X
ďťż

Wishbone Ash – brytyjska grupa rockowa powstała w 1969 r. Sprawą sporną jest zaliczenie jej do określonego gatunku.

Albumy studyjne
* 1970 - Wishbone Ash
* 1971 - Pilgrimage
* 1972 - Argus
* 1973 - Wishbone Four
* 1974 - There's the Rub
* 1976 - Locked In
* 1976 - New England
* 1977 - Front Page News
* 1978 - No Smoke Without Fire
* 1980 - Just Testing
* 1981 - Number the Brave
* 1982 - Twin Barrels Burning
* 1985 - Raw to the Bone
* 1987 - Nouveau Calls
* 1989 - Here to Hear
* 1991 - Strange Affair
* 1996 - Illuminations
* 1997 - Trance Visionary
* 1998 - Psychic Terrorism
* 2002 - Bona Fide
* 2006 - Clan Destiny
* 2007 - Power of Eternity
* 2011 - Elegant Stealth

Zespol rockowy z pogranicza heavy proga. Jak widac ,ow band wydal sporo albumow studyjnych. Debiut i Argus to chyba ich najlepsze plyty, poza tymi dwoma dobre sa tez Pilgrimage i There's the Rub. Reszta to chyba tylko dla fanow.
Linki:
http://www.youtube.com/watch?v=zJN-wrtuWOg
http://www.youtube.com/watch?v=Tna0Mmu1XlI
http://www.youtube.com/watch?v=Awsj_T7Jwtg


Po pierwsze primo przenoszę to do proga, bo tam jest tego zespołu miejsce.

Po drugie secundo średnio ich lubię. Znam 3 pierwsze płyty, z czego naprawdę lubię debiut, ale nawet przy nim nie spuszczam się w pory z zachwytu.

Każdy ma własną listę wielkich kapel, których wielkości nie rozumie. Na mojej są między innymi właśnie oni.
Próbowałem podchodzić, ale nudne to mi się zdawało. Też nie rozumiem fenomenu tej kapeli. Jeszcze w dodatku, jak zobaczyłem okładkę "Argus" wyobrażałem sobie Bóg wie co, a w sumie to takie zwykłe rockowe pitolenie.
Bardzo "techniczny", gitarowy zespół

Kiedys się strasznie Argusem podniecałem Znam niemal na pamięć. Dziś owszem, część rzeczy naiwnymi mi sie jawi, ale nadal milo ten album wspominam. Klarowne , wręcz eleganckie gitarowe granie.

Poza wskazanymi przez Gerego płytami, niezła jest "New England" - jest tu parę fajnych kawałków , np:

http://www.youtube.com/watch?v=o204_AZbwhc

Późniejszych nagrań nie znam.


To jedna z niewielu kapel z tamtych lat mojej podrozy po swiecie muzyki, ktore do tej chwili cenie i darze sympatia. Wprawdzie nie jestem w stanie dzisiaj sluchac solowek gitarowych bez zniecierpliwienia, ale oni grali naprawde elegancko, klimat tworzyli tak bardzo przyjemny, ze jak teraz slucham paru kawalkow dla przypomnienia to ciezko mi do czegokolwiek sie przyczepic.

Cudenko: http://w279.wrzuta.pl/audio/5upCfH5rfVw/wishbone_ash-lady_jay

Bardzo lubie There's The Rub i Wishbone Four.
Odświeżyłem sobie ich "progowe" pierwsze trzy płyty i jak dla mnie to jest bardzo porządny hard rock, ale klasyfikowanie ich do progresywnego rocka jest trochę na wyrost. Swoją drogą Ironi nieźle się nimi inspirowali (żeby nie powiedzieć, że po prostu zrzynali).

http://www.youtube.com/watch?v=LByiVlc6czA
Pamiętam iż zapoznałam sie z tym zespołem jakiś czas temu. Może nie będę szczególnie oryginalna ale najbardziej spodobały mi się: Blind Eye, Phoenix, The King Will Come i Outward Bound jednak nie ukrywam ,że zespół nie urzekł mnie specjalnie.
Jedna z moich ulubionych grup. Zaczęli od fantastycznego debiutu, moim zdaniem jednak (odosobnionym) najlepszym albumem WA obok "Argusa" jest nie debiut a "Pilgrimage". Widać tu naturalne poszukiwanie własnego brzmienia (mimo że poniekąd zostało ono ukształtowane już na debiucie) no i budowanie fantastycznego nastroju (The Pilgrim, Lullaby, Valediction).

