech i jest pewnym współczesnym odpowiednikiem muzyki rytualnej dla zbiorowisk mieszkających w murzyńskich gettach.
Tak na serio, to do zweryfikowania czy naprawdę się wie co to jest techno pomocna jest ta oto elektroniczna encyklopedia muzyki elektrycznej, która przedstawia gatunki w postaci diagramu obrazującego zależności miedzy nimi i która zawiera do każdego podgatunku opisy tekstowe i po kilka próbek dźwiękowych. Także nawet bez czytania można zajarzyć o co chodzi: http://techno.org/electronic-music-guide/
nasi stali userzy mają nieporównywalnie więcej do powiedzenia o muzyce niż na większości innych forów....
a ty? pisząc w temacie o Pearl Jamie, że Mike McCready grał w green river i mother love bone?
widzisz, pisząc "grunge" nie miałam na myśli rzadnego silverchair, tylko Green River, Mad season, skin yard, gruntruck, truly, temple of the dog, soundgarden, pearl jam, alice in chains itd.
a ty? pisząc w temacie o Pearl Jamie, że Mike McCready grał w green river i mother love bone? widzisz, pisząc "grunge" nie miałam na myśli rzadnego silverchair, tylko Green River, Mad season, skin yard, gruntruck, truly, temple of the dog, soundgarden, pearl jam, alice in chains itd.
No, można się zagłębiać w zespoły pokroju Truly, czy Screaming Trees, bo na dobrą sprawę wszystko można. Tylko, że to strata czasu. Grungeowa drobnica jest mało znana bo jest po prostu przeciętna. To są rzeczy dobre dla kolekcjonerów, ale taka muzyka nie jest w stanie Cię rozwinąć. Skoro znasz główne zespoły nurtu, to Skin Yard nie ma Ci praktycznie nic do zaoferowania.
Pradzieje (przedszkole) - Szalona Żaba. Pamiętam, jak byłem z siostrą i matką w rynkowym empiku we Wrocławiu.. Dostałem wtedy moją pierwszą płytę.
Podstawówka (1-3 klasa) - wszystko co leciało wokoło, szkoda wspominać. (3-6 klasa) Nirvana, następnie zespół ,, The Melvins''. Potem poznałem hard rocka ( Deep Purple głównie) i Pink Floyd.
Gimbaza (1 klasa) - zacząłem szukać czegoś podobnego do Floydów... Genesis, VDGG, Yes, King Crimson, Jethro Tull. Do tego Rainbow, Uriah Heep. Z polskich poznałem Kult ( i spodobały mi się ich pierwsze albumy). Kontynuowałem poznawanie nowej muzy... Mike Oldfield, SBB, Marek Grechuta, solówka Ricka Wakeman'a. W końcu zacząłem szukać jakichś artykułów streszczających najważniejsze zespoły progresywne. The Moody Blues, ELO, Rush, Refugee, Vangelis, The Nice, Supertramp ... zespoły te raczej średnio mi się podobały (wyj. TMB, Vangelis i Refugee). Szczególnie ELO... Potem zacząłem szukać jakiegoś forum. Czasem u was bywałem, ale patrzyłem tylko na wątki zespołów, które znałem.. w końcu skusiłem się i popatrzyłem na inne wątki. Znalazłem Henry Cow, włączyłem klip na żywo i ... zauroczyłem się. Zacząłem szukać na tym forum czegoś nowego... póki co udało mi się wydobyć Can, Magmę, Heńka, Samma Mammas Manna, Art Bears, Thinking Plague ( jeszcze nie obsłuchałem), Soft Machine ( jeszcze nie ogarniam ). Poza tym, planuję poznać trochę klasyki... póki co posłuchałem tylko Chopin'a. Zobaczymy, co z tego będzie.
Poznać w 1 kasie gimbazy king crimson to jak wygrać życie.
Co powiesz Johananie o starszej od Ciebie o lat wiele Natce, o jej stażu na tym forum oraz o tym jak się rozwijał jej gust muzyczny?
Poznać w 1 kasie gimbazy king crimson to jak wygrać życie. No, mi mama puszczała magmę przy porodzie.
