|
Miejsce muzyki w życiu
singulair.serwis |
BANAŁ ALERT! BANAŁ ALERT! BANAŁ ALERT! BANAŁ ALERT! BANAŁ ALERT!
Jakie miejsce muzyka zajmuje w waszym życiu? Spotykam się często z opiniami ludzi, że bez muzyki nie mogliby żyć. W DUPACH SIĘ POPRZEWRACAŁO tak się wyrażę, ale dobrze już, nie będę taki.
Miałbym raczej prośbę abyście uporządkowali muzykę i inne dziedziny sztuki w pewnej kolejności(?). Co jest najważniejsze, a co mniej.
Z tym poprzewracaniem to żartuje, jestem sobie w stanie wyobrazić takie osoby, szczere, ale właściwie nie akceptuję tego, toleruję, ale nie rozumiem.
Napisałem tutaj mądrego i głębokiego posta ale go skasowałem kiedy zorientowałem się jak dziwnie brzmi.
XXI wiek. Mądre i głębokie rzeczy brzmią dziwnie. Głupie i płytkie normalnie. A Aramis jest zabawny. SODOMA I GOMORA POWIADAM WAM.
ja staram się wygospodarować Muzyce w swoim życiu jak najlepsze warunki - stworzyć jej odpowiednie miejsce, czas i nastrój. Niestety, jak na razie gonitwa, chaos i codzienne boje o przetrwanie zwyciężają Ale mam przekonanie, że tylko chwilowo Zwycięstwo bliskie
Miałbym raczej prośbę abyście uporządkowali muzykę i inne dziedziny sztuki w pewnej kolejności(?). Co jest najważniejsze, a co mniej.
Nie potrafię chyba uczynić tak, by powstawiać znaki mniejszości i większości między dziedziny sztuki.
@thon022
Czy Twój nick jest związany z tuńczykiem?
Miałbym raczej prośbę abyście uporządkowali muzykę i inne dziedziny sztuki w pewnej kolejności
Sensu to raczej nie ma gdyż moim zdaniem sztuka jest jedna - taki nadnaturalny byt, idea Platońska wisząca gdzieś w przestworzach a ludzie co wrażliwsi na tym łez padole próbują nam jej odbicie przekazać za pośrednictwem nut, pędzla, kredki, czy tez ostatnimi czasy aparatu i kamery.
Dlatego jeśli mam stratyfikować sztukę to zrobię w oto ten sposób
sztuka wspaniała>sztuka dobra> sztuka średnia> sztuka kiepska> sztuka co do swej zasady chujowa. [/quote
To takie ładne gadanie, ale fakt jest taki, że każdy czyta więcej albo więcej słucha muzyki albo percypuje obrazy czy rzeźby czy balety jakieś. Polecam temat o SŁUCHANIU muzyki, bo jakiekolwiek inne odbieranie tej dziedziny to tylko pozór, platoński cień w jaskini jak już szachujemy jego pojęciami.
To takie ładne gadanie, ale fakt jest taki, że każdy czyta więcej albo więcej słucha muzyki albo percypuje obrazy czy rzeźby czy balety jakieś.
Ja dążę do równowagi. Mój rok składa się z okresów: literackich, muzycznych i filmowych. Chciałabym żeby się kiedyś pojawił się wśród nich teatralny. Obecnie przechodzę literacki i zasiadam z rozwalającą się książką, której kartki pochłonęły dym papierosa i zostały wymiziane przez setki osób.
Dobra to ja powiem jak wygląda to u mnie.
LITERATURA niedościgniona, choć odkryłem ją niedawno, z rok po filmie i ze dwa po komiksie, a z 10 po grach wideo. Najświeższa jest muzyka, ale nawet MAGMA i XENAKIS nie mają startu do Faulknera i s-ki. Nie mówiąc o filmach, nędznym teatrzyku dla plebejskich mas z przebłyskami.
Malarstwo, rzeźba, teatr - zupełnie zaniedbane, ale żałuję.
Poezja - za leniwy jestem na razie.
Odnośnie pytania: b. dużą. TYLKO SIEDZIOŁBY I SŁUCHOŁ TYGO RZEMPOLYNIA I NAPIERDALANIA, SKURWIESON! - tak mawiają u mnie ludzie na wsi. Coś w tym jest.
idea Platońska wisząca gdzieś w przestworzach a ludzie co wrażliwsi na tym łez padole próbują nam jej odbicie przekazać za pośrednictwem nut, pędzla, kredki, czy tez ostatnimi czasy aparatu i kamery. Dobra to ja powiem jak wygląda to u mnie.
LITERATURA niedościgniona, choć odkryłem ją niedawno, z rok po filmie i ze dwa po komiksie, a z 10 po grach wideo. Najświeższa jest muzyka, ale nawet MAGMA i XENAKIS nie mają startu do Faulknera i s-ki. Nie mówiąc o filmach, nędznym teatrzyku dla plebejskich mas z przebłyskami.
Malarstwo, rzeźba, teatr - zupełnie zaniedbane, ale żałuję.
Literatura to sztuka z ogromną tradycją. Należy jednak pamiętać, że mimo istnienia tylu aż wielkich dzieł literackich, ogromna część rynku to harlekiny, nędzne kryminały, czy literatura fantasy. Film ma niewiele ponad sto lat i tego pecha, że narodził się w czasach kultury masowej, która go całkowicie zaadoptowała. Tym niemniej, jest to dla mnie równoprawna forma sztuki, czego dowodem są dla mnie np. dzieła Bunuela czy Lyncha. Jednak, aby film był dobry, musi być czymś więcej, niż tylko adaptacją prozy. Musi przede wszystkim umiejętnie wykorzystywać środki wizualne, trochę jak w malarstwie, a nie skupiać się wyłącznie na akcji i fabule.
http://www.youtube.com/watch?v=sqKH9Ju80xs http://www.youtube.com/watch?v=s_3BXG3texY&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=O1ZGvnGTn0U&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=nBBR8Pn7eUQ
No i może jeszcze polski akcent:
http://www.youtube.com/watch?v=APjbtcNZo28
Chyba to coś więcej, niż nędzny teatrzyk dla mas z przebłyskami
Tymi przebłyskami jest właśnie Bunuel, jest Fellini, Antonioni, Tarkowski i wielu innych, a przede wszystkim to: http://www.youtube.com/watch?v=E4Uk5VjFDDU czy to http://www.youtube.com/watch?v=D6vCcdEo41o albo to http://www.youtube.com/watch?v=1E91Fra1D6E&feature=related to? http://www.youtube.com/watch?v=1E91Fra1D6E&feature=related ? http://www.youtube.com/watch?v=vBLIV1eOV3o
W swoich atakach oczywiście przesadzam, ale sądzę, że aż tak bardzo się nie mylę.
Poza tym ty wymieniłeś requiem dla snu, no tu akurat wg mnie mocno spudłowałeś, ale to może kwestia indywidualna.
Poza tym ty wymieniłeś requiem dla snu, no tu akurat wg mnie mocno spudłowałeś, ale to może kwestia indywidualna.
Aronofsky to kino pretendujące do roli sztuki. Wykorzystujące taśmę filmową tak jak trzeba - do tworzenia poruszającego obrazu, a nie do opowiadania treści książek, czego słynna scena z lodówką jest jednym z przykładów. To czy kogoś ten film przekonuje, czy jest arcy-głęboki to inna sprawa. Można o tym dyskutować, tak samo jak dyskutuje się o książkach czy malarstwie.
Uważam, że przesadzasz zdrowo. Oczywiście wiele filmów ogłoszonych "wielkimi", to sprowadzenie tematów literackich, albo nadających się na dobrą literaturę do kultury obrazkowej dla mas. Ale dążenie do stworzenia z kina osobnej dziedziny sztuki jest wyraźne właściwie od początku jego istnienia. Kino rozwija swoje środki tak samo, jak literatura czy malarstwo na początku swojego istnienia.
Skądinąd dla mnie najbardziej problematyczny z mojej listy jest "Stalker". Za to przede wszystkim, że podobnie jak np. wiele filmów Bergmana jest przeintelektualizowany. (Choć jest z drugiej strony pięknym obrazem.) Film w moim przekonaniu nie powinien być ilustracją do podręcznika filozofii czy psychologii. Uważam, że wszelkie aluzje do systemów filozoficznych, psychologii, nauki, powinny być przekazywane w filmach w miarę prostych słowach, a nie w formie monologów, w których bardzo często trywializuje się wykładane idee.
@thon022
Czy Twój nick jest związany z tuńczykiem?
a czemu z tuńczykiem
@thon022
Czy Twój nick jest związany z tuńczykiem?
a czemu z tuńczykiem
Bo po francusku tuńczyk to thon
Tymi przebłyskami jest właśnie Bunuel, jest Fellini, Antonioni, Tarkowski i wielu innych
A zamyślony pan z papierosem z mej sygnaturki?
Oto była moja ulubiona przedmowa kiedyś i czytywałam sobie ją bardzo często choć mało z niej rozumiałam:
Artysta jest twórcą piękna. Objawić sztukę, ukrywać artystę - oto cel sztuki. Krytykiem jest ten, kto swe własne wrażenia piękna umie w odmiennej wyrazić formie, nowy im nadać kształt. Zarówno najwyższa, jak najniższa forma krytyki jest pewnego rodzaju autobiografią. Kto w pięknie odnajduje sens brzydki, jest zepsutym, wcale nie będąc czarującym. To błąd. Kto w pięknie odnajduje sens piękny, posiada kulturę. Ma przyszłość przed sobą. Wybrani są ci, dla których piękno posiada wyłącznie znaczenie piękna. Nie ma książek moralnych lub niemoralnych. Są książki napisane dobrze lub źle. Nic więcej. Niechęć dziewiętnastego stulecia do realizmu jest wściekłością Kalibana, widzącego w zwierciadle własną swoją twarz. Niechęć dziewiętnastego wieku do romantyzmu jest wściekłością Kalibana, nie widzącego w zwierciadle swojej twarzy. Moralne życie człowieka stanowi część tworzywa artysty, ale moralność sztuki polega na doskonałym użyciu niedoskonałego środka. Żaden artysta nie pragnie niczego dowieść. Nawet rzeczy prawdziwe dadzą się dowieść. Żaden artysta nie posiada sympatii etycznych. Sympatia etyczna jest u artysty niewybaczalnym zmanierowaniem stylu. Żaden artysta nie jest neurasteniczny. Artysta może wyrażać wszystko. Myśl i język są dla artysty narzędziami sztuki, cnota i występek są dla artysty tworzywem sztuki. Ze stanowiska formy typową sztuką jest muzyka. Ze stanowiska uczucia typowa jest sztuka aktorska. Wszelka sztuka jest zarazem powierzchnią i symbolem. Kto sięga pod powierzchnię, czyni to na własną odpowiedzialność. Kto odczytuje symbol, czyni to na własną odpowiedzialność. W rzeczywistości sztuka odzwierciedla widza, nie życie. Rozmaitość zdań o dziele sztuki dowodzi, że dzieło i jest nowe, złożone i zdolne do życia. Niezgodność krytyków miedzy sobą dowodzi zgodności artysty z sobą. Możemy komuś wybaczyć, że stwarza coś użytecznego, dopóki dzieła swego nie podziwia. Jedynym usprawiedliwieniem dla człowieka, który stwarza coś bezużytecznego, jest wielki podziw dla tego dzieła. Każda sztuka jest bezużyteczna.
