|
Post Punk, New Wave
singulair.serwis |
Umieszczenie takiego tematu w dziale o progresie zakrawa na prowokacje i oczywiście do pewnego stopnia nią jest. Jednakże, jak każda prowokacja z czegoś się ona bierze, stoi za nią pewna idea, którą za moment pokrótce naświetlę.
W drugiej połowie lat 70ych miała miejsce eksplozja punk rocka, która jak się powszechnie przyjęło mówić wymiotła ze sceny stare progresywne kapele. Rzesza około punkowych dziennikarzy od trzydziestu lat naucza o rewolucji młodych, która zniszczyła idący w złym, nazbyt elitarnym kierunku prog i powróciła do korzeni. Z kolei fani porg rocka lubią wołać o inwazji barbarzyńców, którzy swoim prymitywnym graniem zaprzepaścili szanse rocka na dosięgnięcie kultury wysokiej.
Otóż według mnie i jedni i drudzy wygadują brednie.
Mniej więcej od roku 76 wyraźnie widać, że rock progresywny wypala się i karleje. Jest coraz bardziej komercyjny, niezależni twórcy schodzą coraz głębiej do podziemia, starzy giganci pomału się koczą, zaś ich miejsce usiłują zająć zapatrzeni w nich muzycy drugiej, czy nawet trzeciej kategorii.
W roku 75 wydano dzieła tak znakomite jak Wish You Were Here, Godbluff, One Size Fits All, Live zespołu Magma, The Snow Goose, Free Hand, a także wiele nieco mniej wybitnych, ale także intrygujących pokroju A Night at the Opera, El patio, Si on avait besoin d'une cinquième saison, Scheherazade and Other Stories, The Rotters' Club, Voyage of the Acolyte i dziesiątki, dziesiątek innych.
Popatrzmy teraz na rok kolejny, 1976:
Cóż my tu mamy? Still Life - ostatnie wielkie dzieło VDGG. Wielkie... ale jednak nieco słabsze od trzech poprzednich. Moonmadness grupy Camel - w zasadzie mógłbym przepisać zdanie powyższe. 2112 pierwszy naprawdę ważny album Rush. Tylko, że to już nie jest klasyczny prog, to wstęp do zupełnie innej epoki! A Trick of the Tail - dla mnie symbol upadku progresu. Najciekawsze albumy tego rocznika, to progowe podziemie jak Picchio dal Pozzo, Üdü Ẁüdü czy Stadaconé, do którego mało kto dociera.
Rok 77 to już przede wszystkim Marquee Moon, Suicide, Talking Heads: 77 i Never Mind the Bollocks Here's the Sex Pistols, zaś z drugiej strony pogodzeni z nowymi realiami starzy wyjadacze prezentują Low, Animals czy Before and After Science.
Tu nie było żadnej rewolucji - po prostu nastąpiła zmiana warty.
Nie było też wbrew pozorom powrotu do korzeni. I to zdanie jest osią mojej rozprawy. Punkowa rewolta spaliła na panewce, bo znakomita większość "buntowników" nie miała ochoty grać rock&rolla na potańcówkach. Od razu, praktycznie ramie w ramie z punkiem powstał post-punk, który robił dokładnie to samo co wyszydzeni progresywni giganci - kombinował, eksperymentował, chciał czegoś więcej.
W dodatku pomiędzy post-punkiem a progresem wcale nie ma dużych różnic stylistycznych. Owszem : progowy mainstream jest często całkowitym przeciwieństwem post-punka, ale już avant prog, heavy prog, czy zwłaszcza krautrock nie. Płyty Can, Fausta, NEU! i wielu innych z łatwością można zestawić z tym, co w rocku działo się po 77.
Tak więc post-punk jest w mojej ocenie duchowym spadkobiercą rocka progresywnego. I to znacznie bardziej prawowitym od neo proga. I dlatego zakładam o nim wątek właśnie tutaj.
Na koniec, jak to zwykle w tematach zbiorczych się robi postaram się skompilować bardzo ogólną listę co ciekawszych - według mnie - twórców gatunku.
Pere Ubu Joy Division Talking Heads Killing Joke Television Nick Cave and The Bad Seeds This Heat Bauhaus The Cure Suicide Cocteau Twins Japan Public Image Ltd. Siekiera The Fall Swans The Pop Group Tuxedomoon[/b
dnia Pią 12:44, 17 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 4 razy
Zapodaj jakichś reprezentatywnych utworów kilka, bo ja nie wiem co to jest ten post-punk. Na wiki napisane jest, że kolorowa trylogia King Crimson to post-punk, jak tak? TO JESTEM NA TAK.
Sam punk to zaraza, którą trzeba zwalczać, już wolę nadymane, pretensjonalne i nieudane próby naśladowania muzyki klasycznej niż to prymitywne napieprzanie, ale też ja zbytnio nie znam gatunku, ale w sumie jak słyszałem płytę Sex Pistoles to chyba słyszałem już wszystko co punk ma do powiedzenia? Reggae i punk to zaraza, która zjada gitarowe granie.
Nie ma ciekawych rzeczy w rocku? Czas ruszyć do jazzu, tam zawsze coś się znajdzie.