No, mi mama puszczała magmę przy porodzie
Jesteś transwestytą?
lol, nołp
To jak rodziłeś.
suuuucho...
Co powiesz Johananie o starszej od Ciebie o lat wiele Natce, o jej stażu na tym forum oraz o tym jak się rozwijał jej gust muzyczny? Sorry, nie wiem o kim mówisz... Edit: ,,ok .. widzę że chyba trafiłam na nie odpowiednie forum .. nie kumam trochę do czego pijecie i w czym macie problem ale .. naraska .. na metallice zostałam wychowana i nie moja wina że 50 procent metali zapierdala z koszulkami zespołu znając tylko nothing else matters bo zapewne o to kaman .. mam za słaby gust na to forum to papa Smile nie będę się narzucała.'' znalazłem. Jeżeli chcesz znać moje zdanie, to wcale mnie nie dziwi, że ludzi odrzuca dobra muzyka, jeśli nie chcą jej poznać.. Puszczają sobie coś ambitniejszego, usłyszą dziwny dźwięk na początku ( Magma xD) i wyłączają. ,, Bo co będą takie dziwadła słuchiwać kurde''. Poza tym, w jej poście widać straszne problemy z... eh... wyrażaniem własnego zdania. Dobra chyba nie ma co o tym pisać, to chyba oczywiste.
Puszczają sobie coś ambitniejszego, usłyszą dziwny dźwięk na początku ( Magma xD) i wyłączają. ,, Bo co będą takie dziwadła słuchiwać kurde'' Nie chcę być złośliwy, ani nic, ale powiedz mi tylko, dlaczego magma dla Ciebie to dobra muzyka?
Ona nawet nigdy nie próbowała słuchać czegoś innego, niż to co zna.
Dlaczego? - Są do niczego nie podobni - Świetne zgranie instrumentów - Klimat (Kohntarkosz suita - magia) - Tajemniczość - dziwaczność (Mechanik) - Brak hałaśliwości - Wspaniały wokal ( kosmiczny wręcz, szczególnie męski)
Jeszcze nie opanowałem całej dyskografii, ale to jest to, co póki co w niej odkryłem. Spoko, nie drażni mnie to, że się mnie o to pytasz. Moje zdanie zostało faktycznie chyba sformułowane tak, jakbym ją słuchał tylko dlatego, że jest inna..
>brak hałaśliwości nie zgodzę się.
Zależy co się rozumie przez hałaśliwość. http://www.youtube.com/watch?v=EpxyrPTaWfM czegoś takiego nie trawię... może nie rozumiem. Nie wiem. Edit: Nazwał bym to tak... w Magmie hałas występuje, gdyż ma budować emocje ( w pewnych momentach). U niektórych hałas jest żeby być (tzn. jest podstawą).
Argumenty trochę na siłę wyciągane mi się wydaje, ale może faktycznie masz rację. A co do tej hałaśliwości to trochę po bandzie pojechałeś ;s
Nazwał bym to tak... w Magmie hałas występuje, gdyż ma budować emocje ( w pewnych momentach). U niektórych hałas jest żeby być (tzn. jest podstawą). Dałem to w editcie, ale posty same się nie nabiją.
Ja już chyba mam problem, bo ostatnio postanowiłem obadać free jazz, odpaliłem sobie Coltrane'a tą Ascetion, co niektórzy mówią, że straszny jazgot i że się słuchać nie da, a ja se odpalam, słucham i myślę, no... gdzie ten jazgot, przecież dość lekkostrawna muza. Więc coś jest ze mną nie tak, albo z tamtymi ludźmi.
A hałas sam w sobie też może być spox.
Ja już chyba mam problem, bo ostatnio postanowiłem obadać free jazz, odpaliłem sobie Coltrane'a tą Ascetion, co niektórzy mówią, że straszny jazgot i że się słuchać nie da, a ja se odpalam, słucham i myślę, no... gdzie ten jazgot, przecież dość lekkostrawna muza. Więc coś jest ze mną nie tak, albo z tamtymi ludźmi. No, ja nawet Koltrejna pod prysznicem nucę.
