ďťż

Viribus Unitis to najpiękniejszy okręt, jaki kiedykolwiek istniał.

Tak, wiem, że to kategoryczne i kontrowersyjne stwierdzenie, ale co ja za to mogę, że Viribusa autentycznie kocham? Uważam go za szczyt i kwintesencję okrętowego, drednociego piękna. Viribus jest piękny pieknem klasycznym, pełnym, dojrzałym - a przy tym całkowicie nieprzydatnym, niefunkcjonalnym, kruchym jak filiżanki z Miłoszowskiej "Piosenki o porcelanie".

Kariery nie zrobił żadnej, osiągnięć bojowych nie miał. Zatonął głupio i bez sensu, i tylko parę zdjęć po nim zostało.

TUTAJ swego czasu zrobiłam mu recenzję. Będę - o tempora, o mores! - robić z oryginalnej wycinanki, z uzyciem kompletu przydasiów, czyli laserowego szkieletu, laserowych detali, toczonych lufek. Wszystkie te przydasie dostałam w prezencie od Dobrego Człowieka - dziękuję! Nad wyraz przydatna będzie mi też strona o Viribusku , zawierająca plany inż. Prasky'ego oraz pyszne rendery 3D.

W weekend poskładałam szkielecik:



Laser jak to laser: składał się sam. Zaprojektowany jest na lekki wcisk, akurat taki, jak trzeba.
Pokład - prześliczny, cieniowany, ani za jasny, ani za ciemny, z drobniutką fakturą desek:


Następnie poszyłam burty, przymocowałam kadłub do podstawki roboczej (kawał podłogowego panela), owiązałam go gumkami (żeby uniknąć republiki bananowej) i poszedł się suszyć na noc do szafki.


Burty poszyły się ładnie, bezproblemowo - z jednym wyjątkiem: na dziobie zabrakło mi ok. 0,5 mm.


Zaszpachlowalim, zostawilim do wyschnięcia. dnia Pon 7:49, 02 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz


Czyli protoplasta Christiny Augusty wchodzi do gry Tak się zastanawiałem kiedy to nastąpi!! Kibicuję jak zwykle, bo choć uważam, że tacy na przykład Włosi budowali w tamtym okresie ładniejsze okręty, to faktycznie Viribus coś w sobie ma Poza tym mam pewność że wyjdzie z tego kolejna rewelacja ! Mam nadzieję kiedyś zobaczyć Twoje okręty na żywo!
Pozdrawiam.
Myślałam początkowo, żeby go zrobić "na Cristinę" - ale trochę mi się go zrobiło szkoda. Cristina zyskała sławę po bitwie, w której mocno oberwała -a ten okręt jest trochę za ładny, żeby go robić "na wraka". No i został jako Viribus
Cała czwórka tych okrętów to kwintesencja "pancerniczej" urody- zwarte, najeżone lufami i piękne w swojej wyniosłej prostocie. Dopiero ostatnie superdrednoty mogły się z nimi równać. I ta wszystko mówiąca nazwa, w której zawarła się idea cesarko-królewskiego imperium...

Pani tempo przyprawia o zawrót głowy- Henry Kaiser wpadłby w kompleksy pognębiony wydajnością i przede wszystkim jakością pracy. Tylko pozazdrościć.


W nosie mam Henry'ego Kaisera, kimkolwiek jest Moim idolem jest moja kotka Ofelia, która ma ADHD.
Zaś o Viribusie, o jego urodzie, mówić można dużo, długo i same dobre słowa

Powstały kluzy kotwiczne:


Bawiłam się też z obramowaniami kazamat burtowych:

Ten karaluch obok to torpedowiec 98M z Questu, będzie towarzyszył Viribuskowi na dioramie.
Karaluchowi za chwilę otworzę oddzielną relację.

Powstała też - tadam! - pierwsza chałupka na pokładzie:


Pomału, ale do przodu.

W nosie mam Henry'ego Kaisera, kimkolwiek jest
No nie , uwierz Henry Kaiser naprawdę wpadłby w depresją na widok twojego tempa budowy. Jego ludzie wodowali libreciaka w około 30 dni.
A SMS Viribus Unitis to faktycznie jeden z najładniejszych drednotów.
Depresja pana H.K. też mnie jakoś mało porusza Aspołeczne bydlę jestem.

Dziś zrobiłam niewiele. Odkryłam albowiem na Viribusku takie coś:

Niektóre bulaje zaopatrzone są w uchylne klapki. Na modelu oczywiscie tego nie ma... tzn. jest, ale wyłącznie narysowane. Beee...

Z zapasowego (przezornie skserowanego) arkusza zrobiłam owe klapki, oszkliłam je lakierem:

No i mam:


I przez to wszystko postawiłam jedynie mały kawałek chałupki na pokłdzie (pancernej cytadeli dowodzenia), jak również - z zapasu - nakleiłam drzwi (były jedynie narysowane).