Proponuję, haha! przy każdym wyliocznym twórcy w takim zbiorczym temacie dorzucić po jeden - dwa utwory z yt reprezentatywne nieco. To bardzo pomaga zaczynającym, bo wyliczenie 10-15 artystów dezorientuje i nie zachęca do wejścia w temat, za dużo tego... A jak rzucę uchem na utwór-dwa i jak coś mnie już teraz bardzo zaintryguje, to ruszę na poszukiwania.
http://www.youtube.com/watch?v=dTteX6FyxuI
TO POST-PUNK? Jest dobrze.
http://www.youtube.com/watch?v=dTteX6FyxuI
TO POST-PUNK?
Tak.
Podobnie jak :
http://www.youtube.com/watch?v=k96zk09uyjU http://www.youtube.com/watch?v=nlU9K2rgFjs http://www.youtube.com/watch?v=5AqeqAQ1ILI http://www.youtube.com/watch?v=s4s5bj5fZO8 http://www.youtube.com/watch?v=GXpNenuQrcY http://www.youtube.com/watch?v=MDq9YHcIip0&feature=related
i wiele innych...
Czy na pewno nie było rewolucji?
Nie bez kozery w latach 80' pojawiło się pojęcie rocka alternatywnego. Było to związane z tym, ze wielkie wytwórnie serwowały muzykę dla mas, a czegoś ciekawszego trzeba było szukać w tych małych, jak 4AD.
Po drugie, w UK ponoć wytwórnie odmawiały prawa do istnienia muzyki, która była sprzeczna z nowymi trendami. Tzw. rewolucja punkowa to pierwszy moment, w którym przemysł pokazał swoje kły.
Z punktu przemysłu to był też powrót do źródeł. W dobie rock'n'rolla i wczesnych Beatlesów, odgórnie dyktowano, co ma być modne (choćby wykreowanie The Who na idoli modsów), potem to się wymknęło spod kontroli, a dzięki Sex Pistols znów wróciło do dawnych ram. Zatem "rewolucja punkowa" to bardzo ważne i zarazem negatywne zjawisko w pop-kulturze. Choć żadna apokalipsa. Kto chciał grać dobrze, wciąż mógł.
No dobrze, mogę się zgodzić, że z punktu widzenia przemysłu rozrywkowego punk był rewolucją. Tylko, że pod względem czysto muzycznym nią nie był, a tym bardziej nie był nią post-punk.
No dobrze... Jeżeli odpowiednikiem rocka progresywnego w późnych latach 70' i w latach 80' jest nowa fala i post-punk, to co powiedzieć o latach 90'? Jeszcze ktoś tu przyklei temat "trip-hop", "I.D.M." albo coś podobnego
U mnie w głośnikach Joy Division i Unknown Plesures. Niezłe toto, ale ma się wrażenie, jakby czas się cofnął do końca lat 60' i młode zespoły zaczęły urozmaicać tamtą muzykę, nie zważając na to, co się działo potem. Coś istotnego rewolucja punkowa zmiotła... Siłowanie się z drzwiami, które były już wcześniej otwierane
U mnie w głośnikach Joy Division i Unknown Plesures. Niezłe toto, ale ma się wrażenie, jakby czas się cofnął do końca lat 60' i młode zespoły zaczęły urozmaicać tamtą muzykę, nie zważając na to, co się działo potem. Coś istotnego rewolucja punkowa zmiotła... Siłowanie się z drzwiami, które były już wcześniej otwierane
Zmiotła z całą pewnością, pytanie jak bardzo to, co zmiotła było istotne. Tutaj masz przykład muzyki nowofalowej nieco bardziej profesjonalnej od Joy Division. Facet, który to napisał mieści się gdzieś pomiędzy rockiem a muzyka klasyczną, ale graja tu też ludzie np. z Sonic Youth, więc absolutnie można podać to jako przykład grania post-punkowego. Czy tutaj rzeczywiście brakuje czegoś naprawdę wartościowego? Nie sądzę. Moim zdaniem tak by wyglądał rock progresywny, gdyby w walce o uszy młodzieży wygrały Magma i VDGG kosztem Yes i Genesis. Bo swoją drogą to właśnie młodzież przedkładająca awangardowy prog nad symfoników zakładała później zespoły punkowe.
EDIT: Druga rzecz jest taka, że jednak Unknown Pleasures jest albumem dość nieokrzesanym (chociaż bez wątpienia znakomitym). Dojrzalszym, poważniejszym dziełem jest Closer, któremu znacznie bliżej niż debiutowi do progresu .
dnia Czw 16:34, 23 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 1 raz
Ok. Dzięki za wyjaśnienie i przykład.
Mnie nie trzeba przekonywać, że wiele nowofalowo-postpunkowych zespołów lat 80' kontynuowało czy przetwarzało muzykę progresywną z lat 70'. Wystarczy porównać brzmienie Can, Fausta i zespołów postpunkowych, czy wspomnieć o inspiracjach muzyką etniczną i dawną (Dead Can Dance).
Ale nie wiem, czy twierdząc, że post-punk to kontynuacja proga nie popełnia się błędu kategorialnego. Czy aby cały post-punk i nowa fala to dążenie do nowatorstwa i grana wartościowej muzyki? Mam wrażenie, że progresom nawet tym najbadziewniejszym można takie dążenie przypisać (inna sprawa jak im się to udało realizować). Natomiast jeśli chodzi o nową falę to dotyczy chyba tylko niektórych.