Bo z free jazzem to już tak jest, że jak się temu nie poświęci chociaż 70% uwagi to rzeczywiście potrafi brzmieć jak kilka różnych utworów odtwarzanych jednocześnie.
A hałas jako podstawa to nic złego, właśnie kończę słuchać '77 Live Les Rallizes Denudes i album jest przekozacki.
No tak, ale, moim nosalskim zdaniem, powinien być raczej wzbogaceniem spokoju, niźli na odwrót. Po prostu wtedy wolniej męczę się jej słuchając.
Asenszyn generalnie właśnie też tak u mnie działało, że jak dnia nie miałem to chujnia, ale jak był to "o, dobra muzya kurde".
A ja tam lubię się tym męczyć.
Argumenty trochę na siłę wyciągane mi się wydaje, ale może faktycznie masz rację. A co do tej hałaśliwości to trochę po bandzie pojechałeś ;s Sam żeś mi powiedział ostatnio, że MDK to po prostu spox muza, więc sypnij teraz nienaciąganym argumentem. Hie hie. Bo może ulegasz powierzchownej fascynacji odmiennością tego albumu pod wpływem buzujących hormonów. W takiej sytuacji moderator będzie musiał wymierzyć ci 10 ciosów w tyłek miotłą z wikliny.
Nazwał bym to tak... w Magmie hałas występuje, gdyż ma budować emocje ( w pewnych momentach). U niektórych hałas jest żeby być (tzn. jest podstawą). Dałem to w editcie, ale posty same się nie nabiją. Trochę zadziwia mnie ten post z różnych względów.
Po pierwsze, hałasu u Magmy jest całkiem sporo. Po drugie, muzykę Magmy zawsze odbierałem jako dość abstrakcyjną. Tzn. owszem, czasami jest jakby mroczniej, czasami podniośle, a czasami śpiewniej i jakby weselej, ale szczerze mówiąc trudno mi identyfikować te dźwięki z określonymi emocjami. Nie słyszę tu ani gniewu, ani łkania, ani melancholii, ani miłosnego uniesienia, ani żadnych innych bardziej subtelnych uczuć. U Magmy jest przede wszystkim trans, na który trudno znaleźć określenie z języka uczuć. Tak przynajmniej ja to odbieram. Po trzecie, nawet jeżeli przystanę na to, że istnieje jakaś głęboka warstwa emocjonalna w muzyce Magmy, to i tak wciąż nie wiem, w jaki sposób hałas akurat ma ją budować. Nastrój i emocje budują raczej elementy harmoniczne a nie kakofoniczne.
Korzystając z okazji, że mamy taki wątek wpadłem na pomysł, przedstawiania drogi muzycznej każdego z nas od samego początku, chronologicznie na przykładach. Czas nadać temu przedsięwzięciu odpowiedni kronikarski rozmach.
Oto historia muzycznego rozwoju Kobaiana:
W wieku ok. roku życia - pierwsze ważne udokumentowane przez rodzinę wydarzenie muzyczne: wysłuchanie w radio koncertującego Konstantego Andrzeja Kulki http://www.youtube.com/watch?v=tSMnLWkjWmc Krzykiem i płaczem wymusiłem ponowne włączenie audycji.