Dwie najbardziej niedoceniane płyty Wishbone Ash to moim zdaniem "No smoke without fire" i "New England".
Znam pierwsze cztery albumy i oceniam bardzo pozytywnie, zwłaszcza Pilgrimage i Argusa. Nie bardzo jednak rozumiem klasyfikowanie Wishbone Ash jako zespołu hardrockowego. W mojej opinii jedynie ich debiut zasłużył na miano hardrockowego albumu. Nie wiem również, czy przyporządkowywanie ich do rocka progresywnego jest uzasadnione. Owszem, są pewne progresywne odchyły, ale zdecydowanie w granicach rockowej normy. O progresywnych momentach można mówić zarówno u nich, jak i u Led Zeppelin, Deep Purple, The Who, The Beatles, Uriah Heep... - mnóstwo zespołów musielibyśmy nazwać progresywnymi.

Wishbone Ash to porządny, ambitny rockowy zespół. Wyróżnia go taka ciepła aura ich muzyki i pewna subtelność, nawet w tych mocniejszych kawałkach. Bardzo lubię posłuchać od czasu do czasu.

O progresywnych momentach można mówić zarówno u nich, jak i u Led Zeppelin, Deep Purple, The Who, The Beatles, Uriah Heep... - mnóstwo zespołów musielibyśmy nazwać progresywnymi.


Uriah Heep był zespołem progresywnym - jednym z ważniejszych w heavy progu. Deep Purple z pierwszych płyt także. Łiszbon mieści się w progu dlatego, że u nich komplikacja formy nie jest dodatkiem (jak u Led Zeppelin), ale treścią muzyki - to właśnie o komplikowanie tam chodzi.

Jedna z moich ulubionych grup. Zaczęli od fantastycznego debiutu, moim zdaniem jednak (odosobnionym) najlepszym albumem WA obok "Argusa" jest nie debiut a "Pilgrimage". Widać tu naturalne poszukiwanie własnego brzmienia (mimo że poniekąd zostało ono ukształtowane już na debiucie) no i budowanie fantastycznego nastroju (The Pilgrim, Lullaby, Valediction).

Dwie najbardziej niedoceniane płyty Wishbone Ash to moim zdaniem "No smoke without fire" i "New England".


właśnie zasysam dyskę Wishbonów
Daj znać jakie wrażenia po przesłuchaniu
Nie znałeś ich do tej pory?
Znam tylko pierwsze 3 płyty dlatego ssam dyskę. Z tym że moim zdaniem po tym co słyszałem żaden z tego prog. Jak napisał Stary Znajomy trzeba by zwać progiem Purpli, Ledów.....

Z tych 3 co słyszałem do tej pory najbardziej lubię jednak debiut, ma fajne ,,brudne" brzmienie.

O progresywnych momentach można mówić zarówno u nich, jak i u Led Zeppelin, Deep Purple, The Who, The Beatles, Uriah Heep... - mnóstwo zespołów musielibyśmy nazwać progresywnymi.


Uriah Heep był zespołem progresywnym - jednym z ważniejszych w heavy progu. Deep Purple z pierwszych płyt także. Łiszbon mieści się w progu dlatego, że u nich komplikacja formy nie jest dodatkiem (jak u Led Zeppelin), ale treścią muzyki - to właśnie o komplikowanie tam chodzi.

Szczerze mówiąc nie słyszę u Łiszów wielu komplikacji. Debiut poleciłbym każdemu nosalowi który nie słyszał w życiu o progrocku i myślę że bez problemu mógłby go przyswoić, bo co by nie powiedzieć wymagający od słuchacza zbytnio nie jest, a Argus chyba jeszcze mniej
Szczerze mówiąc nie słyszę u Floydów wielu komplikacji. Wish You Were Here poleciłbym każdemu nosalowi który nie słyszał w życiu o progrocku i myślę że bez problemu mógłby go przyswoić, bo co by nie powiedzieć wymagający od słuchacza zbytnio nie jest, a Animals chyba jeszcze mniej...
^nie ten temat
Cokolwiek byś porównywał, dla mnie Wishbone to zwykły hard rock z elementami bluesa
I rocka psychodelicznego i proga. Poza tym nie takie to znowu hard.
z tym się zgodzę nie zawsze hard Bardziej hard na debiucie, więcej progresji na Argusie
Dla mnie to też takie pitolenie hard rockowe - a hard rocka z reguły nie lubię, to odrzuciłem kapelę już po "Argus"

