|
Kiedy chcemy grać?
singulair.serwis |
Sławek jak co roku pyta, w jakim terminie chcemy rozdgrywać mecze
Już wcześniej były głosy, że może zamiast niedziel, lepsze byłyby soboty wieczorem.
Mi w tym roku też zdecydowanie bardziej pasuje sobotni wieczór (tak 18 - 19).
Wpisujecie proszę poniżej, jakie dni i godziny Wam pasują najbardziej. W piątek muszę dać znać Sławkowi
W soboty zdarza się wyskoczyć czasem na jakąś imprezę. Ja wolę tak jak w zeszłym roku, niedziela wieczór.
O ile to możliwe, optowałbym za sobotą - nawet, jeżeli byłaby to godzina wcześniejsza.
Jestem na próbnym i regularne pojawianie się na kacu nie byłoby wskazane w moim przypadku 
A i sobotni wieczór sprzyjałby większej integracji w drużynie - odpada wymówka "rano do pracy, naprawdę nie mogę".
W moim przypadku godziny wcześniejsze niż wieczorne (czy to sobota czy niedziela) odpadają - rodzina. No a sobotni wieczór to o tyle fatalna pora, że jeśli już dostajemy z żoną jakieś zaproszenia to dziwnym trafem właśnie na sobotnie wieczory.
Poniedziałkowe kace? Wiem, że to trudne, ale wystarczy w niedzielę pić mniej 
Dzięki! Zupełnie o tym nie pomyślałem. Nope.
mi to rybka, byle godziny były w miarę stałe.
Mnie podobnie jak Knedlowi pasuje niedziela wieczór.
Mi tym razem zdecydowanie bardziej pasuje sobota
Poczekajmy, aż wypowiedzą się pozostali, ale na chwilę obecną optowałbym za podziałem - część meczów w sobotę, część w niedzielę - coby było sprawiedliwie
Nieśmiało dodam, że jakby była możliwość wyboru to zdecydowanie jestem za halą na Narbutta. Na Felińskiego nie lubię grać i już 
A ja na przekór zaapeluję właśnie o Felińskiego. Lepsza sala, więcej miejsca. Ale oczywiście się nie uda, bo tam gwiazdy same grają.
Dla mnie im później, tym lepiej; wcześniej albo zajęcia, albo rodzina. Sobota pasi mi bardziej. Knedel ma rację - na Felińskiego przegrywamy wszystko, a na Narbutta... no, tylko prawie wszystko 
Widocznie nie każdy ma płuca jak miechy, siłę i umiejętności Gattuso Słabym drużynom łatwiej grać na tej "gorszej" i mniejszej hali na Narbutta, bo tracą mniej sił. Na Felińskiego jak trzeba pobiegać w obronie, a później w tą i z powrotem przy kontrach, to mam dość już po pierwszej połowie. Tak więc proszę jednak o Narbutta, ganianie bez sensu na Felińskiego to już dla mnie wątpliwa przyjemność.
No akurat argument "tam wszystko przegrywamy a tu nie" jest mocny, zważywszy, że w roku wygrywamy w sumie może raptem z 5 meczów na ponad 20 rozegranych. 
Myślę, że demonizujecie. Ani Feliniak nie jest tak gigantyczną salą ani Narbucik nie jest tak kieszonkowy.
Poczekajmy, aż wypowiedzą się pozostali, ale na chwilę obecną optowałbym za podziałem - część meczów w sobotę, część w niedzielę - coby było sprawiedliwie
to się kłóci z moim "byle godziny były w miarę stałe" . Poza tym, dlaczego musi być sprawiedliwie? 
Ja optuję za niedzielą i sobotą
Tu z kolei są mocne argumenty: niedziela nie, bo nie chcę mieć w poniedziałek kaca, a Felińskiego tak "na przekór", bo na sali jest więcej miejsca 
Jeśli chodzi o niedzielę wieczór, to jest to po prostu ten moment, gdy mogę co tydzień wychodzić wieczorem z domu bez szkody dla życia rodzinnego. W sobotę zawsze wypadają jakieś obiadki u teściowej, imieniny babci, urodziny młodszego brata, a jak ktoś zaprasza na imprezę i uda mi się wreszcie gdzieś z żoną wyskoczyć to też przecież jest to zawsze w sobotę. Więc już widzę, że będzie krucho z terminami i być może nawet na większość sobotnich meczów nie dam rady dojechać. A to mi się nie uśmiecha, bo po pierwsze zależy mi żeby sobie regularnie pograć, a po drugie trzeba za tę piłkę niemało bulić.