Ulubiona kołysanka z dzieciństwa Tadeusz Woźniak - "Kołysanka dla okruszka": http://www.youtube.com/watch?v=deQYc7BVVvE
Ulubiony album z dzieciństwa: Wiesław Ochman "Kolędy polskie": http://www.youtube.com/watch?v=lRMMrw3-m2Q
W wieku 10-11 lat - pierwsza ulubiona płyta pop: Pet Shop Boys "Behaviour" http://www.youtube.com/watch?v=-OLocm8AVMM
11-14 lat: Ulubiony zespół rockowy - Nirvana: http://www.youtube.com/watch?v=Rkqjx6Gsh0U Ulubiony zespół pop - Kraftwerk http://www.youtube.com/watch?v=wHEoMpMvz7A
14/15 lat - ulubiony utwór muzyki poważnej: Requiem Mozarta: http://www.youtube.com/watch?v=leLIBQR7KXg
15/16 lat - Ulubiona płyta: Leonard Cohen "Songs of love and hate": http://www.youtube.com/watch?v=bGCRaf-pQ0I
17 lat - poznanie twórczości Led Zeppelin i Pink Floyd: http://www.youtube.com/watch?v=ZWpWhV4mK7E
Pierwsze lata studiów - poznawanie rocka progresywnego i klasyków rocka, głównie za sprawą Trójki oraz wydawnictwa SelleS. Ulubione zespoły: King Crimson, Pink Floyd, Yes, Black Sabbath, Camel, Gentle Giant i niestety również tak gdzieś do 2002 roku Dream Theater: http://www.youtube.com/watch?v=bNE2-K8fDDw
Ostatnie lata studiów magisterskich: Ulubiony kompozytor - Jan Sebastian Bach: http://www.youtube.com/watch?v=6As1Pvz-mHs
Studia doktoranckie - stopniowa utrata wiary w mainstreamowego proga. Po różnych perturbacjach i okresie zniechęcenia - zainteresowanie jego awangardową stroną: http://www.youtube.com/watch?v=rj2lXOAC_aA
Myślę sobie teraz, jak wielkie szczęście mają ci młodzi, którzy trafiając na takie forum. Ich droga do Muzycznego Królestwa Niebieskiego, jest znacznie krótsza i mniej kręta, niż moja.
Myślę sobie teraz, jak wielkie szczęście mają ci młodzi, którzy trafiając na takie forum. Ich droga do Muzycznego Królestwa Niebieskiego, jest znacznie krótsza i mniej kręta, niż moja.
No nie wiem. Wiekszosc z nich nie korzysta z mozliwosci jakie to forum daje i sobie idzie gdzies indziej, gdzie mozna pogadac o ostatnim Cieszanow Rock Festiwal.
Za mlodu kazdy jest bardziej durny niz madry i nie ma na to rady.
Argumenty trochę na siłę wyciągane mi się wydaje, ale może faktycznie masz rację. A co do tej hałaśliwości to trochę po bandzie pojechałeś ;s Sam żeś mi powiedział ostatnio, że MDK to po prostu spox muza, więc sypnij teraz nienaciąganym argumentem. Hie hie. Bo może ulegasz powierzchownej fascynacji odmiennością tego albumu pod wpływem buzujących hormonów. W takiej sytuacji moderator będzie musiał wymierzyć ci 10 ciosów w tyłek miotłą z wikliny. Po pierwsze - Kim jesteś ;x? Po drugie - pisałem, że mi się podoba bo jest spox muzą przez co rozumiem chociażby spox melodie, nieharmoniczne zagrania, zdysonansowanie muzyki, sam pewnie jej nie rozumiem, więc chciałem się młodszego kolegi spytać, czy on ją rozumie, jak ją wszem wychwala ;x
No nie wiem. Wiekszosc z nich nie korzysta z mozliwosci jakie to forum daje i sobie idzie gdzies indziej, gdzie mozna pogadac o ostatnim Cieszanow Rock Festiwal.
Za mlodu kazdy jest bardziej durny niz madry i nie ma na to rady. Ale ja mówię o tych, którzy poszukują. Ja zawsze lubiłem iść pod prąd i słuchać czegoś nietypowego dla moich rówieśników. Muzyka poważna od samego początku docierała do mnie w wystarczającym stopniu, by się przy symfoniach nie zanudzić. W czasie, gdy rówieśnicy słuchali pudel-metalu i różnych pochodnych przełomu lat 80' i 90', ja wolałem tych pedałów, którzy przynajmniej umieli ładną melodię sklecić i z głową ją zaaranżować. W dobie popularności popłuczyn po hip-hopie i inwazji eurodance słuchałem Kraftwerk. Gdy moi koledzy z liceum zasłuchiwali się w Metallicach, Slayerach i innych takich, ja słuchałem Cohena, ewentualnie później - Pink Floyd. Więc sądzę, że gdybym wcześniej trafił na odpowiednie źródła wiedzy, byłaby spora szansa, że i wcześniej bym ciekawą muzykę docenił.