Kolejne etapy budowy wieży dowodzenia:



Na mostku - jako że musiałam go zamknąć - zaokrętowałam trzy marynarzyki:


"Dymochron" z tyłu górnego pomostu nie miał ożebrowań - a powinien mieć (wycinankowy dymochron to część 62g):

aż żal byłoby nie zrobić, prawda?

Zdjęcia końcowe, znaczy się z dzisiejszego poranka. Patyk wstawiony tylko dla picu, powiedzmy, dla kontroli pionowości masztu Wieża dowodzenia już niemal gotowa, zostały dalmierz, reflektory, słupki i olinowanie do tentów. No i domalowanie całości.


Całkiem dokładna ta wycinanka, muszę się rozejrzeć za jakimś egzemplarzem.
Nawet bardzo dokładna, niewiele mniej, niż w 1/200. Wiele dobrego robi jej duża ilość szablonów, pozwalających nie upraszczać pajęczynki. A za tę pajęczynkę własnie kocham Viribusa
Przede ną teraz kominy... mniam

W skpepie GPM można dostać Viribusa wraz z kompletem przydasiów, czyli laserowych wręg, detali i luf.
Uwagi ZbiGa są dla mnie, dioramiarza-gawędziarza, niezwykle cenne. ZbiGu jest żeglarzem - praktykiem, ja jedynie dyletantem - teoretykiem. Nie zliczę już, ile razy ZbiGu ot tak, mimochodem, gdzieś pomiędzy luźnymi dywagacjami o psach, pogodzie, polityce i innych rzeczach na "p", podrzucał mi bardzo cenne i trafne spostrzeżenia i pomysły. Osobiście zatem byłabym niepocieszona, gdyby jego wpisy przestały się pojawiać. Albo gdyby zaczęły się ograniczać jedynie do tzw. modelarskiego rzemiosła.

Dziś na Viribusie powstała jedynie chałupka - podstawa nadbudówki pod kominy:


oraz kilka włazów na pokładzie, jak mi podeszły z arkusza:


Kominy, z racji bogatego odrutowania, zapowiadają się na poważne przedsięwziecie logistyczne i muszę zaplanować na nie spory zapas czasu.
No to ruszyły prace przy kominach.
Skleiłam oba, ale odrutowałam tylko pierwszy. Wycinanka przewidywała kominy zaślepione od góry wręgami - nie lubię tak, więc wydziubałam dziurę na wskroś wręgi, choć mam świadomość, że pod grillem (gęsta siatka) i tak nie będzie tego widać.


Grille, rury parowe i odciągi oczywiście jeszcze przede mną.
Drugi komin stoi, wstępne malowanie zrobione, odciągi umocowane.

Jutro postaram się zrobić grille na obu kominach i zacząć wyposażeniówkę w okolicach nadbudówki maszynowni, żeby potem bezstresowo zamontować legary pokładu łodziowego.
No to z kominami z grubsza pozamiatane.

Etapy grillowania:
1. grille wewnętrzne:

2. relingi wokół wylotów kominów:

3. muchołapki, czyli osłony przed bombami.


Uzbroiłam też kominy w rury parowe, zostało mi jeszcze zamontowanie wokół kominów kilkunastu małych wywietrzniczków.


Potem zabrałam się za stelaż pokładu łodziowego. Montując wczoraj odciągi trochę utrudniłam sobie dziś robotę ze stelażem - na szczęście udało się nim wymanewrować między sznurkami, jak samochodem na placu manewrowym:


Wytyczone na pokładzie punkty mocowania wsporników trochę nie pasują do kształtu stelaża (są wyznaczone średnio o 1-2 mm za blisko nadbudówki, albo stelaż o te 1/2 m za długi). Zamocowałam stelaż nieco głębiej na pokładzie maszynowni, niż wynikało to z rysunków.


Następny biuletyn we wtorek - przez weekend będę na wystawie w Bytomiu, wracam w poniedziałek.
Przez weekend, jako że łajdaczyłam się na festiwalu modelarskim w Bytomiu, zrobiłam tyle co nic: zaczęłam stawiać nadbudówkę na śródokręciu, umocowałam też kilka kolejnych klapek na pokładzie i rufowy pokład łodziowy.

Nadbudówka ma wnętrze...


Po zamknięciu dachem:


Kibicuję Twojej relacji, tym bardziej ze okręty spod C.K. znaku
Miałem okazję kiedyś oglądać Twoje modele w Lublinie, robiły wrażenie i detalem, i narracją... a te się świetnie do kolekcji zapowiadają
Viribus to śliczny okręt, dodatkowo bardzo fajnie (bogato) zaprojektowany, dużo szablonów, no i miło się używa laserków. Generalnie to ten model sam się skleja.

Dziś powstało opancerzone ZSD na śródokręciu wraz z pomostem dalmierza. Postawiłam też kolumny obu masztów, zmajstrowałam pomost reflektorów na rufowym maszcie. Pomost w wycinance nie miał przewidzianych wsporników - aj, po co takie głupie uproszczenia w takim ładnym modelu, a? Dorobiłam.
Jutro chyba wezmę się za drobiazgi pokładowe na śródokręciu, w tym windy do sieci przeciwtorpedowych, no a potem nie mogę się już doczekać tych wielkich, ażurowych dźwigów za kominami...