A że nie podoba mi się Felińskiego? To jest większą sala i to akurat dla mnie minus. Gra się tam dużo gorzej, szybciej tracę siły, mam słabsze wyczucie boiska, gorzej się ustawiam, częściej odpuszczam przeciwnika, bo nie mam dobrego wyczucia przestrzeni i nie widzę tej cholernej linii autowej (kto ją widzi?!). I chociażby dlatego nie mam przyjemności z grania na Felińskiego. I to wszystko pomimo, że z domu mam dużo bliżej tam, niż na Mokotów. Dotychczas graliśmy na Narbutta, przyzwyczailiśmy się do tej hali, dlaczego to zmieniać?
Wojtuś, robisz risercz ziemkiewiczowski? 
Argumenty są takie, że sala jest lepsza (technicznie) a sobotnie wieczory sprzyjają większej integracji drużyny (bo odpada argument - nie mogę, jutro do pracy).
Rozumiem dylemat niedzielny. Ja mam argumenty swoje za sobotą. Choćby taki, że w poniedziałki zasuwam w hali za piłką i lepiej mi jest odpocząć jeden dzień.
I teraz ultymatywny argument - szybciej tracisz siły, masz słabsze wyczucie boiska, gorzej się ustawiasz, częściej odpuszczasz przeciwnika, bo nie masz dobrego wyczucia przestrzeni i nie widzisz tej cholernej linii autowej (ja ją widzę;P) - hmm... może to wszystko dlatego, że w ogóle nie uprawiasz sportu i nie grasz w piłkę, misiu? 
Nie no, na Narbutta nie mam takich problemów, jak na Felińskiego. Problemy mam, ale nie aż takie A ty chyba jesteś jedynym, który widzi te linie, podziwiam!
No przecież wiesz dlaczego nie grałem z wami ani razu w wakacje. Ten sam powód, dla którego się tu produkuję. Przecież graliście w soboty, do tego rano, czyli dla mnie najgorszy możliwy termin. Rozumiem wasze argumenty za sobotą, różnica jest taka, że ty de facto możesz grać w obydwu terminach (po prostu w poniedziałek nie chcesz być wymięty , a ja boję się, że w większość sobót nie będę mógł grać w ogóle... No i tyle. Niech kapitan załatwi tak, żeby było dobrze Będzie terminarz, będzie o czym rozmawiać.
Co to jest risercz ziemkiewiczowski?
Wojtuś, przecież to żaden zarzut. W piłkę nie gra regularnie 1/3 naszego składu. Niestety, tak jak z terminem ligi tak z terminami sparingów z innymi drużynami - biorę co dają. Kto przychodzi, ten gra.
Co do linii - nie kumam w ogóle. Widać? nie widać? a co to ma za znaczenie. Na Feliniaku grałem już chyba z 50 czy 80 razy i za każdym razem chwaliłem sobie tamto miejsce.
Narbuttor jest wąski, ciasny, duszny. Podłoże takie sobie (z wypadającymi zabezpieczeniami dziur), nie można normalnie wybijać autów albo w ogóle biegać za linią (co lubię) bo przeszkadzają nogi odpoczywających przeciwników. Do tego kiepsko zaprojektowana trybuna z której mało widać i brak miejsca na cokolwiek - nawet na rozgrzewkę. Jedyne plusy jakie tam widzę to niezłe szatnie i knajpka pięć kroków od hali. 
ot, źródełko: http://wo.blox.pl/2009/10/Risercz-ziemkiewiczowski.html
No jak to nie ma znaczenia czy linii nie widać, jak przynajmniej dwa-trzy razy w meczu ktoś z naszych wybiega sobie z piłką za boisko, albo podaje na aut. Być może dobrze ci się gra na Felińskiego, bo po prostu grasz tam regularnie i się przyzwyczaiłeś. Ja zdecydowanie wolę Narbutta, a powody znasz.
Co do riserczu, ciekawy tekst, ale tutaj nie pasuje - ja ciebie po prostu zacytowałem 
No, zobaczymy jak będzie z tą integracją. Obstawiam na piwie Ciebie, Jacka... może Ozim dojedzie, żeby sprawdzić jak nam poszło 
Pozwólcie, że ja również dołożę swoje trzy grosze
Jeśli chodzi o halę, to w pełni podzielam zdanie Knedla. Nie lubię grać na Felińskiego: linii nie widać, hala sprawia wrażenie większej, a na pewno szerszej (a kondycja to u nas w drużynie nie tylko moja słaba strona), no i nie ma zaprzyjaźnionej knajpy dwa kroki dalej. Będę się też upierał, że dla drużyn tak finezyjnych jak nasza, lepsze są hale wąskie. Są one po prostu wygodniejsze do ustawienia zmasowanej obrony i przeprowadzania kontr. Hale szerokie natomiast są świetne dla drużyn preferujących atak pozycyjny.