Edit: Konkretyzując: Blondie, The Police, Gary Newman, O.M.D. to też kontynuatorzy progresu?
Konkretyzując: Blondie, The Police, Gary Newman, O.M.D. to też kontynuatorzy progresu?
Skoro z Blondie grał Fripp, a w Policjantach za gitarzystę robi jazzowiec Andy Summers to chyba tak
A bardziej serio mówiąc, w obrębie klasycznego proga też mógłbym wymienić twórców soft rockowych podłączających się pod to, co akurat wydawało się wtedy ciekawe. Supertramp, Pavlov's Dog, Alan Parsons Project, czy nawet Queen.
Czy to jest progres? Poniekąd tak, poniekąd nie. I sądzę, że tą najbardziej popową nową fale można potraktować trochę podobnie.
Konkretyzując: Blondie, The Police, Gary Newman, O.M.D. to też kontynuatorzy progresu?
Skoro z Blondie grał Fripp, a w Policjantach za gitarzystę robi jazzowiec Andy Summers to chyba tak
A bardziej serio mówiąc, w obrębie klasycznego proga też mógłbym wymienić twórców soft rockowych podłączających się pod to, co akurat wydawało się wtedy ciekawe. Supertramp, Pavlov's Dog, Alan Parsons Project, czy nawet Queen.
Czy to jest progres? Poniekąd tak, poniekąd nie. I sądzę, że tą najbardziej popową nową fale można potraktować trochę podobnie.
Może i tak. Zawsze jednak wydawało mi się, że Blondie, The Police czy Gary Newman to nie było coś co się podpięło, tylko raczej kwintesencja gatunku. I dlatego nie porównywałbym do Psa Pawłowa, który stanowi peryferie. A Queen to raczej rock eklektyczny, zawierający wszystko, co było w tamtej epoce - trochę proga, trochę glamu trochę czegoś tam jeszcze. I taki był zresztą cały czas - wsysał wszystko, co było wkoło.
Poza tym upierałbym się, że jest różnica jakościowa http://www.youtube.com/watch?v=-0WNbm1jz6A vs. http://www.youtube.com/watch?v=bn6PoixRZcs&feature=related
I co u licha to drugie ma wspólnego z "soft rockiem"?
Albo taki przykład rzekomych kontynuatorów prog-rocka: http://www.youtube.com/watch?v=Sq2vl99iIEc&feature=related
Zupełnie jak Queen
Różnica jakości jest, ale bynajmniej nie na korzyść Pavlov's Dog ;P Natomiast wyczyny OMD to zupełny margines nowej fali - może i popularny w telewizji, ale jednak margines.
dnia Pią 13:55, 24 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 1 raz
Muzyka Newmana to coś, co określam mianem "fajnego kiczu". Nie wykręca mnie na drugą stronę gdy to słyszę, ale naprawdę niewiele dobrego da się o tym powiedzieć. A Pies to taki sobie rock z elementami progresu, w sumie całkiem poprawnie wprowadzonymi. Nie odbiega dla mnie wiele od Uriah Heep i podobnych.
Słuchałem wczoraj Joy Division i będę się upierał, że istnieje podobieństwo między tym a OMD. Nie jakościowe, oczywiście, ale jeżeli chodzi o inspiracje. Post-punkowy bas + post-kraftwerkowa elektronika. No chyba to dobry wyznacznik nowofalowego brzmienia? Nowa fala to dla mnie stylistyka, w której można się mieścić niezależnie od jakości grania i aspiracji muzyków. Progres to pewien prąd wymuszający na muzykach kombinowanie.
Nie znam dobrze nowej fali, ale z tego co do mnie dotarło mogę to podzielić na: - dyskotekowy pop z gitarami - np. Blondie. - zwykłego rocka, w którym nie ma dla mnie grama progresywności - np. The Police - maistreamowego rocka z lekkimi aspiracjami, które przypominają mi nieco symfoników - U2 i ich patetyczny wokal. - gotyk, który jest dla mnie w wielu wypadkach kiczowatym połączeniem prymitywnych klawiszy udających smyki i rzekomo zaangażowanego wokalu, który jakoś mnie rzadko przekonuje (nie czuję tej muzyki zupełnie) - new romantic - nie znam za dobrze, ale jakoś nieszczególnie lubię to co poznałem - nowofalowy art-rock - czyli zespoły ciekawie kombinujące ze stylistyką - Tu mieści się wszystko, co dobre - Dead Can Dance, Cocteau Twins, Cave, późne Swans itd. (Może nawet Twelfth Night by się tu załapał?)
Czyli porównanie zespołów nowofalowych do proga wynika jedynie z tego, że te zespoły wpisują się w szerszy nurt, który nazwałbym art-rockiem, a nie dlatego, że grają w stylistyce nowofalowej.
Słuchałem wczoraj Joy Division i będę się upierał, że istnieje podobieństwo między tym a OMD. Nie znam dobrze nowej fali
Widzę
To znaczy, ja też jakoś super się na niej nie znam, dopiero ja poznaję, ale to co już znam nijak się ma do tego co opisałeś. Klikałeś w linki, które podesłałem Setezerowi? Masz tam cały przekrój, od art punka, po gothic. I nie ma tam ani popowych przeboików, ani prymitywnych klawiszy, ani nawet nadmiernej patetyczności.