Dla mnie to też takie pitolenie hard rockowe - a hard rocka z reguły nie lubię, to odrzuciłem kapelę już po "Argus"

Akurat moim zdaniem Argus jest właśnie mało Hard

Dla mnie to też takie pitolenie hard rockowe - a hard rocka z reguły nie lubię, to odrzuciłem kapelę już po "Argus"

Akurat moim zdaniem Argus jest właśnie mało Hard

To tym bardziej widać, jak bardzo jestem soft rockowy, bo naprawdę, ciężkość brzmienia zawsze mnie odrzucała.

Dla mnie to też takie pitolenie hard rockowe - a hard rocka z reguły nie lubię, to odrzuciłem kapelę już po "Argus"

Akurat moim zdaniem Argus jest właśnie mało Hard

To tym bardziej widać, jak bardzo jestem soft rockowy, bo naprawdę, ciężkość brzmienia zawsze mnie odrzucała.

Według mnie debiut Wishbona jest typowym Hard rockowym albumem, z elementami bluesa właśnie i niech będzie Kapitanowi - progresji
There's the Rub całkiem miły album, zdecydowanie bardziej soft niż debiut
There's the rub jest bardzo fajny. W sumie Hometown trochę irytuje, ale też jest raczej na plus.

Jedna z moich ulubionych grup. Zaczęli od fantastycznego debiutu, moim zdaniem jednak (odosobnionym) najlepszym albumem WA obok "Argusa" jest nie debiut a "Pilgrimage". Widać tu naturalne poszukiwanie własnego brzmienia (mimo że poniekąd zostało ono ukształtowane już na debiucie) no i budowanie fantastycznego nastroju (The Pilgrim, Lullaby, Valediction).

Dwie najbardziej niedoceniane płyty Wishbone Ash to moim zdaniem "No smoke without fire" i "New England".


Właśnie słucham New England żeby ocenić tą ,,niedocenioną płytę"

There's the rub jest bardzo fajny. W sumie Hometown trochę irytuje, ale też jest raczej na plus.

Za to 9 minutowy F.U.B.B nadrabia
No i jak z Nową Anglią ?

Co do FUBB - na początku ten numer strasznie mnie nudził. Dopiero później bardzo go polubiłem. Może to dlatego że specyficznie się "rozkręca".
Chyba wolę No smoke without fire (fajny numer Stand and Deliver,) Jakoś bardziej mi podszedł niż Nowa Anglia. Wydaje mi się że oba wspomniane cechuje lekkie uproszczenie formy w stosunku do powiedzmy pierwszych trzech krążków WA. Zniknęło też całkiem to ,,brudne" brzmienie którym charakteryzował się debiut (jedynie na The way of the World part 2 widać pozostałości). Szczególnie na NSWF słychać, że nadchodzi dekada lat 80, album zawiera miłe dla ucha melodie. Nie wiem czy jest sens słuchać późniejszych krążków?
Warto jeszcze posłuchać Just Testing z 1980 i Front page news z 1977. Ta druga jest dosyć spójna jako całość, choć za pierwszym razem może wydawać się że przynudzają. Z Just testing jest już gorzej. Ma kilka świetnych kawałków, ale i sporo kisielu. To taki album pośredni - pomost pomiędzy wishbone lat 70. a wishbone lat 80. Późniejsze płyty to już tylko dla ciekawskich, lub łiszbołnowych fanatyków mojego pokroju. Nie mniej i później fajne rzeczy się zdarzały, tyle że fragmentarycznie, jako rodzyneczki:

http://www.youtube.com/watch?v=gUBrJro1DAY

Uproszczenie formy nastąpiło po odejściu ze składu Teda Turnera. O ile There's the rub był taką płytą przejściową (formalnie Wisfield był już w składzie, faktycznie nie brał dużego udziału w nagraniu tego albumu) o tyle już kolejne to nieco inna bajka.