Po pierwsze - Kim jesteś ;x? Po drugie - pisałem, że mi się podoba bo jest spox muzą przez co rozumiem chociażby spox melodie, nieharmoniczne zagrania, zdysonansowanie muzyki, sam pewnie jej nie rozumiem, więc chciałem się młodszego kolegi spytać, czy on ją rozumie, jak ją wszem wychwala ;x Piotruś "Menelkir". A co do reszty chwilowo tylko "aha". Bo mam morką głowę.
Jak robimy kronikę to róbmy.
Wiek 5-7: Tato wstawał wcześnie rano i puszczał muzykę na nowych kolumnach. http://www.youtube.com/watch?v=5DDEl7JnWvo - można powiedzieć, że ten utwór to jedno z pierwszych wspomnień muzycznych. Oprócz tego puszczane były utwory Pink Floyd, Dire Straits, Vangelis etc. (trójkowe rejony, że tak powiem), ale miałem się o tym dowiedzieć ładnych parę lat później.
Podstawówka: Okres bycia zupełną muzyczną amebą, ani się muzyką nie interesowałem, ani nie czerpałem z niej przyjemności. Co nie zmienia faktu, że słuchałem takich udanych kompozycji: http://www.youtube.com/watch?v=EdxCkAokrJM .
Gimnazjum (1-2 klasa): Pierwsze oznaki niezależności muzycznej. Kumpel dał mi taką playlistę z muzą na płycie DVD (duża rzecz jak na te czasy), a jej zawartość to było m.in: Blind Guardian, Hamerfall, Metallica, Iron Maiden, Rammstein, Alice in Chains, Marilyn Manson, Korn, Myslovitz, Anathema (Judgement i Alternative 4), Pearl Jam, P.O.D, Papa Roach, Lake of Tears, SOAD, RHCP, Limp Bizkit, Bloodhound Gang etc. Takie rzeczy: http://www.youtube.com/watch?v=yMrAz-MDbGg , http://www.youtube.com/watch?v=EDKwCvD56kw
Gimazjum 3 klasa: Zwrot w kierunku power metalu (jakby do tej pory było go za mało). Dominacja takich fasolek jak Rhapsody, Hamerfall, Blind Guardian, Kamelot, Demons & Wizards, był też epizod *Lubię przy ludziach dotykać swojego Wacława*/Within Temptation, ale także pierwsze kroki w kierunku odkrywania "classic rocka", tj. Led Zeppelin, Deep Purple, AC/DC, Hendrix, Scorpions, Eagles, ale to głównie ze znanych kawałków, nie płyt. Na własną odpowiedzialność: http://www.youtube.com/watch?v=TC5FMDjG6Mg
Liceum 1 klasa: Dominacja Anathemy i anathemopodobnych rzeczy, jak np. Antimatter. Pogłębianie klasyków, ale nie jakieś znaczne. W tym czasie moje zdolności gry na gitarze były chyba największe (albo w 2 klasie), dlatego się słuchało muzy gitarowej i gitarowych przebojów, stąd takie rzeczy jak "Hotele Kalifornie", "Babo, mam zamiar Cię opuścić" i inne takie. http://www.youtube.com/watch?v=E8q3xBfNfpo - spox to się gra(ło)!
Liceum 2 klasa: Chyba przełom. Trójkowego Topu Wszechczasu słuchałem już 2-3 razy, ale przy tym http://lp3.polskieradio.pl/topnotowanie/?numer=15 (chyba) postanowiłem sobie, że się będę znał na muzyce. Ruszyła maszyna. Przesłuchiwałem kolejne zespoły z listy Topu. Widocznie miałem niedobory muzyczne, bo przez dobre 3 miesiące byłem zauroczony Scorpionsami (tak, tymi z Huraganów też). http://www.youtube.com/watch?v=JaJPxkby8AU
Liceum 3 klasa - mega faza na King Crimson, zdążyłem jeszcze przed maturą poznać klasyków proga. http://www.youtube.com/watch?v=M9JEPeeohYs - słuchane do porzygu, w liczbie ok. 50, teraz oczywiście nawet na to nie mogę "patrzeć".