EDIT:
Jakby Ci było mało, to tutaj masz przykład rocka gotyckiego. Nie żaden wygrzebany z niszy - główny przedstawiciel nurty: http://www.youtube.com/watch?v=OUDjhyrjDes
Tutaj przykład New Romantic - http://www.youtube.com/watch?v=lM0J6wU_jfc
dnia Pią 14:44, 24 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 2 razy
Słuchałem wczoraj Joy Division i będę się upierał, że istnieje podobieństwo między tym a OMD. No jasne, że istnieje! Między Pink Floyd a nowym Marillion też istnieje. Albo pomiędzy Robertem Wyattem i Stevenem Wilsonem. Tylko, co z tego właściwie wynika? W obrębie każdego nurtu można grać muzykę ambitną i tandetną, dobrą i dziadoską. A już twierdzenie, że skoro - przykładowo - Collage jest takie sobie, to w ogóle cały polski progres to tak naprawdę nie progres tylko co innego jest nieprawdziwe. Jakby Ci było mało, to tutaj masz przykład rocka gotyckiego. Nie żaden wygrzebany z niszy - główny przedstawiciel nurty: http://www.youtube.com/watch?v=OUDjhyrjDes
Tutaj przykład New Romantic - http://www.youtube.com/watch?v=lM0J6wU_jfc
Z Bauhausem mam następujący problem. Może to kwestia mojej słabej percepcji, ale nie potrafię zrozumieć, co ta muzyka ma stylistycznie wspólnego z tym: http://www.youtube.com/watch?v=FGdSgiui_2s&feature=related
i na jakiej zasadzie się te dwie grupy wrzuca do jednego wora. Mam wrażenie, że Bauhausowi chyba bliżej do Swansów albo nawet Killing Joke niż do tego.
Co do przykładu new romantic - nie przekonuje mnie, że jest to super ciekawa muzyka. Nie mówię, że ostatnie badziewie, ale nudy panie...
Wynika, że pewne osoby i zespoły niesłusznie nobilitowano podciągając pod progres. Mam wrażenie, że Ty też z tego sobie zdajesz sprawę, stąd post założycielski tego wątku. Tzn. Chcesz powiedzieć, że nowa fala/post-punk to taki progres lat 80' - chcesz tę muzykę poniekąd słusznie nobilitować. Tyle, że nie da się tego moim zdaniem zrobić ze wszystkim tym, co się tak określało. Nowa fala to jednak również toporne brzmienie, syntezatory na poziomie - "wczoraj dostałem klawisze na komunię, spróbuję pograć" itd. Uważam, że jest spora różnica między kiepskim progresem a słabymi, komercyjnymi odmianami nowej fali. Po pierwsze, jest to różnica ambicji. Słaby progres to często niewypał jakiegoś projektu artystycznego. Zła nowa fala to kilku kolesi, którym niesłusznie zdawało się, że umieją w ogóle grać. Po drugie, różnica dostępności, przynajmniej w okresie świetności gatunku. Klasycy progresu byli równocześnie najbardziej dostępnymi przedstawicielami nurtu, słabi to najczęściej druga liga. W nowej fali jest odwrotnie - najbardziej znane jest to, co słabe, albo drugorzędne. Stąd osoba pamiętająca lata 80' zna lepiej OMD niż Bauhaus. Z Bauhausem mam następujący problem. Może to kwestia mojej słabej percepcji, ale nie potrafię zrozumieć, co ta muzyka ma stylistycznie wspólnego z tym: http://www.youtube.com/watch?v=FGdSgiui_2s&feature=related
i na jakiej zasadzie się te dwie grupy wrzuca do jednego wora. Mam wrażenie, że Bauhausowi chyba bliżej do Swansów albo nawet Killing Joke niż do tego.
Bo Clan Of Xymox (który swoją droga bardzo lubię) to przeciwległa strona stołu. Zestawianie ich z Bauhausem, to trochę tak jak konfrontowanie Caravan i Soft Machine (najlepiej z Trójki). Na dobrą sprawę kompletnie co innego, ale coś tam jednak ich łączy, chociażby brzmienie, czy nastrój. Soft Maszynie przecież bliżej np. do Can niż do Karawanu, ale nie zmienia to faktu, że oba te zespoły - w przeciwieństwie do Puszki - są kanterberiańskie.
dnia Pią 16:04, 24 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 1 raz
No dobra, dodam coś od siebie. Początki Cocteau Twins, mniej znane niż późniejsze dokonania, ale mające swój urok, a przede wszystkim grupa brzmi bardzo wyraziście: http://www.youtube.com/watch?v=v-iOOsZHS6s http://www.youtube.com/watch?v=AF-hic7hNpk&feature=related
To też można podpiąć pod gotyk. Lubię to rozmyte brzmienie gitar. W Klanie i podobnych gotyckich zespołach przeszkadza mi melodyjność tła, taki quasi-symfoniczny klimat. Uważam, że nowe syntezatory z lat 80' brzmią najczęściej gorzej niż ich odpowiedniki z lat 70' bo starają się naśladować zbyt wiernie instrumenty orkiestrowe, brakuje im takiej swoistej szorstkości, którą lubię w tych starych Moogach.