Kieślowski hmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm w ogóle dyskusja na milion znaków mogłaby się wywiązać. TAK uważam, że Kieślowski to jeden z przebłysków, ale z pewnymi zastrzeżeniami. A Ty jaka szczwana - nie wprost, a "pan z podpisu", testujesz mnie .
Tacy reżyserowie jak Wajda, Kieślowski, Zanussi są mocno zaangażowani społecznie, mówią definitywnie o czymś i na konkretnej historii dążą do uogólnień. Od konkretu do ogółu. Jak w neorealizmie - znacie Złodziei rowerów? Albo jeszcze lepiej Umberto D.? Z drugiej strony mamy jakiegoś Paradżanowa... dobra, nie chce mi się, sorka, za duży temat żeby na szybko go wyczerpywać a poza tym sam nie jestem pewien poglądu. Powiedzmy, że doceniam reżyserów zaangażowanych społecznie, ale...
Z Kieślowskiego bardzo lubię "Amatora", "Krótki film o miłości" i "Biały". To znakomite filmy poruszające ważne problemy, dobrze nakręcone. Dla odmiany "Czerwony" wydaje mi się pretensjonalny i przeintelektualizowany, "Niebieski" podoba mi się tylko poniekąd, a "Podwójne Życie Weroniki" to już w ogóle jakieś dziwadło totalne. Generalnie uważam, że im większe dziwadło, tym Kieślowski wypadał w tym gorzej. Im bliżej trzymał się ziemi, tym było lepiej. A mówię to jako miłośnik dziwadeł wszelakich.
Zanussi to kino moralnego niepokoju. Rzecz dobra, ale ma tę wadę, że jest niestety cieniem literatury. "Barwy ochronne", "Życie jako śmiertelna choroba(...)" - to są wszystko historie książkowe, które napisane przez dobrego literata mogłyby przewyższyć obraz kinowy.
Wajda to jeszcze inna para kaloszy. Z jego filmów największe wrażenie zrobiła na mnie Brzezina. Niby to tylko ekranizacja, no ale rola Łukaszewicza i zdjęcia budzącej się do życia przyrody są tu niezastąpione.
XXI wiek. Mądre i głębokie rzeczy brzmią dziwnie. Głupie i płytkie normalnie. A Aramis jest zabawny. SODOMA I GOMORA POWIADAM WAM.
CO
WIEDZIAŁEM TYLKO WYNIESIE SIĘ CZŁOWIEK Z TOWARZYSTWA TO OBGADUJĄ ZA PLECAMI ŁOTRY
NAWIASEM MÓWIONC MUZYKA JEST NOŚNIKIEM PIĘKNA A OBCOWANIE Z PIĘKNEM JEST NAJWYŻSZĄ I NAJSZLACHETNIEJSZĄ POTRZEBĄ LUCKĄ CO STAWIA MUZYKĘ WRAZ Z INNYMI SPOX SZTUKAMI NA SZCZYCIE PIRAMIDY PRIORYTETÓW ŻYCIOWYCH LUB PRZYNAJMNIEJ POWINNO HMM A CO INNEGO MOŻE NA NIEJ BYĆ, JEDEN CHIŃCZYK MÓWI ŻE JEDZENIE I RUCHANIE SIĘ JEST KLUCZEM DO SZCZĘŚCIA ON BYŁ REŻYSEREM NIE PAMIĘTAM IMIENIA PEWNIE WIECIE
JAK KTOŚ SIĘ NIE ZGADZA TO JEST GUPI JAM KAPŁAN MUZYKI WIEM NAJLEPIEJ MAŁPY
PS. Na miękkich łąkach buhaja widząc ryczy jałowica. Rży klacz na widok ogiera. Blednie od żądzy dziewica.
Idź do walki ufny w siebie, a wówczas - mogę ci przysiąc, oprze ci się z pięknych kobiet zaledwie jedna na tysiąc...
Podwójne Życie Weroniki" to już w ogóle jakieś dziwadło totalne. Generalnie uważam, że im większe dziwadło, tym Kieślowski wypadał w tym gorzej. Im bliżej trzymał się ziemi, tym było lepiej. A mówię to jako miłośnik dziwadeł wszelakich.
Eeee... Podwójne życie Weroniki to bardzo ładny film i nie widzę tam dziwadła. No i bardzo ładne zdjęcia ma. Cenię go bardziej niż Niebieski, który jest lekko nudnawy. Kieślowski fajne filmy robił bo poruszał w nich ciekawe rzeczy i przedstawiał je w ładny sposób w odpowiednim klimacie i to mi się u niego najbardziej podoba. Dotyka rzeczy niedotykanych przez innych.
A ktoś z Was widział reportaże Krzysztofa?
JEDEN CHIŃCZYK MÓWI ŻE JEDZENIE I RUCHANIE SIĘ JEST KLUCZEM DO SZCZĘŚCIA ON BYŁ REŻYSEREM NIE PAMIĘTAM IMIENIA PEWNIE WIECIE
Ang Lee
Eeee... Podwójne życie Weroniki to bardzo ładny film i nie widzę tam dziwadła.
Jest to jedyny z tych filmów Kieślowskiego, które znam, co do których nie mam pojęcia, o czym to właściwie jest. I wszelkie podejrzenia wskazują na jakąś pseudo-metafizyczną bajkę.
"Niebieski" w porównaniu ma bardzo konkretne przesłanie, poniekąd nawet słuszne, co prawda nieco strywializowane w ostatniej scenie. Oczywiście do "Białego" nie ma startu. To jest właśnie piękne kino: zrobić film z fabułą niemalże kina przygodowego, by metaforycznie wyrazić cyniczną, ale jakże prawdziwą myśl na temat relacji damsko-męskich.
Eeee... Podwójne życie Weroniki to bardzo ładny film i nie widzę tam dziwadła.
Jest to jedyny z tych filmów Kieślowskiego, które znam, co do których nie mam pojęcia, o czym to właściwie jest. I wszelkie podejrzenia wskazują na jakąś pseudo-metafizyczną bajkę.
Możliwe że tak kiedyś stwierdzę o nim, albo i o całej twórczości Kieślowskiego. Póki co podoba mi się.
Ja widzę w tym film o samotności. Tzn. Weronika odczuwa że nie jest sama na świecie, że gdzieś tam istnieje ktoś podobny do niej i nie chodzi tylko o wygląd. I pewnego dnia się budzi i czuje że tego kogoś utraciła. Tak widzę to ja.
To w końcu jest sama, czy nie? Moje podejrzenia są nieco inne. Że generalnie chodzi tu o niezrealizowane możliwości. Dwie niemal identyczne postacie dokonują przeciwnych wyborów. Muzyka i kariera vs. miłość. Tyle że to jest wszystko tak makabrycznie i do przesady nafaszerowane symbolami, że mnie już w połowie "wątku francuskiego" łeb boli. Zwłaszcza że nie widać jakiś jasnych związków między tymi symbolami i metaforami. Zwłaszcza nie jest dla mnie jasne przenikanie się metafor wolności (wybór) i zniewolenia (kukiełki). Nie mogę dociec, jaka myśl porządkuje ich pojawianie się.
Możliwe że tak kiedyś stwierdzę o nim, albo i o całej twórczości Kieślowskiego. Póki co podoba mi się.
No raczej cała twórczość Kieślowskiego taka nie jest. Większość jego dzieł dotyczy międzyludzkich relacji i problemów życiowych i społecznych.
To w końcu jest sama, czy nie? Moje podejrzenia są nieco inne. Że generalnie chodzi tu o niezrealizowane możliwości. Dwie niemal identyczne postacie dokonują przeciwnych wyborów. Muzyka i kariera vs. miłość. Tyle że to jest wszystko tak makabrycznie i do przesady nafaszerowane symbolami, że mnie już w połowie "wątku francuskiego" łeb boli. Zwłaszcza że nie widać jakiś jasnych związków między tymi symbolami i metaforami. Zwłaszcza nie jest dla mnie jasne przenikanie się metafor wolności (wybór) i zniewolenia (kukiełki). Nie mogę dociec, jaka myśl porządkuje ich pojawianie się. Muzyka i kariera vs. miłość.
Możliwe że i tak jest i to o tym. I do tego by nawet tytuł bardziej pasował.
Ale dobrze jest obejrzeć wywiady z Kieślowskim bo on tam niektóre rzeczy interpretuje np. nasączenie się kostki cukru kawą . W "I'm so so" mówi chyba o Przypadku, coś typu że chciał ukazać że przypadek sprawia kim jesteś, ale nie jaki jesteś (można by się kłócić).
I Kieślowski w którymś z wywiadów właśnie (o ile dobrze pamiętam) powiedział że w Podwójnym życiu... został poruszony taki problem że czujemy czasem (on czuje?, wiadomka że to względne i każdy czuje coś innego, ale mniejsza o to) że gdzieś na świecie jest ktoś podobny do nas. O to chyba chodziło, a pochodzi bodajże ze "100 pytań do..."
No ale czy to jest problem, że ktoś czasem coś tam czuje? Dla mnie problem dla artysty, to jest wydobyć z tego poczucia coś ciekawego, wpleść to w szerszą narrację. I ja sądzę, że jest to problem tego dzieła. Tu jest poruszone 1000 rzeczy na raz, a nic się właściwie nie klei. Każdy jeden szczegół może być sam w sobie fajny, ale osłabia wymowę pozostałych. Bo jeśli jest to film o wyborze i możliwościach, to wątek "osamotnienia" jest z innej parafii - bardziej utrudnia zrozumienie niż ułatwia. Jeśli jest to film o samotności vs. istnienie "drugiego ja", to kontrast między losami obu bohaterek jest niepotrzebnie tak ostry. Poza tym, czy się nam to podoba, czy nie kukiełki symbolizują manipulację lub sterowanie losem bohaterek. I znów pytanie - po co? Może kiedyś zrozumiem subtelność myśli reżysera, ale na razie wydaje mi się, że posługuje się symbolizmem w sposób dość chaotyczny.