Na New England się udało. Nowa Anglia to zbiór bardzo dobrych rockowych kawałków w specyficznym klimacie rodem z hameryki (panowie po nagraniu There's the rub wyjechali do USA nagrywając tam 3 albumy: Locked In oraz wspomniane przeze mnie New England i Front page news). Nie udało się na Locked In. Płyta niezła, tyle że straszny na niej bałagan. Jest też mocno wymuszona. Nieźle natomiast sprawdzała się jako materiał koncertowy.

PS. Zapomniałbym - polecam również żywca Live Dates vol. 2 wydanego po Just Testing.
16 XI 2013 r. w ramach jakiegoś festiwalu, w Koninie ma wystąpić Wishbone Ash. Wybiera się ktoś?
http://wishboneash.com/tourdates/

Wybiera się ktoś na jakiś z polskich koncertów?
W ogóle jakie z dupy lokalizacje, jakieś wiochy totalne, tylko Poznań z sensowych miast.
A najciekawsze jest to, że na takich wiochach mają większe obłożenie niż w większych miastach Wbrew logice - a jednak

Ja obskoczę prawdopodobnie wszystkie
Nie wbrew logice, po prostu, na wiochach każda zagraniczna "gwiazda" przyciąga "rednecków" jak magnes, w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie itd mają większe gwiazdy raz na 3 miesiące, więc wali ich. Natomiast "obskoczenie wszystkich" jest już zupełnie bez sensu, jakbyś nie wiedział, że wszystkie te koncerty będą kubek w kubek, takie same, ta sama set-lista, te same solówki, te same wszystko, po co iść 4 razy na ten sam koncert? Jak nie masz co robić z kasą, to mogę ci podać numer konta, prześlij mi kilka stówek.
Nie rozumiesz mojej miłości
Kaskę zbieram już na kilka miesięcy przed trasą, a obskoczenie 2 - 4 koncertów to razem z dojazdem i innymi pierdołami wydatek ok. 500 zł, więc jakoś idzie dać radę. Po prostu sumiennie oszczędzam i jem pasztetową zamiast szyneczki

Poza tym na polskich koncertach WA jest fajny klimat. Nie ma chamstwa, baranów którzy przyszli tylko pić piwo, jeść bigos i drzeć mordę. Nie ma też młodych w skórach, trzepiących kudłami. Przychodzą przede wszystkim panowie z lekkim brzuszkiem 40+, z plikiem płyt do pokoncertowego "autografowania", młode kobiety i mnie podobni maniacy. Koncerty są w przeważającej większości siedzące i bardzo spokojne. Ludzie przychodzą posłuchać muzyki, a nie buraczyć albo się lansować.

Jest bardzo bardzo fajnie.

młode kobiety

To wszystko tłumaczy, chcesz sobie wyrwać dupę, na to, że znasz na pamięć większość płyt i jakieś ciekawostki, to może zadziałać, szczególnie że fanki Wiszbon Asz mogą lecieć na alienów, a ty nabierzesz do tamtego czasu solidnie masy.
Nie, nie w ten sposób. To było by prostackie. Zresztą i tak nie mam odwagi. Skupiam się na muzyce
Co prostackie? Że zaciekawisz dziewczynę wiedzą na temat zespołu który lubi? Nie przesadzaj.
Może przesadzam. Ale to strasznie...tanie
Znowu koncertują? Przecież w ubiegłym roku też mieli trasę po wsiach i miasteczkach.

Pewnie nigdzie indziej nie chcą ich słuchać chehehe
He he he he herbata Ci stygnie...

Może przesadzam. Ale to strasznie...tanie

To w takim razie co nie jest tanie? Zajebanie i upieczenie sokoła, żeby ugościć kobietę (tylko najpierw trzeba ją znać, inaczej nie będzie dla kogo zajebać), albo pisanie sonetów, do kobity którą zna się z widzenia? Przecież tak się poznaje ludzi (w tym kobiety), że się z nimi rozmawia.
Sokół i sonety są ok. Nie są tanie. Tak by można.
Nie inaczej
No ale chodzi o moment poznania jej przeciez. Chyba nie bedziesz mial zapasowych sonetow w kieszeni tylko podbijesz jak kazdy czlowiek.

Lepiej juz przypominaj sobie najlepsze ciekawostki o WA.

Ja znam jedna ciekawostke o kpt. Bartoszu: potrafi obudzic sie o okreslonej przez sobie godzinie bez nastawiania budzika.