Aha: dzisiejszego urobku nie zdążyłam już podmalować. Jutro.


Dziś budowaliśmy różne pokładowo-nadbudówkowe głupizny. Jak na przykład wielką faję oraz wąziutką, opancerzoną cytadelkę przed tylnym masztem...


Na dachu nadbudówki wycinanka nie przewidziała "szyn" zaczynających się obok cytadelki a kończących na pokładzie łodziowym - niepotrzebne uproszczenie, moim zdaniem. Szyny to przecież raptem dwa paski papieru, spokojnie można je było narysować. Zrobiłam z evergreenów.
Poza tym powstało kilka małych fajeczek na pokładzie i 4 windy czort-wie-do-czego. Na koniec przemalowałam wczorajszy i dzisiejszy urobek.
Jutro chyba zacznę ciągnąć w górę maszty.

A ja dostałam wczoraj w prezencie szerszą deskę na podstawkę do Viribuska - może w weekend go na nią przeniosę. Wielkie dzięki dla Andrzeja!

Zabrałam się dziś za maszty. Stengi zrobiłam z oszlifowanych na dremelku wykałaczek, reje z oszlifowanych evergreenów. Marsrejek jeszcze nie zrobiłam, nie zdążyłam.
W ogóle pracowałam dziś w chronicznym, przez samą siebie zawinionym niedoczasie. Viribus ma na obu masztach śliczne koszyczkowe malutkie marsy - no to zaczęłam je dłubać. Klasycznie, na progach naklejonych na starą kartę telefoniczną:


Przyciąwszy na wymiar zabrałam się za zwijanie siatek - no i oczywiście koszyczek nr 1 prysnął gdzieś w kosmos. Chwilę go szukałam, nie znalazłam, zrobiłam sobie drugi (nazwijmy go numerem 3). Póki nie wysechł, zaczęłam zwijać koszyczek nr 2. Oczywiście on też prysnął w kosmos. Szukając nru 2 znalazłam nr 1; wylazłam spod biurka, zwinęłam nr 1, zamierzałam go nakleić na mars - prysnął. Poszłam go szukać, znalazłam opłakany już nr 2. Zwinęłam, nakleiłam na marsie - podczas obracania okrętu znalazł się nr 1. Nakleiłam, uff. Ale całe to szukanie i majstrowanie nie pozwoliło mi do końca zagiąć "stulidupki" u góry koszyczka, zrobić pozostałych małych platforemek, drabinek, ani też ogólnie wykończyć masztów.

W tej chwili stengi sa nachylone do środka, naprostuję je naciągiem olinowania.

Na rejach zrobiłam też perty:


Jutro spróbuję dorobić marsreje i pozostałe małe platforemki.
No dobra. W weekend zastosowałam metodę marchewki (podwójne racje maślanki dla stoczniowców), no i posunęlim robotę do przodu...

Najpierw Viribus przeniósł się na nową deskę, już docecową. Noc spędził w ciężkim uciśnieniu:


A potem już poszło.
Dokończylim wyposażanie pokładu w głupizny (nie zrobiłam tylko garstki pokręteł na patyczkach, żeby ich przy montażu Big Gunów nie poułamywać), postawilim reling, zrobilim artylerię kazamatową, prawie wykończylim maszty (tu brakuje gafli oraz olinowania, ale to za parę dni), no i wczoraj wzięlim się za Big Guny.
Nie są jeszcze wykończone, nie są też pomalowane - czas mi się dziś rano skończył, niestetyż. Brakuje im paru drobiazgów typu słupki do tenta oraz działek na deklach. Ale generalnie już z górki.
Big Guny nie są umocowane na stałe, tylko włożyam je w barbety.
Po ustawieniu Big Gunów Viribusek jakoś zbrzydł... Muszę szybko dorobić dźwigi i olinowanie, żeby mu uroda wróciła.


Od jakiegoś czasu nie było "słów cięcia, gięcia". Viribus jak się zwał tak się zwie nadal. Może przekrętas jakiś, na przykład "wygibus"?
Bo nazwa "Viribus" ładnie się zdrabnia. Nie chce mi się szukać wygibusów
Dziś na Viribusku większość czasu zajęły mi prace malarskie oraz lekki brudzing. Użyłam suchych pigmentów:

a potem odrobiny washa w kolorze Warm Grey:

Pigmenty nakładałam dość szerokim, miękkim pędzlem:


Więcej brudzingu już nie będzie, przynajmniej na górze okrętu nie (burty wciąż są pod tym względem dziewicze), zaś część z tego, co dzisiaj widać, zostanie stonowane na późniejszym etapie.


No a po zabrudzingowaniu Viribuska wzięłam się - relaksacyjnie, jakem mniemała - za łódki. Na pierwszy ogień poszła jedna z motorówek.