Z resztą osłabienie wymowy filmu przez symbolizm i pseudo-metafizykę widać wyraźnie w "Niebieskim". W sumie fajny temat - bezsensowność dążenia do absolutnej wolności w konfrontacji z nieodpartą siłą miłości, zostaje przeniesiona na wymiar polityczno-społeczny (jednoczenie się narodów Europy), przez co ciekawa idea staje się karykaturą samej siebie.
A tak swoją drogą zawsze byłem ciekaw, czy zwrot ku metaforom i pseudo-intelektualizmowi, kino Kieślowskiego nie zawdzięcza panu senatorowi w sukience. Bo z tego co kojarzę, sam Kieślowski wielkim ętelektualystom wcale się nie czuł.
CO
WIEDZIAŁEM TYLKO WYNIESIE SIĘ CZŁOWIEK Z TOWARZYSTWA TO OBGADUJĄ ZA PLECAMI ŁOTRY
Komplementy prawię ci, a ty łotrem obwieszczasz mnie, łotrze ty? Nic poszanowania dla dobrego słowa tylko jad i zawiść i nikczemność. Człowiek chce być ludzki, chce aby innym miło było na sercu a tu tylko pogarda i brak poszanowania. ZASTANÓW SIĘ NAD SWOIM POSTEMPOWANIEM BO POSTEMPUJESZ NIEGODZIWIE I ZLOWIESZCZO, A NAWET POWIEDZIAŁBYM NIECNIE!!!
Odchodząc od tego nędznika, psubrata i arcyłotra Aramisa może zajmę stanowisko odnośnie filmów jednak, bo tu nie ma o czym gadać. Sromotnie się zawiodłem.
Zacząłem i nie kończę powiadasz? Tu nie można skończyć, temat niewyczerpany.
Ugryzę go jednak w inny sposób.
3 filmy:
Sayat nova Paradżanowa - obraz i muzyka tworzy piękno w główce, brak treści.
Kwaidan - obraz i muzyka tworzy piękno obrazu, prosta treść jako pretekst.
La strada - obraz i muzyka tworzy piękno obrazu, skomplikowania treść jako cel formy.
To najwyżej.
Kieślowski jest momentami poetycki, jednak wykreowane piękno nigdy nie dorównywało w moim odczuciu temu towarzyszącemu Nocom Cabirii. Czemu? To jakby ktoś spytał mnie czemu Xenakis mi się podoba. BO ON JEST NIESAMOWITY.
Komplementy prawię ci, a ty łotrem obwieszczasz mnie, łotrze ty? Nic poszanowania dla dobrego słowa tylko jad i zawiść i nikczemność. Człowiek chce być ludzki, chce aby innym miło było na sercu a tu tylko pogarda i brak poszanowania. ZASTANÓW SIĘ NAD SWOIM POSTEMPOWANIEM BO POSTEMPUJESZ NIEGODZIWIE I ZLOWIESZCZO, A NAWET POWIEDZIAŁBYM NIECNIE!!!
NIE GNIEWAJ SIĘ GADZIE LECZ MYŚL O MNIE JAKO O SWYM ZBAWIENIU, JESTEM JAK POMNIK PONIATOWSKIEGO PRZED PAŁACEM PREZYDENCKIM WSKAZUJĄCY DROGĘ PAMIĘTAJ O TYM NIE DAJ SIĘ ZWIEŚĆ BARTOSZOM XENAKIS MA SZCZĘKĘ JAK RIDŻ FORESTER TO MÓWI WSZYSTKO, UCZ SIĘ WŁOSKIEGO I NAZW PTAKÓW, WĄCHAJ KWIATY, STROŃ OD KURW CYCATYCH... POZDRAWIAM
Jesteś jak Miyagi z karate kid. Bezsensowne czynności i słowa bombardujesz nimi mnie, lecz odnowy moralnej tym samym dokonujesz we mnie. Przepraszam cię, że zwątpiłem w cię.
No ale czy to jest problem, że ktoś czasem coś tam czuje? Dla mnie problem dla artysty, to jest wydobyć z tego poczucia coś ciekawego, wpleść to w szerszą narrację. I ja sądzę, że jest to problem tego dzieła. Tu jest poruszone 1000 rzeczy na raz, a nic się właściwie nie klei. Każdy jeden szczegół może być sam w sobie fajny, ale osłabia wymowę pozostałych. Bo jeśli jest to film o wyborze i możliwościach, to wątek "osamotnienia" jest z innej parafii - bardziej utrudnia zrozumienie niż ułatwia. Jeśli jest to film o samotności vs. istnienie "drugiego ja", to kontrast między losami obu bohaterek jest niepotrzebnie tak ostry Poza tym, czy się nam to podoba, czy nie kukiełki symbolizują manipulację lub sterowanie losem bohaterek. I znów pytanie - po co? Może kiedyś zrozumiem subtelność myśli reżysera, ale na razie wydaje mi się, że posługuje się symbolizmem w sposób dość chaotyczny. Z resztą osłabienie wymowy filmu przez symbolizm i pseudo-metafizykę widać wyraźnie w "Niebieskim". W sumie fajny temat - bezsensowność dążenia do absolutnej wolności w konfrontacji z nieodpartą siłą miłości, zostaje przeniesiona na wymiar polityczno-społeczny (jednoczenie się narodów Europy), przez co ciekawa idea staje się karykaturą samej siebie. A tak swoją drogą zawsze byłem ciekaw, czy zwrot ku metaforom i pseudo-intelektualizmowi, kino Kieślowskiego nie zawdzięcza panu senatorowi w sukience. Bo z tego co kojarzę, sam Kieślowski wielkim ętelektualystom wcale się nie czuł.
Możliwe Ale metafory spotykamy w dokumencie Siedem kobiet w różnym wieku, a wtedy jeszcze nie współpracował z "senatorem w sukience".
Trochę dziwny to reżyser, narzekał często na swoją pracę i mówił że filmów nie lubi kręcić robiąc przy tym filmy wychwalane przez Kubricka czy Tarantino.
W ogóle z tego co załapałem to masz Ty lat niewiele ponad 0, +/- 17. Jak to jest, że ja w wieku tym grałem w Mario i właziłem w sekretne rury i czerpałem, a ty dyskutujesz o Kieślowskim. Nie pojmuję.
Nie ma co pojmować. Każdy łazi swoją ścieżką, napotyka różne rzeczy i poznaje je na różnych etapach: albo za wcześnie, albo wcześnie, albo późno, albo za późno.
Zresztą nie wierzę w czas mierzony zegarami, tak naprawdę to ty możesz być ode mnie starsza choć obiektywny (phi!) czas mówi odwrotnie.
Cieszy mnie jednak zainteresowanie twoje sztuką filmową. A lubujesz się też w starych filmach? Jak bardzo wielbisz filmy czy tylko oglądasz czy też sięgasz po wiedzę okołofilmową. Czytujesz pod kołdrą po nocach Płażewskiego i innych szalonych Bazinów?
A lubujesz się też w starych filmach? Jak bardzo wielbisz filmy czy tylko oglądasz czy też sięgasz po wiedzę okołofilmową. Czytujesz pod kołdrą po nocach Płażewskiego i innych szalonych Bazinów?
Oglądam i czasem czytam analizy czy recenzje. Planuję z literatury coś kupić od dłuższego czasu, ale w moim życiu mało z tego co zaplanuje dochodzi do realizacji. Możesz coś polecić ciekawego jak tylko masz ochotę.
Książki o filmach czy filmy?
Dla początkujących dwie knigi Płażewskiego: Historia filmu i Język filmu. Dobra baza startowa do wielkiej wiedzy.
Stare, to tak przedwojenne lub tuż po. Właściwie to nieme tak naprawdę. No jednak nie mam już nadziei na to, że wiele spotkam osób, co po nocach Murnaua oglądają i Langa, więc stare to taki Kane, Złodzieje rowerów itp. La strada, no tak do początku lat 60.
Nie wiem jak głęboko siedzisz, nie wiem tego oj nie, ale no zdecydowanie z niemych to: Męczeństwo Joanny D'Arc Burza nad Azją WSZYSTKO Eisensteina Murnau (nosferatu) i inni ekspresjoniści szaleni (LANG!!! ->nibelungi, metropolis, WIENE!!! -> gabinet) Jezu za dużo tego, ale to wymienione to bezwzględnie + jest takich bezwzględnie jeszcze wiele.
Potem to jedziemy Rossellini i Rzym, miasto otwarte, De Sica i Złodzieje rowerów, Umberto D., Obywatel Kane, La strada (jeden z moich naj), Noce Cabirii... to daremne, za wiele tego. Na nabrzeżach KAZAN ELIA.
Stare, to tak przedwojenne lub tuż po. Właściwie to nieme tak naprawdę. No jednak nie mam już nadziei na to, że wiele spotkam osób, co po nocach Murnaua oglądają i Langa, więc stare to taki Kane, Złodzieje rowerów itp. La strada, no tak do początku lat 60.
Zatem nie lubuję się i mało widziałam, bardzo mało. Z lat 50: Pół żartem, pół serio, Północ-północny zachód i Popiół i diament. Wczesne lata 60: My fair lady, Jak być kochaną.
Nie wiesz co tracisz moja ty piękna. Jak chcesz rozwinąć wiedzę swą nt. starych filmów to na począteczek: http://zegarzkukulka.blogspot.com/2010_09_01_archive.html Chociaż tam już trochę "wygrzeby" są raczej, a nie kanon wielkich dzieł, ale zapraszam, przyjazna forma i elokwentny prowadzący, uczesany i cudowny.
Wiele wspaniałych chwil przed tobą, aż ci zazdroszczę momentu seansu z La Stradą pierwszego czy... nie no w ogóle tak wiele przed tobą... Jeżeli lubisz Kieślowskiego to koniecznie sprawdź Strukturę kryształu Zanussiego i Barwy ochronne, Constans oraz Kontrakt tegoż.
Wracając do nieco młodszych niż starszych dwa dzieła:
KWAIDAN - to sobie zostaw na jak najpóźniej, a potem delektuj się czystym pięknem.