Studia - dalszy rozwój muzyczny, głębsze rejony proga, liźnięcie jazzu, elektroniki, trochę awangardy.
Teraz się bawię w rzut uchem na historię muzyki (ostatnio taka rzecz: http://www.youtube.com/watch?v=UbREakKFTow), a także odkrywanie wszystkiego nowego co mnie może zainteresować.
wiek 7-11: Rodzice wielkimi fanami muzyki nie byli, więc sam musiałem do wszystkiego dojść. Oni czasami słuchali rzeczy typu Smokie, Boney M, Abba, Budka Suflera, Perfekt, disco polo. Siłą rzeczy też tego słuchałem, całe szczęście nie za często miało to miejsce. http://www.youtube.com/watch?v=FZSHRPscwM8
wiek 12-15: Zacząłem szukać muzyki, która by mi się podobała. Trochę po omacku, więc repertuar dość różny. Ravel - Bolero (znalazłem wśród CD rodziców, pamiętam jak słuchałem tego kładąc się na podłodze...) Franek Kimono (znalazłem winyl wśród Perfektów i innych Smoków) HIM (dzięki temu wkręciłem się w metal ) http://www.youtube.com/watch?v=hyntWur6K6o http://www.youtube.com/watch?v=LWcpw3GAAms
wiek 16-18: W tym okresie słuchałem w zasadzie tylko metalu, raczej prostego. Dominowały zespoły popularne - Iron Maiden, Metallica, Sepultura, Kat
wiek 19-23: Kolega pożyczył mi płytkę Opeth- Still Life i po usłyszeniu tego byłem w szoku. Zespół ten nauczył mnie innego podejścia do muzyki. Zacząłem poszukiwać nowych rzeczy, takich których znajomi nie słuchali. Grzebałem w metalu różnej maści- black, death, progresywnym, funk, oraz nieco mniej w rocku (głównie neo-pierogi). Ulubione zespoły- Ulver, Negura Bunget, Opeth, Death, Kobong, Primus, Infectious Grooves, Dream Theather, Pain of Salvation, Ozric Tentacles, Dave Matthews Band, Dead Can Dance, Kult http://www.youtube.com/watch?v=D0hRznmgLUo http://www.youtube.com/watch?v=Hy8Isnbs_jE
wiek 24 - ? Mniej więcej wtedy spotkałem Jezusa i zostałem oświecony. Odłożyłem na bok jakieś 90% dotychczas słuchanej muzyki i przeniosłem się w czasie do przełomu lat 60-70... Frank Zappa, Amon Duul II - głównie tym 2 tworom to zawdzięczam. I tak poleciało... legendy proga, później wszystkie jazz-rockowe tuzy, jazz, rock eksperymentalny. http://www.youtube.com/watch?v=d2fBzUNz7xQ http://www.youtube.com/watch?v=xSY2uPuLi-U
Obecnie staram się okiełznać to co mam na dysku i mniej szukam. Chcę zapoznać się lepiej z tym co mam i dać sobie trochę czasu na wciągnięcie w nowe nurty, które mam na uwadze.
Kobong, no no.
Widocznie miałem niedobory muzyczne, bo przez dobre 3 miesiące byłem zauroczony Scorpionsami (tak, tymi z Huraganów też). http://www.youtube.com/watch?v=JaJPxkby8AU Scorpionsów słuchałem wtedy, kiedy Pet Shop Boys, czyli jak miałem ok. 11-12 lat. Pamiętam jak wróciłem do nich po latach i jak sporym zaskoczeniem była płytka Lonesome Crow, której oczywiście wcześniej nie znałem.
In Trance to w sumie jeszcze całkiem spoko album. Mnie przynajmniej dużo lepiej się jej słucha, niż tych wszystkich późnych Sabbathów, które właśnie odrzucamy. Bo może jest to muzyka prosta i momentami kiczowata, ale przynajmniej miła i zapadająca w pamięć. Utwory z tej płyty skomponowane i śpiewane przez Rotha są natomiast bardzo spoko i w sumie nie ma się do czego przyczepić. Facet w moim przekonaniu marnował talent grając z Schenkerem i spółką.