Brzmienie syntezatorów z lat 80ych ma swoja specyfikę, do której nie łatwo jest się przyzwyczaić. Ich syntetyczność dla fana hammondów, moogów i mellotronów jest często nie do zniesienia. Jednak, jak w niemal każdej tego typu sytuacji i tu pojawili się artyści, którzy z owej syntetyczności zrobili Sztukę. Synth punk usposobiony jest właściwie przez jeden z zespół - Suicide i jego debiutancki album z 1977. jak to brzmi? A tak jakoś: http://www.youtube.com/watch?v=_5wJQkvSoOQ
Ciekaw jestem co o tym powiesz Kobaianie : )
Brzmienie syntezatorów z lat 80ych ma swoja specyfikę, do której nie łatwo jest się przyzwyczaić. Ich syntetyczność dla fana hammondów, moogów i mellotronów jest często nie do zniesienia. Jednak, jak w niemal każdej tego typu sytuacji i tu pojawili się artyści, którzy z owej syntetyczności zrobili Sztukę. Synth punk usposobiony jest właściwie przez jeden z zespół - Suicide i jego debiutancki album z 1977. jak to brzmi? A tak jakoś: http://www.youtube.com/watch?v=_5wJQkvSoOQ
Ciekaw jestem co o tym powiesz Kobaianie : )
Ten kawałek ma jak dla mnie prawie wszystkie cechy formalne industrialu. Bardzo ciekawie zrobionego, nota bene. Jeśli się tak tej muzyki nie nazywa, to chyba ze względu na amerykańskie pochodzenie zespołu.
Problem w tym, że to chyba nie jest wykorzystanie nowego brzmienia syntezatorów. Industrial polegał między innymi na tym, że tworzono na bazie syntezatorów jakieś dziwne maszyny, podłączano to do efektów gitarowych, robiono wielokrotne sprzężenia, generalnie postępowano w sprzeczności z tym, co producent sprzętu miał na myśli.
Suicide mnie osobiście najbardziej kojarzy się z dokonaniami krautrockowców. Pamiętam, ze jak tego słuchałem pierwszy raz z ust nie schodził mi cyniczny uśmieszek pod tytułem "aha to tak brzmi ta nowoczesna, rewolucyjna muzyka"
Ale potem stwierdziłem, że jednak nie. Ten zespół zrobił to, co każdy twórca rockowej awangardy - przekłuł kulturę popularną w Sztukę przez "duże Esz". Suicide na bazie punka i syntezatorowego popu stworzyli sobie nowy środek wyrazu. I niby można narzekać, że brzmi to wszystko jakby Cluster i La Düsseldorf spotkali The Doors, ale trzeba mieć na względzie, że już w 1977 bardzo ciężko było stworzyć coś zupełnie nowego.
A czy to jest industrial? Sam sobie odpowiedziałeś: zależy z której strony patrzeć. Ale raczej, nie. Chociaż faktycznie jest podobne.
dnia Pią 18:57, 24 Czerwiec 2011, w całości zmieniany 1 raz
wy sobie gadacie a gdzieś w tym temacie pewnie jest Vautrin
pokaż się małpo
A czemu tu nie ma Joy Division tylko w gothic rocku?! Dobra, żartowałem. Widzę przecież że jest. Czego chcecie? Haha. Niech już sobie zostanie w tym gothic rocku. Jak już jest Siekiera (ta post punkowa) to mogłyby się tu znaleźć jeszcze AyaRL, 1984, Madame, Republika, kult, Maanam a nawet takie twory jak Lady Pank (w końcu to takie Police więc co chcecie, tylko nie bić mnie, debiut jest całkiem znośny hehe). Poza tym walnięcie tu Siekiery w pominięcie Klaus Mitffoch tonie brzmi najlepiej. Klaus Mitffoch powinien być obowiązkowo jako najlepszy polski przedstawiciel. Może jeszcze Brygada Kryzys, która z łatwością łapie się zarówno do punku jak i post punku. Z poza Polski to się New Order też łapie na post punk. Poza tym Killing Joke z których zżynała nasza Siekiera. Gang of Four, The Raincoats, The Jam, oczywiście jak by mogło zabraknąć najbardziej znanego z nieznanych zespołów jakim jest świetny Violent Femmes. Taki zespół jak The Stranglers, rewelacyjny The Gun Club mieszający punk i post punk z bluesem. Wire, 23 Skidoo, Chrome czy This Heat też należałoby wymienić. Sporo tego. Rzeczy bardzo niejednorodne, ale wszystkie co najmniej przyzwoite.
Przecież lista na początku jest przykładowa. Miałem tutaj wymienić wszystkie zespoły, które kiedykolwiek grały post-punka?
No i nikt nie wspomniał o tym: http://www.youtube.com/watch?v=aPmLhxaEvG8 Przykład podręcznikowy niemal.
Problemem jest generalnie co określać mianem post-punka, bo jeżeli wszystko co ma jakiś związek z punkiem, ale nim nie jest, to wtedy zespoły można by wymieniać w nieskończoność, zaczynając od Blondie a kończąc np na polskiej Armii, a nawet jakieś wczesne U2, czy niektóre rzeczy Davida Bowie dało by się pod to podciągnąć.
Problemem jest generalnie co określać mianem post-punka, bo jeżeli wszystko co ma jakiś związek z punkiem, ale nim nie jest, to wtedy zespoły można by wymieniać w nieskończoność, zaczynając od Blondie a kończąc np na polskiej Armii, a nawet jakieś wczesne U2, czy niektóre rzeczy Davida Bowie dało by się pod to podciągnąć.
