|
O Filasie słów kilka.
singulair.serwis |
Jak w temacie.
Filas ma wiekszego wacka. Nic Cizar.
Czarek łowca zmywarek
Filas ma wiekszego wacka. Nic Cizar. I taki wyzywa ludzi od pedziów
Sam też ich wyzywasz. I jesteś lewakiem.
Sam też ich wyzywasz. I jesteś lewakiem. Nie ich, tylko jednego. Nawet jeśli jestem, to masz z tym problem?
Mam. Bo jesteś lewakiem
Lewak znaczy...? Definicję proszę. Bo może nie jestem, a tylko Ci się zdaje, po co się masz męczyć
Nie wiem, co sądzi na ten temat Vilverin. Dla mnie dość dobra odpowiedź jest w tym filmie, choć nie jest sformułowana wprost: https://www.youtube.com/watch?v=x5ovXFJso6k
Otóż lewak to zwolennik ideologii godzącej kompleksowo w podstawy europejskiej cywilizacji. Przez kompleksowość rozumiem, że nie chodzi tu o poglądy na jedną konkretną dziedzinę (np. lewicowe poglądy gospodarcze), tylko o coś, co uderza najlepiej we wszystkie fundamenty za jednym zamachem. Dyskutowana ostatnio w mediach tematyka "gender" jest tu dobrym przykładem. Nie dość, że feruje się pseudo-naukę w imię poprawności politycznej, to jeszcze próbuje się podważyć pewne zasady życia społecznego i na dokładkę promuje się wartości 'równościowe' kosztem 'wolnościowych'. Oczywiście to tylko jeden z przykładów. Takich pomysłów po Marksie, Freudzie, a zwłaszcza po różnych Adórniach, Lakałach i im podobnych jest dziś całkiem sporo, więc jest w czym wybierać.
Jak się czujesz jako szkodnik cywilizacji zachodu? Chodzi mi o ateizm. Swoją drogą ja jestem zarazem szkodnikiem i nie, bo reprezentuję jedną z "prawdziwych" nauk i dążenie do prawdy jest dla mnie ważne. Jednocześnie samo dążenie do prawdy i ostrożne rozumowanie nie pozwalają mi przyjmować istnienia boga. W ogóle to muszę sobie przypomnieć po co ja żyję, bo ostatnio się nad tym nie zastanawiałem.
Jak się czujesz jako szkodnik cywilizacji zachodu? Chodzi mi o ateizm. Ale co ja na to poradzę. Naukę i religię łączy jak zauważył Wolniewicz pewna dialektyka: Albo masz podejście naukowe i wolisz "wstrętne prawdy" od "pięknych fałszów", albo opierasz swoje życie na wierze, że ziszczą się piękne bajki - cierpienia zostaną zrekompensowane, dobrzy - nagrodzeni, źli ukarani itp. Chrześcijaństwo można rozpatrywać na dwa sposoby: albo jako zbiór poglądów i twierdzeń, w które się rzeczywiście wierzy - wówczas jest to, nie bójmy się tego sformułowania, wiara w niedorzeczność, albo pewną tradycję, w której się wyrosło i która choć ma pewne mankamenty, ma też wiele elementów godnych ocalenia. Chrześcijaństwo może w ateiście żyć dokładnie takim samym życiem, jak cywilizacyjne zdobycze Greków i Rzymian. To, że się możemy czuć ich spadkobiercami nie oznacza popierania niewolnictwa, ani zamiłowania do walk gladiatorów. Tak samo jest z Chrześcijaństwem. Mogę cenić jego dorobek i wkład w cywilizację europejską, uznając samą teologię, wierzenia i różne rytuały za idiotyzm.
Natomiast co do "prawdziwych nauk". Zawsze uważałem, że tzw. nauki humanistyczne, których przecież sam jestem wychowankiem a poniekąd też przedstawicielem, mają jak najbardziej rację bytu, natomiast nie powinny wybiegać przed szereg i "podskakiwać" kwestionując podstawowe założenia nauk przyrodniczych, albo jeszcze lepiej - wykrzywiając ich twierdzenia. Tam gdzie można przeszczepić na grunt humanistyki myślenie przyrodnika, tam należy to zrobić. Dobrym przykładem jest właśnie konflikt między socjobiologami a genderystami. Jeżeli z obserwacji wynika, że nawet żyjące w dziczy szympansy mają tak, że samce bardziej interesują się zabawkami takimi jak samochodziki, a samice lalkami, to na pieprzenie feministek o kulturze, jako głównym czynniku wyjaśniającym różnice między płciami nie powinno być miejsca w życiu akademickim. Poparta badaniami wypowiedź przyrodnika powinna zawsze zawstydzić kogoś, kto ma do dyspozycji tylko pióro, kartkę i własną wyobraźnię.
|
|