ODYSEJA KOSMICZNA 2001 - jw.
Kubrick w całości jest godny uwagi, ale jest wielu innych mistrzów.
Jak lubisz ambitniejsze filmy to Tarkowski, Jodorowski, RENOIR - żą renłar to w ogóle wykracza poza skalę jakąkolwiek, poetycki realizm, Grande Illusion i regle du jeu - nie ma lepszych filmów, są co najwyżej tak samo genialne i gorsze.
sprawdź Strukturę kryształu Zanussiego Kubrick w całości jest godny uwagi, ale jest wielu innych mistrzów.
Mechaniczną pomarańczę lubię bardzo, a Lśnienie gdzieś się na dysku przewraca jeszcze nierozpakowane
Hmmm... znów nastaną dni samotności w ciemności przed ekranem szklanym. Dziękuję bardzo Panie Setezer
Kubrick zrobił trochę więcej niż Pomarańczę i Lśnienie.
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS! V AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS! V
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS! V AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS! V
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS! V AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS! V
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
AJ EM SPARTAKUS
NOU... AJ EM SPARTAKUS
AJ EM SPARTAKUS
AJM SPARTAKUS!
Kubrick zrobił trochę więcej niż Pomarańczę i Lśnienie.
Wiem
Ja jestem wielkim fanem Odysei Kosmicznej na przykład. Znaczy nie tylko ale ten film jest tak dobry, że mam wrażenie iż cały w dużej mierze inspirowany tym filmem gatunek kinowego sci-fi po prostu wygląda jak jakaś marna podróbka dla dzieci tego co Kubrick zrobił... z drobnymi tylko wyjątkami.
Aramis ci streścił całego Spartakusa więc nie ma co, nie oglądaj.
Kubrick to jeszcze Barry Lyndon, Pełny magazynek (to chyba najsłabsze) i teraz uwaga: ŚCIEŻKI CHWAŁY - na podstawie świetnej książeczki - antywojenny popis, cudo na kiju i Kerk Daglas przechodzący siebie wokół i w poprzek ponadto wszerz. Dalej Doktor Strangelove - HOHOHO satyra wszech czasów i wszech przestrzenni! No i jeszcze jakiś tam filmik noir, ale bardzo dobry zabójstwo zowie się. Oczy szeroko zamknięte to najbardziej kontrowersyjne, ale polecam, ale raczej na koniec. ODYSEJA jednak to film, który zasłużył na to, że kupiłem plakat jego za 18,99 z wysyłką jakoś 25 i powiesiłem na drzwiach. LOLITA hiehie, najpierw książkę potem film, ale podobał mi się. W ogóle Kubrick nie zrywa wcale z literaturą, same adaptacje, ale jakżesz wspaniałe. Polecam też książki które przeniósł na ekran - Mechaniczna (lepiej Mechaniczna, nakręcana to później) pomarańcza i Odyseja, i ścieżki chwały... no!
No widziałem to wszystko.. oprócz Ścieżek Chwały. I czytałem... oprócz Ścieżek Chwały Pełny Magazynek nie jest wcale złym filmem, bardziej mi się podoba z tych jego ostatnich filmów od Lśnienia i Oczu. Ale ja lubię filmy o Wietnamie, może to dlatego. Lśnienie też jest w sumie bardzo dobre, ale jednak sama powieść jest o tyle lepsza, że czułem się zawiedziony ekranizacją. W przypadku takiej Odysei to film jest znacznie lepszy niż książka - no nieporównywalnie nawet, książkę można bez problemu zrozumieć a film pozostawia sieczkę w mózgu dlatego jest znacznie bardziej odpowiedzi do prezentowanej tematyki. Z Pomarańczą może bym się tak nie zapędzał ale to też jest adaptacja na poziomie wersji pisanej. Lśnienie... no kurczę, można było to chyba lepiej zrobić... nie mówię, że ja osobiście bym zrobił ale Stanley mógłby.
Ja nie przepadam za Kingiem, nie bardzo mnie on podchodzi, taki efekciarski jest, to nie jest wielka literatura wg mnie. Film jest o tyle wspaniały, bo wyrwana esencja nadbudowana jest niebywale zręcznie atmosferą wykreowaną. Jedyną w swoim rodzaju.
Odyseja książkowa jest INNA niż film. Najpierw warto obejrzeć film, a potem zanurzyć się w książkę, aby mieć podaną interpretację - słuszną na tacy. I tak wiele spraw jest do przemyślenia.
Mechaniczna - książka to jest coś wspaniałego, film spłyca okrutnie, nie tak jak w Lśnieniu, gorzej, za to mamy cudowny, spektakularny film, lecz gdzie rozdział ostatni? Adaptacja najmniej udana, ale film wspaniały.
To wszystko zależy od nas, od momentu oglądania.
Odyseja książkowa jest INNA niż film. Najpierw warto obejrzeć film, a potem zanurzyć się w książkę, aby mieć podaną interpretację - słuszną na tacy. I tak wiele spraw jest do przemyślenia.
Nie czytałem akurat Odysei, ale swego czasu zaczytywałem się w sci-fi w tym również i w powieściach A.C. Clarke'a. Z tego co pamiętam to trąciło kiczem. To znaczy sprawnie niby napisane, ale okrutnie naiwne pseudo-filozoficzne idee tam przemycał, rodem z jakiś new age-ów, Daenikenów, okładek płyt Yes, wokali Andersona itp. Dziś z całej literatur Sci-fi jedynie Lema bardzo lubię, bo facet pisał naprawdę mądre rzeczy. Znał się na nauce i filozofii, a nie tylko udawał znawcę.
Ja nie przepadam za Kingiem, nie bardzo mnie on podchodzi, taki efekciarski jest, to nie jest wielka literatura wg mnie
Jego najbardziej znane dzieła, owszem, efekciarskie. Ale to co najlepsze u niego wcale nie zostało nigdy rozdmuchane.
Przeczytanie interpretacji Odysei to poniekąd zabicie tego filmu, bo.. właśnie.... jest podane na tacy. Co prawda nie jest to zabójstwo w takim stopniu jak ta kontynuacja filmu z lat 80tych... bo to jest już najbardziej okropna rzecz stworzona na tej planecie chyba...
Co do Pomarańczy - no właśnie w tym rzecz, że film sam w sobie jest tak klasowy, że jest na poziomie wersji pisanej. Owszem spłycony i skrócony ale właśnie gdyby nie był spłycony i skrócony to podejrzewam, że nie byłby tak dobry, tak intensywny i dramatyczny.
Odyseja książkowa jest INNA niż film. Najpierw warto obejrzeć film, a potem zanurzyć się w książkę, aby mieć podaną interpretację - słuszną na tacy. I tak wiele spraw jest do przemyślenia.
Nie czytałem akurat Odysei, ale swego czasu zaczytywałem się w sci-fi w tym również i w powieściach A.C. Clarke'a. Z tego co pamiętam to trąciło kiczem. To znaczy sprawnie niby napisane, ale okrutnie naiwne pseudo-filozoficzne idee tam przemycał, rodem z jakiś new age-ów, Daenikenów, okładek płyt Yes, wokali Andersona itp. Dziś z całej literatur Sci-fi jedynie Lema bardzo lubię, bo facet pisał naprawdę mądre rzeczy. Znał się na nauce i filozofii, a nie tylko udawał znawcę.
No właśnie, ja mam podobnie z pisaną wersją Odysei - tak jakby film był głębszy niż książka którą ekranizuje... bo ta cała ideologia i interpretacja, bezwstydnie wywleczona, w filmie jest ukryta i tak naprawdę pozostawia widzowi pole do popisu co do tego, jak ten film rozumieć. A Lem - klasa, to chyba oczywiste. Jak dla mnie miał najwięcej do powiedzenia.
A bo ja w ogóle uważam, że książki zawsze są lepsze od filmów. Mało jest lepszych ekranizacji niż pierwowzorów. No oczywiście mówię o dobrych powieściach. Dostojewskiego nikt nie zekranizuje nigdy tak dobrze, abym był kontent. Czasem się udaje zbliżyć (Na wschód od Edenu np.), ale to nadal tylko adaptacja, ważna i potrzebna, ale polecałbym raczej najpierw zaczytywać się w Steinbecku.
Clarke pretensjonalny hm hm zamyślam się i może być tak, nie znam jego twórczości. Z odyseją jest jednak tak, że skoro książka to pseudofilozoficzny bełkot to i film, bo to to samo. Scenariusz na spółkę pisali Clarke z Kubrickiem. Dla mnie to wielka rzecz, głęboka i mądra.
Lśnienie gdzieś się na dysku przewraca jeszcze nierozpakowane
Lśnienie to najlepszy horror jaki widziałem. Przed obejrzeniem dobrze posłuchać utworów Pendereckiego , które wykorzystano w ścieżce dźwiękowej :
Polimorfia http://www.youtube.com/watch?v=64045S7JDKg&feature=related
Przebudzenie Jakuba: http://www.youtube.com/watch?v=850cJuFbP2U
Utrenja cz. II : http://www.youtube.com/watch?v=6d9QiCrKLsA&feature=related
(w filmie ten fragment jest)
PS. A tuńczyk to nie, do wczoraj nie tego wiedziałem . "Ton" mnie kiedyś zwano, to jak 1-y raz poczte zakładałem, to dałem "ton", ale już był, no to ja thon, ale też, kurwa, zajęte. I to tak doszedłem do thon022 i git I tak w necie funkcjonuje, a nie chce mi się kombinować
PS2 może sy tuńczyka pod podpisami jeszcze pierdolne
Najlepszy horror to ten, który zgapiał z Odysei Kosmicznej: pierwszy Obcy.
A propos samego Pendereckiego. Zawsze go znałem tylko z pojedynczych kompozycji i zawsze mnie facet zachwycał ale nigdy nie wiedziałem za co się wciąć tak bardziej konkretnie. Coś ktoś poleci?
A propos samego Pendereckiego. Zawsze go znałem tylko z pojedynczych kompozycji i zawsze mnie facet zachwycał ale nigdy nie wiedziałem za co się wciąć tak bardziej konkretnie. Coś ktoś poleci?
Wrzuć na cycki trzecią symfonię i dwa koncerty na instrumenty dęte drewniane: klarnet i flet. Jest płyta z nimi + jeszcze jednym gównem na której on sam dyryguje Sinfonią Varsovia.
Są to spox kawałki.