Ja znam jedna ciekawostke o kpt. Bartoszu: potrafi obudzic sie o okreslonej przez sobie godzinie bez nastawiania budzika.
To się nazywa alfa-budzik i chyba każdy człowiek może sobie coś takiego wyćwiczyć. Sam kiedyś trochę próbowałem i wychodziło nawet nieźle, ale pozostałem przy zwykłym budziku bo nie chciałem ryzykować.

Ja znam jedna ciekawostke o kpt. Bartoszu: potrafi obudzic sie o okreslonej przez sobie godzinie bez nastawiania budzika.
To się nazywa alfa-budzik i chyba każdy człowiek może sobie coś takiego wyćwiczyć. Sam kiedyś trochę próbowałem i wychodziło nawet nieźle, ale pozostałem przy zwykłym budziku bo nie chciałem ryzykować.

Ja mam dokładność (...)/- 15-20 min. (nie ma plusa, bo wstaję przed określoną godziną).
Ostatnio tak wstałem, bo bardzo chciałem. Udało mi się mimo tego, że przez to przespałem tylko 5 godzin.

A do Szczawnicy mam 100 km. Mogę się zastanowić. Ale nie wiem czy mi nie będzie szkoda kasy na dziadów (jeszcze w składzie podmienionym)

http://www.youtube.com/watch?v=pPAgu5Ee5iQ

http://www.youtube.com/watch?v=-ec7NPYqB_0

http://www.youtube.com/watch?v=YL1J4fmXHaM

Na koncertach się sprawdzają Możesz spokojnie wyłożyć pieniądze

pozostałem przy zwykłym budziku bo nie chciałem ryzykować.

Ryzykowac? A to jakies niebezpieczne?

Mozna dostac wylewu?

A moze wali z ryja przez to.
Nie chciałem ryzykować spóźnieniem do szkoły
Nosz kurde, nie wpadlem na to.
Koncert w Kętach nawet tani. 67 złotych polskich. Tylko że, cholera jasna, mam miejsce w II rzędzie.
O. Pod domem mi będą brzęczeć...
To mieszkamy nie tak daleko siebie

Ostatecznie z mojej obecności na całej trasie gówno będzie niestety. Karząca ręka materialnej fortuny dosięgnęła mnie akurat teraz
Jak tam Vilver dalej męczysz Wishbona?
Niezmiennie od lat Co jakiś czas przypominam sobie nawet te albumy które ciężko uznać choćby za przyzwoite

Wczoraj słuchałem płytki Strange Affair na ten przykład
Te z lat 80 po mojemu Ja mam to samo z purplami:P
Purpli nie ruszałem od wieków całych. Będę musiał przypomnieć sobie In Rock.

Akurat Aszbołn łisze z lat 80. da się znieść. Takie Number the Brave, czy Here to Hear nawet bardzo lubię.

Różowy samochodzik i Raw to the bone też są w miarę ok. Co prawda wali popeliną i pudlem ale na koncertach się sprawdza.
Nie wiem czy obecnie wytrzymałbym całe In rock.

Tutaj nawet nie chodzi o prostactwo tej muzyki. Po prostu chyba bym się znudził jakoś w połowie.
Ze względu na jakie cechy? Trochę to zabrzmiało pretensjonalnie, bo jeszcze jakiś (przysłowiowy) miesiąc temu protestowałeś, że Strange Kind of Woman nikt nie lajkuje.
No, strejndż kajnd of łomen trwa 5 minut, a cały album 45. Nie wiem, takie turututu na gitarach jak to Ivore zawsze pisał, zwrotka refren zwrotka refren riff gdzie gitary robio swoje. Warto czasami spojrzeć z dystansem na rokersów, poza tym istotne jest też to, że chyba już mi się przejedli po prostu.
>słuchaj dronu
>narzekaj na repetycję wers/zwrotka

No, strejndż kajnd of łomen trwa 5 minut, a cały album 45. Nie wiem, takie turututu na gitarach jak to Ivore zawsze pisał, zwrotka refren zwrotka refren riff gdzie gitary robio swoje. Warto czasami spojrzeć z dystansem na rokersów, poza tym istotne jest też to, że chyba już mi się przejedli po prostu.