I tak właśnie się robi amigo. To wszystko post-punk/nowa fala.
Przecież lista na początku jest przykładowa. Miałem tutaj wymienić wszystkie zespoły, które kiedykolwiek grały post-punka?
Nie no. Przecież się zgrywałem. Wyluzuj
Posłuchałem sobie ostatnio trochę klasycznych płyt co ważniejszych kapel post-punkowych, a dokładniej Television, Talking Heads, Joy Division i Suicide. Stwierdziłęm, że podoba mi się ich twórczość, przy czym najbardziej odpowiada mi Suicide, Bauhaus i Talking Heads. Najmniej to, co najbardziej popularne, czyli Joy Division. Doceniam oczywiście wkład tej kapeli, rozumiem, skąd się wzięła ich popularność, ale uważam, że grali zdecydowanie najprościej i byli dość monotematyczni tzn. ich utwory cechują podobne melodie, podobne rozwiązania i przede wszystkim nastrój i maniera wokalna, która trochę nuży, gdy dochodzę do końca płyty.
Mam też kilka uwag odnośnie porównania progres - post punk. Na niekorzyść post-punka przemawia jednak dwie cechy.
1. Muzyka post-punkowa jest zdecydowanie mniej oryginalna. Z reguły ich patenty można odnaleźć gdzieś wcześniej i oczywiście zazwyczaj jest to rock psychodeliczny albo krautrock. Jak sobie słuchałem drugiej płytki Suicide, która mi się skądinąd szalenie podoba, miałem np. wrażenie, że słucham jakiegoś trochę zubożonego Can wymieszanego z Silver Apples.
Can jest tu szczególnie problematyczną kapelą do porównań, bo Srebrne Jabłka czy inne kapele psychodeliczne grały najczęściej muzykę dosyć prostą i kapele post punkowe miały się jeszcze czym bawić i co rozwijać. Can natomiast stworzył na swoich płytach formy absolutnie doskonałe i jakiekolwiek podobieństwa można najczęściej skwitować: "Can to grał ambitniej i ciekawiej".
2. Muzyka post punkowa jest najczęściej monotematyczna. Jest to muzyka tworzona najczęściej na zasadzie - wybiorę sobie kilka fajnych patentów i umieszczę je w dosłownie każdym utworze na każdej płycie. Zróżnicowanie w muzyce kapel progresywnych jest dużo większe. Natomiast każda kapela post punkowa uporczywie trzyma się swojego wzorca. Jak się płyta zaczyna tak też się kończy. Uważam, że jest to duży problem przy klasyfikowaniu post-punka jako duchowych spadkobierców proga, bo wydaje się, że ta różnorodność jest immanentną cechą kapel progresywnych, bez względu na to, czy mówimy tu o eklektycznym rocku symfonicznym w stylu Yes, czy zwartych bardziej jednorodnych formach krautrockowców. W progu zawsze jest jakieś "bogactwo" a w post punku jest prawie zawsze "ubóstwo".
Oczywiście można tu argumentować, że kapele post-rockowe grały po prostu gorzej niż najwybitniejsze kapele progresywne, natomiast gdy porównać je z drugorzędnymi, to wypadają całkiem nieźle na ich tle.
człon "punk" jednak nie wziął się z dupy, jakby nie patrzec.
This Heat nie cierpi na monotonię. Eno jest wręcz ojcem post-punku - jego Third Uncle wyprzedziło epokę.
Twierdzenia Kobaiana są słuszne, sęk w tym, że nie po to słucha się post-punka, żeby być zaskakiwanym Bóg wie jaka odkrywczością - bo w tak późnej muzyce jest to niemożliwe - , ale dlatego, że to przyjemny rak. Wiadomo, że gorsze to niż Can i Henry Cow, ale przecież nie da się słuchać w kółko tych samych kilkunastu wykonawców progresywnych. Dla mnie post-punkowcy grali dobrą muzykę rozrywkową, często z elementami awangardy. Tyle i nic więcej.
A swoją drogą to polecam Ci Kobaianie zainteresować się jeszcze The Pop Group, Tuxedomoon, This Heat, Mission of Burma, Pere Ubu i James Chance & The Contortions. Każdy z tych zespołów miał po jednej / dwie ważne płyty, więc nie ma tego dużo. A to jest znacznie bardziej awangardowe granie niż Television i Talking Heads.
dnia Czw 11:14, 11 Lipiec 2013, w całości zmieniany 2 razy
Twierdzenia Kobaiana są słuszne, sęk w tym, że nie po to słucha się post-punka, żeby być zaskakiwanym Bóg wie jaka odkrywczością - bo w tak późnej muzyce jest to niemożliwe - , ale dlatego, że to przyjemny rak. Wiadomo, że gorsze to niż Can i Henry Cow, ale przecież nie da się słuchać w kółko tych samych kilkunastu wykonawców progresywnych. A swoją drogą to polecam Ci Kobaianie zainteresować się jeszcze The Pop Group, Tuxedomoon, This Heat, Mission of Burma, Pere Ubu i James Chance & The Contortions. Każdy z tych zespołów miał po jednej / dwie ważne płyty, więc nie ma tego dużo. A to jest znacznie bardziej awangardowe granie niż Television i Talking Heads. This Heat znam i lubię, przymierzam się do Pere Ubu. Do pozostałych postaram się dotrzeć.