Nawiasem mówiąc sam nie jestem jego wielkim fanem bo obraził mnie i zdradził naród pisząc opery po niemiecku co wskazuje na to że do pewnego stopnia może być on chujem.
Dostojewskiego nikt nie zekranizuje nigdy tak dobrze, abym był kontent.
Literatury nie da się przewyższyć w częstych przypadkach, ale animacje Piotra Dumały na podstawie Dostojewskiego wydają się zadowalające (nie piszę że lepsze!)
Niezła jest próba Roberta Bressona - Kieszonkowiec okok, polecam ja ten film, choć Bresson jest HMMMMMMMMM naprawdę ascetyczny, albo się kocha albo się ziewa .
Mów kobieto jakie filmy znasz i cenisz najbardziej, to móc będę mógł lepiej cię prowadzić na nowsze szlaki ku czystemu pięknu.
A w ogóle ja zauważyłem, że wy wiecie kto to Poe, to się ceni, znacie może jego opus magnum Studnia i wahadło? No to powiem wam, że to: http://zbroiowisko.pl/viewtopic.php?f=106&t=3438&p=3732&hilit=studnia+i+wahad%B3o#p3732 mnie zaskoczyło, ssijcie, ssijcie i delektujcie się.
Mocna rzecz
Opowiadanie znam i owszem, cenie sobie wysoce, nawet ongi na próbnej maturze ustnej o nim coś chyba mówiłem. Film powiadasz dobry?
Mnie się bardzo podobał, nieźle odmalowany klimat Poego, prawieże równie wspaniale jak Edgar, no ale nie aż tak, ale mimo to polecam. To krótkometrażowy więc tem bardziej, bo minut kilka poświęcić warto.
A propos samego Pendereckiego. Zawsze go znałem tylko z pojedynczych kompozycji i zawsze mnie facet zachwycał ale nigdy nie wiedziałem za co się wciąć tak bardziej konkretnie. Coś ktoś poleci?
Ja polece z Pasją wg Świętego Łukasza, monumentalne dzieło, niepokojące, mroczne, miejscami pokręcone, ale nawiązujące do klasyki (za co awangarda oskarżyła Pendereckiego o "zdradę ideałów" ).
http://www.youtube.com/watch?v=ZCf1ET8Njbc
Niedawno nadawali w TVP Kultura na żywo, z samym Pendereckim, 4 chóry (tyle że solistki brzydkie) no i se oglądam, a tu kurwa, do drzwi dzwonią, łażą, coś pierdolą, dupe zawracają. Noż ja pierdole, kurwa, jak tu człowiek ma być kulturalny Zrobie se taki pokój do słuchania i oglądania w piwnicy - tam mnie nie znajdą
PS Ale w kategorii straszności horroru Obcy mniej straszny niż Lśnienie, które straszy widza straszliwie
W Lśnieniu jako tę granicę, która w klasycznym horrorze musi być z założenia masz Góry Skaliste. No... porządnie. W Obcym masz nieprzebywalną, nieskończoną, pustą przestrzeń, w której 'nikt nie usłyszy' Twojego krzyku. Jako miejsce akcji - duży hotel i przyległości kontra kilka małych, ciemnych pomieszczeń, z których nie ma wyjścia. Ósmy Pasażer Nostromo WIĘZI tysiąckrotnie mocniej! W Lśnieniu masz konwencje - nawiedzony dom, szaleństwo, w sumie nic nowego. W obcym poza koncepcją istoty organicznej, która jest mordercą doskonałym masz Odysejowki komputer, który buntuje się przeciw ludziom - tym razem nie Hal a Bishop. Maszyna, która na co dzień jest Ci pomocna, w mgnieniu oka, może Cię zdradzić. Nie ma tu bezpieczeństwa ani grosz. Ja nie mówię tutaj, że Lśnienie jest słabym filmem - nie jest, jest zajebiście dobrym, ale Obcy to jest masakra, horror ekstremalny, wyznacznik gatunku. Składam ofiary i modły.
dnia Sob 18:31, 28 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Horror ekstremalny i wyznacznik gatunku to Nosferatu Murnaua .
Też, chociaż tutaj bym się skłaniał jednak do wyznacznika horroru klasycznego. Mówimy oczywiście o kategoriach filmowych. Obcy jednak przekroczył kilka nowych granic według mnie. I nie zestarzał się - nie tylko w sensie, prawda, artystycznym ale też komercyjnym. Jego specyficzna realizacja sprawia, że wygląda dzisiaj cały czas aktualnie. A więc straszy też aktualnie. Nosferatu... jak uwielbiam ten film, to chyba muszę mu przyznać, że pod wieloma względami jednak to już nie to samo.
A u mnie dziś "Milczenie" Bergmana. No i czuję spory niedosyt. To miał być ponoć znakomity film, i takim mi się zdawał, dopóki milczenie nie zostało przerwane i pojawiły się te "psychologiczne" dialogi i monologi.
Mów kobieto jakie filmy znasz i cenisz najbardziej, to móc będę mógł lepiej cię prowadzić na nowsze szlaki ku czystemu pięknu.
Nie ma po co za bardzo, bo dużo wąchałam, a mało smakowałam, ale napomknę że... Jak widać na moim awatarze lubię Tarantina i tarantinowskie klimaty (mało ambitne, często głupie, ale fajnie zrealizowane). Sentyment mam do niego bo się przygoda z filmem od Quentina zaczęła właśnie. Pana Emira Kusturicę uwielbiam a może nawet i kocham, za klimat, groteskowe postacie, muzykę..., choć przesadza on czasem z długością. Underground 167 minut ma (choć to nie równa się wersji reżyserskiej - 516 ) Hmmm... i cóż jeszcze... połknęłam Czas apokalipsy i Ojca chrzestnego Coppolli i miło wspominam to. Gdzieś w kolejce stoi (długo, bardzo długo stoi i czasem wstyd przyznać się że się nie widziało): Lista Schindlera, Skazani na Shawshank, Lot nad kukułczym gniazdem, Johnny poszedł na wojnę, Życie jest piękne czy polski Rękopis znaleziony w Saragossie. Czasem lubię skosztować coś krótkiego, np. dokumenty Kieślowskiego czy właśnie animacje Dumały, albo coś o chłopcu który łazi po parku i zadaje pytania obcym ludziom i sika przed kamerą - Wszystko może się przytrafić, Przekładaniec - oparty na Lemie, Szczurołap - odnoszący się do polityki i coś w ten deseń, z pewnością nie Sześciu mężczyzn, którym robi się nie dobrze (i właściwie to po Głowie do wycierania myślę że na Lyncha za wcześnie, choć uważam że nieźle musi być popieprzony (w znaczeniu pozytywnym) żeby wymyślać rzeczy takie). Z zagranicznych krótkometrażówki rzadziej, gdzieś tam czasem spotka się coś na miarę Vincenta (związanego z Poem ) Burtona. O horrorach piszecie a mnie nigdy do nich nie ciągnęło, a już szczególnie po Dziecku Rosemary. Wolę już coś takiego jak Psychoza czy Milczenie owiec. Wracając jeszcze do polskich to dobrze wspominam: Abel, twój brat, Pora umierać (przez ten film jesienią w głowie siedzi mi sonet Szekspira i powtarzam sobie OTO JUŻ JESIEŃ I PORA UMIERAĆ i czuję się jakby to rzeczywiście był już czas na to), Rejs, Co mi zrobisz jak mnie złapiesz, Nic śmiesznego, Psy... Nie ma chyba za bardzo sensu wymieniać wszystkiego. A... i najważniejsze! nie lubię filmów o psach, wiewiórkach, jeżach i kaczkach no i musicali, choć czasem oglądam, np.: wcześniej wspomniany My fair lady, Sweeney Todd, Hair.
Idę pojeździć monocyklem, jak wrócę to coś napiszę. Czekaj na mnie.
Idę pojeździć monocyklem, jak wrócę to coś napiszę. Czekaj na mnie. no i se oglądam, a tu kurwa, do drzwi dzwonią, łażą, coś pierdolą, dupe zawracają. Noż ja pierdole, kurwa, jak tu człowiek ma być kulturalny Zrobie se taki pokój do słuchania i oglądania w piwnicy - tam mnie nie znajdą
U mnie tak samo. Czasami sąsiadka potrafi zadzwonić żeby przyjść do niej i jej Zorro włączyć Wszystko odbywa się w najmniej odpowiednim momencie.
gdzieś tam czasem spotka się coś na miarę Vincenta (związanego z Poem Wink) Burtona.
A jaki wspaniały aktor robił za narratora...
gdzieś tam czasem spotka się coś na miarę Vincenta (związanego z Poem Wink) Burtona.
A jaki wspaniały aktor robił za narratora...
Ja nie mówię tutaj, że Lśnienie jest słabym filmem - nie jest, jest zajebiście dobrym, ale Obcy to jest masakra, horror ekstremalny, wyznacznik gatunku. Składam ofiary i modły.
Lśnienie jednak dla mnie jest bardziej przerażajace, bo mamy tam dramat rozgrywający się w rodzinie - "obcym" dla wątłej i lekko histerycznej matki z chorowitym synkiem jest jej własny mąż - krzepki i zdrowo kopnięty Jack. Albo opętany. Właśnie - nie do końca wiadomo, czy to studium schizofrenii, czy wpływu sił nadprzyrodzonych. "Duchy" mogą być urojone (choć objawiają się też dziecku):
http://www.youtube.com/watch?v=jFVyAjj3Bs0&feature=related
Jack "rozmawia" z nimi, ale w rzeczywistości może mówić sam do siebie - często powtarza się w tych scenach motyw lustra. "Duchy" go znają, twierdzą, że tu już był wcześniej (motyw reinkarnacji ?)
Zagrożenie w Lśnieniu dla kobitki z dzieckiem jest zewsząd - oszalały Jack, "duchy" z hotelu, wokół zasypane śniegiem Góry Skaliste. "Obcy" to spotkanie z kosmicznym drapieżnikiem, zębatym i paskudnym - trza go zgładzić od razu i tyle. Jack to mąż, ojciec dziecka - nawet kiedy Wendy wie, że musi się bronić, macha tylko nieporadnie nożem i chlipie. Próbuje go upokoić, przebłagać, wreszcie - zneutralizować. Jest całkowicie bezbronna.
A zresztą - Twisted Nerve, masz obejrzyć Lśnienie (Obcego już znasz) i ocenić, który film straszniejszy
Maska Czerwonej Śmierci z Price'm jako Prince Prospero - to był film! Siedziałem na dupie przed komputerem a czułem się jak w teatrze.