Bo za dużą łyżką jadłeś, choć z drugiej strony ja jadłem chochlami i jakoś jeszcze jestem w stanie czasem ich posłuchać nadal
Kęcki koncert łiszbołn asz - pierwsza klasa

Gdyby kogoś oprócz mnie to interesowało - zamieszczam setlistę:

1. Strange Affair (Strange Affair)
2. Blue Horizon (z nowej jeszcze nie wydanej płyty)
3. The King will come (Argus)
4. Warrior (Argus)
5. Throw down the sword (Argus)
6. Rock'n roll widow (Wishbone Four)
7. Ballad of the Bacon (Wishbone Four)
8. Baby what you want me to do (Live dates 1 - utwór niepublikowany)
9. The Pilgrim (Pilgrimage)
10. Blowin' Free (Argus)
11. Jail Bait (Pilgrimage)
12. Lady Whiskey (debiut)
13. Phoenix (debiut)

Bis 1.

14. Deep Blues (Blue Horizon - niewydana)

Bis 2.

15. Persephone (There's the rub)

Atmosfera świetna. Zespół wyszedł po koncercie do fanów, podpisywał albumy, strzelał wspólne foty, a na koniec wszyscy zeszli się do knajpy
I co powiedzieli na Twoj widok?
Bob Skeat mnie już kojarzy Może dlatego że zawsze wykupuję podobnie położone miejsce w I. rzędzie, a potem po każdym koncercie gadamy

A z Powellem strzeliłem sobie fotę Jak zawsze
Pokaz.
Na fejsbuku wrzucił. Nie masz go?

Kęcki koncert łiszbołn asz - pierwsza klasa

Gdyby kogoś oprócz mnie to interesowało - zamieszczam setlistę:

1. Strange Affair (Strange Affair)
2. Blue Horizon (z nowej jeszcze nie wydanej płyty)
3. The King will come (Argus)
4. Warrior (Argus)
5. Throw down the sword (Argus)
6. Rock'n roll widow (Wishbone Four)
7. Ballad of the Bacon (Wishbone Four)
8. Baby what you want me to do (Live dates 1 - utwór niepublikowany)
9. The Pilgrim (Pilgrimage)
10. Blowin' Free (Argus)
11. Jail Bait (Pilgrimage)
12. Lady Whiskey (debiut)
13. Phoenix (debiut)

Bis 1.

14. Deep Blues (Blue Horizon - niewydana)

Bis 2.

15. Persephone (There's the rub)

Atmosfera świetna. Zespół wyszedł po koncercie do fanów, podpisywał albumy, strzelał wspólne foty, a na koniec wszyscy zeszli się do knajpy


A gdzie Errors of my way i Blind Eyes:P

A i Vilver powiedz mi które 3 płyty Wisha byś kupił w pierwszej kolejnośći?
I osobne pytanie, które koncertówki są dobre?
Za dużo by debiutu na setliście było

Najpierw 3 pierwsze chronologicznie. A koncertówki to przede wszystkim live dates 1 i 2. Od tego zacznij.
http://wishboneash.com/blog/post/Poland1/

Taka laureczka
http://www.youtube.com/watch?v=bY0AUzoeiZU&hd=1

I niusik.
Ej, a mowiles czlonklom WA ze jestes monarchista?
LOL... jaka mistrzowska prezenterka.

Czemu nie załapałeś się do wywiadu?
Twarz ma niewyjsciowa.
Do zniesienia od bidy

Do zniesienia od bidy
Ustawą
Ordonansem raczej.
http://www.youtube.com/watch?v=UtbCq9Mq77Y
i co Vilverin co tam nowego u Wishbonów słychać?

i co Vilverin co tam nowego u Wishbonów słychać?

Jeżdżą sobie dziadki po świecie

Wybieram się na styczniowy koncert do Berlina. O ile dostanę wolne w pracy.
Ogólnie ostatnio sporo ich słuchałem. Odświeżam sobie płyty od Bona Fide do Blue Horizon. Ta ostatnia mimo, że ani trochę odkrywcza, podoba mi się coraz bardziej.
Ile stoją bilety na WA?
Około 30 eurasków.
http://www.dailymail.co.uk/news/article-2928023/Eighties-rock-star-locked-bitter-mortgage-dispute-barricades-inside-loft-225-000-barn-conversion-stop-building-society-selling-it.html
Nagrał z WA tylko "Raw to the bone". Słucham jej dość często bo to w końcu WA, ale mimo to poziom tego albumu to pudel-klepisko.
Ptaszki ćwierkają że Wishbone Ash gra w Krakowie w Klubie Kwadrat 12 lutego 2016.

