ďťż

Pierw trochę historii





zobaczymy czy zgadną gdzie zdjęcie robione





Teraz część jeszcze bardziej nudniejsza
Niszczyciele typu 1936B miały architekturę typową dla niszczycieli, z podniesionym pokładem dziobowym na ok. 40% długości kadłuba. Ich konstrukcja i sylwetka była taka, jak okrętów typu 1936A, z wyjątkiem ponownego zastosowania dwóch pojedynczych dział na dziobie, w dwóch piętrach, jak na niszczycielach typów 1934/34A i 1936. Okręty miały trzy kotłownie i dwie maszynownie na śródokręciu w układzie liniowym. Wprawdzie nie zastosowano układu przemiennego siłowni, lecz w celu zwiększenia odporności na uszkodzenia, były one przedzielone innymi przedziałami (od dziobu: kotłownia, kotłownia, przedział kotła pomocniczego, kotłownia, maszynownia, przedział mechanizmów pomocniczych, maszynownia). Spaliny z kotłowni były odprowadzane przez dwa kominy. Podobnie jak u wcześniejszych okrętów, ich zaletą była duża żywotność dzięki dużym rozmiarom, natomiast w dalszym ciągu słabe były własności morskie, aczkolwiek nieco lepsze, niż w typie 1936A, dzięki lżejszemu uzbrojeniu na dziobie.
Dość silne było uzbrojenie artyleryjskie, odpowiadające standardom niszczycieli typów 1934/34A i 1936, składające się z 5 pojedynczych dział kalibru 128 mm (nominalnie 12,7 cm): dwóch piętrowo na dziobie i trzech na rufie (jedno na pokładzie, dwa na nadbudówce rufowej, w osi wzdłużnej okrętu). Zapas amunicji był stosunkowo mały – 120 pocisków na działo oraz 80 pocisków oświetlających na okręt. Działa były chronione maskami przeciwodłamkowymi grubości 8 mm, masa kompletnego działa wynosiła 10,2 t.
Silniejsze, niż u poprzedników, było małokalibrowe uzbrojenie przeciwlotnicze, składające się z dwóch podwójnie sprzężonych działek 37 mm nowszego modelu M42 (zamiast mało skutecznego C/30) na platformach po obu stronach drugiego komina oraz aż trzech poczwórnie sprzężonych działek 20 mm (2 cm Flakvierling 3 na dachu nadbudówki rufowej i skrzydłach mostka, o dużej skuteczności przeciw bliskim celom. Uzbrojenie plot dopełniały trzy pojedyncze działka 20 mm. Podobnie jak w poprzednich typach, silne było również uzbrojenie torpedowe; oprócz ośmiu wyrzutni dodatkowo okręty zabierały maksymalnie do ośmiu torped zapasowych, co nie było powszechnie spotykane na niszczycielach. Mogły również przenosić aż po 76 min. Okręty typu 1936B używane były jedynie na Bałtyku.