Ja nie mówię tutaj, że Lśnienie jest słabym filmem - nie jest, jest zajebiście dobrym, ale Obcy to jest masakra, horror ekstremalny, wyznacznik gatunku. Składam ofiary i modły.
Lśnienie jednak dla mnie jest bardziej przerażajace, bo mamy tam dramat rozgrywający się w rodzinie - "obcym" dla wątłej i lekko histerycznej matki z chorowitym synkiem jest jej własny mąż - krzepki i zdrowo kopnięty Jack. Albo opętany. Właśnie - nie do końca wiadomo, czy to studium schizofrenii, czy wpływu sił nadprzyrodzonych. "Duchy" mogą być urojone (choć objawiają się też dziecku):
http://www.youtube.com/watch?v=jFVyAjj3Bs0&feature=related
Jack "rozmawia" z nimi, ale w rzeczywistości może mówić sam do siebie - często powtarza się w tych scenach motyw lustra. "Duchy" go znają, twierdzą, że tu już był wcześniej (motyw reinkarnacji ?)
Zagrożenie w Lśnieniu dla kobitki z dzieckiem jest zewsząd - oszalały Jack, "duchy" z hotelu, wokół zasypane śniegiem Góry Skaliste. "Obcy" to spotkanie z kosmicznym drapieżnikiem, zębatym i paskudnym - trza go zgładzić od razu i tyle. Jack to mąż, ojciec dziecka - nawet kiedy Wendy wie, że musi się bronić, macha tylko nieporadnie nożem i chlipie. Próbuje go upokoić, przebłagać, wreszcie - zneutralizować. Jest całkowicie bezbronna.
A zresztą - Twisted Nerve, masz obejrzyć Lśnienie (Obcego już znasz) i ocenić, który film straszniejszy
Obejrzę sobie dzisiaj Lśnienie. Obcego niedawno widziałem. Może zrewiduje poglądy ale i tak póki co stoję murem za nowatorskim Obcym w stosunku do perfekcyjnego, ale 'generic' Lśnienia.
Jak widać na moim awatarze lubię Tarantina i tarantinowskie klimaty (mało ambitne, często głupie, ale fajnie zrealizowane). Sentyment mam do niego bo się przygoda z filmem od Quentina zaczęła właśnie. Pana Emira Kusturicę uwielbiam a może nawet i kocham, za klimat, groteskowe postacie, muzykę..., choć przesadza on czasem z długością. Underground 167 minut ma (choć to nie równa się wersji reżyserskiej - 516 Rolling Eyes ) Hmmm... i cóż jeszcze... połknęłam Czas apokalipsy i Ojca chrzestnego Coppolli i miło wspominam to . Gdzieś w kolejce stoi (długo, bardzo długo stoi i czasem wstyd przyznać się że się nie widziało): Lista Schindlera, Skazani na Shawshank, Lot nad kukułczym gniazdem, Johnny poszedł na wojnę, Życie jest piękne czy polski Rękopis znaleziony w Saragossie. O horrorach piszecie a mnie nigdy do nich nie ciągnęło, a już szczególnie po Dziecku Rosemary. Wolę już coś takiego jak Psychoza czy Milczenie owiec. no i musicali, choć czasem oglądam, np.: wcześniej wspomniany My fair lady, Sweeney Todd, Hair. Też nie lubię, ale widziałem dosyć sporo - lubię TOP HAT np., bawiła mnie deszczowa piosenka, a płonąłem z żenady przy takich a la Mulę ruż itp.
Teraz uwaga, hej: kilka z wielu cennych filmów - ABSOLUT który trzeba poznać, a to tylko początek.
L'Atalante Kwaidan Złodzieje rowerów To wspaniałe życie Cena strachu Na nabrzeżach La strada Kwiat granatu Noc (Antonioniego) Harfa Birmańska Koyaanisqatsi, Powwaqatsi, Naqoyqatsi
III warstwa - nici nawiązań Underground mi wszedł zanim mrugnąłem okiem. Arizona Dream oporniej, ale to też pozytywnie oceniany przeze mnie film. Czarny biały i Życie jest cudem też podobały mi się. Lotu nie oglądaj przed lekturą książki! Widziałem prawie wszystko mistrza Hitcha i jego ja też bym ci polecał w całości bez wyjątku. VERTIGO, REAR WINDOW chyba najważniejsze, esencjalne. Znasz Nietzschego?
Osobiście nie.
I dzięki za listę
Życie Jest Piękne hollwoodem? Litości! A nawet jeśli by zalatywał to i tak - wspaniały film. Poruszający.
A co do dyskusji o Obcym i Lśnieniu. Naszła mnie refleksja, że rozmowa jest bez przedmiotową odkąd żaden z tych filmów nie jest horrorem.
Jak widać na moim awatarze lubię Tarantina i tarantinowskie klimaty (mało ambitne, często głupie, ale fajnie zrealizowane). Sentyment mam do niego bo się przygoda z filmem od Quentina zaczęła właśnie.
Też lubiłem, teraz mniej, więcej można z niego wyciągnąć jak się zna to, co parodiuje/czemu oddaje hołd. I warstwowo jest spoczko i mało ambitnie, II warstwowo to kicha dla bezmózgów tak rzekną intelektualiści zaczytujący się w Balzacu, ale jest III warstwa - nici nawiązań. Jak u Allena, choć Allen to czerpie zewsząd i tu jego siła. Można nie lubić obu, ale trudno ich nie doceniać. Pana Emira Kusturicę uwielbiam a może nawet i kocham, za klimat, groteskowe postacie, muzykę..., choć przesadza on czasem z długością. Underground 167 minut ma (choć to nie równa się wersji reżyserskiej - 516 Rolling Eyes ) Underground mi wszedł zanim mrugnąłem okiem. Arizona Dream oporniej, ale to też pozytywnie oceniany przeze mnie film. Czarny biały i Życie jest cudem też podobały mi się. Hmmm... i cóż jeszcze... połknęłam Czas apokalipsy i Ojca chrzestnego Coppolli i miło wspominam to Gdzieś w kolejce stoi (długo, bardzo długo stoi i czasem wstyd przyznać się że się nie widziało): Lista Schindlera, Skazani na Shawshank, Lot nad kukułczym gniazdem, Johnny poszedł na wojnę, Życie jest piękne czy polski Rękopis znaleziony w Saragossie. O horrorach piszecie a mnie nigdy do nich nie ciągnęło, a już szczególnie po Dziecku Rosemary. Wolę już coś takiego jak Psychoza czy Milczenie owiec. Zamiast horrorów poleciłbym więc filmy równie straszne, ale z których oprócz strachu wynika jeszcze coś ciekawego, np.: D. Lynch "Blue Velvet", "Zagubiona autostrada", "Mulholland Dr.", Mangold "Tożsamość", B. Anderson "Mechanik".
Do Rękopisu podchodziłem kilkakrotnie, ale bardziej dlatego, żeby nic z tego filmu nie zgubić, bo jego konstrukcja jest dość zawiła - opowieści wynikające z opowieści itd ... Po trosze komedia, film kostiumowy fantastyka, horror ... No i plejada polskich aktorów: Cybulski, Maklakiewicz, Pieczka, Tyszkiewicz
PS Muzyka jest tu też Krzysztofa Pendereckiego
W ogóle Jerzy Wojciech Has to jeden z moich ulubionych polskich twórców. Sanatorium pod Klepsydrą to coś niesamowityego, przepiękny film... PĘTLA dzień z życia alkoholika to dotknięcie problemu z niezwykłą przenikliwością, polecam też Billy Wilder i Stracony Weekend, na którym Has się wzorował z pewnością, trochę tam holiłódzki banał, ale są mocne sceny brutalne. W ogóle cała filmografia Hasa godna uwagi!!! Z polskich to polecam w ogóle całą polską szkołę filmową czy jak to się tam nazywa... wczesny Wajda, Munk!
Z Munka ostatnio Człowieka Na Torze oglądałem - zrobił na mnie wielkie wrażenie, może przez swą wręcz dokumentalną siermiężność. Życie kolejarzy w powojennej Polsce, tragicznie zakończony konflikt przedwojennej solidności z socjalistyczną naiwnością i bylejakością. "Eroicę" i "Zezowate Szczęście" znam prawie na pamięć
Z Munka ostatnio Człowieka Na Torze oglądałem - zrobił na mnie wielkie wrażenie, może przez swą wręcz dokumentalną siermiężność.
Ciekawy zabieg - film w stylistyce socrealistycznej z dokładnie przeciwną wymową.
Obejrzałem tę ekranizację Studni i Wahadła. Niesamowita sprawa - świetna realizacja i super klimat. Perspektywa bardzo mi się podobała i ten taki chaos spojrzeń, realistycznie wykoncypowany. W sumie dobrze, że to krótkometrażowy, gdyż to co tu wymieniam jako zalety na dłuższą metę pewnie strasznie by męczyło.
Ja znam się na filmach jak przyszły konduktor PKP Aramis na dokręcaniu śrub w lokomotywie
Co sądzisz o Begotten? Znasz?
gupie pindy miałem 15 minut temu iść czytać dalej Byrona dzienniki a wkręciłem się w wir postów hmmm
idę teraz
zajrze jeszcze
w nocy o północy
niech setezer opisze historie miłosną ze swojego życia
Ja jestem zakochany, w skrzypaczce!
Co sądzisz o Begotten? Cool Znasz? gupie pindy miałem 15 minut temu iść czytać dalej Byrona dzienniki a wkręciłem się w wir postów hmmm
idę teraz
zajrze jeszcze
w nocy o północy
niech setezer opisze historie miłosną ze swojego życia Opiszę, ale nie tutej.
Begotten to czarno-biały niemy film. No ale na pewno nie tradycyjny....
Ja jestem zakochany, w skrzypaczce!
A TO BĄBA BO JA TEŻ
(może w tej samej?)
Ja jestem zakochany, w skrzypaczce!
A TO BĄBA BO JA TEŻ
(może w tej samej?)
Oby nie. Czarnowłosa?
Nie. Możesz spać spokojnie.
Rzuciła mnie :<
A serio, to trzymaj się jakoś, chyba że też ci tam nie zależało na niej, to spoczko, ale jak to była wielka miłość i rozpad związku nastąpił nagle i bez przyczyny to współczuć mogę tylko.
W podpisie oczęta jej? Jak lampart.