Wybiera się ktoś? Bo ja na pewno.

(Grają jeszcze 13 w Warszawie i 14 w Bydgoszczy).
Myślę że bym się wybrał Panie... Do Kraka
No to pewnie się spotkamy
Wiewiórze co sądzisz o Front Page News? W sumie nagrana między Anglią a Dymem czyli dwoma względnie dobrymi albumami WA. Zapodałem sobie ostatnio ale tak średnio mnie przekonuje, chociaż w przypadku WA nawet te słabe płyty są słuchalne nadal.
Tempo tego albumu jest raczej wolno - średnie. Trochę różni się od innych klasycznych Łiszbonów. Pamiętam że gdy pierwszy raz przesłuchałem FPN, będąc przyzwyczajonym do szybszych albumów, ten odłożyłem na półkę. Wszedł gdzieś dopiero po 3. przesłuchaniu.

Na dzień dzisiejszy jest w piątce moich ulubionych płytek WA. Lubię ten sznyt country którym doprawiono muzykę. No i duety gitarowe zdecydowanie zyskały na wolniejszych obrotach (np. piękne Surface to air - na żywo wypada jeszcze lepiej).

Front Page News to taki zachód słońca nad Arizoną w piękny bezwietrzny dzień.



Front Page News to taki zachód słońca nad Arizoną w piękny bezwietrzny dzień.


No no nieźle żeś zareklamował Nie poczułem tego zachodu mimo wszystko, ale płytki nie spisuje jeszcze na straty. Może właśnie trzeba przysiąść, jak dłużej pobędę w Arizonie to jest szansa, że zatęsknie do niej Póki co zamierzam zabrać się za albumy WA po 1980 roku, jest tam coś dobrego czy chociaż w miarę znośnego? Jakoś mnie wzięło znowu na granie w ich stylu.



Front Page News to taki zachód słońca nad Arizoną w piękny bezwietrzny dzień.


No no nieźle żeś zareklamował Nie poczułem tego zachodu mimo wszystko, ale płytki nie spisuje jeszcze na straty. Może właśnie trzeba przysiąść, jak dłużej pobędę w Arizonie to jest szansa, że zatęsknie do niej Póki co zamierzam zabrać się za albumy WA po 1980 roku, jest tam coś dobrego czy chociaż w miarę znośnego? Jakoś mnie wzięło znowu na granie w ich stylu.

Do Front Page News warto podejść kilka razy. Jeśli po 3-4 nie zobaczysz "Arizony" to już raczej nie wejdzie To znaczy tak myślę. Mogę się mylić.

Co do Łiszbołna po 80. roku: Czy jesteś fanem gitarowego grania, czy WA? Bo jeśli tym pierwszym, to nie ma się co brać. Możesz oczywiście obadać takie płytki jak Number the Brave, Twin Burrels Burning, czy Here to Hear (szczerze lubię), ale myślę że szybko Cię od nich odrzuci.

Choć są spoko momenty: https://www.youtube.com/watch?v=gUBrJro1DAY

Jestem psychofanem, a ledwo się do nich przekonałem. Gdyby nie było to WA, nie dotknąłbym tego zapewne. Just testing było ostatnią bardzo spoko płytą, zamykającą okres prosperity.

Myślę że lepiej obadać płytki z okresu Bona Fide - Blue Horizon (2002 - 2014).



Myślę że lepiej obadać płytki z okresu Bona Fide - Blue Horizon (2002 - 2014).


Nic nie bój do nich też dotrę. A co to jest to archivalne First Light z tak wysoką oceną na Rymie?

No i posłuchałem Bona Fide - bardzo fajny mięsisty blues rock. Podoba mi się.

Przesłuchałem sobie Number the Brave. Taka ot pozytywna i dość nie skomplikowana muzyczka w której już słychać trochę stylistykę lat 80. Jak się nie nastawiać na cuda to słucha się całkiem przyjemnie. Gorzej jest moim zdaniem z Twin Barrels, której brzmienie odrzuca już trochę mocniej(może nie tak jak w debiucie Asii z tego samego okresu ale mocno). Nie wiem czy to kwestia produkcji czy samej zawartosci muzycznej, ale momentami za chuja bym nie poznał, że kawałki z tego albumu grają Łiszbony.