Rysunek montażowy nie wyglądał dobrze. Dwie części? Tylko dwie?! Poszycie i dekielek?!


Po złożeniu wg instrukcji łódka wyglądała tak - położyłam obok rendera właśnie ją przedstawiającego:


Nie ma zmiłuj, trzeba dorobić wnętrze. Na oko, z jakichś skrawków kartonu, plastiku i drucików.


Legary. Otwory ulgowe zrobiłam im też na oko.


I łódka na legarach, jeszcze nie do końca pomalowana:


Projekt łódek to w tej wycinance dramat i rozpacz czarna. O ile okręt jest zaprojektowany porządnie, detalicznie, o tyle łódki przypominają stare JSC - i nie jest to komplement. Sama siatka poszycia też rozrysowana dość dziwacznie, skleja się z oporami, błe. Kilu nie ma, steru nie ma, nic nie ma. Niedobrze.
No nic, może zwykłe, wiosłowe, łódki będą lepsze.
Oj nie lubię ja tych łódek, oj nie!

Szalupa wiosłowa duża skleiła się, acz ze wstrętem. Dziobek jest akceptowalny, za to część rufowa nijak nie chce nabrać właściwego kształtu. Tak sobie myślę, że gdy będę robić łódeczki wiszące na żurawikach, te, którym widać brzuszki, skorzystam z innego projektu (np. z Victorii czy z Chanzy'ego, rzecz jasna, jeśli znajdę właściwe kształtem i rozmiarem).

Dziś powstały dwie łódki: duża szalupa wiosłowa i motorówka z drucianym stelażem do rozpinania brezentu. Nie są do końca pomalowane.


Pinasę admiralską zostawiłam sobie na zaś. Chyba też poszukam do niej ładniejszego projektu.

Wczoraj po południu deliberowałam też nad półkami pod sieci przeciwtorpedowe. Półki będą w pełni odsłonięte, co zmusza do choćby zaimitowania ich struktury. Popatrzcie na to zdjęcie:

Wyraźnie widać, że półka jest perforowana, kilka rzędów drobnych, okrągłych dziurek.

W skali nijak tego nie zrobię, ale postanowiłam podziurkować moje półki choć troszkę, żeby oszukać oko a nie rozwalić przy tym elementu. Dziś wydziubałam dziurki w 1/6 półek:


Zgadzam się, że nie jest to to, co powinno być, ale uważam, że lepsze coś niż nic.

--
Kasiu, zastanów się, czy nie możnaby użyć blaszek np. Abera (drilled plate).
http://aber.net.pl/detal/desc/drilled_plate_1_0_mm_281242522/
http://aber.net.pl/detal/desc/drilled_plate_0_8_mm_281242522/http://aber.net.pl/detal/desc/drilled_plate_0_9_mm_281240622/
http://aber.net.pl/detal/desc/drilled_plate_0_6_mm_281240922/
Po co się zamęczać? Przecież życie i tak jest bardzo ciężkie, a potem podobno wszyscy umrzemy.
Pozdrawiam.
Tomek
Myślałam o drillach, ale w końcu postanowiłam zrobić półki własnołapnie.
Albowiem:
1. drille są dziurkowane prosto, półki lekko wygięte - nie wygnę tego dobrze,
2. nie poradziłabym sobie z wycięciem kształtu półki z blaszki.
Niemniej wielkie dzięki za podpowiedź

Żeby nie oszaleć z nadmiaru szczęścia od hurtowego robienia łódek, zrobiłam dziś kolejne cztery i na tym na razie koniec. Pozostałe 12 sztuk wisi na burtowych żurawikach, zrobię je po wyposażeniu do końca pokładu i po olinowaniu.
Dzisiejsze łódki (wiosłowe szalupki z pawężami rufowymi) sklejały się znacznie lepiej niż wczorajsze i przedwczorajsze barkasy. Może jeszcze będą z nich ludzie...


Dodziubałam do końca półki pod sieci przeciwtorpedowe, same półki przykleiłam na burty. Przeciągnęłam je filtrem MiGa (Panzer Grey Warm), żeby nieco ściemniały i żeby zamaskować miejsca, gdzie wsiąknął CA.

Po lewej półka niezawashowana, po prawej zawashowana.

I wygląd całości po zamontowaniu półek.


Jutro chyba w końcu zabiorę się za dźwigi.
Jak to się dzieje, że tak skomplikowany model tak szybko i zgrabnie powstaje ?

Poza tym Wszystkiego Najlepszego

P.S. Kiedyś miałem okazję go nabaźgrać farbami http://www.digart.pl/zoom/6822897/Virbus_Unitis.html#.T1kcqXnRRJE
Heh... ładnieś go nabaźgrał!

Dźwigi już stoją. Nie zdążyłam zrobić pomostów reflektorków, muszę też zwaloryzować mechanizm bloczkowo-sznurkowy z tyłu kolumny dźwigu (teraz nie ma tam nic), bo biednie wygląda. Nitki oczywiście ponaciągam.