Kobong, no no. Badaj jeśli nie znasz. Nagrali tylko 2 płytki. Lepszego polskiego metalu nie uświadczysz. Nawet w hucie.
Moja droga muzyczna wyglądała pokrótce tak:
Z okresu przedszkolnego pamiętam szlagiery Jerzego Połomskiego, Andrzeja Dąbrowskiego i innych szansonistów – niektóre nawet mi się wtedy podobały; w wieku sześciu lat usłyszałem po raz pierwszy „Nights in white satin”, The Moody Blues i „Sailing”, Roda Stewarta – to były pierwsze utwory muzyki rockowej, które przypadły mi do gustu
7-10 lat – ulubieni wykonawcy: Boney M, ABBA, Bee Gees, kręciły mnie również różne glam rockowe hiciory Suzi Quatro, The Rubettes („Sugar baby love”)
11-14 lat – czas słuchania głównie polskiego rocka: Perfect, Kombi, Lombard, Lady Pank; zdecydowanie ulubiony zespół to jednak: Republika, a Grzegorz Ciechowski to muzyczny guru; w wieku 13 lat poznałem Genesis, Yes i bardzo mi się spodobały (wówczas znałem tylko ich pop-rockowe płyty z lat 80-tych, poza tym: Howard Jones, Frankie Goes To Hollywood, Nik Kershaw, Depeche Mode, U2, ELO
15 lat – ulubiony zespół: Dire Straits (przede wszystkim „Brothers in arms” i „Alchemy” – wtedy mój koncertowy album wszech czasów), poza tym słuchałem dużo Stinga, Marillion, nadal lubiłem U2
16 lat – Genesis zostaje zdecydowanie numerem jeden, poza tym pojawiają się nowi artyści: Peter Gabriel („So”, wkrótce także „IV”), Mike and the Mechanics, Talk Talk, grono wykonawców ze stajni 4AD, zaczynam świadomie słuchać rocka progresywnego, próbuję poznawać płyty z różnych gatunków muzyki rockowej (m.in. hard rock, heavy metal, new wave…), szybko jednak dochodzę do wniosku, że muzyka rockowa pozbawiona komponentów innych, bardziej szlachetnych gatunków (jazz, muzyka poważna) zupełnie mnie nie interesuje, dlatego nie zachwyca mnie szczególnie hard rock, natomiast heavy metal wręcz mierzi
17 lat – muzyczna rewolucja – zaczynam głęboko wchodzić w progres (Genesis, Yes, ELP, Jethro Tull, King Crimson, Moody Blues…); wiosną zobaczyłem „Pink Floyd at Pompeii”, natomiast w czasie wakacji poznałem „Ummagummę” i to zupełnie przewartościowało moje podejście do muzyki – zacząłem świadomie szukać różnych zakręconych dziwadełek; pojawia się rock elektroniczny: wszystko zaczęło się od fascynacji płytą Tangerine Dream „Cyclone”, potem przyszły krążki Klausa Schulze (np.„Dziękuję Poland”), Vangelisa (”Heaven and hell”), Kraftwerk („Die mensch-maschine”, „Trans- Europe Express”) i wiele innych
18 lat – dalsze penetrowanie progresu, wejście w rockową awangardę (Frank Zappa, Soft Machine), zaczynam słuchać muzyki poważnej, początkowo ma to dość chaotyczny charakter, nie wiem dokładnie, co może mnie zainteresować, słucham więc mnóstwo różnych rzeczy, wiele z nich mi się nie podoba, odkrywam stopniowo, że klasycyzm to nie moje rejony (Haydn mnie strasznie nudzi, nie specjalnie kręci Mozart, bardzo spodobał mi się natomiast Beethoven), w przypadku romantyzmu podobnie: większość rzeczy nie robi na mnie większego wrażenia; do dzisiaj te epoki muzyczne jakoś specjalnie nie wywołują u mnie szczególnego zainteresowania (aczkolwiek są wyjątki)