Kurczę, jakoś twe awatary nie mają mocy tej no nie wiem, nie trafiają we mnie sorka.
Nie jej oczęta a z awem eksperymentuje.
Ajj, piękne czarnowłose skrzypaczki z takim temperamentem nie chodzą po ziemi już...
Aramis, chuju, to Twoja wina!
A pokaż zdjęcie jej to powiem ci czy warta coś była , jak nie ma czarnych włosów kręconych albo nie wygląda jak z delacroix to bez wartości była
Jesli rzucila, to hmmm... pewnie miala powod. Moze nawet dwunogi.
O dziwo jestem teraz miljon majls euej od myslenia o kobietach i ich wdziekach. Gdybym mial wracac do domu w takim stanie jak ostatnio i na wyrze widziec rozciagnieta istote o tym beznadziejnie slabym charakterze, to chyba bym uciekal z placzem. W Szkocji jak to w Szkocji, pada i wieje. Kiedys strasznie mi sie chcialo wracac w taka pogode nocna pora i przytulac czerep do kochajacych kobiecych piersi. Dzisiaj zadnej z tych rzeczy nie pragne nawet przez chwile.
Lśnienie vs Obcy Ani jeden, ani drugi nie straszy. Zdecydowanie wolę Lśnienie. Jack zwariowany bardziej przeraża niż obcy i pewnie dlatego że obcy wymyślny, odległy a człowiek realny i bliski nam.
RZECZ MAŁO ISTOTNA, ALE... podczas oglądania kiedy Ripley, Parker i Lambert przygotowują się do ewakuacji Nostromo naszła mnie myśl że głupia Ripley jest - ugania się za kotem w takiej chwili. Dziwne to, bo się wydaje na początku za odpowiedzialną (np. scena wpuszczenia załogi na pokład wraz z obcym).
Lśnienie vs Mechaniczna pomarańcza Myślę że ten drugi lepszy, głównie przez obrazy. W ogóle to na podstawie tych dwóch filmów mogę stwierdzić że w filmach Kubricka ładne ujęcia są, np. w Lśnieniu kamera fajnie jedzie za chłopcem na rowerku, czy w początkowych scenach jak oglądamy krajobraz i śledzimy jazdę... W M. pomarańczy też je mamy i chyba (muszę odświeżyć ten film sobie) ładniejsze one. Często oglądam to:
http://www.youtube.com/watch?v=5xdQNrk9lcI
Pamiętam jak Alex przychodzi do pisarza (robi to dwukrotnie), kamera łapie pisarza piszącego i jego maszynę a potem się przesuwa po lini prostej w prawo ukazując jego dom. Maszynę widziałam niedawno w I'm not there i tam takie ładne zdjęcia są: księżyc najpierw, tarantula co chodzi po białym tle, zbliżenia na wycinki z gazet, potem skaczące kuleczki białe podobne do tik taków, następnie mamy stolik z butelkami, filiżankami brudnymi, papierochami wypalonymi, syf jednym słowem, potem pojawia się ręka kobiety, dłoń wystająca z łóżka, zawieszona w powietrzu, twarz kobiety śpiącej, twarze ludzi śpiących na fotelu, znów wycinki i papierochy, wycinki i włosy, dym z papierosa, wycinki i w końcu po jeszcze paru szybkich ujęciach widzimy jak Bob (Cate Blanchett - pięknie zagrała ona) siedzi i stuka w maszynę, którą słyszymy już wcześniej o tak widać to:
W trakcie Lśnienia przypomniały mi się właśnie te dwa filmy z maszyną (I'm not there i M. pomarańcza). W tym drugim wygląda to tak:
Nudzą Jacka takie sprawy, ciągła praca, brak zabawy.
A ja obejrzałem te Ścieżki Chwały. Dobry obraz, rewelacyjne zakończenie.
Albo np. jak można przetłumaczyć "tender is the night" na "noc tkliwa nade mną", wszystkie tłumaczenia na świecie to kłamstwa, nigdy z was nikt nie czytał Boskiej Komedii naprawdę, ani Iliady, ani Odysei, przeczytaj wszystkie polskie przekłady a poznasz Homera tak jak poznałbyś Mozarta słuchając aranżacji symfonii jego na cztery skrajnie rozstrojone bałałajki.
Pewien kolo natomiast bez przyczyny żadnej dopisał w Hamlecie zwrot imienny, nie pamiętam dokładnie ale w oryginale padła odpowiedź - jedno słowo a tłumacz przetłumaczył słowo to i dodał "(...), panie X" czy coś w tym guście, hmmm, co za obłuda.
Hehe ale Puszkin w polskim przekładzie jest lepszy niż po rosyjsku xD
Poprzyj tezę przykładami przytaczając oryginał i wyjaśniając wyższość przetłumaczonych wersów.
A nie wystarczy ci moje słowo?
Sorka, ale to jest zasłyszane i przekazane. Tuwim ostro dawał czadu, a Puszkin nieco mniej w tym sęk. Powiem tylko, że to profesor powiedział, spec od estetyki filozoficznej, więc jego autorytet jest jedyną podporą tej tezy. Mówił zresztą też, że Geothe w tłumaczeniu choć może i być wspaniały, to do pięt nie dorasta oryginałowi.
Mówił zresztą też, że Geothe w tłumaczeniu choć może i być wspaniały, to do pięt nie dorasta oryginałowi.
Tak dlatemu uczmy się szyne dojcze szprache lecz w tym tragedia tkwi że życia nie starczy by nauczyć się wszystkich języków w których napisano wielkie rzeczy, zwłaszcza że czytanie poezji w danym języku to poziom wyższy jeszcze niż ten na którym swobodnie się w tym języku rozmawia - ile inteligentny ale niepoświęcający się językom w zupełności człowiek może tak opanować - trzy, cztery? Będzie mógł czytać Szekspiry i Byrony, Rimbaudy i Rostandy, Goethech i Schillerów a nigdy nie ogarnie zastępu pozostałych Homerów, Wergiliuszów, Dantów, Garsiji Lorków, Michałów Aniołów, Puszkinów, różnych Kölcseyów i Ibsenów - duża to strata, hej.
Bogactwo językowe stało się tragedią bo choć rozkoszą jest wsłuchiwać się nawet w nieznaną, piękną mowę to kiedy uświadomisz sobie że gdzieś-kiedyś w mowie tej wielki pan napisał rzeczy wielkie może a ty nigdy ich nie poznasz poczujesz się jak w wielkim sadzie do którego wpuścił cię kto na pięć minut tylko i ledwie z kilku drzew na które przypadek nakierował cię bardziej niż własna wola będziesz mógł zakosztować owoców, inne pachną bosko i kuszą ale tylko po zapachu wyobrazić możesz sobie co tracisz.
ile inteligentny ale niepoświęcający się językom w zupełności człowiek może tak opanować - trzy, cztery?
Odpowiedź: kilkanaście
Dlaczego ludzie renesansu byli w stanie robić takie rzeczy a my nie?
Dlaczego ludzie renesansu byli w stanie robić takie rzeczy a my nie?
Chciałem odpisać "być może dlatego że jesteśmy chujami" ale postanowiłem przestać pisać te wszystkie okropne rzeczy
choć to nie byłoby aż tak okropne
w sumie całkiem miłe i do rzeczy
nie wydaje mi się żeby w XVI wieku każdy wszechstronnie wykształcony człek znał biegle kilkanaście języków, to raczej wymysł w stylu "w średniowieczu rycerze walili mieczami" HMMM NIE TO MIAŁEM NA MYŚLI w stylu "w średniowieczu ludzie byli takimi pakerami że gdy przywalili koniu w mordę to ten zdychał na miejscu", mówi o tym anegdota z czasów normańskich podboyów ale czy była to norma HMMM
Napisać referat muszę na 8:30 dnia jutrzejszego. Dwie zeszłe noce spałem po 5 godzin. JEST KIEPSKO, ale będę twardy. Heideggera czytać na pół przytomnym będąc? Medal należy się mnie.
"Pastoralna scena"
Hej, hej, pasterzu gupi wiejski gnoju, pokaż, pokaż, co masz w słoju?