Zabrałam się za działka 70 mm, sztuk 18 (14 na pokładzie, 4 na wieżach artylerii głównej). Wycinanka przewidziała je złożone z 3 części + lufka...


Nieee, no... rozpacz, nie działko.
Są wprawdzie na arkuszu szablony, tak z 5 różnych, ale co z tego, skoro na rysunku złożeniowym ich nie pokazano?
Eee...

Na renderze działko wygląda tak:


Pouzupełniałam je za pomocą różnych śmietków druciano-papierowo-plastikowych. Nie upierałam się, żeby wyglądały idealnie, bardziej, żeby robiły wrażenie działek. Ja nie jestem modelarzem, ja jestem impresjonistą modelarskim.


Armatki zamontowane na swoich miejscach:


Zaczęłam też robić olinowanie - na razie rozciagnęłam tylko kilka podstawowych sznurków. Końcówki jeszcze nie poodcinane. Wykończyłam dźwigi (tylko sznurki jeszcze rozciagnę).


Koniec raportu na dziś.
Sznurki, sznurki, sznurki... dalece nie wszystkie jeszcze. Dziś zrobiłam mniej więcej 66% olinowania masztów (olinowanie tentów jeszcze nie ruszone). Dźwigi olinowane, na jednym ze zdjęć chyba powinno być coś widać. Końcówki nie do końca poucinane, nie wszystko jeszcze porządnie naciągnięte.



Miałam szatański pomysł, żeby pokazać Viribuska pod banderą SHS, którą nosił raptem przez kilkanaście godzin, między 31.10 a 01.11.1918. Miałam drugi pomysł, żebv pokazać moment zmiany bandery z austrowęgierskiej na SHS - wiecie: załoga zebrana w dwuszeregu, kapitan zawiesza na flagsztoku nową banderę, obok ktoś trzyma starannie złożoną w kostkę starą. Ale nic z tego. Dysponuję niestety dwoma zdjęciami - jedno z 31.10, drugie z 01.11, z momentu storpedowania Viribuska - na żadnym okręt nie ma rozłożonych sieci przeciwtorpedowych. A jakoś nie wydaje mi się, żeby chłopaki na giewałt rozstawiali sieci na noc i przed świtem równie na giewałt je zwijali. Tak więc trudno i darmo, Viribus musi nosić banderę austro-węgierską.
Sznurki, sznurki, sznurki... odcinek drugi, lecz bynajmniej nie ostatni.
W tej chwili większość olinowania masztów już jest, zostało mi do zrobienia parę odciągów tu i tam, no i oczywiście koszowe antenki. Antenki zostawiam sobie na deser, jako tę wisienkę na torcie.


Z rzeczy widocznych - przybyły "wałeczki", czyli zwinięte na linach nośnych tenty. Jak część z Was wie, tenty są dla mnie mniej więcej tym, czym waleriana dla kota: nałogiem niezwalczalnym. Uwielbiam je robić, i tyle. Na Viribusku rzecz jasna zatem tent również musi być. Słupki oraz olinowanie tychże mam nadzieję zrobić jutro.

Popatrzcie na to zdjęcie:

To właśnie na nim wzorowałam się zwijając wałeczek.

Dziś natomiast niepotrzebnie dodałam ściągacze na wałeczku - okręt nie zyskał na tym, będę musiała je teraz zamaskować malowaniem. Wiem, że powinny się tam znajdować, ale moim zdaniem wałeczek z nimi jest mniej ładny, niż bez nich.

Poza tym sznurki, sznurki, sznurki... dzień trzeci i w zasadzie, być może, już ostatni.


Poustawiałam słupki tentów na pokładzie głównym i na mostku. Te na mostku mogłam była zrobić wcześniej, dziś trudno mi się było wepchać w ponaciąganą już pajęczynkę. Olinowałam tenty, nie pooodcinałam jeszcze końcówek.

Jutro podostawiam wsporniki do słupków i bierzemy się za urządzenia kotwiczne.
Chyba że odkryję jeszcze jakiś zapomniany sznureczek...

Dziś poustawiałam podpórki słupków tenta - kleiłam je na BCG, jakbyście chcieli wiedzieć:


Podcieniowałam też wałeczki i pokrowce na lufach, teraz je porządnie wycieniuję. Zaczęłam robić kotwice, łańcuchy, jakieś pokrętełka na pokładzie (kiedyś tam odłożone na zaś). Zaczęłam też dłubać beczkę, na której okręt będzie stał.


A jakbyście chcieli poznać mojego nowego inspektora nadzoru, to...

Ten inspektor nadzoru to chyba od nawiewnikow, kluz kotwicznych i takich tam temu podobnych .
O skubany, w każdą dziurę wejdzie... wredota.
Toż dlatego go zatrudniłam

Zaś na Viribusku weszłam w fazę robienia Głupot-Których-Nie-Widać, i faza ta potrwa jeszcze ze 2-3 dni, niestetyż. Jakieś żurawiki, wsporniki, drabinki, zapomniane swego czasu perty na górnych marsrejach, ucho do prawoburtowej kotwicy (tej, co to się luzem w kluzie walała), początki zbrojenia burt w oprzyrządowanie do sieci przeciwtorpedowych.