Co zaś do terminów, to najpierw prywata: optuję za sobotą, ponieważ niedzielne wieczory mamy ostatnio z Emilią zajęte i nie bardzo chcę znowu ustawiać naszego weekendu biorąc pod uwagę jedynie moją piłkę... Natomiast odnosząc się do obaw Knedla: ja też spotkania ze znajomymi mam jakimś dziwnym trafem raczej w sobotę, ale zazwyczaj na tyle późno, że z meczem by nie kolidowały, tylko raczej z piwem (co oczywiście również dobre nie jest). Terminy rodzinnych obiadków, na ile się da, staram się negocjować . A poniedziałkowy kac bywa jednak problemem. Dlatego pomimo sprzeciwów Roberta (to w końcu termin stały, acz podwójny) optowałbym za wymieszaniem sobót i niedziel, żeby mniej lub bardziej wszystkim pasowało.
I jeszcze jedno: Knedel, ja rzeczywiście integruję raz na jakiś czas, ale nie wymienić Młodego w gronie integracyjnym…
Rzeczywiście, raz na jakiś czas coś tam zawitasz w naszej kawiarence, Młody zaś wybierał ostatnio albo towarzystwo żeńskie, albo praca go wybierała...
Wymieszanie sobót i niedziel to jakiś kompromis (chociaż co na to Robert? ), pytanie tylko czy jest możliwość takiej opcji.
Aż zerknę teraz uważniej podczas meczu na narbutta jak zasuwacie wzdłuż tych świetnie wymalowanych linii i trzymacie się idealnie autów podczas wyprowadzania kontr.
Obrzydliwa ta hala na Felińskiego. Większa i szersza - trzeba... aż sam czuję obrzydzenie do tego, co piszę... na niej biegać. No nie. I do tego te trybuny są za daleko boiska. Powinny być przecież co najwyżej 70 cm od linii bocznej. No i nie da się tam tak dobrze kontrować jak na wąziutkim Narbutta. Wiadomo, że na szerszym boisku o wiele trudniej minąć zawodnika w biegu.
Pij, nie pierdol 
Pfff
Do kogo ta mowa.
Jak na dwudniowe obmyślanie riposty to liczyłem na coś więcej :>
Ale sobie pochlebiamy, co?
Niech Ci będzie:
- Jakbym pierdolił, to bym ruszał dupą.
No, jeśli piłkarsko jesteś przynajmniej w połowie tak dobrze przygotowany jak retorycznie, to o wyniki jestem spokojny 
Ćwiczyłem całe lato subtelne docinki i wyzwiska, które kierować będę do Ciebie po kolejnej niewykorzystanej sytuacji. Te dosadniejsze zostawię Górze. ekhm... to znaczy Guru wulgaryzmów boiskowych.
Najciekawsze będą oczywiście jak podasz w aut lub przekroczysz linię. 
Ach, gdybyś tak mógł mnie obrażać tylko po strzelonej przez siebie bramce... Miałbym spokój przez cały sezon!
Wojtuś, możemy wprowadzić i taką zasadę. Ale widzę dwa warianty tej sytuacji:
Fantazyjny - motywuje mnie to do regularnego strzelania, co powoduje, że prześcigam swoje osiągnięcie z poprzedniego sezonu o długość jedną czy dwie. ale - chęć rzucenia złośliwości w Twoją stronę zaślepia mnie na tyle, że strzelam z każdej pozycji, co ciągnie za sobą irytację reszty drużyny. rodzą się frustracje "dlaczego k... nie podałeś". ja odpieram, że to wina Knedla. efekt? wszyscy obrażeni na siebie.
Realistyczny - strzelam jak strzelałem, co powoduje, że niemożność wyzłośliwienia się na Ciebie (umowa to umowa) zbiera się we mnie i mocno kipi. strzelenie bramki (przypadkowe, wypracowane, lub - ha! - złośliwie spreparowane przez któregoś z kolegów) spowoduje wylanie na Ciebie skumulowanego potoku słów, pod wpływem którego upadasz na parkiet i boleśnie obtłukujesz sobie kostkę w nodze. efekt? boli jak cholera.
|
|