Ale ilość interesujących płyt rockowych, prog-rockowych, jazz-rockowych itd. wydanych w latach 1966-76 jest wystarczająco duża. Do tego dochodzi jazz, muzyka poważna, muzyka elektroniczna. Trudno mówić o słuchaniu kilkunastu wykonawców na okrągło.
Mówimy tu o rocku. Jak masz ochotę posłuchać jakiejś fajowej rockowej płyty, której nie znasz to przecież nie sięgniesz po Brahmsa.
Nie jest. Jakby tak to zsumować razem do kupy, to tych naprawdę świetnych płyt rockowych z klasycznego okresu nie ma nawet pięciuset. Poza tym jeśli posłucha się tego więcej to też zauważa się szereg podobnych patentów w każdym z nurtów. Tych naprawdę świetnych i zaskakujących twórców było kilkudziesięciu, reszta (z jakościowej czołówki oczywiście) nie odbiegała poziomem od post-punka. Mówimy tu o rocku. Jak masz ochotę posłuchać jakiejś fajowej rockowej płyty, której nie znasz to przecież nie sięgniesz po Brahmsa. Jak mam sprecyzowane oczekiwania w stosunku do muzyki, której chcę posłuchać, to załączam coś, co znam. Natomiast poznając nową muzykę czekam na jakąś niespodziankę. Więc generalnie nieczęsto u mnie gości stan polegający na chęci poznania nowej fajowej rockowej płyty.
A odnośnie fajnych rockowych płyt to nasuwa mi się takie porównanie: Otóż na fajnych rockowych płytach Led Zeppelin utwory są dość zróżnicowane, każdy brzmi trochę inaczej. Na fajnych rockowych płytach post-punkowców prawie wszystko brzmi dokładnie tak samo - z reguły jest jeden lub dwa bardziej rozwinięte utwory, lepsze, wybijające się, ale najczęściej i tak w tym samym stylu i duchu co reszta.
Powiem tak. Do tej pory słyszałem może ze dwa albumy The Cure, z czego zapamiętałem jako tako jeden. A co do reszty mam obawy słuchać, że nie usłyszę i tak nic innego, niż to co już znam. To jest naczelny problem post-punka, rzadko jednak obecny w tradycyjnym progresie, mimo wszystkich jego ułomności.
Przy każdym kolejnym odsłuchu This Heat coraz bardziej jestem zdania, że goście są zajebiści. Nie dość, że kombinowali w sumie z elektroniką dość gęsto do przodu, to na dodatek debiut jest pełen właściwie wszystkiego, a na dodatek jest zalany wręcz gęstą smołą. W tym wypadku nic nie robi fakt, że w sumie wszystko gdzieś-tam można było usłyszeć.
W progu to generalnie grało się wszystko inne? A melotrony? Organy? Walenie konia nad instrumentami? Przecież to było wspólne, już kilka rzekomo-progresywnych potworków słyszałem (i nie mówię tu o DT czy Anekdotenach) i raczej nie było to przyjemne. A przecież dopiero niewiele słyszałem złego! A, no i ciężko raczej postawić obok siebie jednocześnie This Heat, Talking Heads i Joy Division - to wiem, nawet mimo krótkiego stażu i nędznej wiedzy.
dnia Nie 01:25, 08 Wrzesień 2013, w całości zmieniany 3 razy
W progu to generalnie grało się wszystko inne? A melotrony? Organy? Walenie konia nad instrumentami? Przecież to było wspólne, już kilka rzekomo-progresywnych potworków słyszałem (i nie mówię tu o DT czy Anekdotenach) i raczej nie było to przyjemne. +1, dlatego ja też raczej wolę ten obskurny i minimalistyczny post-punk od często zbyt nadętego prog-rocka.
Tylko że w wypadku minimalistycznego i obskurnego proga to post-punk ma niewielkie szanse, no, chyba że ktoś naprawdę sprawnie realizował mutowanie dźwięku poprzedników z nowym, tak jak This Heat, które mnie naprawdę ostatnimi czasy zaintrygowało.
Tylko że w wypadku minimalistycznego i obskurnego proga Co masz na myśli? Minimalistyczny prog? To raczej zaprzecza samemu sobie
Mi się to: http://www.youtube.com/watch?v=McEzJGKo1ZM Kojarzy kurewsko post-punkowo, tylko że powstało jak punk nawet jeszcze nie był rozwinięty.
A co, w progu to tylko bombastę się ładowało? Gdzie tam.
A co, w progu to tylko bombastę się ładowało? Gdzie tam. Jak to, całe życie w kłamstwie D: Ale serio, weź jakiś przykład podaj ;s
DOBRA NIE WIEM XD
Cizar co ty robisz na FW? To moje królestwo spamowania, ja tam nawet już bana dostałem.
DOBRA NIE WIEM XD Cizar co ty robisz na FW? To moje królestwo spamowania, ja tam nawet już bana dostałem. Lol, a co można robić na filmwebie, oceniać filmy i w szczególności podyskutować sobie z idiotami ;x W ogóle - szybki jesteś.