Z rzeczy Nieco-Bardziej-Widocznych powstały w końcu reflektorki:

Głupot-Których-Nie-Widać dzień drugi. I bynajmniej nie ostatni!

Zrobiłam drabinki na górne marsrejki. Ponieważ na żadnym zdjęciu ani na planach ich nie wypatrzyłam, więc zrobiłam na zdrowy rozsądek.


Powstały też pozostałe żurawiki łodziowe. W wycinance kazano je robić z drutu, ale zwłaszcza te środkowe, wysokie, na śródokręciu były płaskownikami - pożyczyłam je sobie z Viribusa JSC. Teraz tylko pomalować i można olinowywać.


Na jakimś rysunku odkryłam przetyczkę w uchu prawoburtowej kotwicy - jest i przetyczka. Powstały bloki do olinowania torpedowego oraz uchwyty do sieci. Dziś kleiłam je na BCG, jutro umocnię CA i wyprostuję.


I tyle na dziś. Więcej gadania niż efektów.
Very wonderfull work! Scipio finished, I plan I also make a ship of this class.

Marco
Głupot-Których-Nie-Widać dzień trzeci. Może jeden z ostatnich

Zrobiłam wreszcie galeryjkę rufową, drabinki (rozłożone, bo okręt stoi), jakiś pomarańczowy nienazwany cosiek na samym czubyszku rufy:


...oraz parkę antenek na masztach:


A potem podmalowałam okręt tu i ówdzie i zabrałam się za moją ukochaną robotę, czyli paskudzenie. Używałam suchych pigmentów w kolorach bardzo ciemny szary (dark slate grey), ciemnobrązowy dark mud, klasyczny rdzawy, szarordzawy brick red, szary granite grey.


Założenie jest takie: okręt stoi, załoga się nudzi, więc bosmani gonią chłopaków do stukania rdzy i malowania, więc owej rdzy nie ma prawa być zbyt wiele - niemniej trochę być musi, zwłaszcza w miejscach najbardziej narażonych i najrzadziej malowanych. Na przykład na półkach pod sieci i w ich okolicach.

Nakładałam toto szczeciniastym pędzelkiem o szerokości ok. 4 mm.

Oczywiście tyle rdzy to stanowczo za dużo - po nałożeniu pigmentu Rust przykryłam to pigmentem Granite Grey. Na zdjeciu po lewej sam Rust, po prawej - Granite Grey over the Rust:


Następnie zacienione miejsca na okręcie (pod półkami, pod okapami wież artyleryjskich, między lufami, wewnątrz pomostu dowodzenia, etc.) przyciemniłam pigmentami dark slate grey i dark mudem. Linię wodną pociągnęłam dark slate grey, żeby scalić okręt z podłożem. Co bardziej wystające elementy (lepiej oświetlone) dostały rozjaśnienia z pigmentu brick red, wałeczki tentów oraz płócienne pokrowce na lufach ostrożnie przeciągnęłam pigmentem Beach Sand (bardzo jaśniutki żółty). Na sam koniec papraniny dodałam - tym razem z pigmentów zielonego i białego - "cienie" na wodzie. Na razie wygląda to tak sobie, ale jak nałożę kolejne warstwy wody, będzie lepiej.



Teraz kolejnym etapem będą pozostałe łódki, bomy do nich, trapy - no i w końcu wytęsknione sieci przeciwtorpedowe.
Dziś zrobiłam resztę Viribuskowych łódek (z wyjątkiem pinasy, ale pinasa to oddzielne przedsięwzięcie, cały dzień roboty). Powiesiłam je na żurawikach, na razie tylko na pojedynczych drucikach, olinuję żurawiki jutro-pojutrze.
W tej chwili nienawidzę tych łódek - są wstrętne, płaskie, żółte, wyglądają jak ufoki w Nowym Jorku. Muszę je podcieniować i wyszarzyć, bo patrzeć na nie spokojnie nie mogę, grrr...

Jedna łódeczka mi się została, postawię ją na wodzie.



Brava

Marco
Marco, thanks. I like this ship, the most beautiful one I know.

Dziś zamierzałam na rozgrzewkę zrobić sobie trapy...
No i zrobiłam. Tyle że jak skończyłam się rozgrzewać, to trzeba było zwijać warsztacik i śmigać do roboty.

Trapy nie do końca olinowane (nie ma bloczków na podnośnikach, nitki bezwstydnie sterczą) i nie do końca pomalowane.
Jakieś żurawiki zapomniane na dziobie też odkryłam i dorobiłam.



No to nadszedł czas na sieci przeciwtorpedowe.

