|
Strażnik zaatakował ciężarną
singulair.serwis |
Strażnik zaatakował ciężarną
- Strażnik o numerze identyfikacyjnym 231 wykręcił mi ręce, przycisnął brzuchem do auta i powalił na ziemię! Czułam, że zdzieram kolana, ale tylko dzięki temu nie uderzyłam brzuchem o betonowy chodnik - opowiada Maja Fenrych (34 l.), dziennikarka Faktu, Katarzyna Naworska, newspix.pl Skandal! Nasza dziennikarka Maja Fenrych (34 l.) została dotkliwie poturbowana przez gdańskiego strażnika miejskiego. Pogotowie odwiozło ją do szpitala. "Stróżów prawa" nie obchodziło to, że Maja jest w ciąży. Cóż takiego strasznego zrobiła nasza dziennikarka? Jej samochód stał na miejscu, gdzie nie można parkować. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz (45 l.) umywa ręce i odmawia komentarza. Sprawą zajmuje się policja.
Dziennikarka Faktu najbliższe dni musi spędzić w domu. Lekarz ze szpitala na Zaspie wypisał jej zwolnienie lekarskie. Oto bolesny dowód napaści gdańskiego strażnika miejskiego! Maja Fenrych ma siniaki na kolanie i łokciu
Niedzielne popołudnie. Nasza dziennikarka, która jest w 19. tygodniu ciąży i ostatnie miesiące spędziła na zwolnieniu lekarskim z powodu ciążowych komplikacji, wybrała się na spacer do Jelitkowa.
Zawiózł ją tam samochodem mąż, który potem pojechał do centrum Gdańska załatwiać swoje sprawy. – Po kilkudziesięciu minutach zadzwoniłam po męża, by już mnie stamtąd zabrał. Poczułam się słabo – mówi Maja Fenrych. – Niestety, w okolicach nie było miejsca do zaparkowania. W końcu mąż zostawił auto, jak wielu innych kierowców, na szerokim chodniku biegnącym wzdłuż ul. Kaplicznej. Wiedział, że nie będzie tu parkował długo – opowiada. Gdańscy strażnicy miejscy nie mogli jednak nie skorzystać z okazji. Przyjechali na Kapliczną, zakładali blokady, wystawiali mandaty. – Strażnicy stanęli w pobliżu naszego opla, byli zajęci autem zaparkowanym obok – relacjonuje Maja Fenrych. – Myśleliśmy, że możemy odjechać. Strażnicy natychmiast ruszyli w naszym kierunku, żądając dokumentów. Nie trafiały do nich argumenty o tym, że jestem w ciąży i że stoimy tu tylko przez chwilę. Zabrali się do wypisywania mandatu. Miałam wrażenie, że specjalnie robią to bardzo długo. W końcu mój mąż zgodził się przyjąć mandat, odebrał od funkcjonariuszy dokumenty i podpisał stosowny druk. Wtedy drugi ze strażników zaczął robić zdjęcia naszemu samochodowi. Pytałam dlaczego to robi, skoro mąż już przyjął mandat, jednocześnie zasłoniłam auto, wyciągnęłam rękę w kierunku obiektywu. No i się zaczęło... Według relacji naszej dziennikarki strażnik o numerze identyfikacyjnym 231 rzucił się na nią, wykręcił jej ręce, przycisnął brzuchem do auta i powalił na ziemię! – Czułam, że zdzieram kolana, ale tylko dzięki temu nie uderzyłam brzuchem o betonowy chodnik – mówi Maja Fenrych.
Na pomoc poniewieranej kobiecie rzucił się mąż i przechodnie. Krzyczeli, by strażnik ją zostawił. Pogotowie zabrało dziennikarkę do szpitala na Zaspie. Badania trwały kilka godzin. Na szczęście dziecku nie zagraża niebezpieczeństwo, ale lekarze nie mogą wykluczyć ewentualnych powikłań. Maja Fenrych dostała zwolnienie lekarskie. – Nie usłyszałam nawet „przepraszam”, strażnik stwierdził, że zniszczyłam mu aparat, co jest wierutną bzdurą – dodaje Maja. Fakt domaga się od policji i władz miasta natychmiastowego wyjaśnienia tej bulwersującej sprawy. Sprawca napaści musi być ukarany!
Totalna bzdura i prowokacyjny artykuł dziennikarki. Po prostu broni się przed zarzutem "czynnej napaści na urzędnika państwowego".
Znana dziennikarka Faktów, butna, zarozumiała, bez skrupułów. Ten strażnik na pewno będzie miał przej...ne
http://www.fakt.pl/Straznik-zaatakowal-ciezarna,artykuly,77047,1.html
Link do artykułu w FAKTACH
|
|