Do budowy niszczyciela oznaczonego jako Z 43 przystąpiono na pochylni stoczni DESCHIMAG w Bremie 1 maja 1942. Jednostka otrzymała numer stoczniowy 1029. Okręt wodowano we wrześniu 1943, a oficjalnie przekazano do służby w Kriegsmarine w dniu 24 marca 1944 jako ostatni okręt tej klasy w czasie II wojny światowej. Pierwszym dowódcą Z 43 został komandor Arthur Wenninger. Po zakończeniu prób i wyszkoleniu załogi niszczyciel w październiku 1944 był gotowy do podjęcia czynnej służby. Jednostka została przydzielona do 6 Flotylli Niszczycieli i skierowana na wody Bałtyku. Okręt znajdował się w zespole Komandora Kothe, który w dniach 9-12 grudnia 1944 podjął nieudaną próbę postawienia zapory minowej o kryptonimie „Nil”. Na podejściach do Tallina, zakończoną utratą niszczycieli Z 35 i Z 36 wraz z większością ich załóg. Po zatonięciu wspomnianych jednostek właśnie dowódca Z 43 komandor Arthur Wenninger jako najstarszy stopniem niemiecki oficer objął komendę nad pozostałością zespołu który zaniechał stawiania min i natychmiast wrócił do bazy w Gdyni, gdzie dotarł 12 grudnia 1944 o godzinie 23.35. W rejonie Zatoki Gdańskiej niszczyciel prowadził przede wszystkim służbę eskortową, w jej ramach w dniach od 18 do 25 stycznia 1945 zabezpieczał ruch ma trasie między Gdynią a Libawą. Podobne działania podjęto w dniach 29 stycznia – 9 lutego tego roku. 23 lutego Z 43 wspierał ogniem artyleryjskim niemieckie oddziały lądowe walczące na półwyspie Sambia, zaś między 26 a 27 eskortował transportowiec Hamburg z uciekinierami do Sassnitz. W dniach 6-7 marca 1945 okręt stanowił eskortę, zapewniając obronę plot. w czasie przechodzenia krążowników Lutzow i Admiral Scheer z rejonu Zatoki Gdańskiej do Świnoujścia. W okresie od 8 do 19 marca 1945 roku niszczyciel był zaangażowany w działania obronne Kołobrzegu. W ramach tych operacji początkowo było okrętem obrony plot., a następnie prowadził ewakuację uciekinierów i dowoził posiłki do oblężonego miasta, ale przede wszystkim wspierał obrońców ogniem artyleryjskim. Już 10 marca jednostka podjęła bezpośredni pojedynek ogniowy z bateriami lądowymi. Operację wspierania obrony Kołobrzegu Z 43 kontynuował aż do godzin rannych 19 marca 1945, gdy miasto zostało definitywnie zdobyte przez oddziały Wojska Polskiego. W marcu 1945 nastąpiła zmiana na stanowisku dowódcy niszczyciela, które objął Fregattenkapitan Carl – Heinrich Lampe. 23 marca wraz z torpedowcami T 23 i T 28 okręt eskortował krążownik Lutzow w czasie operacji wspierania niemieckich wojsk walczących w rejonie Gdyni, zaś w dniach 24-25 marca zapewniał obronę przeciwlotniczą jednostkom Grupy Bojowej wiceadmirała Thiele działającym na wodach Zatoki Gdańskiej. W okresie od 27 marca do 7 kwietnia 1945 niszczyciel zabezpieczał działania niemieckich sił na tym akwenie oraz wspierał ogniem artyleryjskim oddziały walczące na lądzie. W dniu 9 kwietnia w czasie jednego z ataków radzieckiego lotnictwa okręt został trafiony bombą, która na szczęście nie wybuchła. Nazajutrz 10 kwietnia 1945 Z 43 wszedł na minę denną, której wybuch spowodował bardzo poważne uszkodzenia okrętu. Pod eskortą Z 39 uszkodzona jednostka została odholowana na zachód do Warnemunde a następnie trafiła do stoczni Neptun w Rostoku, gdzie rozpoczęto prace remontowe. Niekorzystny przebieg działań wojennych w ostatniej fazie wojny spowodował że prace posuwały się bardzo powoli. W dniu 1 maja 1945 okręt prowizorycznie jedynie naprawiony wyszedł na redę Warnemunde, skąd miał zwalczać ewentualne radzieckie ataki. Następnie 2 maja okręt przeszedł do Kilonii a później w rejon Flensburga, gdzie 3 maja 1945 roku w Zatoce Geltinger, załoga wysadziła Z 43 w powietrze. Wrak niszczyciela został podniesiony i pocięty na złom w 1953 roku.

A teraz trochę o modelu. Trampek jak trampek, fajny plastik, fajne detale, fajnie się składało, pierwszy raz nie użyłem tony szpachli na łączenie pokładu z kadłubem, odpadała za to podstawka ( przyklejałem z pięć razy na CA nawet drapałem farbę i na zwykły modelarski a i tak odpadało, spasowanie podstawki z kadłubem no coment bo praktycznie nie istnieje), i swastyka nie w tę stronę po lewej stronie. Inaczej się nie da chyba że klejem do góry.

Przed oglądaniem zdjęć ważne info.!!!
Robie konkurs na spostrzegawczość- mianowicie zgaduj zgadula gdzie coś odfrunęło- nagroda- satysfakcja.

























Malowanie Tamiyą i Pactra Clear Matt, a olinowanie z nici monofilowej, zaś łańcuchy 1x1,5 mm z rbmodel. Wieczorem jeszcze raz psikne matem bo teraz na fotach zobaczyłem że jeszcze się świeci.

Trochę spodobała mi się ta konstrukcja więc niewykluczone że kiedyś zmajstruję sobie kamuflażowego Dragonowego Smartkita (prawdopodobnie Z-32) dla porównania, chociaż jak patrzę na detale to Dragon zjada Trampka na śniadanie i jest jeszcze głodny

http://www.modelwarships.com/reviews/ships/dkm/dd/z32-350-dr/dragon-review.html

Teraz z 2 – 3 tygodnie odpoczynku i porządku w chałupie, a potem jak będzie mi się nudziło to będę sobie majstrował przy kolorowym, awaryjnym niemieckim okręciku z Brestu


A ja sie przyczepie do malowania działek. Jeżeli lufy ciemne to i komora zamka w podobnym kolorze powinna być. Bo takie malowanie jak teraz to trochę zabawkowe
Gratuluje skończonego modelu

A ja sie przyczepie do malowania działek. Jeżeli lufy ciemne to i komora zamka w podobnym kolorze powinna być. Bo takie malowanie jak teraz to trochę zabawkowe

mądrze gada, polać mu

w sumie to mała wtopa po mojej stronie, żem nie dopatrzył, teraz dopiero do bismarckowego kagera zajrzałem





 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  [G] German Zerstorer Z-43 1:350 Trumpeter
singulair.serwis