Zamierzałam je zrobić z pończoszki, pończoszkę naciągnąć na wytyki, żeby uzyskać zwis, dół - metodą krakowiaczków - przykleić do podstawki. No i ucho. Pończoszka po naciągnięciu wyglądała nie jak sieć, a jak chiński mur czy inny Wał Pomorski, gruba bambaryła, nie sieć. O ile zatem pończoszka jest dobra w 1/400 do robienia zwiniętych sieci, to do rozłożonych się nie nadaje.

Przyjrzałam się następnie siateczce z herbaty - ucho jak wyżej. Nie potrafię tego równo pociąć (zwłaszcza dolnej krawędzi), poza tym herbaciana siateczka nie daje się naciągać. Krakowiaczki robili sieć z metalowej jakiejś siatki, której ja nie mam i nie wiem skąd wziąć - zaczęłam się zatem zastanawiać nad oszustwem.

Rozłożone wytyki na Viribusie zwisały bardzo nisko nad wodą, a czasem wręcz jej dotykały. Popatrzcie na to zdjęcie:

(to nie Viribus, ale ideę pokazuje).

Zrobiłam tak i ja. Z pomocą inspektora nadzoru, panny Glajdy...


...umocowałam na wytykach organdynę, nadając jej w centralnej części zwis.


Wytyki i samą linę przetarłam suchymi pigmentami na rdzawo, potem na ciemno- i jasnoszaro, a potem zaczęłam nakładać wodę. Uzywałam Water Effect Vallejo oraz pędzelka typu stary kapeć:


Chodziło mi o uzyskanie efektu drobniutkich, pomarszczonych fal:

To, co jest białe, oczywiście wyschnie i sprzezroczyścieje.

Aha, gdzieś w międzyczasie powstała też pinasa. Żeby sensownie wyglądała, musiałam ją zwaloryzować:


Ogólny wygląd okrętu w tej chwili:


Nie ma jeszcze olinowania wytyków i sieci.

Po umocowaniu wytyków przymierzyłam do podstawki karalucha, czyli torpedowiec 98M:


Tak jak się obawiałam, wygląda źle. Czyli nie ma zmiłuj, otrzyma nowy przydział bojowy. Na podstawce jest miejsce co najwyżej na holowniczek...


Na dzisiaj to chyba wszystko. Jutro dalszy ciag programu.
Kasiu, przepraszam, że się wymądrzam (tym bardziej, że sam swojej galerii jeszcze nie poddałem pod osąd), ale zastanawiam się, jak ta mała szalupa u burty odpłynie od okrętu? Chyba nie będą za każdym razem zwijać i rozwijać sieci?
Pozdrawiam.
Tomek
Tomek - a wiesz, że dziś rano też się nad tym zastanawiałam?
Niby przy wysokim stanie wody miałaby szanse prześliznąć się nad siecią, ale... to trochę dorabianie ideologii.
Chyba ją przestawię gdzieś na obszar pozasieciowy.

Pokazanie na zdjęciach efektów mojej dzisiejszej, uczciwie 3-godzinnej, roboty to zajęcie dość frustrujące i raczej jałowe. Wiązałam nitki, niteczki, niciątka - olinowanie wytyków torpedowych. Pouwiązywałam linki nośne, po 2 na wytyk, zaczęłam olinowanie dźwigów sieciowych. I tyle.


Następnie za pomocą białego i szarego suchego pigmentu zaczęłam nanosić mgiełkę na podstawkę. To na razie faza wstępna, nie wystraszcie się, za parę dni będzie lepiej.

Dziś dalej wiązałam sznurki, większość olinowania sieci już zrobiłam. Zostało mi kilkanaście nitek, których przebieg muszę ustalić ze zdjęcia. Zrobiłam też wytyki łodziowe. Została do zrobienia wisienka, czyli anteny koszyczkowe, i koła ratunkowe. I kilka dni bawienia się z cyzelowaniem okrętu, załoga, KOTEM, etc.

Przeniosłam też łódkę spod trapu pod jeden z wytyków. Spod trapu nie wydostałaby się przez sieci, nawet mimo wysokiego stanu wody. Łódki na Viribusie miewały pomocnicze ożaglowanie, postawiłam więc jej maszcik i zwinięty (bo nie sklarowany przecież) żagielek na ławkach. Wieczorem chłopaki z balangi wrócili, nikt już nie miał siły ani chęci klarować łódki...


Do kotwic dorobiłam "uwiązy", żeby bidulki z kluz nie powylatywały.


Podcieniowałam też na rdzawo sieci.


Wieczorem chłopaki z balangi wrócili, nikt już nie miał siły ani chęci klarować łódki...