Wszedłem sobie, klikam w forum muzyka, a tam Zappa hipster i twój nick, no to co... Tak BTW to ci wysłałem zaproszenie ze złego konta (mam 2), bo to jest trollowe, a mam drugie do ocen.
Gentle Giant nie puszyło się i nie waliło konia, a był to spox progres.
No i te niemieckie ćpuny też nieraz nie grały bombasty, a fajowe rzeczy.
Tak, Gentle Giant tego nie robiło, ale nie była to właśnie taka brudna i minimalistyczna muza jak post-punk A co do krautrocka... Ja szczerze mówiąc nawet nie zaliczam tego do prog-rocka, tylko jako oddzielny nurt.
Formalnie zwie się to progiem, bo prog to taka kurwa duża jest. Ale fakt, typowy prog to albo przesyt albo tandeta, heh.
Ty mówisz o jakiś symfonistach raczej, a nie o progresie, bo pod progres to podchodzi tyle rzeczy, że aż trudno wymienić, nawet jazz-rocki i takie tam, to rock progresywny.
Mówię o typowym progu - czyli w postrzeganiu 'typowy' jako symfon w stylu Genesis lub Yes.
Ja mam raczej swoją klasyfikuję, gdzie prog-rock brzmi jak prog-rock, nie jak jazz-rock Wiem, że to jakieś niepoprawne klasyfikowanie, ale wrzucanie do jednego wora ELP, dream theater, henry cow, pink floyd, alan parson project, king crimson, magmy, soft machine i tangerine dream wydaje mi się trochę dziwne
Ale przecież one i tak są w jednym worze- muzyka rockowa, a jeszcze szerzej w jednym worze- muzyka rozrywkowa, są też w jednym worze rock progresywny, ale reprezentują różne jego odmiany, w dużym worze są mniejsze woreczki, tak więc się nie miesza.
My tu gadu gadu a niestety w poscie otwierającym nie ma Wipersów. Dlaczego?
My tu gadu gadu a niestety w poscie otwierającym nie ma Wipersów. Dlaczego?
Bo masz malego.
zdarza się.
A nie wiem, w sumie mogliby być.
moim zdaniem całkiem niezła muzyka
yyy... spierdalaj...
Może jeszcze co napisze
dnia Wto 14:54, 17 Czerwiec 2014, w całości zmieniany 1 raz
Pewnie napisze w temacie jakiegoś zespołu "lubię tą kapelę"
https://www.youtube.com/watch?v=jwqJym5rjqA
https://www.youtube.com/watch?v=jwqJym5rjqA
post punk i nową falę to właściwie dopiero w tym roku, tak zacząłem lepiej poznawać...
i mam kilka faworytów albumowych:
Au Pairs - Playing With a Different Sex - świetnie jadące numery, dobry bas, ciekawa fuzja męskiego i żeńskiego wokalu!.
The Chameleons - Script of the Bridge - rozmarzeni kolesie z Middletonu, wzór panoramicznej nowej fali!.
ESG - Come Away With ESG - trzy babki zasuwają grooviące rytmy, z protohousowym Moody na czele!.
Josef K - The Only Fun in Town - gitary wcale aż nie tak ostre, jak brzytwa, lecz ciekawe... a poza tym dobre rytmy....
Colin Newman - A-Z - album według mnie jakościowo, porównywalny do pierwszych trzech albumów Wire, z tego, co wiem, to nawet miał być czwarty ich krążek!!!,
The Pop Group - Y - szaleńcza amfetaminowa atmosfera nagrań, oryginalnie podejście do aranżacji i wokali... same klasyki typu Thief Of Fire... Steward fajnie japę drzę w tych nagraniach,
Siekiera - Nowa Aleksandria - coś z Polandii, chyba najdoskonalsze polskie dzieło muzyki alternatywnej...,
This Heat - This Heat - 24 Track Loop to jest wręcz szaleństwo,
Bielizna - Taniec lekkich goryli - debiut jest bardzo spoko, ale ostatnio słuchałem jakiegoś bootlegu z 1987 r, i na koncertach lepiej się to broniło!,
Chrome - Alien Soundtracks - kosmiczna energia, takie coś wcześniej tworzyli tylko krautrockowcy i space rockowcy, z Hawkwind na czele!,
jeszcze kilka pozycji opiszę, w najbliższym czasie, ale to są przykłady, co przykładowo cenię z takiej stylistyki muzycznej!
aktualizacja o jeszcze jedną rzecz...,
ostatnio bardzo mnie zajarało wczesne Scritti Politti, ich te pogmatwane nerwowe kompozycje, niesamowie mi podchodzą...,
te dwa nagrania najlepsze : https://www.youtube.com/watch?v=aKVa03_364w - Scritti Politti - Doubt Beat https://www.youtube.com/watch?v=vqWzwJ8RTkI - Scritti Politti - P.A.s
świetna squatowa atmosfera nagrań, podszyta amfaminowym szaleństwem
Zaglądamy nad Sekwanę:
https://rateyourmusic.com/release/album/ilitch/10_suicides/ https://rateyourmusic.com/release/album/gutura/des_etres_au_cerveau_apparent/
Zasłuchuję się w tym od miesięcy:) cieszę się, że pojawiło się na tym forum.
A srasz?
Z klimatów nowofalowych, łączących w sobie równiez elementy zimnej fali, polecam gorąco kapelę Winter Severity Index z Włoch, w której grają dwie panie.
|
|