19 lat – zaczynam bardziej świadomie poruszać się po świecie muzyki poważnej, czytam wszystkie dostępne książki z zakresu historii i teorii muzyki, poza tym zbieram różne czasopisma muzyczne: odkrywam, że w świecie muzyki poważnej najbardziej podoba mi się twórczość z XX wieku, choć późny neoromantyzm także jest dość interesujący; próbuję wchodzić w jazz, jednak pierwsze kroki są odstręczające – w radiu grają głównie ten mainstreamowy jazz z lat 50-tych, 60-tych i współczesny, mocno konserwatywny – to zdecydowanie nie są moje klimaty; dostęp do płyt nie był wówczas łatwy, dlatego jeździłem regularnie na „łowy” do Warszawy i Krakowa – na giełdzie płytowej w klubie „Pod Przewiązką” pojawiał się Piotr Kosiński, u którego zdobyłem mnóstwo niezwykle rzadkich wówczas płyt (np. Franka Zappy), bardzo pomogły mi także różne wydawnictwa „Rock Serwisu” (biografie, dyskografie, książki, tłumaczenia tekstów)
20-24 lata – zaczynam słuchać jazz-rocka (Mahavishnu Orchestra, Weather Report, Return To Forever), zaczęło się jednak od grup jazz-rockowych tworzonych przez rockmanów (Colosseum II, Brand X, Blood, Sweat and Tears), stopniowo zaczynam poszukiwać rzeczy, w których pierwiastek jazzowy będzie odgrywał coraz bardziej istotną rolę; eksploracja muzyki współczesnej – nadal czytam dużo książek muzykologicznych i różnych czasopism (jazz, rock, muzyka poważna), szalenie pomocne okazują się szczególnie różne książki Bogusława Schaeffera (poświęcone głównie muzyce współczesnej) i Joachima Ernsta Berendta (jazz) – pozwalają mi znacznie skuteczniej penetrować różne nieznane obszary muzyczne, poza tym umożliwiają lepiej zrozumieć muzyczną awangardę; ulubieni kompozytorzy w tym czasie to: Strawiński, Stockhausen, poza tym Ravel, Beethoven, Bach, Varese; zaczynam bliżej poznawać dodekafonię (Berg, Webern, Schönberg), punktualizm (Berio, Boulez) i inne; poznaję nowe nurty progresywne (scena Canterbury, zeuhl, RIO, krautrock; dalsze poszukiwania w obrębie innych gatunków; w czasie studiów 90% płyt, które kupowałem były brane w ciemno na podstawie różnych tekstów w czasopismach muzycznych, książkach, itp. – w radiu nie były one grane, w ten sposób nabyłem płyty Gentle Giant, Caravan, Matching Mole, Henry Cow, National Health, Hatfield and the North, Egg oraz mnóstwo albumów ze świata jazzu – w czasie studiów miałem sporo czasu, często przesiadywałem więc w czytelni, poznając różne archiwalne czasopisma i książki, notowałem co ciekawszych artystów, by potem poszukiwać ich płyty
24-27 lat – po ogólnym spenetrowaniu muzyki rockowej coraz częściej sięgam po płyty stricte jazzowe, choć nadal jazz-rock to mój ulubiony nurt w tym gatunku, wchodzę coraz mocniej we free jazz, który coraz bardziej mnie interesuje (późny Coltrane, Circle, Cecil Taylor, Pharoah Sanders, Sun Ra, Anthony Braxton i wielu innych),
Dalsze lata to przede wszystkim systematyczne pogłębianie poznanych obszarów. Bardzo pomocny okazał się oczywiście Internet, który umożliwił poznanie wielu bardzo mało znanych artystów, o których nie można było poczytać w książkach czy też czasopismach muzycznych.
Kobong, no no. Badaj jeśli nie znasz. Nagrali tylko 2 płytki. Lepszego polskiego metalu nie uświadczysz. Nawet w hucie.
Znam. Dobra muza, kumpel mi kiedys podrzucił. Ale fakt, wypada więcej posłuchać.
kumpel mi kiedys podrzucił.
Masz kumpli?
kumpel mi kiedys podrzucił.
Masz kumpli? Świetne podsumowanie Filasa.
O dziwo ze czterech.
Ci z naszego forum się nie liczą.
No to ze czterech.
|
|