Hej, córko grabarza, mleko z udoju, hej, z udoju dzisiejszego
Hej, hej, jutro, jutro weźmiem ślub, urznę kurze łeb, na weselnym stole, hej na stole weselnym, będzie, hej, będzie drup
Nie wiem wprawdzie czy odpowiednie dla Was
Opowieść dziesiąta dnia trzeciego — Miłe damy, nie słyszałyście zapewne nigdy o tym, jak to się diabła do piekła zapędza. Dlatego też poza obręb materii do opowieści wybranej nie wychodząc, chcę wam o tym przedmiocie opowiedzieć. Może być, że zbawicie dusze swoje, gdy podobnej sztuczki użyjecie, a takoż poznacie, że chocia Amor ochotniej przebywa w wesołych pałacach i rozkosznych komnatach niźli w ubogich lepiankach, jednakoż moc swoją objawia niekiedy także pośród gęstych borów, stromych skał i w odludnych jaskiniach. Stąd łatwo wnosić można, że wszystko na świecie jest jego władzy podległe. «Przechodząc do rzeczy, powiem, że w mieście Capsa w Barberii mieszkał przed laty pewien bogaty człek, który pośród wielu innych dzieci posiadał piękną i urodziwą córkę, zwaną Alibech. Dzieweczka ta, nie będąc chrześcijanką, słyszała nieraz, jak to chrześcijanie, w Capsa przebywający, wiarę swoją i swoją służbę bożą wynoszą. Dlatego też zapytała pewnego dnia spotkanego na drodze chrześcijanina, w jaki sposób Bogu najlepiej służyć można. Zapytany odparł, że najlepiej Bogu służą ci, co najdalej od ziemskich spraw uciekają, na podobieństwo pustelników, którzy na pustynię Tebaidy się udali. Wówczas niedoświadczona dziewczyna, która zaledwie czternaście lat liczyła, raczej dziecinnym zachceniem niż pragnieniem rozumnym powodowana, nie pytając się nikogo o radę, samiuteńka wybrała się w tajności następnego ranka w drogę do Tebaidy. Po wielu trudach, dążąc naprzód wytrwale, dotarła wreszcie do jednej z pustelń. Obaczywszy z daleka lepiankę, weszła do jej wnętrza, gdzie natknęła się na pewnego świątobliwego męża w drzwiach stojącego. Ów, pełen zadziwienia, zapytał, czego tu szuka. Dzieweczka odparła, że głosem bożym natchniona, szuka człeka, który by jej służby bożej nauczył. Zacny pustelnik, zważywszy jej młodość i wdzięki, począł obawiać się, że diabeł podkusić go może, jeżeli ją przy sobie zatrzyma, dlatego też pochwalił jej zamiar cnotliwy, nakarmił ją korzonkami, daktylami i dzikimi jabłkami, pokrzepił ją świeżą wodą i rzekł: — Niedaleko od tego miejsca, moja córko, mieszka pewien świątobliwy mąż, który w tej materii daleko lepszym nauczycielem dla ciebie się okaże niźli ja. Radzę ci, abyś się do niego udała. Młódka ruszyła w drogę, a przybywszy do świątobliwego męża, podobną radę usłyszała. Wędrując dalej, doszła do pustelni młodego pustelnika, wielce zacnego i nabożnego człeka, zwanego Rustico. Obróciła się doń z podobnym co i do innych zapytaniem. Rustico, chcąc na wielką próbę swoją cnotę wystawić, nie odprawił jej, lecz w celi swojej ją zatrzymał. Za nadejściem nocy narychtował jej łoże z palmowych liści i wezwał ją, aby się na nim położyła. Wkrótce pokusy walną rozprawę wstrzemięźliwości pustelnika wydały. Czując, że siły swoje przecenił, nie czekał już na dalsze szturmy, jeno podał przemocy tył i za zwyciężonego się uznał. Ostawiwszy więc świątobliwe rozmyślania, modlitwy i biczowania, przywołał na pamięć urodę i młodość dzieweczki i jął się głowić nad tym, jaką drogą mógłby dojść do celu tak, aby ona nie spostrzegła, że jako człek rozwiązły tylko zaspokojenie swych chuci miał na celu. Najpierw zadał jej szereg pytań i z responsów jej poznał dowodnie, że jeszcze nie wie wcale, co to za zwierzę jest mężczyzna, a takoż, że jest w samej rzeczy tak nierozgarniona, jaką się być wydawa. Upewniwszy się o tym, postanowił pod pokrywką służby bożej do tego ją przywieść, aby jego woli posłuszną była. Przede wszystkim więc szyroce rozpowiadał jej o diable, zaprzysięgłym wrogu ludzkiego rodzaju i Boga, a później dał jej do zrozumienia, że niczym Bogu bardziej przysłużyć się nie może, jak zapędzeniem czarta do piekła, dokąd Twórca na wieczność go wygnał. Dziewczyna zapytała, jak się do tego zabrać należy. — Zaraz obaczysz — odparł Rustico — czyń tylko to, co ja czynić będę. Rzekłszy te słowa, zrzucił z siebie swój nędzny przyodziewek i obnażony całkiem padł na kolana, jak gdyby modły zanosić postanowił. Młódka, równie naga, uklękła naprzeciw niego. Rustico, widząc ją w tej postaci, jeszcze większą żądzą zapałał, tak iż nastąpiło zmartwychwstanie jego przyrodzenia. Alibech, spostrzegłszy to, zawołała w srogim zadziwieniu: — Rzeknij mi, Rustico, co to u ciebie dźwiga się na przodzie, czego ja wcale nie mam? — Ach, córko moja — jęknął Rustico — jest to ów diabeł, o którym ci mówiłem. Teraz właśnie dręczy mnie tak okrutnie, że ledwie wytrzymać mogę. — Niech Bóg będzie pochwalony — zawołała dzieweczka widzę, że ja jestem szczęśliwsza od ciebie, nie mam bowiem takiego plugawego diabła. — Prawdę rzekłaś — odparł Rustico — ale posiadasz za to inną rzecz, której ja nie mam. — Cóż to takiego? — spytała Alibech. — Masz piekło — rzekł Rustico — i zaprawdę, powiadam ci, że Bóg cię tu przysłał dla zbawienia duszy mojej, jeżeli się bowiem ulitujesz nade mną i jeśli, gdy ten diabeł męczyć mnie pocznie, zgodzisz się, bym go do piekła zapędził, wielką ulgę mi sprawisz i uczynisz Bogu rzecz wielce miłą, co jako rzeczesz, jest przyczyną twojego tu przybycia. Dziewczyna odparła w dobrej wierze: — Czcigodny ojcze, jeżeli w samej rzeczy mam piekło, to niech się stanie, jak chcesz. — Bądź błogosławiona, córko moja — zawołał pustelnik pójdźmy więc i zapędźmy diabła, abym mógł ulżenia i spokoju zaznać. Z tymi słowy zaprowadził dzieweczkę na posłanie i pokazał jej, jak się zachować należy, gdy się chce potępieńca uwięzić. Młódka, która jeszcze nigdy żadnego diabła do piekła nie zapędzała, uczuła na razie przykrość niejaką i dlatego też rzekła: — Zaiste, mój ojcze, diabeł ten musi był obmierzłym potworem i prawdziwym nieprzyjacielem Boga, bowiem nawet samemu piekłu przy wejściu prawdziwą udrękę sprawia. — Moja córko — zawołał Rustico — nie zawsze tak będzie! I aby diabła poskromić, nim podnieśli się z posłania, jeszcze sześć razy go do piekła zapędzili, tak że mu na ten raz pychę z głowy wybili i do spokojności go przywiedli. Ilekroć później znów się w nieposkromionej dumie podnosił, dzieweczka okazywała się zawsze skłonna do upokarzania go, znajdując wielkie w tym ćwiczeniu ukontentowanie. Mawiała tedy do Rustica: — Widzę teraz dowodnie, że prawdę powiadali ci poczciwcy z Capsa, twierdząc, iż nader miłą rzeczą jest Bogu służyć. Istotnie bowiem nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek z jakiejś pracy tyle rozkoszy odnosiła, co z tego zapędzania diabła do piekła. Wnoszę stąd, że każdy, kto z całych sił Bogu służyć się nie stara, jest jeno zwierzęciem bezrozumnym. Dlatego też przychodziła często do Rustica i odzywała się na ten kształt: — Czcigodny ojcze, przybyłam tutaj po to, aby Bogu służyć, a nie, aby próżnować. Chodźmy więc i diabła do piekła wrażajmy! Podczas nabożnego ćwiczenia mawiała zasię: — Nie pojmuję, Rustico, dlaczego ten diabeł z piekła ucieka? Gdyby w nim tak ochotnie pozostawał, jak piekło go ochotnie przyjmuje, wiecznie by tam przebywać powinien. Takim zachęceniem i pobudzaniem do służby bożej młódka wreszcie Rusticowi tyle wełny z kaftana uszczknęła, że w chwili gdy poty biłyby na innego, zimny go już tylko dreszcz przejmował. Dlatego też powiedział wreszcie Alibech otwarcie, że diabła tylko wtedy gnębić i do piekła pędzić potrzeba, gdy głowę z pychy zbytnio do góry podnosi. — My zaś — dodał — za łaską bożą takeśmy go ujarzmili, że prosi tylko o jedno: ażeby go w spokoju pozostawić. Słowami tymi skłonił na niejaki czas dziewczynę do spokojności. Po paru dniach jednakże, widząc, że Rustico wcale nie kwapi się z zapędzaniem diabła do piekła, Alibech rzekła: — Rustico, jeżeli twój diabeł, już poskromionym będąc, dokuczać ci przestał, to moje piekło spokoju mi nie daje. Spełnisz więc dobry uczynek, dopomógłszy mi przy pomocy diabła okiełznać nieco wściekłość piekła mego, tak jak ja piekłem mym pomogłam ci upokorzyć pychę twego diabła. Rustico, który jadał tylko korzonki, popijając je czystą wodą, niechętnie na te zaproszenia odpowiadał i tłumaczył Alibech, że dla uspokojenia piekła całej czeredy diabłów potrzeba. Obiecywał jednak, że będzie jej pomagał w miarę sił swoich. W samej rzeczy niekiedy jeszcze Alibech zadowalał, aliści zdarzało się to tak rzadko, że znaczyło tyleż, co ziarenko grochu rzucone w paszczę lwa. Dziewczyna widząc, że nie może Bogu służyć tak, jak by pragnęła, wielkie nieukontentowanie okazywała. Gdy ten spór między diabłem Rustica a piekłem Alibech trwał ustawicznie, z przyczyny zbytniej żądzy z jednej strony, a wątłych sił z drugiej, zdarzyło się, że w Capsa wybuchł pożar, którego ofiarą padł we własnym domu rodzic Alibech pospołu ze swymi dziećmi i całą rodziną. Alibech stała się tedy jedyną dziedziczką dóbr rozległych. Na wieść o tym pewien młodzieniec, nazwiskiem Neerbal, który cały swój majątek na życie wesołe zmarnotrawił, postanowił odszukać Alibech, zasłyszawszy, że dzieweczka żyje. Wybrał się tedy w drogę i odnalazł ją, nim jeszcze państwo przez sądy zdołało zagarnąć spuściznę, co bez dziedzica pozostawała. Ku wielkiej radości Rustica, a wbrew jej woli, zabrał Alibech do Capsy, uczynił ją żoną swoją i we władanie wszystkie jej majętności objął. Gdy niewiasty przed wprowadzeniem jej do ślubnej łożnicy zapytały, w jaki sposób na pustyni Bogu służyła, Alibech, która jeszcze pospołu z Neerbalem nie była spała, odparła, że trudziła się zapędzaniem diabła do piekła i że Neerbal wielki grzech popełnił, odrywając ją od jej cnych powinności. Białogłowy zapytały wówczas: — W jaki to sposób diabła do piekła się zapędza? Alibech słowami i znakami dowodnie wszystko im wytłumaczyła. Wszystkie przytomne niewiasty gromkim śmiechem wybuchnęły, a potem rzekły: — Nie turbuj się zbytnio, dzieweczko, bowiem i u nas podobnie dobre uczynki spełniać umieją. Neerbal pospołu z tobą nie gorzej Bogu służyć potrafi. Później rozniosły całą tę historię po mieście, tak iż wkrótce nowe przysłowie powstało: „Najmilsza służba dla Boga — wtrącać w piekło jego wroga." Owa pogwarka, przeszedłszy do nas zza morza, i dzisiaj jeszcze jest na ustach wszystkich. Dlatego też wy, młode damy, którym łaski bożej potrzeba, nauczcie się diabła do piekła zapędzać, bowiem Bóg chętnie na to patrzy, nie mówiąc już o tym, że dla obu stron jest to zajęcie miłe, z którego wiele dobrego począć się może.
Co to Boccaccio po on nam tu?
|
|