Kawałki na Twin Barrels, chocby No more lonely Nights składają sie z prostych riffów i chwytliwych melodii i dowodzą że stare dobre Łiszbony chciały chyba wtedy naśladować kapele wówczas popularne a grające właśnie w takim stylu jak Journey, Boston czy Foreigner. Przynajmniej takie mam wrażenie po przewałkowaniu TB.

Myślę że lepiej obadać płytki z okresu Bona Fide - Blue Horizon (2002 - 2014).


Nic nie bój do nich też dotrę. A co to jest to archivalne First Light z tak wysoką oceną na Rymie?

No i posłuchałem Bona Fide - bardzo fajny mięsisty blues rock. Podoba mi się.

Na Number the brave Powell wziął do grupy nie kogo innego jak Johna Wettona Sam album wydaje mi się jakiś taki jednokolorowy i zbyt gładki. Poza tym po raz pierwszy pojawiają się kawałki naprawdę koszmarne ("Where is the love").

Twin Burrels to popelina. No i trochę skok na kasę. Był taki czas, że nie mogłem przemęczyć tej płyty do końca. Choć kawałki z niej fajnie brzmią na żywo. Zawsze się cieszę kiedy na koncercie słyszę Engine Overheat, albo Streets of Shame.

First light to album wydany w 2007, a nagrany na przełomie 69/70 z klasycznymi kawałkami w ich pierwotnym przedalbumowym brzmieniu (ale to nie żadne dema ani inne badziewie). Zremasterowane brzmienie. Wszystko pięknie wyczyszczone. Niewprawne ucho nie znajdzie różnicy pomiędzy wersjami albumowymi, a tymi z first light (z wyjątkiem może alone które znalazło się potem na Pilgrimage - tutaj ma wokale). To rzecz dla łiszbołnowych szperaczy, nie mniej jest pierwszorzędna i gorąco ją polecam.

No i są tam dwa niepublikowane wcześniej utwory



Na Number the brave Powell wziął do grupy nie kogo innego jak Johna Wettona Sam album wydaje mi się jakiś taki jednokolorowy i zbyt gładki. Poza tym po raz pierwszy pojawiają się kawałki naprawdę koszmarne ("Where is the love").


Coś mi świtało właśnie, że gdzieś tam Wetton maczał swoje paluchy. W tym akurat czasie gdzie nie grał to brzmiało trochę kiczowato i plastikowo. Zaczęło się nie najgorszą płyta U.K. dalej ta z WA po tragicznie kiczowate brzmienie dyskografii wspaniałego zespołu Asia.


Pierwszy raz usłyszałem ich "Persephone" - bardzo klimatyczne gitary, wszystko ma taki kojący, lekko senny urok Zamierzam posłuchać więcej ich twórczości żeby zobaczyć czy wszystko jest w takim klimacie
Zacznij od płyty "No smoke without fire". Potem proponuję 5 pierwszych albumów.
Debiut Ci starczy. Nie słuchaj go
Jak posłucha debiutu (i ewentualnie Argusa), to nie dziabnie już niczego innego. A tak będę miał partnera do rozmowy o Wishbone. Zresztą z tego co widzę nasz nowy bywalec lubi normalnego rocka, więc WA z lat klasycznych przypadnie mu do gustu.
Wiewiórze jaką przewidujesz setlistę na koncercie w kwadracie?Wciąż zastanawiam się czy iść. Generalnie bilet 130 zł, i spora dostępność jeszcze...
Jesteś w stanie dać 130zł za takich dziadów z formaliny?

Jesteś w stanie dać 130zł za takich dziadów z formaliny?

No właśnie nie jestem pewien Ale mam ochote iść na jakiś koncert a oni prezentuja jeszcze w miarę poziom jak na rockowy band z lat 70( bo purple już ciągną galę na maksa). A i blisko mam bo Kraków no i lubię pierwsze kilka albumów.
Wishoni to chyba moi ulubieńcy dziad-rocka, świetny debiut, argus i live dates...
w szczególności koncertówka, bo uważam że przede wszystkim, był to znakomity zespół koncertowy, w najlepszych ich czasach!!!



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  Wishbone Ash
singulair.serwis