Nie to, zebym wymuszal sklarowanie zagla na modelu lodki wielkosci biedronki (nie o sklep mi chodzi ) ale takie tlumaczenie nie przejdzie - marynarze sami na lad nie plywali, musial byc w obsadzie podoficer i nie mogl, przede wszystkim sobie, pozwolic na pozostawienie niesklarowanej lodzi. Zreszta sa pod reka fachowcy z Marwoju, niech dadza glos. Robotka jest cacana ale porzadek w ideologii ma mnie tu byc, nawet, a wlasciwie przede wszystkim, w wykonaniu Moda .
No to lukamy dalej...
A podoficer to co? nie człowiek? nie balangował?
a poważnie - racja. Trochę jeszcze tę łódkę uporządkuję.
No kurcze blade, przeca napisal-zech, ze to nie uwaga do modelu i nie wymuszanie zmian, bo mnie tam bardak w szalupie nie przeszkadza, tylko legenda nie ta - no chyba jasne w jakiej (czyli "letkiej") poruszamy sie konwencji. Diorama ma swoja mysl przewodnia wyprodukowana przez artystyczna dusze i niech tak juz zostanie. Jakbym byl czepialska menda, ze wszystko ma byc jak naprawde, to bym napisal, ze na postoju wieze dzialowe powinny byc w pozycji "0", tylko ile uroku stracilby obrazek. Szalupa ma zostac tak jak jest - bo przestane ogladac relacje i zapisze sie do innego Moda ...
A mnie nurtuje inny problem Skoro pobalowali i nie mieli sił sklarować szalupki, to jak oni przeleźli na ten okręt w takim stanie
Po tej drabince na belkę i dalej na okręt Zadziwiające umiejętności w "umęczonym stanie"
A może bidulki pospadali i potopili się

A może bidulki pospadali i potopili się

Podpuszczaj, podpuszczaj, a jutro w relacji bedziemy mieli fotke z taka sliczna malusia reka wystajaca z wody kolo szalupy
Talex - wytyk dostanie jeszcze jedną linkę pomocniczą, taki handreling. Nie zdążyłam dzisiaj zrobić.

tender - o, jaki świetny pomysł!!

I niech się nie powstrzymuje, ten Zbyszek znaczy. To źle robi na trawienie.

Dziś powstała wisienka na torcie...


Wisienka zostanie rzecz jasna pomalowana, dostanie też dodatkowe "odciągi" w dół ku podstawom kominów - ale to juz jutro, jak przeschnie.

Zgodnie z sugestią ZbiGa z Konradusa dorobiłam drugą beczkę. Łańcuch jakoś uwiązałam... ale dalipan, czarno to widzę. Toż wystarczy że okręt zacznie się wiercić, a łańcuszysko poobija rufę wraz z admiralskimi apartamentami!
Chyba zmienię łańcuch na cumę.

Okręt, jak wiadomo, składa się de facto z dwóch elementów:
1. kadłub,
2. małe głupizny wyposażenia tegoż.

Od paru dni mam już na Viribusku fazę głupiznową i obawiam się, że jak się nie wezmę w garść, to może ona przejść w stan chroniczny. Jeszcze to by się dorobiło, i tamto...

Dziś na okręcie dowiązałam jedynie kilka sznurków. Poza tym powstały:
1. zgodnie z sugestią ZbiGa beczki rufowe i druga dziobowa. Powinny być dalej i pod innym kątem, ale nie ma gdzie ich wcisnąć, podstawka za krótka.

Rufowe uwiązane na cumach, dziobowe na łańcuchach.

2. utopiony przy łódce marynarzyk - zgodnie z sugestią talexa. Zabalowali chłopcy, po nocy wracali, jeden wypadł z łódki i się już został...


3. wachtowy przy trapie - oczywiście, że śpi! Co większość normalnych ludzi robi o 4 rano?


4. wachtowy przy drugim trapie - ten cierpi na bezsenność:


5. znaki nawigacyjne i flaga kodu na flaglinkach - smętnie obwisłe, jako i bandera na gaflu, bo wiatru ani dudu:


Całość została lekko przymglona suchymi pigmentami, niektóre nitki podciągnięte, etc. Przez weekend zamierzam namalować na podstawce i okręcie czerwony wschód słońca, zrobić pyrkający holowniczek i galerię końcową.


2. utopiony przy łódce marynarzyk - zgodnie z sugestią talexa. Zabalowali chłopcy, po nocy wracali, jeden wypadł z łódki i się już został...

Ja wiedzialem, ze tak bedzie, ja wiedzialem... A mowilem talex0, nie podpuszczac .

3. wachtowy przy trapie - oczywiście, że śpi! Co większość normalnych ludzi robi o 4 rano?

Niektorzy modele


Po raz kolejny "szczenę" zbieram z pokładu. Że też takie cudo się da z kartonu zrobić...
W sobotę zrobiłam holowniczek:



W niedzielę powykańczałam detale, w kuchni ustawiłam Super-Hiper-Profesjonalne-Foto-Studio...


...i pozamiatane.





I okrętowy Kot - on jeden nie śpi, on jeden pilnuje okretu...


Jak się pogoda nieco ustabilizuje, wezmę Viribuska nad morze i zrobię mu porządne zdjęcia.

Więcej fotek u mnie na blogu.
No comments (w pozytywnym znaczeniu, bo po prostu gebe zatyka). Pelen szacun, chapeaux bas!!!
Fantastic!! I've no word!

Marco



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

   
 
  [R/G] SMS Viribus Unitis 1918, 1/400
singulair.serwis